Największe powodzie w Polsce. Od XIX w. do dziś
W 2024 r. Dolny Śląsk po raz kolejny mierzy się z dotkliwymi skutkami powodzi. W przeszłości z wielką wodą walczyli również mieszkańcy innych części kraju. W ciągu ostatnich 200 lat największe powodzie w Polsce wystąpiły w 1813, 1924, 1934, 1979, 1982, 1997 i 2010 roku.
Wielka Woda 1813 roku
.Największą powodzią jaka nawiedziła ziemie polskie w XIX wieku była wielka powódź z 1813 r. Był to zarazem jeden z największych wylewów Wisły w znanej historii. Eksperci od hydrologii i historycy opisują ją jako jedną z największych klęsk żywiołowych w dorzeczu Górnej Wisły. Ta mająca miejsce jeszcze pod koniec wojen napoleońskich katastrofa naturalna dotknęła jednak nie tylko Polskę, ale cały region Europy Środkowej, wliczywszy Węgry, Czechy, Niemcy. Doprowadziły do niej duże letnie ulewy, które szczególnemu nasileniu uległy w dniach 26-29 sierpnia – to właśnie pod koniec miesiąca sytuacja stała się wyjątkowo dramatyczna. Rezultatem bezustannych opadów było znaczące wezbranie górnej i środkowej Wisły, a także górnej i środkowej Odry, a następnie powodzie.
Deszczowa pogoda 1813 r. zauważalnie odbiła się na działaniach wojennych prowadzonych wówczas na Śląsku. W strugach ulewnego deszczu rozegrała się bitwa nad rzeką Kaczawą, w której wojska Cesarstwa Francuskiego starły się z połączonymi siłami Imperium Rosyjskiego i Królestwa Prus.
Na południu Polski pod koniec sierpnia 1813 roku, na skutek długotrwałych deszczów padających w górach, wylały wszystkie rzeki w dorzeczu Wisły, jak i sama Wisła. 26 sierpnia 1813 r. do Krakowa dotarła ogromna fala wody, która zalała wówczas niżej położone dzielnice: Zwierzyniec, Stradom, Kazimierz, Podgórze, a oprócz tego doprowadziła także do zerwania dwóch drewnianych mostów – jednego pomiędzy Stradomiem i Kazimierzem oraz drugiego między Kazimierzem i Podgórzem.
W Warszawie początek silnych opadów miał miejsce dnia 25 sierpnia; w przeciągu kilkudziesięciu godzin poziom wody wzrósł o prawie 5 metrów. Główna fala powodziowa dotarła do miasta 29 sierpnia, niosąc ze sobą szczątki budynków, mostów, drzewa, bydło, itp. Kataklizm ten doprowadził do zalania całego Powiśla, parków Wilanowskich i Łazienkowskich, Siekierek, Czerniakowa, Powsina, a po drugiej stronie rzeki dotknął Pelcowiznę, Bródno, Park Praski, Saską Kępę oraz ulicę Targową, a także istotną część ówczesnych gmin Wawer i Zagóźdź.
Woda wylała z Wisły w owym czasie tak mocno, iż skutki powodzi doświadczyły również miejscowości podwarszawskie. „Cała Praga zalana, dachy i kominy tylko z domów widać było, na których mieszkańcy wołali rozpaczliwym głosem o ratunek. Cała okolica nadwiślańska, jak okiem zajrzeć, zniknęła, tylko woda z białą pianą po niej szumiała. Na dwie przeszło mile wokoło wylew się ten srożył; do wsi Kobyłki łodziami dopływano. (…) Widziałem płynące zabudowania, drewniane domy, obory, stajnie, chlewy, a obok nich konie przywiązane do żłobu, od którego oderwać się nie mogły, bydło i owce, i mnóstwo sprzętów rozmaitych” – pisał literat, wydawca oraz historyk Warszawy Władysław Wóycicki w tomie 1 „Pamiętników dziecka Warszawy i innych wspomnieniach warszawskich”.
