"Prezes LINKEDIN proponuje plan kariery. Bestseller"
Planowanie A-B-Z stanowi przeciwwagę dla koncepcji „koloru spadochronu” w planowaniu kariery. To adaptacyjne podejście do planowania, promujące metodę prób i błędów. Pozwoli Ci ono agresywnie wykorzystywać różne okazje i eliminować ewentualne czynniki ryzyka. Planowanie A-B-Z to proces, którego nie można przeprowadzić jednorazowo na początku swojej kariery. Ma on równie istotne znaczenie dla czterdziesto- i pięćdziesięciolatków jak dla świeżo upieczonego absolwenta studiów.Kariera zawodowa to podróż, która nie ma początku, środka ani końca. Bez względu na wiek i etap rozwoju zawodowego należy cały czas planować i przystosowywać się do okoliczności.
Odpowiedzmy sobie zatem na pytanie, co konkretnie oznaczają litery A, B oraz Z. Plan A określa to, co robisz w danym momencie. Dotyczy Twoich bieżących działań wdrożeniowych i aktualnej przewagi konkurencyjnej. Do Planu A wprowadza się drobne poprawki na podstawie uzyskanych informacji, regularnie przeprowadzając iterację. Plan B to zwrot, który wykonuje się w związku z koniecznością zmiany celów lub drogi prowadzącej do ich urzeczywistnienia. Plan B mieści się zasadniczo w tych samych granicach co Plan A. Czasami zwrot wykonuje się dlatego, że Plan A się nie sprawdza, kiedy indziej z uwagi na pojawienie się nowych możliwości, które wydają nam się bardziej obiecujące niż obecnie realizowane przedsięwzięcie. Tak czy owak, nie ma sensu kreślić rozbudowanego Planu B (tusz ledwo zdąży wyschnąć, a rzeczywistość już się zmieni), powinieneś za to przemyśleć założenia podejmowanych ruchów oraz poszukać dla nich alternatywy. Po wykonaniu zwrotu w kierunku Planu B staje się on nowym Planem A. Dwadzieścia lat temu Plan A Sheryl Sandberg zakładał pracę dla Banku Światowego. Dzisiaj osią jej Planu A jest Facebook, ponieważ to właśnie z nim chwilowo się związała.
Plan Z to pomysł rezerwowy, swego rodzaju ostatnia deska ratunku. Zarówno w biznesie, jak i w życiu chodzi przecież o to, aby nie wypaść z gry. Jeżeli w wyniku porażki miałbyś wylądować na ulicy, to taka opcja wydaje się trudna do zaakceptowania. Warto zatem opracować pewny, rzetelny i stabilny plan na wypadek, gdyby inne opcje zawodowe szlag trafił lub gdybyś zapragnął wprowadzić w swoim życiu daleko idące zmiany. To jest Plan Z. Plan Z to pewna opcja, dzięki której możemy się zgodzić na niepewność i ryzyko związane z realizacją Planów A oraz B.
Oto kilka ogólnych wskazówek dotyczących wszystkich etapów planowania kariery zawodowej, a więc w równym stopniu Planów A, B i Z.
Przewagi konkurencyjne jako fundament planów
Plan kariery powinieneś konstruować w taki sposób, aby umożliwiał on wykorzystanie Twoich zasobów, przybliżał Cię do urzeczywistnienia aspiracji i uwzględniał specyficzną rzeczywistość rynkową. Problem polega na tym, że te trzy elementy układanki podlegają nieustannym przeobrażeniom. Najlepsze, na co możesz liczyć w odniesieniu do każdego z nich, to precyzyjna, merytoryczna hipoteza. „Sądzę, że posiadam umiejętność X, wydaje mi się, że chcę robić Y, zakładam, że rynek potrzebuje Z”.
Każdy plan opiera się na tego rodzaju założeniach, przy czym dobry plan wskazuje konkretne warunki, od których spełnienia zależy powodzenie całego przedsięwzięcia. Tak zdefiniowane hipotezy powinny mieć przełożenie na konkretne działania. Firmy często bardzo szeroko definiują swoją misję, na przykład jako maksymalizację wartości dla akcjonariuszy. Tymczasem, jak słusznie zauważył Jack Welch, maksymalizacja wartości dla akcjonariuszy „to nie jest strategia, z której by wynikało, co należy robić, gdy się dzień po dniu przychodzi do pracy”[xx]. Ty sam możesz aspirować do ambitnych celów, na przykład chcieć „pomagać interesującym ludziom robić interesujące rzeczy” albo „projektować ludzkie ekosystemy”. Tak naprawdę jednak planowanie wymaga nakreślenia bardziej konkretnych kroków, które mogłyby doprowadzić do urzeczywistnienia tych aspiracji.
.
Priorytety w zdobywaniu wiedzy
Wielu ludzi odkłada w czasie moment podjęcia pracy zarobkowej w pełnym wymiarze godzin i przez dwadzieścia trzy kolejne lata kontynuuje proces nauki. W krótkim okresie uczeń wydalony z liceum może zarobić więcej niż gość po długich studiach chemicznych. Logika nakazywałaby jednak sądzić, że w długim okresie człowiek dysponujący odpowiednim przygotowaniem teoretycznym i praktycznym będzie zarabiać więcej, a prawdopodobnie również prowadzić bardziej wartościowe życie. To prawda. Podobne przekonanie dotyczy startupów. Firmy technologiczne w początkowym okresie swojej działalności przedkładają naukę nad rentowność, aby później maksymalizować przychody.
