Joe Biden pozostaje kandydatem „dopóki nie postanowi się inaczej”

Prezydent USA Joe Biden przyznał w rozmowie z bliskim sojusznikiem, że jest świadomy, że może nie być w stanie uratować swojej kandydatury, jeśli nie przekona społeczeństwa, że jest zdolny do sprawowania urzędu – podał w środę „New York Times”, powołując się na wtajemniczone źródło. Biały Dom zaprzeczył doniesieniom.

Joe Biden pozostaje kandydatem

.Jak napisał dziennik, Biden powiedział „kluczowemu sojusznikowi”, że „wie, iż może nie być w stanie uratować swojej kandydatury, jeśli nie uda mu się przekonać publiki w nadchodzących dniach, że jest zdolny do tej pracy”.

„On wie, że jeśli będzie miał jeszcze dwa takie wydarzenia jak tamto, będziemy w innym miejscu” – powiedział gazecie rozmówca Bidena.

Z kolei informator gazety określony jako czołowy doradca Bidena powiedział, że prezydent jest „w pełni świadomy politycznych wyzwań, przed którymi stoi”.

Niemal natychmiast na doniesienia „NYT” zareagował zastępca rzecznika Białego Domu, Andrew Bates, który na platformie X napisał, że twierdzenie o rozważaniu przez Bidena wycofania się z wyścigu jest „absolutnie fałszywe”.

„Jeśli New York Times dałby nam więcej niż 7 minut na komentarz, powiedzielibyśmy mu to” – dodał.

Nadchodzące wystąpienia

Aby rozwiać wątpliwości na temat kondycji prezydenta po słabym występie podczas debaty, Biały Dom ogłosił we wtorek szereg nowych publicznych wystąpień Bidena, w tym kampanijne wiece w Wisconsin i Filadelfii w piątek i niedzielę, wywiad w telewizji ABC w piątek oraz szerszą konferencję prasową podczas szczytu NATO w przyszłym tygodniu.

Według „NYT” występy te mają być kluczowe dla przyszłości Bidena jako kandydata Demokratów. W ciągu dwóch ostatnich dni pierwsi Demokraci pełniący funkcje publiczne – kongresmeni Jared Golden, Lloyd Doggett i Marie Gluesenkamp-Perez – otwarcie stwierdzili, że prezydent nie ma szans na reelekcję, i wezwali go do wycofania się z wyścigu. Do tego była liderka partii w Kongresie Nancy Pelosi stwierdziła, że zasadne jest pytanie, czy występ Bidena podczas debaty był tylko „epizodem” czy oznaką dolegliwości Bidena, wzywając zarówno jego, jak i Trumpa do poddania się badaniom.

W środę wieczorem Biden odbędzie naradę z demokratycznymi gubernatorami stanów. Jeden z nich, wymieniany w gronie potencjalnych alternatyw dla Bidena, J.B. Pritzker z Illinois, stwierdził we wtorek w CNN, że Biden „pozostaje kandydatem, dopóki nie postanowi się inaczej”.

We wtorek CNN opublikował ponadto sondaż, z którego wynika, że choć debata nie zmieniła notowań Bidena – już przed debatą gorszych od Trumpa – to większe poparcie ma wiceprezydentka Kamala Harris, jego naturalna następczyni. Według badania w ujęciu ogólnokrajowym Biden przegrywa z Trumpem stosunkiem 43-49 proc., zaś Harris – 45-47 proc.

Ewangelikalizm Trumpa czy katolicyzm Bidena?

.Profesor studiów biblijnych i religijnych w Grove City College, Carl R. TRUEMAN, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Ewangelikalizm jest przedstawiany jako źródło wszelkiego współczesnego zła. Niedawno uruchomiona przez Donalda Trumpa sprzedaż Biblii z dodatkiem dokumentów założycielskich Stanów Zjednoczonych jeszcze dodaje oliwy do ognia. I choć wydawało się, że Trump zdobędzie złoty medal w kategorii najbardziej bluźnierczego działania czołowego polityka Ameryki, prześcignął go prezydent Joe Biden. Ogłosił on, że w 2024 roku Niedziela Wielkanocna będzie oficjalnym dniem widoczności osób trans, oczywiście podkreślając przy tym, że wszelkie głosy sprzeciwu wynikają wyłącznie z nienawiści”.

