Polska może ubiegać się o zwolnienie z relokacji migrantów

Bułgaria, Czechy, Estonia, Chorwacja, Austria i Polska zmagają się z poważną sytuacją migracyjną i będą mogły wystąpić o pełne lub częściowe zwolnienie z relokacji migrantów na nadchodzący rok w ramach unijnego paktu azylowo-migracyjnego – poinformowała we wtorek Komisja Europejska.
Cztery państwa będą mogły korzystać z przyszłej puli solidarnościowej UE
.Każde z tych państw, jak podała Komisja, może wystąpić w tej sprawie do Rady UE (która zrzesza wszystkie państwa członkowskie). Decyzję Rada UE będzie musiała podjąć w głosowaniu większością kwalifikowaną. Jeśli tak się stanie, wyłączenie będzie obowiązywać na rok.
Pakt azylowo-migracyjny przewiduje wybór jednej z trzech możliwości wyrażenia solidarności z krajami zmagającymi się z presją migracyjną w UE. Są to: przyjęcie migrantów, wniesienia wkładu finansowego lub wsparcie operacyjne.
Dlatego komisarz ds. migracji Magnus Brunner podkreślał we wtorek na konferencji prasowej w Brukseli, że mechanizm jest elastyczny. – Państwa członkowskie mogą również wybrać alternatywne środki wobec relokacji. Oznacza to, że relokacja nie jest wiążąca – powiedział.
Pytany o Polskę odparł, że jest to kraj, który boryka się z poważnym problemem migracyjnym. – Dzieje się tak, ponieważ Polska, jak wspomniałem wcześniej, przyjęła dużą liczbę beneficjentów tymczasowej ochrony z Ukrainy. Dzięki naszej dzisiejszej decyzji Polska może zwrócić się do Rady (UE) o pełne lub częściowe wyłączenie z puli solidarności, a Rada podejmie w tej sprawie decyzję – wyjaśnił komisarz.
KE ogłosiła uruchomienie pierwszego tzw. rocznego cyklu zarządzania migracją, który ma być kluczowym elementem we wdrażaniu unijnego paktu o migracji i azylu. Pakt ten ma w pełni zacząć obowiązywać od czerwca 2026 r.
Celem cyklu jest zapewnienie spójnego podejścia do zarządzania migracją w całej Unii, a także przygotowanie tzw. rocznej puli solidarnościowej, która ma wspierać państwa członkowskie znajdujące się pod presją migracyjną (w ramach tej puli kraje będą wybierały między relokacją, wkładem finansowym lub wsparciem operacyjnym).
Komisja zaprezentowała także pierwszy Europejski Roczny Raport o Azylu i Migracji, który przedstawia sytuację w zakresie migracji, azylu i przyjmowania uchodźców w okresie od lipca 2024 do czerwca 2025 r. Z dokumentu wynika, że sytuacja migracyjna w UE uległa poprawie – liczba nielegalnych przekroczeń granic spadła o 35 proc., co KE wiąże z pogłębioną współpracą z krajami partnerskimi.
Jednocześnie unijni urzędnicy nie ukrywają, że część krajów boryka się z wyzwaniami: presją z powodu nieautoryzowanych przemieszczeń migrantów wewnątrz Unii, koniecznością dalszego wspierania uchodźców z Ukrainy, a także instrumentalizacją migracji przez Rosję i Białoruś na zewnętrznych granicach UE. Wyzwanie stanowi także współpraca w zakresie powrotów i readmisji osób, które nie uzyskały prawa pobytu.
Na podstawie danych zebranych w raporcie Komisja dokonała oceny poziomu presji migracyjnej w poszczególnych państwach członkowskich.
Wskazano, że Grecja i Cypr pozostają pod szczególną presją ze względu na ponadprzeciętną liczbę przybyć w ostatnim roku. Hiszpania i Włochy również zmagają się z wysoką liczbą migrantów, zwłaszcza po operacjach poszukiwawczo-ratowniczych na morzu. Te cztery państwa będą mogły korzystać z przyszłej puli solidarnościowej UE, gdy pakt wejdzie w życie.
Z kolei Belgia, Bułgaria, Niemcy, Estonia, Irlandia, Francja, Chorwacja, Łotwa, Litwa, Niderlandy, Polska i Finlandia zostały uznane za państwa zagrożone presją migracyjną – z powodu wysokiej liczby przyjazdów lub ryzyka wykorzystania migracji jako broni.
Jak będzie wyglądało zwolnienie z relokacji migrantów?
.W odpowiedzi na rosnące zagrożenia hybrydowe oraz coraz częstsze incydenty z użyciem dronów na granicach, Komisja zapowiedziała też uruchomienie przetargu o wartości 250 mln euro na zakup sprzętu do wykrywania i neutralizacji dronów.
Propozycja KE trafi do Rady UE, która zdecyduje o jej przyjęciu, określając ostateczny rozmiar puli oraz sposób, w jaki każde państwo członkowskie wniesie swój „sprawiedliwy wkład”. Po przyjęciu decyzji przez Radę, wkłady solidarnościowe poszczególnych państw staną się jawne i prawnie wiążące.
Komisja zapowiedziała, że ocena sytuacji migracyjnej w całej UE będzie dokonywana corocznie, co ma zapewnić stałą równowagę między wyzwaniami a obowiązkami poszczególnych państw.
