Arcybiskup Adrian Galbas o synodzie
Ważnym zadaniem zgromadzenia synodalnego w Rzymie będzie szukanie odpowiedzi na pytanie: co w tym wszystkim, co usłyszeliśmy na poprzednich etapach synodu, możemy interpretować jako możliwy głos Ducha Świętego, a co jest po prostu ludzką opinią – powiedział metropolita katowicki abp Adrian Galbas.
Synod świeckich
.W dniach od 4 do 29 października 2023 r. w Rzymie odbędzie się pierwsza sesja XVI Zgromadzenia Ogólnego Zwyczajnego Synodu Biskupów „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, misja, uczestnictwo”.
Abp Adrian Galbas wejdzie w skład polskiej delegacji, razem z przewodniczącym KEP abp Stanisławem Gądeckim i wiceprzewodniczącym KEP abp Markiem Jędraszewskim. Z nominacji papieża Franciszka w obradach weźmie również udział metropolita łódzki kard. Grzegorz Ryś. Jednym z świeckich reprezentantów Europy będzie Polak, prof. Aleksander Bańka.
Hierarcha przypomniał, że trwający synod jest wyjątkowym wydarzeniem w historii Kościoła. „Mamy za sobą dotychczasowe etapy synodu – parafialny, diecezjalny, krajowy i kontynentalny – które polegały na szerokich konsultacjach, w których wzięły udział setki tysięcy osób. Po raz pierwszy papież Franciszek zaprosił do tak szerokich konsultacji wszystkich członków Kościoła, także osoby świeckie” – przypomniał.
Dodał, że w październikowej sesji weźmie udział około 400 osób – będą to przede wszystkim biskupi i kardynałowie, ale także osoby świeckie, które po raz pierwszy w historii będą miały prawo głosu.
„To wielkie zgromadzenie odbywać się będzie w auli Pawła VI, a nie, jak dotąd, w sali synodalnej, ponieważ ta druga po prostu nie pomieściłaby wszystkich uczestników” – stwierdził abp Galbas.
Hierarcha poinformował, że prace będą odbywały się na plenum i w kilkunastoosobowych grupach, w których członkowie, bardziej nawet niż dyskutować, będą się nawzajem słuchać i dzielić, a podstawą będą pytania zawarte w Instrumentum laboris (dokumencie roboczym).
„Każdy z uczestników będzie miał określony czas na wypowiedź, następnie przewidziana jest chwila modlitwy, a po niej każdy podzieli się tym, co w usłyszanych wypowiedziach było dla niego szczególnie istotne. Na koniec będzie próba jakiejś konkluzji” – wyjaśnił.
Arcybiskup Adrian Galbas o kontrowersji
.Arcybiskup Adrian Galbas podkreślił, że intencją papieża Franciszka od początku było to, by w synodzie „słyszane były głosy poparte rozmaitym doświadczeniem eklezjalnym”. „Ojcu Świętemu chodziło nie tylko o różnorodność kultur, ale i stanów życia w Kościele – a więc nie tylko o usłyszenie, tego, co mówią duchowni, ale także osoby świeckie” – zastrzegł.
Przyznał, że udzielenie osobom świeckim głosu było przez niektóre środowiska krytykowane. „Pojawiły się głosy, że synod, podczas którego osoby świeckie mają prawo głosu, przestaje być synodem biskupów, a więc jest nieważny. To był na pewno odważny i przełomowy gest ze strony Ojca Świętego. Natychmiast pojawiły się wyjaśnienia Stolicy Apostolskiej, że aktywna obecność świeckich nie sprawia, że synod nie jest już synodem biskupów – dodał.
Zaznaczył, że kwestia sprawowania władzy w Kościele i realnego uczestnictwa w niej osób świeckich prawdopodobnie w jakiejś mierze się pojawi, bo tak było i we wcześniejszych etapach synodu.
„Nie widzę jednak przesłanek, by twierdzić, że na synodzie dokona się jakaś wielka zmiana struktury Kościoła, który z hierarchicznego przekształci się nagle w demokrację i stanie się rodzajem parlamentu. Otwarte jest natomiast pytanie, czy w ramach obecnej struktury Kościoła możliwe jest takie nim zarządzanie, by podejmowanie decyzji, zwłaszcza kluczowych i ważnych, było obowiązkowo poprzedzone rozeznaniem, w którym biorą udział tak duchowni, jak i świeccy” – zastrzegł.
Jednocześnie wyjaśnił, że synod sam z siebie nie może o niczym zdecydować, jest tylko głosem doradczym dla papieża.
