Sąd Najwyższy w Kolorado wykluczył Donalda Trumpa ze startu w wyborach
Sąd Najwyższy stanu Kolorado orzekł 20 grudnia, że były prezydent Donald Trump nie może być ponownie prezydentem ze względu na udział w powstaniu przeciwko Stanom Zjednoczonym. W efekcie nie może on figurować na kartach wyborczych w tym stanie. Zespół Trumpa zapowiedział odwołanie się do Sądu Najwyższego USA.
Atak zwolenników Trumpa na Kapitol uznany przez sąd za powstanie przeciwko Standom Zjednoczonym
.Jak napisał sąd w wydanym we wtorek orzeczeniu, większość składu uznała, że „prezydent Trump jest zdyskwalifikowany ze sprawowania urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych” ze względu na przepisy czternastej poprawki do konstytucji USA.
Paragraf trzeci tej poprawki, wprowadzony po wojnie secesyjnej, mówi że urzędów nie może sprawować osoba, która złożyła przysięgę na konstytucji USA, „a następnie wzięła udział w powstaniu lub buncie przeciwko niej albo udzielała jej wrogom pomocy lub poparcia”.
Według sądu – który decyzję podjął stosunkiem głosów 4-3 – szturm zwolenników Trumpa z 6 stycznia 2021 stanowił powstanie, zaś działania Trumpa, w tym jego podżegające tłum przemówienie do demonstrantów tego dnia stanowiły o jego udziale w nim. Ówczesny prezydent zachęcał wówczas swoich wyborców do „pójścia do Kapitolu i pokazania siły” i że jeśli „nie będą walczyć jak diabli (…) nie będą mieli już kraju”.
„Nie doszliśmy do tych wniosków lekką ręką. Jesteśmy świadomi wagi i skali spraw przed nami. Jesteśmy też świadomi naszego solennego obowiązku do stosowania prawa bez strachu lub stronniczości i bez względu na publiczną reakcję wobec decyzji, które nakazuje prawo” – napisali sędziowie.
Jednocześnie wstrzymali wejście w życie wyroku do 4 stycznia – dnia przed końcem rejestracji kandydatów na republikańskie prawybory – by dać szansę Sądowi Najwyższemu USA na wypowiedzenie się w sprawie.
Wyrok jest owocem skargi ze strony siedmiu wyborców – w tym sześciu Republikanów – którzy domagali się zdyskwalifikowania Trumpa ze startu w republikańskich prawyborach w tym stanie. Sąd pierwszej instancji odmówił wypisania Trumpa z listy kandydatów, twierdząc, że choć uczestniczył on w powstaniu, to zawarty w 14. poprawce zakaz nie odnosi się do urzędu prezydenta. Sąd Najwyższy stanu uznał inaczej.
Podobne pozwy złożone zostały również w innych stanach, lecz dotychczas bez podobnego efektu. Sąd Najwyższy Minnesoty odrzucił wniosek o dyskwalifikację Trumpa, podobnie jak sąd apelacyjny w Michigan.
Sztab wyborczy Donalda Trumpa zapowiada apelacje wyroku, który ogłosił Sąd Najwyższy w Kolorado
.Rzecznik sztabu wyborczego Trumpa Steven Cheung zapowiedział apelację wyroku do Sądu Najwyższego USA, nazywając decyzję w Kolorado „całkowicie błędną”.
„Mamy pełną wiarę w to, że Sąd Najwyższy USA szybko rozstrzygnie sprawę na naszą korzyść i w końcu położy kres tym antyamerykańskim pozwom” – napisał w oświadczeniu. Sam kandydat dotychczas nie odniósł się do sprawy.