.Warszawiaków, którzy schronili się na dachach domów, próbowano ratować czółnami i łodziami oraz statkami prywatnych przewoźników, ale pęd wody był tak intensywny, że przyjście im z pomocą okazało się niemożliwe. Utonęło przy tym kilkadziesiąt osób. Tragedią wielu rodzin była nie tylko utrata dobytku i inwentarza, ale także narzędzi pracy, a zatem możliwości zarobkowania
„Powódź z 1813 r. należała w tysiącletnich dziejach Wisły do najbardziej dramatycznych w skutkach. Mieszkańcy miejscowości nadwiślańskich wspominali ją jeszcze w sto lat później” – czytamy w książce Wisła: biografia rzeki, autorstwa prof. Andrzeja Chwalby.
Dwudziestolecie międzywojenne. Powodzie z 1924 i 1934 roku
.„Straszliwy najazd wód jaki nawiedził w bieżącym roku naszą ziemię, stał się klęską prawdziwie żywiołową. Nasza stara, poczciwa Wisła, przez cały rok prawie cicho i spokojnie tocząca swoje fale wezbrała gniewem, urosła, spotworniała do rozmiarów jakiegoś groźnego, pożerającego wszystko podwawelskiego smoka i prawdziwą, niszczącą lawiną runęła na nasze miasta i sioła”. W ten sposób prasa relacjonowała przebieg powodzi, która wiosną 1924 r. nawiedziła Polskę („Klęska powodzi w Polsce”, Nowości Ilustrowane, nr 14, wyd. 5 kwietnia 1924).
Wielka woda zalała wówczas nie tylko Kraków. Na łamach Nowości Ilustrowanych w tekście „Echa ze stolicy” czytamy: „Warszawa zaczyna wierzyć Talesowi z Miletu, że zasadniczym żywiołem wszechbytu jest woda. Starożytną tę teorię odczuła stolica na własnej skórze, mając sporą połać miasta zalaną falami Wisły”. Autor dodaje, że katastrofa przyszła niespodziewanie: „olbrzymi zator lodowy, jaki utworzył się pod Jabłonną, spowodował podniesienie poziomu Wisły, które poczęło się cofać w górę rzeki i zbliżać szybko ku Warszawie. Taka była geneza klęski”.
.Powódź, która przyszła wiosną 1924 r. na skutek zatorów rzecznych, będących efektem roztopów po wyjątkowo śnieżnej zimie, dotknęła również inne regiony kraju. Z Nowości Ilustrowanych dowiadujemy się, że „cały szeroki na 3-5 km pas ziemi ciągnący się wzdłuż Wisły od Warszawy aż do Włocławka jest zalany”. Pod Modlinem do rozbijania zatorów lodowych użyto ciężkiej artylerii. Poważne zniszczenia odnotowano we wspomnianym Włocławku, gdzie „poziom wody podniósł się o trzy metry” i doprowadził do zawalenia się części budynków oraz śmierci wielu osób.
Ze skutkami powodzi zmagał się także Toruń i nizina Ciechocinka. W okolicach Gdańska „pociągi przechodziły przez wodę”. To i tak lepsza sytuacja niż na linii Warszawa-Lwów, gdzie z uwagi na poziom wody oraz skalę zniszczeń „komunikacja kolejowa nie istniała wcale”. Poza Wisłą wylał bowiem San, Dniestr, Prut i Narew. („Klęska powodzi w Polsce”…).
W Poznaniu do dziś rok 1924 kojarzy się z jednym z największych w XX w. wylewów Warty. Znaczna część miasta znajdowała się wówczas pod wodą przez niemal miesiąc (od 26 marca do 23 kwietnia). W kulminacyjnym momencie powodzi Warta osiągnęła poziom 6,38 m.
Nowości Ilustrowane z dn. 12 kwietnia donosiły, że gdy woda zaczęła opadać, ludzkim oczom ukazały się zniszczenia o katastrofalnej skali. „Brda przekształciła Bydgoszcz w Wenecję”. W Warszawie po ulicach pływano łodziami. („Polska pod wodą”, Nowości Ilustrowane, nr 15, wyd. 12 kwietnia 1924).