„Podczas gdy konserwatyści potępili tę deklarację, zwolennicy prezydenta podkreślali, że 31 marca jest Międzynarodowym Dniem Widoczności Osób Transpłciowych już od 2009 r., a fakt, że tym razem przypada w Wielkanoc, jest po prostu zbiegiem okoliczności. To jednak nie usprawiedliwia prezydenta, który zupełnie bez potrzeby wydał w tej sprawie oficjalne oświadczenie. Co ważniejsze, teologia leżąca u podstaw ideologii trans – która traktuje ludzkie ciało jako problem oraz legitymizuje okaleczanie hormonalne i genitalne – zakłada antropologię sprzeczną z nauczaniem chrześcijańskim, domagającym się szacunku dla ludzkiego ciała i rozróżnienia między mężczyzną a kobietą. Tak więc prezydent świętował profanację obrazu Boga w tym samym czasie, gdy jego przeciwnik bezcześcił słowo Boże”.

„Oświadczenie Białego Domu jest bardzo niepokojące, a jednocześnie odkrywcze w swojej retoryce. Oto jego reprezentatywny fragment: Ekstremiści proponują jednak setki nienawistnych przepisów, które są wymierzone w transpłciowe dzieci i ich rodziny – uciszają nauczycieli, zakazują czytania wybranych książek, a nawet grożą więzieniem rodzicom, lekarzom i pielęgniarkom za udzielenie pomocy dzieciom. Przepisy te uderzają w nasze podstawowe amerykańskie wartości: wolność bycia sobą, wolność podejmowania decyzji w zakresie opieki zdrowotnej, a nawet prawo do wychowywania własnego dziecka. Nic więc dziwnego, że nękanie i dyskryminacja, których doświadczają transpłciowi Amerykanie, pogarszają kryzys zdrowia psychicznego w naszym kraju – w wyniku tej agresji w ciągu ostatniego roku aż połowa transpłciowej młodzieży rozważała samobójstwo. Ponadto epidemia przemocy wobec transpłciowych kobiet i dziewcząt, zwłaszcza tych z mniejszości rasowych, wciąż odbiera życie zbyt wielu osobom”.

„Nie wiadomo, od czego zacząć komentowanie tego nadętego akapitu. Zakazywanie czytania wybranych książek? Mało prawdopodobne, że prezydent miał na myśli książkę Ryana Andersona When Harry Became Sally, której sprzedaż została (dosłownie) zakazana przez Amazon. Jest to raczej odniesienie do rodziców zaniepokojonych tym, co kwalifikuje się jako literatura odpowiednia dla wieku w edukacji seksualnej dzieci w szkołach. „Udzielanie pomocy dzieciom”? Zakładam, że to odniesienie do terapii transpłciowych dla dzieci – terapii, które wiele krajów europejskich uważa obecnie za bazujące wyłącznie na ideologii i niepoparte niczym poza pseudonauką. „Prawo do wychowywania własnego dziecka”? Ponownie – prawdopodobnie nie jest to krytyka proponowanego (ale na szczęście nieprzyjętego) prawa kalifornijskiego, które chcieli wdrożyć, o ironio, radykałowie z partii prezydenta, a które miało sankcjonować odbieranie rodzicom zdezorientowanych płciowo dzieci. Prezydent zapomniał przy tym wspomnieć o strachu kobiet, którym odbiera się prywatne przestrzenie, o więźniarkach, które mogą zostać osadzone wraz z gwałcicielami płci męskiej, czy o zawodniczkach sportowych, którym mężczyźni odbierają szanse na zwycięstwo. Zakładam, że mówienie o tak drobnych sprawach zostałoby uznane za -nienawistne-” – pisze prof. Carl R. TRUEMAN w tekście „Ewangelikalizm Trumpa czy katolicyzm Bidena?„.

PAP/Oskar Górzyński/WszystkocoNajażniejsze/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 lipca 2024