Niestety, w przypadku zbyt wielu osób proces wytężonej nauki kończy się z chwilą uzyskania dyplomu. Ludzie czytają o akcjach i obligacjach, zamiast oddawać się lekturze książek rozwijających umysł. Porównują się z kolegami pod względem wysokości zarobków, zamiast zestawiać zdobyte doświadczenia. Inwestują w akcje, lekceważąc konieczność inwestowania w siebie. Najogólniej rzecz ujmując, koncentrują się na zasobach twardych zamiast na miękkich. To błąd. Nie namawiamy nikogo, by do końca życia pozostał wiecznie niedożywionym i nieogolonym studentem. Człowiek musi zarabiać i gromadzić zasoby ekonomiczne. Niemniej w miarę możliwości powinieneś priorytetowo traktować plany, które stwarzają Ci największą szansę zdobywania wiedzy o sobie i o świecie. Dzięki temu nie tylko zarobisz więcej w długim okresie, ale też zapewnisz sobie bardziej satysfakcjonującą podróż zawodową. Zastanów się nad rzeczą następującą: „Który plan pozwoli mi w najszybszym tempie gromadzić zasoby miękkie?”. Prostsza wersja tego pytania brzmi: „Który plan cechuje się największym potencjałem edukacyjnym?”.
Nauka przez praktykę
Przedsiębiorcy przedzierają się przez mgłę, która spowija niezbadane terytoria, weryfikując swoje hipotezy metodą prób i błędów. Każdy przedsiębiorca (a także każdy ekspert w dziedzinie poznania i nauki) powie Ci, że wiedzę praktyczną najłatwiej zdobywa się poprzez działanie, a nie jedynie poprzez myślenie czy planowanie. W przypadku serwisu Flickr wszystko zaczęło się od założenia, że gry online w trybie multiplayer wzbudzą szerokie zainteresowanie. Dopiero po uruchomieniu projektu, ocenie informacji spływających od użytkowników i wzbogacaniu serwisu co tydzień kilkoma nowymi funkcjami (takich jak choćby wymiana zdjęć) kierownictwo projektu uświadomiło sobie, gdzie tak naprawdę należy szukać prawdziwej szansy. W początkowym okresie funkcjonowania serwisu LinkedIn zakładano, że członkowie będą zapraszać swoich znajomych za pośrednictwem poczty e-mail. Mechanizm zaproszeń miał przyczyniać się do wzrostu liczby użytkowników portalu. Okazało się jednak, że proces wirusowej popularyzacji serwisu najłatwiej będzie uruchomić, stwarzając użytkownikom możliwość załadowania swojej skrzynki adresowej, aby mogli na tej podstawie stwierdzić, kto już z LinkedIn korzysta.
Również w przypadku kariery zawodowej wygląda to tak, że najlepszy plan można wskazać dopiero wtedy, gdy się go faktycznie wypróbuje. Musiałem przez jakiś czas postudiować, żeby stwierdzić, że nie odnajduję się w środowisku akademickim. Postanowiłem spróbować swoich sił w biznesie, błędnie zakładając, że moim głównym atutem będą umiejętności sprawnego poruszania się po złożonych zagadnieniach oraz myślenia abstrakcyjnego. Dopiero gdy zacząłem pracować, przekonałem się, że źródło mojej rzeczywistej przewagi w branży internetowej tkwi w umiejętności jednoczesnego uwzględniania różnych aspektów psychologii indywidualnej oraz społecznej dynamiki charakterystycznej dla działalności na dużą skalę.
Uczyć należy się poprzez praktykę. Nie wiesz, czy odnajdziesz się w branży farmaceutycznej? Podejmij półroczny staż w firmie Pfizer. Zacznij wyrabiać sobie kontakty i przekonaj się, jak Ci idzie. Zastanawiasz się, czy nie radziłbyś sobie lepiej, gdybyś zajął się marketingiem i rozwojem produktu? Jeżeli Twoja firma prowadzi tego typu działalność, zaproponuj swoją pomoc darmo. Bez względu na sytuację to działania, a nie plany stanowią źródło wiedzy, na podstawie której możesz weryfikować poprawność swoich hipotez. Działania pomagają ustalić, dokąd konkretnie chcesz zmierzać i jak możesz się tam dostać.
.
Małe i odwracalne ryzyko
Gdy się eksperymentuje z planem kariery zawodowej, od czasu do czasu zdarza się popełnić błąd. Na tym w końcu polega metoda prób i błędów. Takie błędy nie muszą jednak pociągać za sobą trwałych konsekwencji. Dobry Plan A możesz zatrzymać, cofnąć lub przeobrazić w Plan B. Dobry Plan A minimalizuje koszty porażki. Nie ma sensu kłaść na szali całego majątku. Proces iteracji powinien przebiegać stopniowo, a Ty powinieneś pogłębiać swoją wiedzę krok po kroku. Zacznij od okresu próbnego. Nie rezygnuj z dotychczasowej pracy. Planowanie ABZ pozwala na popełnianie odwracalnych błędów, o ile tylko stanowią one źródło konkretnych wniosków na przyszłość.
Wybieganie myślami o dwa kroki do przodu
Profesor Clayton Christensen powiedział kiedyś kończącym naukę absolwentom Harvard Business School: „Gdyby poddać analizie zasadnicze przyczyny katastrof biznesowych, raz po raz będziemy stwierdzać skłonność do realizacji przedsięwzięć zapewniających natychmiastową gratyfikację”.
Planowanie i adaptacja wymagają uważnego myślenia o przyszłości. Rzucanie się na pierwszą ofertę dobrze płatnej czy prestiżowej pracy, która nam się nadarzy, faktycznie może Ci przynieść natychmiastowe korzyści, ale nie przybliży Cię do celu, jakim jest budowanie sensownej kariery zawodowej. Cele dające się osiągnąć jednym pociągnięciem zwykle nie należą do najszczytniejszych ani też do szczególnie ambitnych. Profesor Clayton Christensen powiedział kiedyś kończącym naukę absolwentom Harvard Business School: „Gdyby poddać analizie zasadnicze przyczyny katastrof biznesowych, raz po raz będziemy stwierdzać skłonność do realizacji przedsięwzięć zapewniających natychmiastową gratyfikację”. Jednocześnie jednak nie należy popadać ze skrajności w skrajność i wybiegać myślami zbyt daleko w przyszłość. Pamiętaj, że Ty się zmienisz, świat się zmieni i konkurencja się zmieni. Właśnie dlatego prezentowany tu model nie obejmuje Planów C, D czy E.
