Debata w Końskich. To tam wygrywa się wybory?

Końskie. Niewielkie miasto w województwie świętokrzyskim, które jeszcze kilkanaście lat temu dla większości Polaków było jedynie punktem na mapie – ot, kolejne miasteczko powiatowe, z tradycją przemysłową, spokojne i nieco zapomniane. A jednak dziś Końskie to coś znacznie więcej niż geograficzna ciekawostka. Stały się symbolem politycznej walki, areną kampanijnych pojedynków, a dla wielu nieformalną stolicą wyborczych debat prezydenckich. Bo jeśli chcesz wygrać wybory to debata w Końskich, nigdzie indziej.
Debata w Końskich
.Nieprzypadkowo to właśnie Grzegorz Schetyna już w 2015 roku wypowiedział słowa, które przeszły do politycznego kanonu: „Wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie.” Końskie to miejscowość znajdująca się w ówczesnym okręgu wyborczym Grzegorza Schetyny (w 2015 roku startował w okręgu wyborczym numer 33, w województwie świętokrzyskim).
To zdanie, początkowo potraktowane z lekkim uśmiechem, z czasem zaczęło funkcjonować jak dogmat. Bo choć Warszawski Wilanów, z jego apartamentami i klasą średnią, jest ważny dla obrazu Polski metropolitalnej, to właśnie Końskie – symbol Polski powiatowej – decydują o losach kraju. Grzegorz Schetyna trafił w sedno. Wygrywa ten, kto potrafi przekonać wyborców poza dużymi miastami, kto rozumie emocje i potrzeby ludzi z mniejszych ośrodków. Końskie stały się skrótem myślowym, metaforą tej Polski, której nie widać w ogólnopolskich mediach, ale bez której nie da się wygrać żadnej kampanii.
Pierwszym momentem, który na trwałe wpisał Końskie w polityczny krajobraz Polski, była kampania prezydencka w 2020 roku. To wtedy, na tydzień przed drugą turą wyborów prezydenckich, Andrzej Duda ubiegający się o reelekcję przyjechał właśnie do Końskich, gdzie odbyło się wydarzenie nazwane przez TVP “debatą prezydencką”. Problem w tym, że debaty… nie było.
Jednak Rafał Trzaskowski, kontrkandydat Andrzeja Dudy, zaprosił prezydenta do wzięcia udziału w debacie, ale w Lesznie. Andrzej Duda odmówił i zorganizował swoje wystąpienie w Końskich, które transmitowała telewizja publiczna. Efekt? Choć formalnie nie doszło do starcia kandydatów, wielu komentatorów mówiło o “debacie jednostronnej”, która paradoksalnie okazała się skuteczna. Prezydent Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie, a Końskie zostały zapamiętane jako miejsce, gdzie „wystarczy się pojawić, żeby wygrać”.
Debata w Końskich – ale dlaczego akurat tam?
.Dlaczego właśnie Końskie? To pytanie zadawali sobie politycy, dziennikarze i wyborcy. Odpowiedź jest bardziej złożona, niż się wydaje. Końskie to Polska w pigułce. Średniej wielkości miasto powiatowe, tradycyjnie konserwatywne, zróżnicowane społecznie i ekonomicznie. Tu stykają się różne światopoglądy: od lewicowej nostalgii za PRL-owskim przemysłem po katolicki konserwatyzm i umiarkowany liberalizm. To nie Warszawa, Gdańsk czy Kraków, gdzie poglądy są spolaryzowane. Tu bije serce Polski środka tej, która naprawdę decyduje o wyniku wyborów.
Politycy to rozumieją. Pojawienie się w Końskich to nie tylko gest, to komunikat: „jestem blisko zwykłych ludzi, tych, którzy naprawdę liczą się w tej kampanii”. W Polsce, gdzie wyborcy coraz mniej ufają elitom, taki symbol ma ogromne znaczenie.
Końskie urosły do rangi mitu tak jak kiedyś Radom, Sieradz czy Włocławek. W polityce potrzebne są symbole, a Końskie stały się właśnie tym: miejscem, w którym “prawdziwi Polacy” zadają pytania, gdzie testuje się kandydatów na prawdziwość, autentyczność i wiarygodność. Pojawienie się tam to rytuał, jak ślubowanie, jak składanie wieńców, jak „500+”.
Czy naprawdę trzeba debatować w Końskich, żeby wygrać wybory? Może nie trzeba, ale lepiej nie ryzykować. W polityce działa magia miejsc, a magia Końskich, choć młoda, jest wyjątkowo silna. Kandydaci wiedzą, że nawet jeśli nie przekonają wszystkich wyborców, to Końskie stanowią symboliczny test – kto tam się pojawia, ten chce być prezydentem „całej Polski”. A kto lekceważy Końskie, ten lekceważy Polaków.
.Historia lubi zataczać koło, a więc w 2025 roku znów pojawia się pytanie: kto przyjedzie do Końskich? Kto zdecyduje się na debatę? Jednostronną, obustronną, czy choćby symboliczny wiec w tym mieście? Historia pokazuje, że Końskie nie zapominają. A Polska (choć duża) patrzy, gdzie się jedzie po głosy.
Oprac. LW