Abp Galbas podkreślił, że w trakcie dotychczasowych etapów synodu pojawiło się bardzo wiele głosów, które nie zostały jeszcze rozeznane. „Ważnym zadaniem tego etapu synodu będzie szukanie odpowiedzi na pytanie: co w tym wszystkim, co usłyszeliśmy dotychczas, możemy interpretować jako możliwy głos Ducha Świętego, a co jest tylko ludzką, subiektywną opinią” – powiedział.
Dodał, że zadaniem tego etapu synodu będzie również doprecyzowanie pojęć używanych podczas obrad. „Panuje ogromne zamieszanie, jeśli chodzi o terminologię. Przykładem takiego pojęcia, które jest nieostre i wokół którego narosło wiele nieporozumień jest sama synodalność, czy inkluzywność. Rodzi się pytanie, co znaczy np. inkluzywność Kościoła wobec osób homoseksualnych? Czy chodzi o okazywanie im szacunku, respektowanie ich godności, czy o błogosławienie par jednopłciowych?” – zaznaczył.
Zdaniem metropolity katowickiego, właściwe dla Kościoła rozumienie pojęcia inkluzywności musi odwoływać się do Ewangelii.
„Chrystus mówi: przyjdźcie do mnie wszyscy a apostołom daje zadanie: idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody. W tym sensie Kościół jest otwarty dla wszystkich. Nie może być nikogo, kto byłby z Kościoła wykluczony. Otwartość Kościoła jest jednak inna niż otwartość klubu rozrywkowego, który chce jedynie, by ludzie, którzy go odwiedzają, miło spędzili czas. W Kościele nie chodzi tylko o miłe spędzenie czasu, ale o przyjęcie zbawienia, które ofiarował nam Chrystus. Kościół przyjmuje więc wszystkich po to, by wszystkich doprowadzić do Chrystusa” – wyjaśnił.
Przyznał, że w przestrzeni publicznej pojawia się oczekiwanie, by Kościół stał się bardziej „otwarty”, to znaczy, by zrezygnował ze swoich norm.
„Słychać często głosy, które w pewnym uproszczeniu można sprowadzić do tezy: przyjdziemy do Kościoła, pod warunkiem, że Kościół zaakceptuje nasz styl życia. To nie tak! Jestem grzesznikiem i kocham Kościół, który – przyjmując mnie z moim grzechem – jednocześnie nie akceptuje tego grzechu i ofiarowuje mi konkretną drogę wewnętrznego wyzwolenia i nawrócenia, bym stawał się coraz bardziej święty” – podkreślił.
Jednocześnie abp Adrian Galbas przyznał, że papież kładzie duży nacisk na wysłuchanie głosu osób, które mogą mieć wrażenie, że nie są słuchane w Kościele: ubogich, osób nieheteroseksualnych, czy osób rozwiedzionych, żyjących w ponownych, niesakramentalnych związkach.
„Głos tych osób wybrzmiał w dotychczasowych fazach synodu. Być może te osoby nie doświadczyły w Kościele szacunku i miłości Chrystusa, może czują się stygmatyzowane i odsunięte na boczny tor – także przez sposób postepowania wobec nich, mówienia do nich i o nich ze strony nas, duchownych” – zastrzegł.
Abp Galbas zaznaczył, że po zakończeniu październikowej sesji nie należy spodziewać się nie tylko żadnej rewolucji, ale nawet żadnych wiążących rozstrzygnięć. „Ta sesja ma uporządkować te wszystkie głosy, które napłynęły z poszczególnych Kościołów lokalnych. Po niej będzie jeszcze rok prac teologów i dopiero po sesji, która odbędzie się w 2024 roku, Ojciec Święty być może podejmie jakieś decyzje” – wyjaśnił.
Dodał, że „jeśli ktoś chce jechać na synod z gotowymi odpowiedziami, to rozmija się z podstawowym celem tego zgromadzenia”.
Jednocześnie przyznał, że procesowi synodalnemu towarzyszy ożywiona dyskusja i wiele obaw a nawet przekonanie niektórych środowisk, że celem synodu jest zmiana obowiązującej doktryny Kościoła.
„Nie dziwię się, że te głosy się pojawiają. Są one wynikiem tego, że w toczącej się synodalnej dyskusji pojawia się bardzo wiele wątków i rozbieżności. To może robić wrażenie chaosu i rodzić obawę, że trudno będzie nad tym zapanować” – zaznaczył.
Jednocześnie zastrzegł, że w synodzie na pewno nie chodzi o to, by rozmontować Kościół i zbudować go od nowa, według zupełnie innego modelu.
