Osikowy kołek wbił Krzysztof STANOWSKI w tętnicę Szymona HOŁOWNI - Eryk Mistewicz

kandydat na prezydenta Krzysztof STANOWSKI

Fascynująca kampania Szymona HOŁOWNI powoli dobiega właśnie końca. Lider Polski 2025 i marszałek Sejmu miał być polityczną nowością, nową jakością i apartyjnym kandydatem tych, którzy zrazili się do jałowych sporów partyjnych dwóch wielkich sił. Dziś w jego buty sprawnie wbiegł z energią kandydat na prezydenta Krzysztof STANOWSKI z okrzykiem „(po)suń się dziadku”.

.To, że Szymon Hołownia stał się karykaturą swoich obietnic, to już zagadnienie do rozważania przez niego, jego kilku najbliższych przyjaciół i historyków. Wystarczyły dwa lata, aby niczym nie różnił się od partyjniackich towarzyszy, których nazwiska włączają automatyczne rżenie prowadzących „Szkło kontaktowe”.

To, że nie rozumiał, co do niego mówi dosyć wyraźnie lider jego obozu politycznego (a mówił już tak wyraźnie, że wszyscy to słyszeli) i mimo to zadeklarował swój start w wyborach prezydenckich w kontrze do jego oczekiwań, to więcej niż błąd, to polityczne samobójstwo.

Nikt nie będzie dziś żałował Szymona Hołowni, bo do niczego nikomu nie jest on już potrzebny,

Ani politycznemu liderowi, którego kandydat wciąż prowadzi w wyścigu kandydatów do prezydentury, ale te kilka procent przejmowane przez Szymona Hołownię zawsze przydałoby się kandydatowi demokratycznemu już na starcie, czego mimo jasnych sygnałów Szymon Hołownia nie zrozumiał. A lojalność w świecie politycznego lidera ma swoją cenę; za nielojalność się płaci.

Ani opinii publicznej, potencjalnym wyborcom, którzy właśnie dostali ciekawszą propozycję. 

Krzysztof Stanowski jest od Szymona Hołowni i młodszy, i bardziej ambitny. Chce mu się „gryźć trawę”, ponieważ jeszcze nigdy na tym boisku nie grał. Szymon Hołownia połę gry poznał na tyle dobrze, że uznaje się za właściciela stadionu i nie chce mu się już zbytnio nań wychodzić. 

Krzysztof Stanowski jest od Szymona Hołowni mniej partyjniacki. Jakże szybko Szymon Hołownia rozsmakował się we władzy, jakże szybko przyjął postawę na koturnach, z wyższością pouczając innych (jak dziś, glajszachtując Stanowskiego podczas konferencji w Sejmie), jakże szybko odszedł od ludzi. Jakże szybko uwierzył, że pół kadencji w pełnieniu godności drugiej osoby w państwie będzie mógł zamienić na godność pierwszej osobie w państwie. Gdyby grał lojalnie z politycznym liderem, zapewne byłoby to możliwe, ale teraz?

Krzysztof Stanowski jest względem Szymona Hołowni bardziej autentyczny. Przypomina mi Coluche’a, o którego fenomenie pisałem kilka lat temu [Eryk MISTEWICZ: „W każdych wyborach startuje jakiś Coluche. Do Czasu” [LINK]. On jeszcze nie wie, czym jest polityka w najostrzejszym wydaniu, z wykorzystaniem narzędzi państwa. Przekonał się o tym Coluche (który przekroczył 20 proc. w sondażach, zagroził jak byśmy to dziś powiedzieli mainstreamowi, doświadczył totalnej blokady, potem działań służb, na końcu wycofał się z wyścigu), przekona się o tym także Stanowski. Przy okazji zobaczymy, czym różni się państwo – Francja z początków lat 80. zeszłego wieku i państwo – Polska roku 2025.

Krzysztof Stanowski dysponuje podobnym potencjałem medialnym, co Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu może zażądać w każdym momencie, pod byle pretekstem (bądź bez pretekstu) dostępu do głównych anten stacji telewizyjnych, zarówno tych przejętych, tych spłoszonych, jak i tych zaangażowanych. Jednak gdzie indziej jest już dziś publiczność. Gdzie indziej jest ich uwaga i chęć wsparcia, podążania za autentycznymi liderami społeczności. Poradzenie sobie ze Stanowskim, jeśli nie będzie innego wyjścia, będzie musiało oznaczać zawieszenie wolności słowa w Polsce, wyłączenie części internetu i koncesjonowanie go. Ostateczny ruch, obarczony wieloma zagrożeniami dla wykonawców, choć jeśli nie będzie innego wyjścia…

Ale beneficjentem zablokowania kampanii Krzysztofa Stanowskiego nie będzie Szymon Hołownia. Jego już w tej grze nie ma, choć być może jeszcze o tym nie wie. W potężny dyskomfort wprowadzając przy okazji Władysława Kosiniaka-Kamysza, niegłupiego przecież polityka, lepiej rozumiejącego co się dzieje w polskiej polityce, ale także co stało się za oceanem i potrafiącego na to z klasą i „dla dobra Polski” odpowiedzieć.

Jeśli mógłbym sobie pozwolić na predykcję, to podzielę się przewidywaniem, że dosyć szybko któryś z ośrodków sondażowych zaryzykuje publikację sondażu pokazującego, że Krzysztof Stanowski, internetowy influencer nazywany za chwilę patocelebrytą, oskarżany o mieszanie się w życie prywatne gwiazdeczek i wypożyczanie miejsc w hotelu na weekend, zajmuje trzecie miejsce w wyścigu o najwyższy urząd w państwie.

A to jeszcze cztery miesiące do dnia wyborów.

Eryk Mistewicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 stycznia 2025