"2014

Photo of Agata CZARNACKA

Agata CZARNACKA

Filozofka, tłumaczka, analityczka polityki. Od marca 2012 r. redaktor naczelna portalu Lewica24.pl. Naukowo – w Instytucie Filozofii UW – bada normalność.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Rok 2013 był dla mnie rokiem lewicy smoleńskiej. 

Rok 2013 był dla mnie rokiem lewicy smoleńskiej. Co to znaczy? W Polsce nastąpiło całkowite przedefiniowanie głównych problemów politycznych – również za sprawą rozpoznania, że w elektoracie smoleńskim tkwią nie tylko „ziarna rydzykowe”, ale i gigantyczny potencjał prowincji postindustrialnej, gotowy do zagospodarowania, ale i kipiący ledwo skrywanym gniewem niczym „czarne masy” u Ortegi y Gasseta.

Dzięki pracy postpopulistycznych obrzeży na prawicy – ruchów referendalnych, miejskich i oburzonych – oraz powrotowi do starego, dobrego paradygmatu zinstytucjonalizowanej władzy mas na lewicy owe „czarne masy” znów stają się podmiotem politycznym. Jak dawniej: niezdecydowanym, niezdefiniowanym, rozhuśtanym między lewicą a prawicą i niedowierzającym establishmentowi.

Rok 2014 przyniesie pierwsze konfrontacje tego niedowierzanie z rzeczywistością – i rzeczywistości z owym niedowierzaniem.Mam nadzieję, że tzw. „stara lewica” będzie się nadal uczyła nowych słów – tak jak w 2012 r. przyswoiła parytety, a w 2013 r. zaczęła się posługiwać wreszcie słowem „wyzysk”. Mam nadzieję, że „nowa lewica” nie poprzestanie – jak zbyt często poprzestawała dotychczas – na słowach.

Co do prawicy, jest w tej chwili jasne, że będzie się starała na powrót przejąć kontrolę nad politycznymi emocjami, forsując różne „tematy sercowe”: „dzieci poczęte”, przebieranie chłopców w sukienki, prawdopodobnie również eutanazję, uporczywą terapię… Tematy bioetyczne powinna wywołać miłościwie rządząca opcja centroprawicowa, by jak najwięcej rozemocjonowanego elektoratu urwać SLD (z którym już w 2013 przegrywała w tematach gospodarczych) i poprawić sobie pozycję w roli brokera, języczka u wagi, między lewicą a prawicą tout court.

2014 rok będzie sprawdzianem wytrzymałości tego obudzonego elektoratu. Ile jeszcze zniesiemy huśtawek w sprawie aborcji? Ile jeszcze wytrzymamy doniesień o dziurach budżetowych i fatalnej sytuacji ZUS? Ciekawe, czy pojawi się projekt, by – dla odwrócenia społecznej uwagi – zaproponować ludowi dostęp do aborcji z przyczyn społecznych, tak jak w krajach „zgniłego moralnie Zachodu” dla zamaskowania kryzysu ów dostęp (bez konieczności podawania przyczyn) się odbiera? To byłby z pewnością ciekawy rozwój wypadków.

Ale prawdziwy przełom szykuje się na arenie międzynarodowej. Republika Środkowoafrykańska jest dla Organizacji Narodów Zjednoczonych takim samym wyzwaniem, jak Ukraina dla Unii Europejskiej – choć stawki są zupełnie inne, i tu, i tam odbywa się ta sama gra o podtrzymanie atrakcyjności tych instytucji.

Od 2003 r. – od słynnej rezolucji dopuszczającej „wojnę prewencyjną” – Rada Bezpieczeństwa grała według partytury Stanów Zjednoczonych. W 2013 r. jednak, w sprawie Syrii, ściśle trzymała się procedur. Obie strategie podważyły jej kompetencje i zasadność (nie jest przy tym wykluczone, że klęska syryjska – bezwzględny i blokujący brak porozumienia – musiała nastąpić jako konsekwencja lekcji wyciągniętej z narzuconej przez Amerykanów interwencji w Afganistanie).

Nasze powojenne instytucje się zużywają. Prawie nikt przecież nie pamięta już II wojny. Kłopot w tym, że w ogóle niewiele pamiętamy. Pędzimy przed siebie, pozbawieni mocnych punktów odniesienia. 

Jeśli uda się zaprowadzić względny spokój w Środkowej Afryce, ONZ utrzyma rację bytu w zmieniającym się świecie. Jednak jeśli nie, lawinowo rosnące znaczenie państw z bloku Krajów Niezaangażowanych, znaczenie ekonomiczne, może zacząć kruszyć dotychczasową architekturę międzynarodowego ładu opartą na wartościach i wzorcach zachodnich demokracji – tak jak w tej chwili kraje te wymuszają ograniczanie dodruku dolarów amerykańskich… Proces tyleż przerażający, co facynujący.

Bez wątpienia świat przyspieszył. Nasze powojenne instytucje się zużywają. Prawie nikt przecież nie pamięta już II wojny. Kłopot w tym, że w ogóle niewiele pamiętamy. Pędzimy przed siebie, pozbawieni mocnych punktów odniesienia. Ci, których kiedyś pytaliśmy o radę, mężowie stanu, autorytety, filozofowie, mogą co najwyżej sobie gadać, jak GPS-y: „Możliwy radar! Zwolnij…”

Agata Czarnacka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 grudnia 2013