Nawet, gdyby decyzja sądu w Kolorado weszła w życie, niekoniecznie musiałoby to wykluczyć zwycięstwo Trumpa w wyborach, bo dyskwalifikacja obejmuje tylko wybory w tym stanie. Kolorado należy do stosunkowo bezpiecznych stanów dla kandydatów Demokratów. Ostatnim republikańskim kandydatem na prezydenta, który tam wygrał, był George W. Bush w 2004 r. W 2020 r. Trump przegrał tam z Joe Bidenem stosunkiem 55-41 proc. głosów. Sąd Najwyższy w Kolorado złożony jest w większości z sędziów nominowanych przez Demokratów.
Federalny Sąd Najwyższy, gdzie sześciu z dziewięciu sędziów to nominaci Republikanów, wkrótce będzie musiał podjąć również inną ważną dla Trumpa i jego wyborczych szans decyzję – rozstrzygając, czy działania Trumpa zmierzające do odwrócenia wyników wyborów i utrzymania się przy władzy były chronione przez prezydencki immunitet. O rozstrzygnięcie tej kwestii zwrócił się do sądu specjalny prokurator Jack Smith, który wniósł zarzuty przeciwko Trumpowi w tej sprawie.
Kim są zwolennicy Trumpa?
.Pomimo tego, że były prezydent nadal ponosi prawne konsekwencje szturmu na Kapitol, grono jego zwolenników nadal jest okazałe. Na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Andrzej K. KOŹMIŃSKI, ekonomista i profesor nauk ekonomicznych, specjalizujący się w zakresie zarządzania. W swoim artykule odpowiada on nie tylko na pytanie, jakich ludzi przyciąga do siebie były prezydent, ale także rozważa kwestie, czy Trump nie zostanie wkrótce zastąpiony przez równie radykalnego kandydata.
„Klinicznym przypadkiem toksycznego przywództwa jest Donald Trump, który mimo że przegrał wybory prezydenckie „o włos”, to powiększył grono swoich zwolenników, wśród których (jak pokazuje „szturm na Kapitol”) niemało jest fanatycznych wyznawców. Warto się zastanowić nad uwarunkowaniami takiego właśnie toksycznego przywództwa. Wydają się one bowiem znacznie trwalsze i poważniejsze niż polityczna pozycja Donalda Trumpa” – twierdzi autor.
Autor zadaje pytanie, kim są zwolennicy Trumpa? Patrząc na telewizyjny przekaz „insurekcji Trumpa”, nietrudno się zorientować, że są to przedstawiciele białej klasy niższej lub niższej średniej według socjologicznej terminologii, czyli biednych, słabo wykształconych, prowincjonalnych Amerykanów, o których tak mało wie i których ze zdumieniem „odkrywa” amerykańska elita (nie mówiąc już o polskiej). Profesor Joe Tropea, mój współpracownik i współautor z okresu pracy w Departamencie Socjologii George Washington University, uwrażliwił mnie właśnie na tę drugą, biedną Amerykę, którą spotyka się w takich miejscach jak „Hilly Billy Bars” położone przy starej drodze z Waszyngtonu do Nowego Jorku. Nie przedstawialiśmy się tam jako pracownicy uniwersytetu, nie zaakceptowano by nas przy barze, nieufność i niechęć wobec wykształconych elit były wyraźnie wyczuwalne.
Zaznacza, że Ci ludzie byli dumni ze swego kraju i gotowi mu służyć. W swoich wyborach i ocenach kierowali się bieżącym interesem ekonomicznym. Wierzyli w amerykański sen, ich bohaterami byli ci, którym się powiodło. Ten optymizm znajdował swoje uzasadnienie choćby w miejscu mego zamieszkania: Springfield (Virginia). Była to położona ok. 40 mil od Waszyngtonu typowa ostoja niższej i średniej klasy średniej, czyli tych, którym udało się znaleźć względnie stałe średnio płatne zajęcie, wymagające średnich kwalifikacji. Mieszkali tam w schludnych domkach urzędnicy zatrudniani przez rządy federalny, stanowy i lokalne, drobni kupcy, pośrednicy, rzemieślnicy, właściciele i pracownicy niewielkich biznesów, agenci biur podróży, linii lotniczych, towarzystw ubezpieczeniowych, sekretarki, asystenci itp. itd. Mimo że wszyscy musieli się nieźle starać, by spłacać co miesiąc raty rozlicznych kredytów: za dom, za samochody, za meble i inne zakupy, było to komfortowe i dostatnie życie. Była wyraźna nadzieja na dalszy awans materialny i prestiżowy, na lepsze wykształcenie dzieci, na podróże już na emeryturze.