Szacunek dla granic i dla prawa
.W żądaniu, by Polska wpuściła na swój teren dodatkowy tysiąc emigrantów, albo by całkiem usunęła zasieki, nie ma żadnego sensu. Zasieki są tylko pewnym rodzajem państwowej granicy, odpowiednim do zagrożeń na terenie, gdzie przebiega granica. Istnieje takie zjawisko, jak przygniecenie rodzimej ludności przez najeźdźców – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA
Łatwo dojść do przekonania, że Europa jest rajem na ziemi. Mamy tu wspaniałą tradycję kulturową, dobrze działającą gospodarkę, łagodny klimat i wysoki poziom społecznego bezpieczeństwa. Przez wiele lat za znośny poziom życia i bezpieczeństwo socjalne płaciliśmy wyrzeczeniami politycznymi. Ograniczanie wolności słowa i ślepe wdrażanie gospodarki nakazowej doprowadziły w 1956 roku do wybuchu protestów w Polsce i na Węgrzech. Protest wybuchł w Poznaniu i w Warszawie, jednak w tych miastach władze szybko opanowały sytuację, wyprowadzając wojsko na ulice i zamykając dysydentów w areszcie.
Inaczej było w Budapeszcie. Tam protest był bardziej widoczny. Na ulice Budapesztu wyszło ponad 200 tys. osób, po części z zamiarem wyrażenia solidarności z Polakami. Dla Moskwy to było już zbyt wiele. Przeraziła się reakcji łańcuchowej. Ponadto Węgrów było mniej niż Polaków i może okazaliśmy się bardziej ustępliwi niż oni. Wreszcie pojawił się pewien ważny wzgląd historyczny. W Warszawie na miejsce promoskiewskiej ekipy, która musiała odejść, szykowano Gomułkę, przedwojennego komunistę, później uwięzionego w latach stalinizmu za snucie wizji „polskiej drogi do socjalizmu”. Wypuszczono go ledwie dwa lata wcześniej, w 1954 r., gdy „twardogłowi” i „reformatorzy” mieli nadzieję, że uda im się przeciągnąć go na swoją stronę. W każdym razie Chruszczow zgodził się na jeden eksperyment, ale nie na dwa. Powstanie węgierskie zostało krwawo stłumione. Dwadzieścia tysięcy osób wtrącono do więzienia, dwustu tysiącom pozwolono wyemigrować, głównie do Europy Zachodniej i do Stanów Zjednoczonych.
Rok 1956 stał się przełomowym rokiem dla nowego rozumienia prawa do emigracji w Europie Środkowej i co wcześniej było po prostu niemożliwe, teraz stało się trudne, ale wykonalne. Przypomniano sobie dokument, który istniał już od roku 1950. We Włoszech przyjęto wtedy Europejską Konwencję Praw Człowieka, która zatwierdzała „fundamentalne wolności”. Szczególne znaczenie nabrały artykuły 4 i 5, postanawiające odpowiednio, że nikt nie może być trzymany w niewoli lub poddaństwie oraz że każdy ma prawo do wolności i do bezpieczeństwa. Można było uznać, że te dwa postanowienia wzięte razem ustanawiają prawo do przemieszczania się i osiedlania zgodnie z własną wolą, jeśli inne prawa państwowe państwa przyjmującego takich działań nie wykluczają. Nadal było oczywiste, że każde państwo ma prawo uznać, iż na jego teren pewne osoby nie mają wstępu. Ale przestało być oczywiste, że w zasadzie za granicę wyjeżdżać nie wolno i że tego ograniczenia uzasadniać nie trzeba. Prawo do zagranicznych podróży i do emigracji istnieje, tylko trzeba się nim właściwie posłużyć. Posłuszeństwem zasłużyć na zaufanie. Teraz prawa do wyjazdu za granicę na stałe można było odmówić ze względu na racje polityczne, propagandowe, religijne lub społeczne, ale nie można go było podważać pryncypialnie.
Takie uprawnienie zostało otwarcie ogłoszone w 2000 roku przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej. Ten dokument w artykule 18 ustanawia prawo do ubiegania się o azyl polityczny za granicą na warunkach zgodnych z ustaleniami Konwencji genewskiej z 28 lipca 1951 r. i Protokołu z 31 stycznia 1967 r., które dotyczą statusu uchodźców, i w zgodzie z postanowieniami Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Wolność osobista przestała wymykać się z rąk.
Dla wielu młodych ludzi wyjazd na jakieś kursy, studia lub praktyki zawodowe stał się cenionym epizodem w życiu osobistym i wiele osób wyjeżdżało nie po to, by osiedlić się za granicą, ale po to, by uznać siebie za część elity, która jeździ. Później jako bardziej doświadczeni mieli lepsze mniemanie o sobie i część z nich do dziś myśli, że wyjazd za granicę w epoce komunizmu był jednym z najciekawszych epizodów w ich życiu. Te osoby są do dziś szczególnie uwrażliwione na wolność podróżowania i z wielką przykrością patrzą na metalowe płoty na granicy polsko-białoruskiej. Czują się na nowo zniewoleni jak w czasach komunizmu. To jest zrozumiały, a nawet miły przypadek „oddźwięku uczuciowego”, o którym pisała Maria Ossowska: „Mnie kiedyś nie wolno było pojechać do Francji, więc chciałabym przynajmniej, żeby dziś innym wolno było pojechać do Niemiec, i płot na granicy polsko-białoruskiej nie powinien im stać na przeszkodzie”. To jest jednak fałszywa analogia. Między tymi dwiema sytuacjami nie zachodzi istotne podobieństwo. Teraz osoby starające się przekroczyć granice państwowe nie myślą o krótkotrwałej wizycie i poznaniu świata, tylko szukają miejsca do trwałego osiedlenia. Większość z nich jednak chce się w Niemczech osiedlić na stałe, co nas specjalnie nie dotyczy, więc nas nie musi bulwersować. Nikt nas tu nie woła na pomoc.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jacek-holowka-polityka-emigracyjna/
PAP/MB





