Karol NAWROCKI i kolejni Polacy ścigani przez Rosjan

Kreml dodał kolejne polskie nazwiska do spisu osób ściganych rosyjskich listem gończym. To lista osobistych wrogów Władimira Putina. W poniedziałek 14 kwietnia 2025 r. dowiedzieliśmy się, że lista Polaków, dla których Kreml wydał nakaz zatrzymania, jeszcze się wydłużył.
Spis wrogów reżimu na Kremlu
.Informacje o tym, kto znajduje się na rosyjskich listach, podaje prokremlowskie pismo „Miediazona”, które bazuje na komunikatach rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dotychczas wiadomo, że Rosjanie ścigają dwunastu obywateli RP, którzy walczą w szeregach ukraińskich sił zbrojnych, ale też liderów opinii prowadzących działania, które Kreml uznaje za groźne dla interesów Federacji Rosyjskiej.
Oto lista Polaków, dla których Kreml wydał nakaz zatrzymania:
- Karol Nawrocki – prezes Instytutu Pamięci Narodowej i kandydat na prezydenta RP.
- Agnieszka Romaszewska – Guzy, dyrektor telewizji Biełsat w latach 2007-2024.
- Alina Kouszyk – nowa dyrektor Biełsatu
- Piotr Hofmański – prezes Międzynarodowego Trybunału Karnego w latach 2021 – 2024
- Krzysztof Cebula – burmistrz gminy Prószków
- Marek Charzewski – burmistrz Malborka
- Mirosław Jarosz – burmistrz gminy Sobótka
- Jacek Kolesiński były wójt gminy Siedlec
- Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha
- Jerzy Wrębiak, były burmistrz Brzegu
Lista Polaków poszukiwanych przez Kreml wciąż się wydłuża. Na liście osobistych wrogów Kremla znalaźli się też ostatnio obywatele innych państw, w tym liczni działacze środowisk białoruskiej opozycji, m.in. Alaksiej Dzikawicki, który pełnił obowiązki szefa białoruskiej redakcji Telewizji Polskiej.
85 lat temu Sowieci wymordowali polskich oficerów. Lista Polaków zabitych w Katyniu miała pozostać tajemnicą…
.Ten widok ppłk John H. Van Vliet Jr. zapamiętał na całe życie. W masowych mogiłach leżały rozkładające się ciała w polskich mundurach oficerskich. Wszystkie ofiary „miały dziurę po kuli z tyłu głowy, w pobliżu szyi”, a część – ręce związane sznurkiem.
Van Vliet był w grupie amerykańskich i brytyjskich jeńców, których wiosną 1943 roku Niemcy przewieźli do Lasu Katyńskiego pod Smoleńskiem. Alianccy oficerowie stali się tam mimowolnymi świadkami ekshumacji nadzorowanych przez prof. Gerharda Buhtza. „Chciałem wierzyć, że cała sprawa była oszustwem” – przyznał później Van Vliet. Łudził się, że mordy są dziełem Niemców, próbujących zrzucić winę na Sowietów, by poróżnić ich z innymi państwami koalicji antyhitlerowskiej. Po głębszej analizie zmienił jednak zdanie. „Uważam, że zrobili to Rosjanie” – zaświadczył po odzyskaniu wolności i powrocie do USA.
Dla reputacji Związku Sowieckiego świadectwa takie jak to Van Vlieta – osób neutralnych w sprawie Katynia – były poważnym zagrożeniem. Po ujawnieniu przez Niemców zbrodni na tysiącach polskich oficerów Kreml nie zamierzał przyjmować odpowiedzialności. Sowieci postawili więc na nogi tajne służby i całą machinę propagandy, by przekonać świat do alternatywnej opowieści o niemieckiej winie. Tak narodziło się kłamstwo katyńskie, podtrzymywane przez długie lata.