Najlepszym rozwiązaniem wydaje się myślenie i planowanie na dwa kroki do przodu. Jeśli chciałbyś awansować z analityka na wyższe stanowisko, pierwszy krok może polegać na nawiązaniu bliższych relacji z jednym z najbardziej liczących się zwierzchników albo rozpoczęciu kursu wieczorowego w zakresie zarządzania finansami na poziomie zaawansowanym. Dopiero później można myśleć o tym, by iść do szefa i prosić go o upragniony awans. Czasami pierwszy krok wydaje się dość oczywisty. Ludzie niekiedy nas pytają: „Jak najlepiej wejść do świata startupów Doliny Krzemowej?”. Cóż, sposobów może być wiele, ale pierwszy krok polega na przeprowadzeniu się tutaj!
Jeżeli nie wiesz, jakie działania miałbyś podejmować w ramach pierwszego czy nawet drugiego kroku, wybierz rozwiązanie, które zapewni Ci szeroki wachlarz możliwości. Klasyczny wybór dający dużą „opcjonalność” to konsulting w dziedzinie zarządzania. Umiejętności i doświadczenia zdobywane w związku z tego typu pracą przydają się i znajdują zastosowanie w podejmowaniu wielu różnych następnych kroków, których być może nawet w danym momencie w ogóle jeszcze nie przewidujemy. Dobry Plan A to ten, który umożliwia elastyczne wykonanie zwrotu w kierunku wielu różnych Planów B. Na podobnej zasadzie dobry pierwszy krok to ten, który otwiera drogę do całego wachlarza potencjalnych drugich kroków.
Zachowanie tożsamościowej odrębności od konkretnego pracodawcy
W listopadzie 2008 roku na łamach „The Onion” ukazał się świetny artykuł o tym, jak wysyłano ratowników medycznych do pracowników kampanii wyborczej Obamy, którzy pokładali się na parkowych ławkach albo szwendali się bez celu po ulicach miasta, albowiem po zwycięstwie swojego kandydata nagle stracili sens życia. Artykuł był oczywiście żartobliwy, ale zwracał uwagę na pewien zupełnie poważny problem. Jeśli zaangażujesz się w coś całym sercem i całkowicie się czemuś podporządkujesz, zwrot w kierunku Planu B może spowodować u Ciebie kryzys tożsamości. Dlatego też powinieneś wykreować swoją tożsamość niezależnie od jakiegokolwiek pracodawcy, miasta czy branży. Na przykład zamiast wpisywać w nagłówku swojego profilu w serwisie LinkedIn konkretną nazwę stanowiska (np. „wiceprezes marketingu w firmie X”), lepiej zamieścić tam osobistą markę albo informację o posiadanych zasobach (np. „Przedsiębiorca. Strateg produktu. Inwestor”). Warto też zacząć pisać osobistego bloga i budować publiczne portfolio obejmujące zadania wykonywane niezależnie od umowy z pracodawcą. W ten sposób buduje się tożsamość zawodową, która pozostaje aktualna pomimo zmiany pracy. Należysz sam do siebie. Na tym właśnie zasadza się koncepcja „Ty jako startup”.
Teraz zastanówmy się, w jaki sposób można wykorzystać te strategie na różnych etapach wdrażania procesu ABZ.
Plan A: prawie gotów — cel — pal, cel — pal, cel — pal…
PayPal to wiodący internetowy operator płatności. Firma obsługuje ponad 20 procent wszystkich transakcji e-handlu realizowanych w Stanach Zjednoczonych. Ludzie korzystający z innowacyjnej technologii tej firmy przesłali już sobie przez internet — natychmiastowo i bezpiecznie — miliardy dolarów. Debiut giełdowy firmy PayPal w 2002 roku (jeden z zaledwie dwóch, które się w tym roku odbyły) był promyczkiem nadziei dla pogrążonej w recesji branży technologicznej. Gdy eBay zdecydował się kupić ją za 1,5 miliona dolarów, firma PayPal zapisała się w księdze wielkich sukcesów Doliny Krzemowej. Warto jednak wiedzieć, że Plan A firmy PayPal nijak się miał do tego, jak ona wygląda i funkcjonuje dzisiaj.
W 1998 roku programista Max Levchin podjął współpracę z brokerem derywatów Peterem Thielem. Miała ona doprowadzić do stworzenia „portfela cyfrowego”, czyli platformy szyfrującej umożliwiającej bezpieczne przechowywanie pieniędzy i informacji na telefonie komórkowym. Wkrótce jednak projekt doprowadził do powstania oprogramowania, które pozwalało bezpiecznie wysyłać i odbierać cyfrowe pieniądze za pośrednictwem urządzenia Palm Pilot (była to pierwsza z kilku iteracji). Dzięki temu dwoje przyjaciół mogło podzielić się rachunkiem z restauracji z wykorzystaniem swoich palmtopów. Był to niezwykle błyskotliwy pomysł, który powstał na gruncie wiedzy i doświadczeń Maxa i Petera w zakresie odpowiednio technologii i finansów (należy zatem uznać je za dodatkowe zasoby, które zapewniły im jako założycielom firmy przewagę konkurencyjną). Max i Peter nazwali swoją firmę Confinity, łącząc w nazwie elementy pewności (confidence) oraz nieskończoności (infinity). Niestety, okazało się, że Palm Pilot nie przyjął się najlepiej.
Max i Peter zdecydowali się na kolejną iterację. Stworzyli internetową usługę transferu płatności, która nie wymagała zastosowania ani urządzenia Palm, ani nawet telefonu komórkowego. Usługa umożliwiała bezpieczne przesyłanie pieniędzy przez internet dowolnemu odbiorcy posiadającemu adres e-mail. Odbiorca mógł następnie przelać sobie pieniądze przez internet na swoje konto rozliczeniowe. Aby zwiększyć użyteczność swojej usługi — ochrzczonej mianem PayPal — dla firm, dodali do niej jeszcze możliwość przetwarzania płatności kartą kredytową. Bez konieczności zakładania jakichkolwiek kont handlowych można było obsługiwać płatności kartami — za pomocą prostego i uniwersalnego interfejsu internetowego.