Arcybiskup Adrian Galbas broni odnowy Kościoła
.„Chodzi o odnowę Kościoła Chrystusa, a nie o zastąpienie go nowym, naszym. Wiele osób zastanawia się też, czy lekarstwem i odpowiedzią na kryzys wiary jest faktycznie tak pomyślany synod – i dla części osób odpowiedź brzmi: nie, to nie jest właściwa droga. Te głosy też trzeba słyszeć i rozumieć” – ocenił.
Zdaniem arcybiskupa Galbasa, myśląc o synodzie, musimy pamiętać, że „nie jest to spotkanie świeckiej organizacji, lecz zgromadzenie Kościoła, w którym działa Duch Święty”.
„Działanie Ducha Świętego zawsze doprowadzało Kościół do mądrych decyzji. Nie ma potrzeby wątpić, by teraz miało być inaczej. Musimy tylko być na Niego otwarci” – dodał.
Zapytany o to, czy synod jest dla Kościoła szansą, czy zagrożeniem, metropolita katowicki stwierdził, że „na pewno jest wyzwaniem”.
„Patrząc na dotychczasowy przebieg procesu synodalnego cieszę się szczególnie ze spotkań, które miały miejsce w parafiach. Dla mnie ważniejsze nawet niż to, co wydarzy się w październiku w Rzymie, jest odnawianie tych struktur synodalnych, które już mamy, a które są często nieużywane. Mam na myśli różne rady, gdzie ludzie mogą spokojnie rozmawiać i służyć swoją wiedzą, kompetencją i doświadczeniem, uczestnicząc w pewien sposób w wypracowywaniu decyzji, którą ostatecznie podejmuje ten, kto jest do tego powołany” – stwierdził.
Dodał, że drugą dobrą rzeczą, która może wyniknąć z synodu, jest wzmocnienie „miękkiej synodalności”. „Chodzi o prostą umiejętność codziennego budowania wspólnoty Kościoła przez ludzi, którzy są różni, ale nie są podzieleni. To już jest coś bardzo ważnego” – zastrzegł.
Jak podkreślił, tym co go najbardziej zachwyca w Ewangelii, jest wychodzenie Chrystusa ku grzesznikom i spotykanie się z nimi „na ich terytorium”. „Być może papież Franciszek, kiedy myślał o tym synodzie, miał w sercu to, że w Kościele zbyt często zaczynamy od osądzania innych. Chrystus od tego nie zaczynał” – powiedział.
Odnowa i realizacja. O kształcie doktryny społecznej Kościoła
.W konstytucji duszpasterskiej Soboru Watykańskiego II ojcowie soborowi pragnęli wskazać, że stałym obowiązkiem Kościoła jest „badać znaki czasów i wyjaśniać je w świetle Ewangelii” (GS 4). To właśnie dzięki dialogowi i wyciąganiu wniosków z historii dostrzegamy potrzebę, aby dzisiejszy Kościół, jako Lud Boży, wraz z całą rodziną ludzką na nowo wkroczył na drogę nawrócenia w czterech różnych obszarach: duszpasterskim, synodalnym, społecznym i ekologicznym. Sobór nakreślił również teologiczny i eklezjalny styl, który nadaje „formę” ciągłemu, integralnemu nawróceniu Kościoła, który jest semper renovanda[3] i nieustannie dąży do głębszego upodobnienia się do Chrystusa poprzez komunię – podaje kanadyjski kard. Michael CZERNY SJ
Jak mówi dalej: „Uczynienie misji bezpośrednim wyrazem tożsamości chrzcielnej Kościoła oznacza przywrócenie całemu Ludowi Bożemu pełnej godności aktywnego uczestnictwa w ewangelizacji (EG 114). Od Dokumentu z Aparecidy aż po konstytucję apostolską Praedicate Evangelium, a także za sprawą synodu o synodalności postawiono przed nami kolejne wyzwanie: zreformować struktury kościelne w taki sposób, aby włączyć świadectwo i działanie świeckich mężczyzn i kobiet w życie i misję Kościoła na wszystkich poziomach. Dlatego nie powinniśmy uważać sprawowania przez nich funkcji i obowiązków związanych z zarządzaniem w Kościołach lokalnych i Kurii Rzymskiej za coś dziwnego lub nadzwyczajnego. Synodalność nie powinna być mylona z żadną konkretną strukturą, na przykład synodem lub zgromadzeniem, ani nie powinna być redukowana do narzędzia służącego kolegialności biskupiej. Jest ona raczej tym, co określa modus essendi et vivendi Kościoła, wyrażając różnorodne synergie i charyzmaty, które spotykają się w komunii i jedności”.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/AB