Dwa potężne ciosy spadły na Polskę we wrześniu 1939 roku. Najpierw uderzył Wehrmacht, a kilkanaście dni później również Armia Czerwona. Totalitarne reżimy, których ideologie miały być nie do pogodzenia – nazistowska Rzesza Niemiecka i komunistyczny Związek Sowiecki – niewiele wcześniej zawarły diabelski pakt, by podzielić między siebie Europę Środkową. Połączonej agresji Wojsko Polskie nie było w stanie się przeciwstawić.
Ziemie polskie znalazły się pod podwójną okupacją. I Niemcy, i Sowieci zaprowadzili na zagarniętych terenach terror. Na Kresach Wschodnich, anektowanych przez ZSRS, jego symbolem stały się – prócz aresztowań – masowe wywózki ludności cywilnej na Syberię i w inne odległe rejony. Represje spadły zwłaszcza na polskie elity: inteligencję, służby mundurowe, urzędników, ziemian i bogatszych rolników wraz z rodzinami.
Pomysł, by bez sądu wymordować dwadzieścia kilka tysięcy osób – polskich jeńców wojennych i więźniów politycznych – 2 marca 1940 roku przedstawił dyktatorowi Józefowi Stalinowi jego zaufany człowiek, ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria. Szef NKWD argumentował, że chodzi o „zdeklarowanych i nierokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”. Jego wniosek po kilku dniach zatwierdziło Politbiuro.
Już 3 kwietnia z obozu w Kozielsku wyruszył do Katynia pierwszy transport jeńców przeznaczonych do rozstrzelania. Miejsc kaźni było więcej: prócz Lasu Katyńskiego także m.in. Charków, Kalinin (dziś Twer) i Kijów. W sumie w ciągu kilku tygodni Sowieci wymordowali co najmniej 21 768 osób, w tym oficerów Wojska Polskiego (wśród nich wielu rezerwistów, w cywilu pracujących w innych zawodach), policjantów i funkcjonariuszy innych służb mundurowych. Kilkaset ofiar było żydowskiego pochodzenia.
Rodziny pomordowanych nie otrzymały żadnych zawiadomień o śmierci bliskich. Gdy w pewnym momencie przestały otrzymywać od nich korespondencję, miały prawo wierzyć, że to tylko przejściowy brak kontaktu.
Losem oficerów zainteresowały się także władze RP na uchodźstwie. Po czerwcu 1941 roku, czyli niemieckiej napaści na ZSRS, ci ludzie teoretycznie powinni byli zostać zwolnieni. Stalin udawał, że nie ma pojęcia, co się z nimi stało. „Oni uciekli” – wmawiał gen. Władysławowi Sikorskiemu, polskiemu premierowi i Naczelnemu Wodzowi.
Wkwietniu 1943 roku Niemcy ogłosili odkrycie w Katyniu masowych mogił polskich oficerów. Włożyli wiele wysiłku, by przekonać świat, że chodzi o ofiary NKWD. Na miejsce ekshumacji ściągnęli międzynarodową komisję lekarską, przedstawicieli Polskiego Czerwonego Krzyża i innych Polaków, a także jeńców z oflagów.
Sowieci odpowiedzieli kłamliwym komunikatem, w którym o zbrodnię oskarżyli Niemców. Tę wersję podżyrowała później tzw. komisja Burdenki, pracująca w Katyniu w styczniu 1944 roku – już po wyparciu Wehrmachtu z okolic Smoleńska przez Armię Czerwoną.
Władze sowieckie posunęły się wręcz do tego, że sprawę Katynia podniosły przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, sądzącym w latach 1945–1946 głównych dygnitarzy nazistowskich. „We wrześniu 1941 roku w Lesie Katyńskim, w pobliżu Smoleńska, hitlerowcy masowo wymordowali oficerów polskich – jeńców wojennych” – czytamy w akcie oskarżenia. „Dowody” okazały się jednak nic niewarte i w wyroku norymberskim sprawa została pominięta.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/karol-polejowski-falszowanie-katynia/
PAP/MB