Confinity budowała wczesny rynek przelewów w trybie P2P, realizowanych zarówno za pośrednictwem aplikacji na urządzenie Palm Pilot, jak i obsługi płatności internetowych. Proces przebiegał jednak trochę wolniej niż przewidywano w pierwotnych planach dotyczących palmtopów. Firma miała trudności z doprecyzowaniem i sformułowaniem argumentów, które przemawiałyby do masowego użytkownika, ten bowiem nie przywykł jeszcze do elektronicznych czy internetowych przelewów pieniędzy.
Najogólniej rzecz ujmując, realizacja Planu A firmy PayPal dobiegła końca. Nie było kolejnych iteracji, nie trzeba było podejmować kolejnych prób. Gra się jednak nie skończyła, a to z racji ciągłego rozwoju serwisu aukcyjnego o nazwie eBay. Do tego jednak wrócimy jeszcze za chwilę.
Nieco wcześniej sam stanąłem na podobnym rozdrożu w swojej karierze zawodowej. Po opuszczeniu środowiska akademickiego mój Plan A zakładał podjęcie pracy w branży komputerowej. Tu jednak pojawił się poważny problem, a mianowicie nie bardzo wiedziałem, czy posiadam odpowiednie kompetencje techniczne, aby konkurować w miejscu takim jak Dolina Krzemowa. Chciałem tworzyć technologie, które znajdowałyby sobie miliony użytkowników. Rynek bez wątpienia potrzebował ludzi, którzy posiadali doświadczenie w pracy z internetem. Nie bardzo jednak wiedziałem, czy dysponuję stosownymi umiejętnościami i czy zdołam nawiązać odpowiednie kontakty w branży technologicznej, aby faktycznie odnieść sukces. Żeby się o tym przekonać, postanowiłem po prostu spróbować. Za pośrednictwem znajomego znajomego dostałem pracę w firmie Apple Computer w Cupertino.
Można tworzyć świetne i naprawdę ważne interfejsy, co zresztą firma Apple niewątpliwie robiła, jeśli jednak klient nie dostrzeże u siebie potrzeby czy pragnienia posiadania danego produktu, to po prostu go nie kupi.
Zostałem zatrudniony do zespołu ds. doświadczenia użytkownika, szybko się jednak przekonałem, że dopasowywanie produktów do rynku (czyli w istocie zadanie z zakresu zarządzania produktem) ma większe znaczenie niż doświadczenie użytkownika czy design. Można tworzyć świetne i naprawdę ważne interfejsy, co zresztą firma Apple niewątpliwie robiła, jeśli jednak klient nie dostrzeże u siebie potrzeby czy pragnienia posiadania danego produktu, to po prostu go nie kupi. W firmie Apple, podobnie zresztą jak w większości firm, kwestia dopasowania produktów do oczekiwań rynku zalicza się do zadań zespołów odpowiedzialnych za zarządzanie produktem, nie zaś do domeny doświadczenia użytkownika. A ponieważ zarządzanie produktem ma kluczowe znaczenie dla każdej organizacji wytwarzającej produkt, doświadczenie w tym zakresie stwarza zdecydowanie szersze możliwości rozwoju kariery.
Pierwsze wersje projektu PayPal wyewoluowały z cyfrowego portfela do usługi polegającej na obsłudze płatności internetowych. Ja również poszedłem drogą podobnej ewolucji. Usiłowałem znaleźć sposób na podjęcie w ramach mojej pracy w Apple zadań związanych z zarządzaniem produktem (taki mój Plan A1). Aby jednak wykonywać tego typu pracę, trzeba było posiadać doświadczenie w zarządzaniu produktem.
To niestety typowe błędne koło. Jak zdobyć pierwsze doświadczenia zawodowe, aby podjąć pracę na stanowisku, które takiego doświadczenia wymaga? Moje rozwiązanie polegało na wykonywaniu pewnych zadań dodatkowo i darmo. Dotarłem do Jamesa Isaacsa, który odpowiadał za zarządzanie produktem w ramach grupy eWorld, i powiedziałem mu, że mam kilka pomysłów produktowych. Zaproponowałem, że przedstawię mu je w ramach dodatkowego zadania, i tak też właśnie zrobiłem. Menedżerowie produktu zapoznali się z moimi pomysłami, a następnie przekazali mi informacje zwrotne oraz słowa zachęty. To było małe, odwracalne ryzyko, eksperyment w ramach pracy — udany eksperyment.
Na podstawie tych doświadczeń przekonałem się, że posiadam umiejętności oraz intuicję niezbędne, aby odnieść sukces w branży technologicznej (zasoby). Przekonałem się, że dla firm technologicznych zarządzanie produktem ma większe znaczenie niż praca, do której zostałem pierwotnie zatrudniony (rzeczywistość rynkowa). Uświadomiłem też sobie, że strategia produktu to ścieżka zapewniająca zdecydowanie największe perspektywy awansu w świecie biznesowym, co z kolei pomogło mi nakreślić własną wizję oddziaływania na świat (aspiracje). Nie ustaliłbym tego wszystkiego, gdybym nie zdecydował się wykonać pierwszego kroku w branży.
Z Apple odszedłem po niespełna dwóch latach. Przeniosłem się do Fujitsu, gdzie otrzymałem stanowisko menedżera produktu (Plan A2). Nadal realizowałem Plan A, nadal prowadziłem eksperymenty w ramach branży technologicznej. Przez cały czas jednak gromadziłem zasoby i doprecyzowywałem aspiracje, powoli przygotowując się do kolejnego etapu, czyli do Planu B.
.
