Anne APPLEBAUM we „Wszystko co Najważniejsze”

Dnia 25 lipca 1964 r. urodziła się Anne APPLEBAUM, amerykańsko-polska dziennikarka i publicystka, laureatka Nagrody Pulitzera za książkę „Gułag” (2004). Redakcja przypomina z tej okazji wybrane teksty jej autorstwa, które ukazały się we „Wszystko co Najważniejsze”.
Trump porzuci NATO
.„Jego powrót do władzy to koniec naszego zaangażowania w sojusz europejski, zmiana porządku międzynarodowego i osłabienie amerykańskich wpływów na świecie” – twierdzi Anne APPLEBAUM w tekście „Trump porzuci NATO”.
Jak podkreśla, „NATO, założone w 1949 roku i wspierane przez ponad trzy czwarte wieku zarówno przez demokratów, jak i republikanów oraz polityków bezpartyjnych, od dawna spotyka się z wrogością Trumpa. Jako prezydent wielokrotnie groził wycofaniem się z Sojuszu, w tym niesławnie, podczas szczytu NATO w 2018 roku. Ale nigdy do tego nie doszło. Zawsze bowiem znalazł się ktoś, kto mu ten pomysł wyperswadował – Bolton, który sam o tym mówi, oraz, jak się uważa, Jim Mattis, John Kelly, Rex Tillerson, Mike Pompeo, a nawet Mike Pence. Nie sprawili jednak, że Trump zmienił zdanie”.
Anne APPLEBAUM stoi na stanowisku, że „gdy Trump jasno stwierdzi, że nie popiera już NATO, wszystkie inne amerykańskie sojusze bezpieczeństwa również będą zagrożone. Tajwan, Korea Południowa, Japonia, a nawet Izrael uznają, że nie mogą już liczyć na automatyczne amerykańskie wsparcie. Koniec NATO nie dotknąłby ich wprawdzie bezpośrednio, ale byłby sygnałem, że wszyscy, wszędzie, muszą założyć, że Stany Zjednoczone nie są już wiarygodnym sojusznikiem”.
„Jeśli Trump zostanie ponownie wybrany, Amerykanie będą tak pochłonięci dramatem własnych upadających instytucji, że przez długi czas większość z nich nie zauważy problemów wywołanych przez zmieniający się porządek międzynarodowy. Kłopoty Litwy i Korei Południowej będą wydawać się odległe i nieistotne. Proces utraty wpływów przez USA przebiegnie stosunkowo niezauważalnie. Zanim ludzie zdadzą sobie sprawę z tego, jak wiele się zmieniło, będzie już za późno” – pisze Anne APPLEBAUM.
Nowi purytanie
.„Społeczne normy ulegają zmianie – często na lepsze. Biada jednak tym, którzy za nimi nie nadążają, bo kara może być szybka i bezlitosna” – pisze Anne APPLEBAUM w tekście „Nowi purytanie”.
Zaznacza, że „studenci i wykładowcy, sekretarze redakcji i redaktorzy naczelni – wszyscy dobrze wiedzą, w jakim żyjemy społeczeństwie. Dlatego też stosują autocenzurę, trzymają się z daleka pewnych tematów i unikają poruszania zbyt drażliwych kwestii, aby nie narazić się na gniew tłumu, ostracyzm lub utratę pracy bez sprawiedliwego procesu. Takie podejście zbliża nas jednak niebezpiecznie do Stambułu, gdzie o historii i polityce należy rozmawiać z najwyższą ostrożnością”.
„Wiele osób powiedziało mi, że chciałoby tę sytuację zmienić, ale nie wiedzą jak. Niektórzy mają nadzieję, że uda im się to przeczekać. Liczą na to, że czasy moralnej paniki się skończą lub zbuntuje się przeciwko nim jeszcze młodsze pokolenie. Inni boją się zaangażować z uwagi na związane z tym koszty. Pewna osoba, która znalazła się w centrum negatywnej kampanii w mediach społecznościowych, powiedziała mi, że nie chce, aby ten temat zdominował jej życie i karierę. Podała też przykład osób, które tak bardzo zaangażowały się w obsesyjną walkę z woke i cancel culture, że niczym innym się już nie zajmują” – pisze Anne APPLEBAUM.