Mimo skali zniszczeń to nie powódź z 1924, ale z 1934 roku była największą w Polsce międzywojennej. Do 1997 r. to właśnie ją określano mianem „powodzi tysiąclecia”.
.W dniach 13-17 lipca w kraju spadł wyjątkowo intensywny deszcz. Dn. 16 lipca padało tak mocno, że na Hali Gąsienicowej (Małopolska) odnotowano opad na poziomie 255 mm w ciągu jednej doby. To historyczny rekord, który nie został pobity nawet w 1997 r. W związku z intensywnym deszczem stan wód podniósł się. Dn. 17 lipca wylały Dunajec, Raba, Skawa i Wisłoka, następstwem czego było podniesienie stanu Wisły. Potężna fala powodziowa przetoczyła się z południa w kierunku stolicy, po drodze niszcząc infrastrukturę, majątki i odbierając życie.
Na skutek powodzi z 1934 r. śmierć poniosło 55 osób. Wielka woda zalała obszar o powierzchni ok. 1200-1300 km kw. Ponad 20 tys. budynków uległo zniszczeniu, podobnie jak mosty (kilkadziesiąt) i drogi (ponad 160 km). Straty gospodarcze oszacowano na 12 mln ówczesnych dolarów, co dziś stanowiłoby wartość nieporównywalnie większą.
Lata 1979 i 1982. Największe powodzie PRL-u
.W 1979 r., podobnie jak 55 lat wcześniej, przyczyną powodzi, która dotknęła Polskę, były roztopy po wyjątkowo śnieżnej zimie (nazywanej „zimą stulecia” – 1978/1979 r.). Wiosną gdy niespotykane dotąd w Polsce ilości śniegu zaczęły szybko topnieć, okazało się, że ziemia – nadal zamarzła – nie jest w stanie przyjąć nagromadzonej wody. Ta spływała więc do rzek lub „stała” w miejscu. W połączeniu z wiosennymi opadami dało to efekt w postaci katastrofy naturalnej, która dotknęła miasta i wsie rozsiane niemal po całym kraju. Powódź 1979 r. szczególnie dotkliwy ślad zostawiła w pamięci zbiorowej mieszkańców Pułtuska. Na skutek przerwania wałów pod wodą znalazła się ok. 1/3 miasta. Poważne zniszczenia odnotowano również w innych miastach m.in. w Kaliszu, Ostrołęce czy Stargardzie.
Zaledwie trzy lata później Polskę dotknęła największa powódź zatorowa, z jaką kraj mierzył się w okresie PRL-u. Nastąpiła w styczniu, kiedy po krótkotrwałej, niespodziewanej odwilży, temperatura na powrót drastyczne spadła. Na Wiśle w okolicy Włocławka wystąpił zator lodowy, który zaczął tamować przepływ wody. Skutkowało to nagłym wezbraniem rzeki. W Płocku, znajdującym się na południe od Włocławka, poziom Wisły wzrósł o ponad 120 cm więcej, niż liczył dotychczas odnotowany rekord. Część miasta znalazła się pod wodą, a w regionie ogłoszono stan klęski żywiołowej. Finalnie wielka woda zalała 10 tys. ha terenu i ponad 5 tys. budynków. Ewakuowano ok. 14 tys. osób i niemal tyle samo sztuk zwierząt. Zniszczeniu uległa lokalna infrastruktura. Straty oszacowano wówczas na 4 mld zł.
1997 rok. Powódź tysiąclecia
.Powódź mająca miejsce w dniach 5-16 lipca 1997 roku, określana jako „powódź tysiąclecia”, była największą tego rodzaju katastrofą naturalną w powojennej historii Polski. W jej wyniku zginęło 56 osób, około 1500 rodzin straciło dach nad głową, a straty materialne oszacowano na około 3,5 miliarda dolarów (sięgnęły 12 miliardów złotych). Najbardziej wzmożone opady deszczu trwały w dniach od 3 do 10 lipca. Wielka woda 1997 r. objęła 25 z 49 istniejących przed reformą administracyjną z 1999 r. województw. Powódź ta doprowadziła do zalania 1362 miejscowości oraz powierzchni liczącej 700 tysięcy hektarów. Ewakuowanych musiało być niemal 200 tys. ludzi. Kataklizm zniszczył lub uszkodził 680 tys. mieszkań, 4 tysiące mostów, 613 kilometrów wałów przeciwpowodziowych i 500 tysięcy hektarów upraw.
