Największy w historii spadek liczby ludności w Japonii
Całkowita liczba ludności Japonii zmniejszyła się w 2023 roku o rekordowe 831,8 tys. w porównaniu z rokiem poprzednim – wynika z danych ministerstwa zdrowia, opublikowanych we wtorek 27 lutego. Resort ocenił sytuację demograficzną kraju jako „krytyczną”.
Japonia się wyludnia
.W związku z nienotowaną od 90 lat niską liczbą małżeństw, perspektywy powstrzymania wyludnienia kraju stają się coraz mniej prawdopodobne – zaalarmowały władze w Tokio.
Liczba dzieci urodzonych w Japonii spada nieprzerwanie od ośmiu lat, a w ubiegłym roku osiągnęła rekordowo niski poziom.
W 2023 roku na świat przyszło 758 631 dzieci, co stanowiło spadek o 5,1 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Była to najniższa liczba zanotowana od czasu prowadzenia statystyk – wynika z danych z raportu „Vital Statistics”, opublikowanych przez japońskie ministerstwo zdrowia, pracy i opieki społecznej. Liczba ta utrzymuje się poniżej poziomu 800 tys. od 2022 roku.
Najwyższy poziom w historii – 1 590 503 – osiągnęła również liczba zgonów. Różnica między liczbą urodzeń a liczbą zgonów wyniosła 831 872 osoby, co także było rekordowym wskaźnikiem.
Ponadto liczba zawartych w ubiegłym roku małżeństw wyniosła zaledwie 489 281 – o 30 tys., czyli 5,9 proc. mniej, niż w roku 2022. To pierwszy przypadek od 90 lat, czyli od 1933 roku, kiedy liczba małżeństw spadła poniżej 500 tys.
Liczba urodzeń będzie spadać
.”Oczekuje się, że liczba urodzeń będzie nadal spadać w perspektywie średnio- i długoterminowej ze względu na nieliczną populację młodych ludzi, wpływ (na sytuację demograficzną) zawieranych późno małżeństw i późnych narodzin dzieci oraz konsekwencje epidemii koronawirusa, która zmniejszyła liczbę ślubów” – oświadczyło ministerstwo zdrowia, cytowane przez japońskiego nadawcę NHK.
„Spadająca liczba urodzeń jest sytuacją krytyczną. Chcielibyśmy współpracować z odpowiednimi ministerstwami i agencjami w celu podjęcia środków zaradczych” – dodał resort.
Demografia i migracja
.O ogromnym znaczeniu demografii i tym, że Europa wciąż nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, pisze we „Wszystko co Najważniejsze” Jan Śliwa.
„Demografia jest bezlitosna jak prawa fizyki. Jeżeli o tę samą ziemię konkurują rolnicy z myśliwymi i rolnicy mają po dziesięcioro dzieci, a myśliwi dwójkę, to rolnicy rywalizację wygrają. Oczywiście jest jeszcze kultura i indywidualna wolna wola, ale znaczenia demografii nie wolno nie doceniać. […] Na rozwój ludności wpływa przede wszystkim rozrodczość – liczba dzieci na kobietę. Zależy ona od wieku zawierania związków, statusu i poziomu wykształcenia kobiet, stosowania antykoncepcji. Po drugiej stronie jest śmiertelność, zwłaszcza śmiertelność niemowląt. Spada ona wraz z postępem medycyny i w społeczeństwach, gdzie tradycyjnie posiada się wiele dzieci, na początku następuje gwałtowny wzrost ludności, który się potem stabilizuje. Wydłuża się też długość życia, przez co zmieniają się proporcje między grupami wiekowymi – populacja się starzeje. Liczba ludności jest istotna dla znaczenia państwa. Kiedyś była ważna dla siły militarnej.”
„Oprócz liczby ważna jest struktura. Dobrze jest, gdy na jednego produktywnego przypada nie za wiele dzieci i starców. Społeczeństwa młode są bardziej dynamiczne, bardziej gotowe do ryzyka, ale też bardziej wojownicze, zwłaszcza jeżeli dzięki selekcji płodów więcej jest chłopców, do tego bez szansy na założenie rodziny. Społeczeństwa stare wykazują więcej życiowej mądrości, są spokojniejsze, za to prowadzą do stagnacji.”
Autor pisze o boomie demograficznym w Afryce i tłumaczy, jak wpływa to na Europę – zwłaszcza w kontekście migracji. „Kto może, wysyła dzieci do szkół za granicę, kilkadziesiąt procent chce emigrować. Emigrują nie tylko do Europy, również do lepiej prosperujących krajów afrykańskich i do lokalnych metropolii. Lagos, stolica Nigerii, w 1965 r. miało 350 tysięcy mieszkańców, a w 2012 r. – 21 milionów. Oczywiście większość to slumsy, ale chęć wyrwania się jest silniejsza. Podobnie wygląda z emigracją do Europy. Nieliczni mają możliwość wyjazdu w formie cywilizowanej. Posiadają wykształcenie, które pozwala na pracę, a dzięki zasobom mogą kursować między oboma światami. Na dole są ci, którzy tylko w telewizji widzą świat białego człowieka i o nim marzą. Kto przekracza pewien próg zamożności, może myśleć o ucieczce.”
„Popyt rodzi podaż – przemytnicy ładowali na 9-metrowe pontony do 130 osób, wielokrotnie więcej niż dopuszczalnie. Na „nawigatora”, który miał nawiązać kontakt z ratownikami, wyznaczano jednego z pasażerów (za zniżkę w cenie). Do tego, by silnik wartości 8000 euro nie przepadł, przemytnicy podpływali drugą łódką i go zabierali, pozostawiając pasażerów w dryfującym pontonie. Sama droga przez Libię wiąże się z brutalnym wykorzystywaniem przez przemytników, a droga przez Niger i Algierię jest ponoć jeszcze gorsza, lecz tam się żaden dziennikarz nie zapuszcza. Promocja takiej migracji ma z humanitaryzmem niewiele wspólnego” – zaznacza Jan Śliwa.
„Gdy do rozwiązywania problemów światowych zabierają się rezydujący w wygodnych biurach urzędnicy, dominują puste słowa, dyskusje na obrzeżach problemu i przepychanki. Tymczasem problem Afryki jest pilny. Oczywiście to w końcu ich problem, ale Afryka jest jak kocioł, w którym rośnie ciśnienie. Gdy wybuchnie, będzie to również problem Europy” – podkreśla autor. – „Ale należy podejść do niego racjonalnie, atakując przyczyny, nie objawy. Należy też wyzbyć się ideologii i koncentrować na faktach. Oraz bez skrępowania myśleć również o własnych interesach.”
PAP/Wszystko co Najważniejsze/JT