Dodaje, że „inni postanowili zabrać głos. Stephen Elliott długo zmagał się z wątpliwościami, czy powinien opisać, jak czuje się ktoś niesłusznie oskarżony o gwałt – zaczynał coś pisać, ale porzucał temat, ponieważ stwierdził, że »nie poradzi sobie z reakcjami« – zanim w końcu zawarł swoje doświadczenia w opublikowanym eseju. Amy Chua nie posłuchała tych, którzy radzili jej siedzieć cicho, i postanowiła mówić o swojej sprawie jak najczęściej. Robert George założył Academic Freedom Alliance (Sojusz na rzecz Wolności Akademickiej), grupę, której celem jest zapewnienie psychologicznej i prawnej pomocy atakowanym wykładowcom, a nawet pokrycie kosztów obsługi prawnej. Opowiedział mi, że zainspirował go program przyrodniczy, w którym zobaczył, jak słonie bronią każdego członka stada przed atakiem lwa, podczas gdy zebry uciekają, zostawiając najsłabsze osobniki na pożarcie. »Problem z pracownikami akademickimi jest taki, że jesteśmy jak te zebry«, powiedział. »Musimy zmienić się w słonie«. John McWhorter, wykładowca lingwistyki na Uniwersytecie Columbia, który ma zdecydowane, choć nie zawsze popularne, poglądy na temat rasy, powiedział mi, że jeżeli zostało się o coś niesłusznie oskarżonym, należy zawsze takie zarzuty stanowczo i grzecznie odpierać: »Po prostu powiedz Nie jestem rasistą. I nie zgadzam się z tobą«. Jeżeli więcej osób na kierowniczych stanowiskach – rektorów uczelni, wydawców czasopism i gazet, prezesów fundacji i firm, dyrektorów towarzystw muzycznych – zaczęłoby tak postępować, może ich kolegom łatwiej byłoby bronić swoich racji przed studentami, współpracownikami i internetowym tłumem”.
Anne APPLEBAUM twierdzi, że „alternatywna przyszłość naszych instytucji kulturalnych i demokratycznego dyskursu rysuje się w ponurych barwach. Fundacje będą potajemnie prześwietlały potencjalnych grantobiorców, aby upewnić się, czy nie popełnili oni jakiś przestępstw-niebędących-przestępstwami, które mogłyby być kiedyś źródłem kłopotów. O ludzkim losie będą decydowały anonimowe doniesienia i twitterowy tłum zamiast racjonalnej oceny osób ze środowiska danej osoby. Pisarze i dziennikarze będą bali się publikować. Zamiast skupiać się na zdobywaniu i rozpowszechnianiu wiedzy, uczelnie będą zajmowały się zapewnianiem komfortu studentom i unikaniem ataków w mediach społecznościowych”.
Jej zdaniem „jeżeli usuniemy wszystkie »trudne«, wymagające i ekscentryczne osoby z zawodów twórczych, w których kiedyś czuli się znakomicie, nasze społeczeństwo stanie się płytsze, nudniejsze i mniej ciekawe. Będzie to świat, w którym rękopisy będą zalegać w szufladach z powodu strachu przed wyrokami kapturowymi. Sztuka, nauki humanistyczne i media staną się sztywne, przewidywalne i przeciętne. Demokratyczne zasady, takie jak praworządność, prawo do obrony, prawo do sprawiedliwego procesu czy nawet prawo do uzyskania wybaczenia, zaczną obumierać. Nie pozostanie nam wtedy nic innego niż poczekać, aż jakiś nowy Hawthorne to nasze społeczeństwo obnaży”.
WszystkoCoNajważniejsze/SN