USA wzywa Pekin do uwolnienia przywódców „kościoła domowego”

Sekretarz stanu USA Marco Rubio wezwał w dniu 12 października 2025 r. Pekin do uwolnienia zatrzymanego 11 października pastora Jina Mingri, przywódcy prominentnego „kościoła domowego”. Jak stwierdził, represje to dowód na wrogość Chin wobec chrześcijan, odrzucających ingerencję władz w swoją wiarę.
USA wzywa Pekin do uwolnienia przywódców „kościoła domowego”
.„Stany Zjednoczone potępiają niedawne zatrzymanie przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh) kilkudziesięciu przywódców niezarejestrowanego Kościoła domowego Syjon w Chinach, w tym wybitnego pastora Mingri »Ezrę« Jina. Te represje dodatkowo dowodzą wrogości KPCh wobec chrześcijan, którzy odrzucają ingerencję Partii w swoją wiarę i decydują się na odprawianie nabożeństw w niezarejestrowanych kościołach domowych” – napisał Marco Rubio w oświadczeniu.
Wezwał przy tym do natychmiastowego uwolnienia pastora i „umożliwienia wszystkim osobom wierzącym, w tym członkom kościołów domowych, uczestniczenia w praktykach religijnych bez obawy przed represjami”. Komunikat odnosi się do sobotnich wieści o aresztowaniu pastora Jina Mingri, który stał na czele jednego z największych podziemnych kościołów w Chinach od 2007 r. W 2018 r. władze oficjalnie zamknęły zgromadzenie i zmusiły go do wyniesienia się z Pekinu, a część jego rodziny zbiegła do Stanów Zjednoczonych.
Jak pisze „New York Times”, mimo to, pastor nadal prowadził nabożeństwa w mniejszych i bardziej rozproszone zgromadzeniach, zaś podczas pandemii Covid-19 w prowadzonych przez niego modlitwach za pośrednictwem internetu udział brało nawet 10 tys. osób. Według dziennika, w nabożeństwach w różnych podziemnych „kościołach domowych” uczestniczą dziesiątki milionów chińskich chrześcijan.
Wielkiej wojny z Chinami jeszcze nie będzie
.Jeśli całkowicie odizolujemy Chiny, tak jak zrobiliśmy to podczas zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim, chińska gospodarka upadnie, ich technologia przestanie się rozwijać, a potęga militarna kraju dramatycznie się zmniejszy – przekonuje Miles YU w rozmowie z Michałem KŁOSOWSKIM na łamach „Wszstko co Najważniejsze”.
Michał KŁOSOWSKI: – Wobec zagrożenia ze strony Chin i Rosji słychać głównie o „powstrzymywaniu”. Czy Zachód ma strategię zwycięstwa? Czym w ogóle byłoby zwycięstwo w tych zmaganiach?
Miles YU: – Bardzo dobre pytanie. Mam wrażenie, że na Zachodzie niewiele osób w ogóle je sobie zadaje. Tak jak wielokrotnie w historii, zwłaszcza w historii konfliktów, nie ma powrotu do wcześniejszego świata. To pierwsza rzecz, którą musimy sobie uświadomić – nie ma powrotu do tego, co było. Patrząc zaś w kierunku Chin, musimy pamiętać, że mamy do czynienia z bardzo zdyscyplinowanym, silnym gospodarczo i sprawnym militarnie systemem. Ale właśnie historia uczy nasprzecież, że istnieje wiele sposobów radzenia sobie z takim przeciwnikiem. Przede wszystkim trzeba zbadać jego słabości i braki. Największą zaś słabością reżimów jest ich własny charakter.
– Charakter?
