Polska z największym wzrostem składanych wniosków o azyl. Najnowszy raport OECD

Trzy miliony wniosków o azyl złożono w krajach OECD w 2024 r., co jest najwyższą liczbą w historii – wskazuje najnowszy raport OECD. poświęconym migracji „International Migration Outlook 2025”. W Polsce w ubiegłym roku liczba wniosków wzrosła o 87 proc. w porównaniu z 2023 r.

Najczęstszymi krajami pochodzenia wnioskodawców o azyl były Wenezuela, Kolumbia, Syria i Afganistan

.Jak czytamy w dokumencie, wzrost liczby osób ubiegających się o azyl w 2024 r. w państwach OECD wzrósł o 13 proc. i był on napędzany przez USA, Kanadę i Wielką Brytanię.

Wskazano, że w krajach UE, należących do OECD, liczba wniosków spadła, w tym w Niemczech o 30 proc. i we Francji o 10 proc. „Tylko w pięciu krajach OECD UE liczba wniosków wzrosła. Były to Belgia (13 proc.), Grecja (19 proc.), Włochy (16 proc.), Irlandia (39 proc.) i Polska (87 proc.)” – czytamy w raporcie.

Najczęstszymi krajami pochodzenia wnioskodawców o azyl były Wenezuela, Kolumbia, Syria, Afganistan i Indie. W Polsce zaś najczęściej o azyl ubiegali się Ukraińcy, Białorusini i Etiopczycy.

Autorzy dokumentu zwrócili uwagę, że „tymczasowa migracja zarobkowa do krajów OECD ustabilizowała się w 2024 r. na historycznie wysokim poziomie”. W ubiegłym roku we wszystkich krajach OECD, za wyjątkiem Polski, wydano ok. 2,3 mln zezwoleń na pracę. Oznacza to wzrost o 26 proc. w porównaniu z 2019 r.

Polska nie figuruje w tej statystce ze względu na to, że część pracowników przyjeżdża do Polski w ramach uproszczonej procedury zatrudnienia cudzoziemców na podstawie oświadczenia, a nie zezwolenia o pracę. W raporcie oszacowano, że w 2024 r. w Polsce liczba czasowo zatrudnionych z zagranicy zmniejszyła się do 1,8 mln osób, czyli o 8 proc. w porównaniu z 2023 r.

W raporcie napisano, że w latach 2020–2021 w krajach OECD pracowało ponad 830 tys. lekarzy i 1,75 mln pielęgniarek i pielęgniarzy urodzonych za granicą, co stanowiło odpowiednio ok. jednej czwartej i jedną szóstą siły roboczej w każdym zawodzie. W okresie 2021-2023 liczba pracowników zmniejszyła się i wyniosła odpowiednio 606 tys. (18,4 proc.) i 733 tys. (8,3 proc.).

Zwrócono uwagę, że „Azja jest głównym regionem pochodzenia personelu medycznego, gdyż dotyczy to ok. 40 proc. lekarzy i 37 proc. pielęgniarek. Indie, Niemcy i Chiny to główne kraje pochodzenia lekarzy, a Filipiny, Indie i Polska to państwa, z których najczęściej pochodzą pielęgniarki”.

Ponad 1,8 mln zagranicznych studentów kształciło się w 2024 r. w krajach OECD, to mniej o 13 proc. niż w 2023 r. Według raportu spadek ten wynikał ze „zmniejszenia napływu studentów do wszystkich czterech największych krajów przyjmujących – Stanów Zjednoczonych (12 proc.), Wielkiej Brytanii (14 proc,), Kanady (39 proc.) i Australii (22 proc.). Także w Polsce odnotowano spadek tej liczby o 26 proc., co oznacza mniej niż 16 tys. studentów z zagranicy.

Odnotowano także gwałtowny spadek o 37 proc. liczby wykrytych przypadków nielegalnego przekroczenia granic UE w 2024 r. W USA liczba ta spadła o 48 proc. W Wielkiej Brytanii liczba wykrytych prób nielegalnego wjazdu wzrosła o 19 proc. w 2024 r. w porównaniu z 2023 r. Przede wszystkim dotyczyło to osób docierających na Wyspy pokonując Kanał La Manche na pontonach.