Nieprzerwanie deszcze spowodowały gwałtowny przybór wód i zalanie wielu miast, wśród których znalazły się: Opole, Nysa, Racibórz, Kłodzko i cały szereg innych miejscowości. Największym z miast, które zostało silnie dotknięte przez tę katastrofę, był Wrocław. Do zalania stolicy Dolnego Śląska przyczynił się sprzeciw mieszkańców podwrocławskich miejscowości – przede wszystkim Jeszkowic i Łanów – względem planowanego wysadzenia wałów przeciwpowodziowych, gdyż chociaż doprowadziłoby do uratowania miasta przed uderzeniem fali, to ich własne domy i dobytek uległyby zniszczeniu wskutek powodzi. Fala kulminacyjna wielkiej powodzi do Wrocławia dotarła 12 lipca 1997 r. Niemal połowa miasta była przez ponad tydzień zalana wodą. W niektórych miejscach woda sięgała pierwszego piętra bloków, czyli blisko dziewięciu metrów.
Niesławą okryła się wypowiedź ówczesnego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, który 8 lipca stwierdził, że ludzie poszkodowani w wyniku powodzi, zarówno mieszkańcy miast, jak i rolnicy, nie otrzymają żadnych odszkodowań z budżetu państwa. „Potwierdza się, że trzeba być przezornym, zapobiegliwym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna” – powiedział polityk SLD. Dla społeczeństwa polskiego wypowiedź ta stała się symbolem arogancji władzy i obojętności na ludzką krzywdę, zdaniem zaś obrońców byłego premiera była ona wyrwana z kontekstu, gdyż jej sedno miało się sprowadzać do „trzeba było się ubezpieczać, ale i tak wam pomożemy”.
Powódź z 2010 roku
.W połowie maja 2010 r. w wyniku intensywnych opadów deszczu nastąpiła katastrofalna powódź, która bywa określana największą, jaka do tej pory miała miejsce w Polsce w XXI wieku. W jej wyniku zginęło 25 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. W czasie tej powodzi Wisła osiągnęła najwyższy poziom w znanej historii – aż 956 cm, tym samym jej poziom był wyższy o 80 cm niż w 1997 r. Obok powodzi z 2010 r. była to jedna z największych tego typu katastrof naturalnych w ostatnim półwieczu. Miała miejsce kilka tygodni po katastrofie smoleńskiej.
Na skutek kataklizmu z maja i czerwca 2010 r. poszkodowanych zostało blisko 70 tys. rodzin, tysiące osób utraciło dorobek życia, straty materialne poniosło 811 gmin oraz 1,4 tysiąca przedsiębiorstw, zniszczonych zostało 18 tys. budynków mieszkalnych oraz 800 szkół i 160 przedszkoli. Zniszczenia nie ominęły dróg gminnych, powiatowych i wojewódzkich, których blisko 10 tys. km uległo w różnym stopniu uszkodzeniom. Łączna suma wszystkich strat materialnych została oszacowana na 13,6 mld złotych.
.W trakcie tej tragedii woda wylała się z największych rzek w kraju: Wisły, Odry, Sanu, Warty, a także Nysy Kłodzkiej i Dunajca. Rekordowo podwyższony poziom wody wystąpił w Wiśle i w jej dorzeczu, co było efektem silnych opadów deszczu w dniach od 14 do 18 maja. Wielka woda zalała Bieruń na Górnym Śląsku. Następnie dotarła do Częstochowy i Bielska-Białej, gdzie miały miejsca również osuwiska ziemi. Województwem, które najbardziej ucierpiało na skutek katastrofy z 2010 r. była Małopolska. W nocy z 18 na 19 maja w Krakowie został przerwany wał po prawej stronie Wisły, w wyniku czego woda wdarła się do miasta.
WszystkoCoNajważniejsze / MJ, PP