Plan B: zwrot na podstawie zdobytej wiedzy
Przy Planie A ciągle się kombinuje, ciągle coś trzeba w nim dostosowywać. Gdybyś jednak stwierdził, że pora na poważniejsze zmiany, powinieneś wykonać zwrot do Planu B. Taki zwrot bynajmniej nie polega na tym, że wysyłasz rzutkę gdzieś w kierunku tarczy i wyruszasz we wskazanym przez nią kierunku. Zwrot zakłada zmianę kierunku lub obranej ścieżki na podstawie zgromadzonej dotychczas wiedzy[xxi]. Po wykonaniu zwrotu i obraniu nowej ścieżki to właśnie ona staje się Twoim Planem A.
W przypadku projektu PayPal zwrot w kierunku Planu B nastąpił z powodu eBaya. W tamtym okresie eBay nie miał sobie równych, jeśli chodzi o internetową wymianę na poziomie indywidualnym. Mimo wszystko obsługa takich transakcji wiązała się nieuchronnie z koniecznością organizacji płatności. Zwykle sprowadzało się to do tego, że nabywca z jednego miasta wysyłał czek lub przekaz sprzedawcy z innego miasta. Cały ten proces był niezwykle niewygodny, czasochłonny i mało wiarygodny. Serwis eBay coraz bardziej się rozrastał, a jego użytkownicy byli coraz bardziej sfrustrowani z powodu ograniczonych możliwości dokonywania płatności. Oczekiwali na bardziej dogodną ofertę w tym zakresie.
Zespół PayPala zaobserwował, że coraz większa liczba użytkowników serwisu eBay usiłuje dokonywać płatności za pośrednictwem ich usługi. W pierwszej chwili zareagowali tak: „Dlaczego oni, do diaska, korzystają z naszego produktu?!”. (Należy pamiętać, że PayPal na początku koncentrował się na płatnościach mobilnych). Szybko jednak przyjęli inną postawę: „A może ci ludzie są naszymi klientami!”. To z kolei doprowadziło ich do przekonania, że firma powinna dokonać zwrotu w kierunku Planu B — i zaoferować społeczności serwisu eBay możliwość łatwego dokonywania płatności za przedmioty kupowane na aukcjach internetowych. W 1999 roku PayPal zrezygnował z aplikacji na urządzenie Palm Pilot (czyli z pierwotnego Planu A), aby skupić się na eBayu. W przeciwieństwie choćby do aplikacji do chatu internetowego ten Plan B nie był przypadkowy. Pozostawał w zgodzie z pierwotnymi założeniami programistycznymi i starał się jedynie zaspokajać to, co wydawało się stanowić rzeczywistą potrzebę rynku.
Tak się akurat złożyło, że mój Plan B nałożył się na Plan B firmy PayPal. Kilka lat przed uruchomieniem projektu PayPal, a w moim przypadku po okresie pracy dla firm Apple i Fujitsu, postanowiłem przenieść się do pokrewnego świata przedsiębiorczości i założyć własną firmę. W 1997 roku zostałem współzałożycielem internetowego serwisu randkowego Socialnet.com. W tamtym okresie mój Plan A dotyczył właśnie tej strony. Jednocześnie pomagałem Peterowi i Maxowi w rozkręcaniu projektu PayPal. Obiecałem, że w każdej sprawie oddzwonię do nich jeszcze tego samego dnia do północy. Zasiadałem też w ich zarządzie założycielskim. W mojej głowie tliły się dwa Plany B. Jeden zakładał pogłębienie związków z firmą PayPal, to znaczy podjęcie tam pracy w pełnym wymiarze godzin. Drugi przewidywał podjęcie jakiejś pracy w branży technologicznej. Z uwagi na bieżące doświadczenia związane z zakładaniem serwisu Socialnet każda z tych decyzji siłą rzeczy stanowiłaby dla mnie zawodowy zwrot. Mniej więcej na rok przed zakończeniem tego projektu (co zresztą stanowiło dla mnie bardzo pouczające doświadczenie), w styczniu 2000 roku, postanowiłem dołączyć do Maxa i Petera. Zacząłem pracować przy projekcie PayPal w pełnym wymiarze godzin jako wiceprezes wykonawczy.
Oba Plany B — zarówno ten opracowany przez firmę PayPal, jak i mój — doskonale się sprawdziły. Usługi w zakresie obsługi płatności internetowych realizowanych przez użytkowników serwisu eBay (i nie tylko) cieszyły się dużą popularnością. Bynajmniej nie można jednak powiedzieć, że od tego momentu wszystko szło gładko. Wprost przeciwnie. PayPal zmienił swój model biznesowy, pozyskał do współpracy nowych dyrektorów i połączył się z inną firmą, a także poniósł wielomilionowe straty na skutek oszustwa. Bodaj najczarniejszy moment w historii firmy to ten, w którym w ciągu zaledwie jednego miesiąca wydała ona 12 milionów dolarów, nie generując ani centa zysku. (Sytuacja malowała się w naprawdę ponurych barwach. W rozmowie z Peterem zauważyłem wówczas, że tracilibyśmy gotówkę wolniej, gdybyśmy jednego dnia stanęli na dachu i zaczęli garściami zrzucać z niego pieniądze). Udało nam się sprostać tym wyzwaniom — i sporo się przy okazji nauczyć — dzięki elastyczności naszego zespołu i konsekwentnej realizacji wizji obsługi płatności internetowych w różnych walutach.
Patrząc na przebieg mojej kariery zawodowej, można by powiedzieć, że kilkakrotnie zdarzało mi się wpaść w jakiś dołek, ale zawsze wyciągałem z tego cenne wnioski. Przystosowałem się do tempa obowiązującego w świecie startupów. Nauczyłem się, jak przyciągać i zatrudniać prawdziwe talenty. Dowiedziałem się, czym się różni dobra cierpliwość od złej. Zdobyłem wiele ważnych doświadczeń. Przygoda z firmą PayPal przygotowała mnie do następnego zwrotu w mojej karierze, czyli do kolejnej próby założenia własnej firmy. Tą firmą był LinkedIn.
.
Zwrot wykonuje się po to, aby wykorzystać okazję lub uniknąć pułapki
Jak stwierdzić, kiedy należy wykonać zwrot od Planu A (czyli aktualnie podejmowanych działań) do Planu B? Kiedy przychodzi czas na zmianę oddziału, pracy czy nawet branży? Rzadko można z całą pewnością rozstrzygnąć, czy należy wykonać zwroty czy jeszcze pozostać przy aktualnej formie aktywności. Ogólnie jednak doświadczenia branży technologicznej uczą, że lepiej zawsze wybiegać o krok do przodu w stosunku do dużych zmian, niż pozostać o jeden krok do tyłu. Niemniej udzielenie odpowiedzi na pytanie o konkretny moment, w którym należy zdecydować się na taką woltę, to w równym stopniu kwestia nauki, jak i sztuki. Wymaga zarówno konkretnych danych, jak i pewnego wyczucia intuicyjnego — o czym będzie jeszcze mowa w rozdziale o informacjach gromadzonych za pośrednictwem sieci kontaktów. Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że w tym procesie raz dopisze nam szczęście, a raz będziemy mieć pecha, więc różne nieoczekiwane możliwości mogą się przed nami pojawić albo zniknąć nam sprzed nosa.
Zwykle przyjmuje się, że Plan B należy zacząć wdrażać wtedy, gdy coś nie działa. Często tak to właśnie jest, ale nie zawsze. Czasami zwrot ma sens również wtedy, gdy bieżące działania przynoszą zupełnie dobre rezultaty. Sheryl bynajmniej nie zmagała się z porażką, gdy postanowiła spróbować swoich sił w firmie Google. Jeżeli zatem stwierdzisz, że gdzie indziej faktycznie będzie Ci lepiej niż w domu, to powinieneś się tam udać!
Oczywiście z uwagi na dużą zmienność charakterystyczną dla bieżącej rzeczywistości świata pracy decyzja o wykonaniu takiego zwrotu nie zawsze stanowi wyraz naszej nieprzymuszonej woli. Czasami nie mamy innego wyjścia, jak tylko przejść do realizacji Planu B. Być może zostałeś zwolniony, być może rutynowe zadania stopniowo przejmuje od Ciebie technologia albo zagraniczni pracownicy, a być może cała Twoja branża przeżywa głębokie załamanie. Zdarza się również, że w Twoim osobistym życiu następują przełomowe zmiany (np. przychodzą na świat dzieci), w wyniku czego zmieniasz priorytety i szukasz możliwości, które zapewniałyby lepszą równowagę między rzeczywistością zawodową i osobistą.
Andy Grove, współzałożyciel firmy Intel, nazywa tego typu wydarzenia punktami przegięcia. Odnosząc się do rzeczywistości biznesowej, Grove definiuje strategiczny punkt przegięcia jako moment, w którym siła „10×” (czyli 10 razy większa) wywołuje zakłócenie rzeczywistości biznesowej. Na przykład w przypadku małego lokalnego sklepu wielobranżowego taką siłą 10× może być powstanie Walmarta w okolicy. W przypadku średniej wielkości firmy finansowej podobny efekt wywoła choćby przejęcie przez gigantyczną korporację. Również wielu niegdysiejszych gigantów, takich jak choćby Blockbuster, Kodak czy „New York Times”, doświadcza właśnie środowiskowego punktu przegięcia na skutek wystąpienia siły 10× w postaci rewolucji cyfrowej.
Takie siły zewnętrzne zagrażają jednak nie tylko firmom. Mogą stanowić ważny czynnik również dla Twojego rozwoju zawodowego. W przypadku pracowników branży samochodowej z Detroit rolę siły 10× odgrywało zamknięcie zakładu produkcyjnego. Podobny efekt wywrze na nauczycielach szkół publicznych obcięcie budżetu na edukację. Grove pisze: „Punkt przegięcia w karierze zawodowej występuje pod wpływem subtelnych, ale głębokich zmian w rzeczywistości operacyjnej. Przyszłość Twojej kariery zawodowej zależy od tego, jak na te zmiany zareagujesz”[xxii]. Wystąpienie punktu przegięcia w firmie czy w branży zwykle wymusza na nas zmianę umiejętności bądź zmianę otoczenia. Innymi słowy, często stanowi powód do wykonania zwrotu.
Nie sposób dokładnie stwierdzić, w którym momencie punkt przegięcia wywoła zakłócenia w rozwoju Twojej kariery. Z przekonaniem można powiedzieć tylko tyle, że nastąpi to szybciej i w dziwniejszy sposób, niż się spodziewasz. Zamiast więc silić się na niemożliwe, czyli próbować przewidywać zagrożenie ze strony punktów przegięcia, lepiej przygotować się na nieznane. Zacznij kształtować swoje zasoby miękkie i aktywniej zaznajamiaj się z nowymi technologiami. Chodzi o to, abyś w momencie przekroczenia punktu przegięcia mógł sprawnie zastosować swoje kompetencje do realizacji Planu B.
James Gaines to wzorcowy przykład człowieka, który potrafi dostosowywać swoje plany w zależności od oddziaływania sił zaburzających jego bieżącą rzeczywistość. W okresie niepodzielnych rządów prasy drukowanej Gaines dysponował władzą iście królewską. Był redaktorem zarządzającym magazynu „People”, później magazynu „Life”, a w końcu magazynu „Time” — wówczas jednej z najbardziej wpływowych drukowanych publikacji świata. W ramach swojej pracy prowadził wywiady z głowami państw i nadzorował pracę zespołu redakcyjnego złożonego z ponad sześciuset dziennikarzy. Z gazety odszedł w 1996 roku, aby objąć szefostwo nad redakcyjnymi aspektami pracy imperium Time, Inc. Odtąd uczestniczył w zarządzaniu dwudziestoma sześcioma różnymi gałęziami działalności magazynu. Wystarczył mu rok na tym stanowisku, aby przypomnieć sobie, że jego prawdziwą pasją jest pisanie, a nie zarządzanie. Ponieważ pisać mógł z dowolnego miejsca na świecie, przeprowadził się wraz z rodziną do Paryża, aby zapewnić swoim dzieciom ciekawsze doświadczenia życiowe, a sobie bardziej inspirujące otoczenie.
W 2002 roku, mieszkając w Paryżu, Gaines poszedł wspólnie z synem na pierwszy film o Harrym Potterze. Tamten wieczór okazał się być momentem zwrotnym w jego karierze. W jednej ze scen Harry Potter otwiera książkę, a z jej kart wyłania się trójwymiarowa ludzka twarz. Gaines doskonale pamięta, że na ten widok doznał olśnienia: interaktywna książka! W tamtym okresie pracował właśnie nad książką o Janie Sebastianie Bachu i był bardzo sfrustrowany na myśl o tym, że jego czytelnicy nie będą mogli posłuchać opisywanej w tekście muzyki. Doszedł do wniosku, że być może dzięki technologii książka stanie się czymś lepszym. Być może za sprawą odrobiny magii Pottera dałoby się wzbogacić doświadczenie czytelnika.
Wkraczając do świata dziennikarstwa internetowego i multimedialnego, Gaines musiał się sporo nauczyć. Nie mógł jednak liczyć na formalne szkolenie czy zajęcia. Jego młodzi podwładni wcielili się w rolę instruktorów praktycznej nauki zawodu. Pokazywali mu, jak się edytuje materiały audio i wideo, uczyli go posługiwania się bazami danych MySQL, wyjaśniali wady i zalety różnych innych protokołów internetowych. Gdy się słucha Gainesa, można odnieść wrażenie, że zdobywanie tych wszystkich nowych umiejętności to bułka z masłem. Nie można jednak zapominać o jego ego. Przecież Gaines miał dziesiątki lat doświadczenia i zapisał na swoim koncie całe mnóstwo dokonań. Tymczasem nagle w pewnym sensie znów stał się młody i bezradny. Zaczynał jakby od zera. Został permanentną wersją beta.
Latem 2008 roku, na krótko przed swoimi sześćdziesiątymi pierwszymi urodzinami, Gaines przeprowadził się z powrotem do Stanów Zjednoczonych. Miał teraz na swoim koncie dwie książki. Wieloletnie doświadczenie dziennikarskie oraz sukcesy wydawnicze otwierały mu drogę do całego szeregu różnych wysokich stanowisk w branży. On jednak stwierdził, że oto nadeszła przyszłość, w której dla starych mediów nie ma już miejsca. Wykonał zwrot w kierunku Planu B. Cieszył się, nie panikował. Zamiast opłakiwać dawne czasy, zafascynował się niesamowitymi możliwościami, jakie snuciu przeróżnych opowieści stwarza współczesna rzeczywistość cyfrowa. Pozytywne nastawienie pomogło mu z powodzeniem zdobywać nową wiedzę.
Gaines został redaktorem naczelnym internetowego startupowego czasopisma „Flyp”, które zajmuje się produkcją materiałów audio i wideo poświęconych tematyce politycznej, finansowej i społecznej. Wkraczając do świata dziennikarstwa internetowego i multimedialnego, Gaines musiał się sporo nauczyć. Nie mógł jednak liczyć na formalne szkolenie czy zajęcia. Jego młodzi podwładni wcielili się w rolę instruktorów praktycznej nauki zawodu. Pokazywali mu, jak się edytuje materiały audio i wideo, uczyli go posługiwania się bazami danych MySQL, wyjaśniali wady i zalety różnych innych protokołów internetowych. Gdy się słucha Gainesa, można odnieść wrażenie, że zdobywanie tych wszystkich nowych umiejętności to bułka z masłem. Nie można jednak zapominać o jego ego. Przecież Gaines miał dziesiątki lat doświadczenia i zapisał na swoim koncie całe mnóstwo dokonań. Tymczasem nagle w pewnym sensie znów stał się młody i bezradny. Zaczynał jakby od zera. Został permanentną wersją beta.
Zamiast czekać na punkt przegięcia, który mógłby sporo namącić w jego karierze, Gaines przystosował się do nowej rzeczywistości. Zamiast usiłować chronić to, co stare, postanowił wykorzystać swoje kompetencje w świecie nowych mediów. Przez cały ten czas ani na moment nie stracił z oczu swojej przewagi konkurencyjnej, czyli umiejętności snucia opowieści, które poruszały ludzi bez względu na to, za pośrednictwem jakich mediów zostały przedstawione.
.
Zwrot należy wykonać do przyległej niszy, do sfery odmiennej, ale pokrewnej
Plan A serwisu Flickr przewidywał działalność w świecie gier online. Mój pierwotny Plan A opierał się na wizji kariery akademickiej. Sheryl początkowo planowała pomagać ludziom (z początku w Indiach), którym los mniej sprzyjał. James Gaines myślał o pracy redaktora gazety. Żadna z wymienionych tu osób czy firm nie realizuje już swojego pierwotnego planu. Z pozoru mogłoby się wręcz wydawać, że ich obecne działania nie mają z tymi pierwotnymi założeniami nic wspólnego. Jeśli jednak przyjrzymy się temu bliżej, dostrzeżemy logiczny proces ewolucji obejmujący kolejne zwroty. Ja nadal zajmuję się upowszechnianiem wiedzy i pomysłów, tyle że robię to za pośrednictwem serwisu LinkedIn, kolejnych zakładanych przeze mnie firm czy — teraz — książki pisanej wspólnie z Benem. Sheryl nadal pomaga ludziom w trudniejszej sytuacji, w miejscach takich jak Syria czy Egipt. Tam bowiem Facebook stanowi narzędzie organizacji ruchu oporu przeciwko opresyjnym reżimom. Najlepszy Plan B to taki, który różni się, ale też wykazuje duże pokrewieństwo w stosunku do bieżącej działalności. Na etapie rozważania różnych alternatywnych Planów B skup się na tych opcjach, które pozwalają Ci jedną nogą pozostać jeszcze w dotychczasowym miejscu, a tylko jedną wykonać krok w nieznane. Zwrot należy wykonywać w kierunku przyległej niszy.