– Reżimy takie jak chiński zawsze starają się przekonać resztę świata, że obywatele ich krajów są po ich stronie. Ale nie są, przynajmniej jeśli chodzi o wolność i swobody obywatelskie. Wbrew pozorom także w Chinach wielu obywateli jest przeciwko obecnemu reżimowi. Jednak charakter każdego reżimu określa zawsze relacja do ludzi, którymi dany reżim rządzi. Dlatego w Chinach jedynym sposobem na utrzymanie się przy władzy jest podsycanie nacjonalizmu. Z historii wiemy jednak, że to błędna droga i ostatecznie to zwykli ludzie płacą najwyższą cenę za tę grę pozorów. Zatem najlepszą bronią przeciwko reżimom w krajach takich jak Chiny jest bezpośredni kontakt z obywatelami, koniecznie otwarty i przejrzysty. Władze chińskie są najbardziej zaniepokojone, kiedy amerykański rząd prowadzi – a przynajmniej stara się prowadzić – bezpośredni dialog z chińskim społeczeństwem.
– To wystarczy? Przecież Zachód nie ma bezpośredniego dotarcia do obywateli Chin. Reżim, o którym rozmawiamy, o to zadbał. Widzimy to też na przykładzie Rosji. Tam w zasadzie również nie ma komunikacji z obywatelami – poza oficjalnymi kanałami, którymi włada Kreml.
– Oczywiście, słowa i rozmowy nie wystarczą. To nie wszystko. Niezbędne jest też rozwijanie zdolności militarnych i śmiercionośnych broni, to przecież oczywiste. Siła ma fundamentalne znaczenie w relacjach z przywódcami reżimów, którzy jedynie siłę uznają za argument w jakichkolwiek dyskusjach czy negocjacjach. Dlatego musimy rozwijać możliwości walki i śmiercionośność naszych narzędzi wojennych. Nijako musimy zagrać w grę, w której do tej pory przodowali nasi oponenci. Jako Zachód nie będziemy przecież używać tych narzędzi do prowokacji, ale nie możemy też zostać w tyle. Wykorzystamy je jednak do obrony i odstraszania. To jedyny język, który rozumieją i szanują dyktatorzy tacy jak Xi Jinping czy Władimir Putin. Zachód musi się zbroić. Nie po to, żeby atakować, ale żeby móc się skutecznie bronić.
– „Chcesz pokoju, gotuj się na wojnę”, chciałoby się powiedzieć.
– Właśnie tak. Wojna zawsze jest możliwa, ale aby jej uniknąć, trzeba być na nią gotowym. Wiedział o tym chociażby Ronald Reagan, kiedy w podobny sposób pokonał Związek Radziecki.
– Wróćmy do pytania o to, jak wygrać. Zwycięską strategią Zachodu byłoby więc doprowadzenie do zmian w społeczeństwach Chin, Rosji czy Iranu?
– Tak. Nie powinniśmy bać się mówić o zmianie reżimu w tych krajach. Na Zachodzie termin „zmiana reżimu” jest używany przez lewicę jako synonim imperializmu i neokolonializmu, które były taktykami stosowanymi przez zachodnie mocarstwa w celu zdominowania innych narodów na różnych kontynentach. A przecież obecnie sami Chińczycy chcą zmienić reżim partii komunistycznej…
– To zaskakujące. Sami Chińczycy chcą zmienić reżim partii komunistycznej?
– Tak. Głównie dlatego, że obecny reżim nie pozwala im uczestniczyć w świecie, w handlu, w globalnej sieci wymiany dóbr i kultury. Ten sam reżim blokuje także jakiekolwiek głosy sprzeciwu, chociażby cenzurując internet. Musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby stworzyć warunki, które zachęcą Chińczyków do samodzielnego wybrania własnego rządu. Przede wszystkim musimy zapewniać przestrzeń takim głosom, skoro reżim chiński na to nie pozwala. To po pierwsze. Po drugie, musimy stale pamiętać, że reżimy, o których mówimy, też nie są bezczynne. Dlatego jeśli się nie zmienią, to doprowadzą do zmiany innych społeczeństw, nie tylko sąsiedzkich. Zresztą proces ten już się rozpoczął, już to widzimy. Reżimy Chin czy Rosji chcą „wywrócić stół” relacji międzynarodowych i w ogóle wywrócić cały świat do góry nogami. Widzimy to też na Ukrainie – cała rozmowa.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/miles-yu-wielkiej-wojna-z-chinami-jeszcze-nie-bedzie/
PAP/Oskar Górzyński/MJ





