Sébastien Lecornu nowym premierem – Francuzi mu nie ufają

Pojawił się pierwszy sondaż po wyznaczeniu Sébastiena Lecornu na premiera Francji. Nigdy wcześniej rozpoczynający urząd nowy premier nie miał tak niskich ocen zaufania. Prawica nadal rośnie.
Francuzi nie ufają premierowi Lecornu
.W poniedziałek 8 września 2025 r. upadł rząd premiera François Bayrou. Według analityków francuskiego życia politycznego François Bayrou docelowo rozpisał wotum zaufania, bo wiedział, że go przegra. Powodem jego odejścia jest zderzenie się z realiami francuskich finansów publicznych i z trudnym zadaniem uchwalenia budżetu na 2026 rok. Tym razem prezydent Macron nie zwlekał z wyznaczeniem nowego premiera. 9 września powołał jednego ze swoich najbliższych współpracowników, ministra sił zbrojnych Sébastiena Lecornu, na następcę François Bayrou.
Dwa dni później pojawił się pierwszy sondaż popularności nowego premiera, opublikowany przez instytut Harris Interactive. Wnioski badania są zatrważające dla Sébastiena Lecornu. Zaledwie 34 proc. badanych mu ufa i 66 proc. nie ufa. Jest to jeszcze mniej niż wtedy, gdy nowym premierem był François Bayrou (w grudniu 2024 r.). Wówczas politykowi centrum ufało 40 proc. Francuzów.
Poprzedni premierzy Emmanuela Macrona mieli także większe zaufanie, gdy rozpoczynali pracę w Hotelu Matignon: Édouard Philippe zaczynał z 53 proc. zaufania (maj 2017), Jean Castex z 56 proc. (lipiec 2020), Elisabeth Borne z 44 proc. (maj 2022), Gabriel Attal z 56 proc. (styczeń 2024) i Michel Barnier z 51 proc. (wrzesień 2024). Drastyczne pogorszenie notowań rządów centrowych trwa już od drugiej połowy 2024 roku, po rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego i porażce Michela Barniera.
Najmniej ufają premierowi Lecornu lewica i prawica: 84 proc. sympatyków radykalnej La France Insoumise (Francja Niepokorna Jeana-Luca Mélenchona) ma złą opinię o nim, 79 proc. Zielonych i 69 proc. Socjalistów. Z drugiej strony politycznej barykady – 81 proc. zwolenników Rassemblement National (Zjednoczenie Narodowe Marine le Pen). Nowy premier może liczyć tylko na wyborców własnego, centrowego obozu Renaissance (Odrodzenie, partia Emmanuela Macron) oraz swojego byłego obozu, centroprawicowych Republikanów (rządowych koalicjantów Renaissance). 91 proc. sympatyków Renaissance i 69 proc. Republikanów ufa mu. Wyraźny jest więc podział francuskiej sceny politycznej: lewica i prawica kontra centrum. Lecornu jednak liczy na to, że partie opozycyjne nie będą w stanie się porozumieć i że nastąpią rozłamy.
Dodatkowo tylko co czwarty Francuz wierzy, że Sébastien Lecornu zdoła utworzyć rząd zdolny do zdobycia zaufania Zgromadzenia Narodowego. To niższy poziom niż wtedy, gdy urząd objął François Bayrou (36 proc.), a nawet niższy niż wtedy, gdy urząd objął Michel Barnier (42 proc.). Podobny podział francuskiej polityki obserwujemy w tej kwestii: sympatycy lewicy i prawicy (80 proc.) twierdzą, że Sébastien Lecornu nie uzyska zaufania dla swojego rządu. Nawet centroprawicowi Republikanie (62 proc.) są tego samego zdania.
Prawica rośnie
.Co do samego rządu, większość Francuzów chciałaby, by zawierał reprezentantów społeczeństwa (58 proc.) i Rassemblement National (52 proc.). 45 proc. badanych uważa, że w rządzie powinni znaleźć się ministrowie Republikanów, 40 proc. ministrowie Horizons, partii byłego premiera Édouard Philippe’a, 39 proc. ministrowie Socjalistów, ale tylko 35 proc., że w rządzie powinni być ministrowie Renaissance, partii prezydenta Macrona. Co ciekawe, w okresie tworzenia rządu przez François Bayrou tylko partie prawicowe, Rassemblement National i Reconquête, rosły. Wówczas 47 proc. badanych chciało, by w rządzie zasiadali członkowie RN, i 22 proc. – Reconquête. Dzisiaj to 52 proc. dla RN i 25 proc. dla Reconquête. Wszystkie inne partie uzyskują mniejsze poparcie w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Jeżeli chodzi o zaufanie Francuzów do poszczególnych ugrupowań, to tylko prawicowy RN Marine Le Pen może pochwalić się zaufaniem Francuzów: 50 proc. ufa mu w kontekście prac budżetowych, 42 proc. ufa Republikanom, 41 proc. Horizons, 39 proc. Socjalistom, 31 proc. UDR Erica Ciottiego, tylko 23 proc. Komunistom i 15 proc. radykalnej LFI Jeana-Luca Mélenchona.
Co dalej z Francją?
.We Francji panuje przekonanie, że Emmanuel Macron zagrał swoją ostatnią kartą. Partia Socjalistyczna i prawicowy RN podchodzą z nieufnością do nowego premiera, ale wydaje się, że nie planują szybkiego wotum nieufności przeciwko niemu. Duża presja będzie zatem ciążyć na Sébastienie Lecornu i każdy drobny błąd zostanie wykorzystany przeciwko niemu.
W przypadku jego szybkiej porażki i upadku rządu prezydentowi Macronowi zostanie tylko rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego. Wtedy zostaną rozpisane przyspieszone wybory parlamentarne. Według sondaży najwięcej zyskałaby prawica, a dla bloku centrowego zapowiadałaby się katastrofa. Analitycy szacują, że we francuskim parlamencie zostałyby tylko dwa duże bloki, lewicowy (LFI, PS, Zieloni i Komuniści) i prawicowy (RN i sojusznicy), z brakiem bezwzględnej większości dla kogokolwiek.
.Sytuację mogą odblokować tylko wybory prezydenckie, jedyne, które potrafią nadać nowy ton i nowy kierunek francuskiej polityce. Ugrupowania opozycyjne już zresztą nawołują prezydenta Macrona do ustąpienia ze stanowiska, co jest jednak mało prawdopodobne. Wybory prezydenckie są wstępnie zaplanowane na wiosnę 2027 roku.
Nathaniel Garstecka