Zwrotu należy dokonywać na boku
O ile tylko nie musisz podjąć żadnych natychmiastowych działań, proces wykonywania zwrotu w kierunku Planu B możesz rozpocząć „na boku”. Nowe umiejętności zacznij przyswajać sobie wieczorami czy w weekendy.
O ile tylko nie musisz podjąć żadnych natychmiastowych działań, proces wykonywania zwrotu w kierunku Planu B możesz rozpocząć „na boku”. Nowe umiejętności zacznij przyswajać sobie wieczorami czy w weekendy. Zacznij budować relacje z ludźmi, którzy pracują w pokrewnej branży. Złóż wniosek o staż w niepełnym wymiarze godzin. W wolnym czasie podejmij praktykę konsultingową. Ja tak właśnie zrobiłem — zacząłem doradzać firmie PayPal jeszcze w okresie, gdy pracowałem nad Socialnet. Zajmowałem się tym na boku, licząc, że być może kiedyś narodzi się z tego pełnowymiarowy Plan B (co się zresztą stało).
Przeróżne firmy, takie jak 3M, Gore-Tex, Google czy LinkedIn, płacą swoim pracownikom za to, by część swojego czasu poświęcali na eksperymenty z projektami realizowanymi na boku. Być może podobne rozwiązanie należałoby wdrożyć również w ramach osobistej strategii kariery zawodowej? Raz w tygodniu, raz w miesiącu czy choćby raz na kilka miesięcy znajdź czas, by popracować nad czymś, co mogłoby się stać elementem Twojego Planu B. Jeśli masz konkretny pomysł biznesowy, chcesz zdobywać określone umiejętności, myślisz o nawiązywaniu pewnych relacji albo cokolwiek Cię ciekawi lub fascynuje, zacznij się tym zajmować na boku i zobacz, co Ci z tego wyjdzie. A przynajmniej zacznij rozmawiać z ludźmi. Wyznacz sobie jeden dzień i umów się na pięć spotkań przy kawie z różnymi ludźmi pracującymi w pokrewnej branży.
Jeżeli wolisz podjąć jeszcze mniejsze kroczki, zrób sobie „wakacje z powołaniem”. Istnieje firma (o nazwie Vocation Vacations), która umożliwia przetestowanie pracy marzeń — począwszy od kompozytora symfonii, a na pośredniku w handlu nieruchomościami czy dziennikarzu-podróżniku skończywszy. Jeżeli myślisz o otwarciu własnego spa, firma ta skontaktuje Cię na przykład z właścicielką spa w Texasie. Wyśle Cię tam na dwa dni, żebyś mógł poobserwować funkcjonowanie takiego przedsiębiorstwa od kuchni i dowiedzieć się wszystkiego na temat czynników sukcesu w tej branży. To doskonały sposób, aby ocenić potencjał Planu B bez konieczności podejmowania dużych czy nieodwracalnych zobowiązań.
Plan Z: ostatnia deska ratunku i przegrupowanie sił
Wielu ludzi nie decyduje się na stosowanie metody prób i błędów, nie uczy się poprzez praktykę, nie dostosowuje się do zmiennych okoliczności i nie korzysta z innych rad przedstawianych w tym rozdziale dlatego, że nieodłącznie wiąże się z nimi element niepewności. Łatwo powiedzieć, że najlepiej jest uczyć się przez praktykę. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy ktoś do końca nie wie, czego ma się uczyć albo co powinien robić. Strach przed porażką nigdy nie ustaje. Aby poczuć się pewniej na myśl o realizacji strategii przedsiębiorczej, warto nakreślić sobie zapasowy plan o wysokim poziomie pewności. Taki plan to Plan Z — coś niezawodnego, po co zawsze można sięgnąć, gdybyśmy nagle stracili wiarę w Plany A oraz B albo gdyby uległy one istotnemu zaburzeniu. Bezpiecznik w postaci pewnego Planu Z pozwala na bardziej agresywne, mniej ostrożne działania podczas realizacji Planów A oraz B. Dzięki Planowi Z wiesz choćby tyle, że jesteś w stanie znieść porażkę. Gdyby go zabrakło, wizje czarnych scenariuszy mogłyby Cię sparaliżować.
Gdy rozkręcałem swoją pierwszą firmę, ojciec zaproponował mi, że jeśli mi się nie powiedzie, zawsze mogę zamieszkać w wolnym pokoju u niego w domu. Mój Plan Z przewidywał więc, że się tam wprowadzę i będę szukał jakiejś pracy. Dzięki temu mogłem śmiało realizować moje plany przedsiębiorcze. Wiedziałem, że w razie potrzeby mogę do zera wyczerpać moje zasoby, a dachu nad głową na pewno mi nie zabraknie. Wizja bezdomności, bankructwa czy stałego bezrobocia jako skutku niepowodzenia zawodowego jest nie do przyjęcia. Plan Z tworzy się po to, aby tego typu scenariusz nie do przyjęcia nigdy się nie zrealizował.
Dla dwudziestolatka bez rodziny wizja pracy w Starbucksie i mieszkania z rodzicami może się sprawdzać jako Plan Z. W przypadku kogoś po trzydziestce czy czterdziestce, kto ma już dzieci, taki Plan Z może opierać się na wykorzystaniu zgromadzonych oszczędności emerytalnych. Jakkolwiek by się tego planu nie definiowało, należy traktować go jako ostatnią deskę ratunku, a nie długoterminową koncepcję. Uruchomienie Planu Z powinno prowadzić do chwilowego wycofania się z gry, przegrupowania sił i stworzenia zupełnie nowego Planu A. To nie jest koniec drogi, tylko coś, co pozwoli nam się utrzymać na powierzchni przez czas, jakiego potrzebujemy na ponowne naładowanie akumulatorów i rozpoczęcie zupełnie nowej podróży, na wdrożenie zupełnie nowego Planu A.
Ben Casnocha
Fragment książki „Jesteś start-upem. Buduj swoją przyszłość, inwestuj w siebie i realizuj się zawodowo” wyd. OnePress/Helion