„Co się przydarzyło amerykańskiej klasie średniej i grupom do niej aspirującym? Przede wszystkim dramatycznie pogorszyła się ich sytuacja na rynku pracy. Technologia sprawia, że niemal połowa miejsc pracy dostępnych dla osób o średnich kwalifikacjach jest stopniowo eliminowana i zastępowana przez systemy. Dotyczy to w szczególnym stopniu usług także finansowych, tak bardzo istotnych we współczesnej gospodarce amerykańskiej” – dodaje profesor.
Sytuację materialną średnio kwalifikowanych Amerykanów pogarsza globalizacja. Z jednej strony ma miejsce „migracja wartości”, czyli ucieczka z USA aktywności ekonomicznych (niekiedy całych sektorów o niższej wartości dodanej), z drugiej migracje i praca zdalna zza granicy. Biedniejsi biali Amerykanie tracą grunt pod nogami, także politycznie, bo wiadomo, że wkrótce większość wyborców będą stanowiły osoby o innych kolorach skóry. Równocześnie rosną niewyobrażalne fortuny miliarderów, zwłaszcza w obszarze nowych technologii, ale także rośnie grupa znakomicie opłacanych, kosmopolitycznych specjalistów obsługujących, stosujących i rozwijających te technologie.
„Obecny poziom usług społecznych, masowej edukacji, powszechnie dostępnej opieki zdrowotnej, a nawet infrastruktury, poziom rozwarstwienia dochodowego zbliża USA do krajów Trzeciego Świata. Znakomite, najlepsze w świecie, amerykańskie uczelnie stały się tak kosztowne, że niedostępne dla mniej zamożnej młodzieży po gorszych szkołach, zlokalizowanych w biedniejszych dzielnicach” – pisze prof. Andrzej K. KOŹMIŃSKI.
Jego zdaniem Donald Trump skorzystał z tego, że mainstreamowe media utraciły swoją pozycję na rzecz internetowej dżungli, gdzie każdy odnajduje taki obraz świata, który najlepiej odpowiada jego emocjom. W świecie Trumpa Ameryka jest znowu wielka jak kiedyś.
„Otwierają się zamknięte od lat fabryki, cła chronią ich produkty przed zagraniczną konkurencją. Ameryka otacza się murami. Imigranci nie odbierają już posad rodowitym Amerykanom: i tych najniżej, i tych najwyżej płatnych. Jesteśmy wielcy, świat się nas boi, nie wiążą nas żadne sojusze czy porozumienia. Kierujemy się wyłącznie naszym interesem. Jesteśmy od tego o krok. Wystarczy jeszcze jedna kadencja, ale najpierw musimy się pozbyć zdradzieckich elit, które opanowały nasze państwo i okopały się na Kapitolu. Na gruncie dostępnej wiedzy łatwo jest wykazać, że to wizja kompletnie nierealna we współczesnym świecie, szkodliwa i niebezpieczna. Ale wiedzą przejmują się uczeni i właśnie zdradzieckie elity. Marketingowo to świetnie zbudowana, bardzo atrakcyjna propozycja, i to nie tylko dla bywalców „Hilly Billy Bars”. Ona nadal pozostaje atrakcyjna tak długo, jak długo nie pojawi się w społecznym obiegu przekonujący, akceptowany dyskurs adresowany do tej drugiej, biedniejszej Ameryki i nie pójdą za nim realne zmiany w jej położeniu” – dodaje autor.
Rolę toksycznego przywódcy może łatwo przejąć jakiś następca Trumpa.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB