Wygrana Javiera Mileia w Argentynie wpłynie na USA i Chiny – Beatriz Garcia Nice
Zwycięstwo radykalnego outsidera Javiera Mileia w Argentynie będzie odczuwalne w całym regionie, a USA mogą to wykorzystać w swojej globalnej rywalizacji z Chinami – ocenia analityczka z amerykańskiego think tanku, Wilson Center, Beatriz Garcia Nice.
Javier Milei prezydentem Argentyny
.„Region zdecydowanie odczuje skutki tego wyboru, na przykład przez skomplikowanie relacji z Brazylią […] i ponieważ Milei planuje zminimalizowanie dwustronnych relacji z Chinami” – uważa ekspertka.
W kampanii wyborczej Milei oświadczył, odnosząc się do tych dwóch państw – które są wśród najważniejszych partnerów handlowych Argentyny – że „nie będzie robił interesów z komunistami”. Wyznaczona przez niego na szefową MSZ Diana Mondino sprzeciwiała się dołączeniu Argentyny do grupy BRICS, w której są Brazylia, Rosja, Chiny, Indie i RPA.
Twarde stanowisko Mileia i jego współpracowników kontrastuje z polityką ustępującego, lewicowego prezydenta Alberto Fernandeza, który w październiku odwiedził Pekin i oceniał Chiny jako „prawdziwego przyjaciela” Argentyny. Zapowiadał też współpracę z Chinami w ramach G20 czy BRICS.
Javier Milei reprezentuje „całkowity zwrot”
.Według analityczki Wilson Center po zmianie rządu „zobaczymy przesunięcie pozycji Argentyny w globalnej rywalizacji pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi”, choć wiele będzie zależało od tego, kto wygra kolejne wybory prezydenckie w USA w 2024 roku.
„Jeśli wygrają Republikanie, Milei najprawdopodobniej będzie chciał pozycjonować Argentynę jako chorążego antykomunizmu w regionie. Jeżeli wygrają Demokraci, może być podobnie, choć oddźwięk będzie mniejszy. W każdym razie USA mogą zdecydować się na użycie pozycji Mileia, by wykorzystać okazję i zrazić Chiny do zainteresowania regionem” – ocenia ekspertka.
Jej zdaniem Milei, który w niedzielę w drugiej turze wyborów pokonał ministra gospodarki w obecnym rządzie peronistów Sergio Massę, reprezentuje „całkowity zwrot w tym, jak Argentyńczycy życzyliby sobie, aby funkcjonowało ich państwo”.
„Już widzimy polityczne trzęsienie ziemi, teraz musimy tylko poczekać na gospodarcze. Powinniśmy się spodziewać, że Milei wywiąże się z wielu obietnic wyborczych” – ocenia Garcia Nice.
Plany Javiera Mileia
.Javier Milei sam nazywa się anarchokapitalistą. Zapowiadał „ścięcie piłą łańcuchową” wydatków publicznych, ograniczenie świadczeń socjalnych, odmrożenie cen produktów pierwszej potrzeby, a także zamknięcie banku centralnego i rezygnację z argentyńskiego peso na rzecz amerykańskiego dolara.
„Ma ambitny program, ale ograniczone zasoby, niewielkie doświadczenie polityczne, niewielu sojuszników w Kongresie oraz niewielką ufność analityków ekonomicznych i organizacji międzynarodowych w to, że ze swoimi radykalnymi propozycjami będzie w stanie skorygować kurs i ustabilizować kraj” – ocenia analityczka z Wilson Center.
W przemówieniu po zwycięstwie Milei „nie wspomniał o dolaryzacji, ale to nie powinno nas zmylić, że nagle stał się mniej radykalny. Powiedział zwolennikom, że nadchodzące miesiące będą ciężkie, i że rozwiązanie sytuacji gospodarczej będzie trudne i będzie wymagało wielu poświęceń” – zaznacza Garcia Nice.
Argentyna a Chiny
.Ekspertka podkreśla, że przyszły prezydent i przyszła szefowa MSZ są zwolennikami prywatnej przedsiębiorczości i otwierania argentyńskiej gospodarki na świat. Dlatego w sektorze prywatnym handel z Chinami czy Brazylią będzie prawdopodobnie dalej trwał.
„Z tego, co wiemy, nie będzie zmian w tym, jak sektor prywatny robi interesy z Chińczykami. Takie jest stanowisko oficjalne. Ale, a zawsze jest jakieś ale, powinniśmy zaczekać i zobaczyć, jak Chińczycy zareagują, jeśli Javier Milei będzie dalej prowadził swoją antychińską narrację” – zaznacza Garcia Nice.
W Pekinie rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning pozytywnie oceniła rozwój dwustronnych relacji z Argentyną i dodała, że zerwanie ich przez nowy rząd w Buenos Aires byłoby „poważnym błędem”. „Chiny są skłonne dalej współpracować z Argentyną, by promować stabilność i długoterminowy rozwój dwustronnych relacji” – zaznaczyła.
Zachodni komentatorzy zarzucali komunistycznym władzom Chin, że sięgały po gospodarcze narzędzia nacisku przeciwko państwom, z którymi prowadziły spory natury politycznej. W tym kontekście wymieniano formalne i nieformalne sankcje Pekinu wobec eksportu z Litwy – z powodu jej kontaktów z Tajwanem – czy Australii, która domagała się śledztwa w sprawie genezy pandemii Covid-19.
Jaką cenę zapłacą Chiny?
.Rywalizacja między światowymi mocarstwami nie słabnie. „USA i ich główni sojusznicy są zdeterminowani, by powstrzymać wzrost znaczenia Chin. Z kolei UE jest biernym obserwatorem, źle przygotowanym do geopolitycznej rywalizacji” – pisze Robin NIBLETT, dyrektor ośrodka analitycznego Chatham House.
„Po drugiej stronie Atlantyku pozwoliło to prezydentowi Bidenowi – w wirtualnym towarzystwie premierów Wielkiej Brytanii i Australii – wysłać w świat sygnał, że Ameryka powraca, zaledwie trzy tygodnie po haniebnym wycofaniu się z Afganistanu i chaotycznym opuszczeniu Kabulu. Dało to amerykańskiemu prezydentowi możliwość zakomunikowania światu, że Indo-Pacyfik jest miejscem, w którym USA będą w przyszłości podejmować ważne działania” – wyjaśnia ekspert.
„Z kolei dla Chińczyków AUKUS jest potwierdzeniem ich przekonania, że USA wraz ze swoimi sojusznikami są zdeterminowane, by powstrzymywać wzrost znaczenia Państwa Środka na jego własnym podwórku. Są w Chinach też tacy, którzy sądzą, że Xi Jinping przesadził i że Chiny płacą teraz za swoją asertywną strategię. Tak czy inaczej, Chińczycy dostrzegają, że ambiwalentna polityka Obamy wobec Azji została zastąpiona zdecydowanym działaniem Bidena” – dodaje dyrektor.
„Podczas gdy USA zwiększają swoje zaangażowanie, Wielka Brytania jest w tym wszystkim gdzieś pośrodku i wykorzystuje pojawiające się możliwości. Umowa z Australią może pomóc Wielkiej Brytanii w dążeniu do członkostwa w strefie handlowej Partnerstwa Transpacyficznego” – pisze Robin Niblett.
PAP/Andrzej Borowiak/WszystkocoNajważniejsze/AB