Liczba nowych migrantów spadła [ najnowszy raport OECD ]

.W sumie liczba nowych migrantów w krajach OECD spadła, po raz pierwszy od trzech lat, o 4 proc. w 2024 r. i ich liczba wyniosła 6,2 mln. W tym czasie odnotowano spadek migracji zarobkowej o 21 proc. i jednoczesny wzrost migracji humanitarnej, związanej z konfliktami zbrojnymi czy klęskami żywiołowymi, o 23 proc.

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) obejmuje obecnie 38 państw świata, w tym od 1996 r. także Polskę.

Raport „International Migration Outlook”, analizujący najnowsze zmiany w ruchach migracyjnych i integracji imigrantów na rynku pracy w krajach OECD, został wydany po raz 49.

Szacunek dla granic i dla prawa

.W żądaniu, by Polska wpuściła na swój teren dodatkowy tysiąc emigrantów, albo by całkiem usunęła zasieki, nie ma żadnego sensu. Zasieki są tylko pewnym rodzajem państwowej granicy, odpowiednim do zagrożeń na terenie, gdzie przebiega granica. Istnieje takie zjawisko, jak przygniecenie rodzimej ludności przez najeźdźców – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA

Łatwo dojść do przekonania, że Europa jest rajem na ziemi. Mamy tu wspaniałą tradycję kulturową, dobrze działającą gospodarkę, łagodny klimat i wysoki poziom społecznego bezpieczeństwa. Przez wiele lat za znośny poziom życia i bezpieczeństwo socjalne płaciliśmy wyrzeczeniami politycznymi. Ograniczanie wolności słowa i ślepe wdrażanie gospodarki nakazowej doprowadziły w 1956 roku do wybuchu protestów w Polsce i na Węgrzech. Protest wybuchł w Poznaniu i w Warszawie, jednak w tych miastach władze szybko opanowały sytuację, wyprowadzając wojsko na ulice i zamykając dysydentów w areszcie. 

Inaczej było w Budapeszcie. Tam protest był bardziej widoczny. Na ulice Budapesztu wyszło ponad 200 tys. osób, po części z zamiarem wyrażenia solidarności z Polakami. Dla Moskwy to było już zbyt wiele. Przeraziła się reakcji łańcuchowej. Ponadto Węgrów było mniej niż Polaków i może okazaliśmy się bardziej ustępliwi niż oni. Wreszcie pojawił się pewien ważny wzgląd historyczny. W Warszawie na miejsce promoskiewskiej ekipy, która musiała odejść, szykowano Gomułkę, przedwojennego komunistę, później uwięzionego w latach stalinizmu za snucie wizji „polskiej drogi do socjalizmu”. Wypuszczono go ledwie dwa lata wcześniej, w 1954 r., gdy „twardogłowi” i „reformatorzy” mieli nadzieję, że uda im się przeciągnąć go na swoją stronę. W każdym razie Chruszczow zgodził się na jeden eksperyment, ale nie na dwa. Powstanie węgierskie zostało krwawo stłumione. Dwadzieścia tysięcy osób wtrącono do więzienia, dwustu tysiącom pozwolono wyemigrować, głównie do Europy Zachodniej i do Stanów Zjednoczonych. 

Rok 1956 stał się przełomowym rokiem dla nowego rozumienia prawa do emigracji w Europie Środkowej i co wcześniej było po prostu niemożliwe, teraz stało się trudne, ale wykonalne. Przypomniano sobie dokument, który istniał już od roku 1950. We Włoszech przyjęto wtedy Europejską Konwencję Praw Człowieka, która zatwierdzała „fundamentalne wolności”. Szczególne znaczenie nabrały artykuły 4 i 5, postanawiające odpowiednio, że nikt nie może być trzymany w niewoli lub poddaństwie oraz że każdy ma prawo do wolności i do bezpieczeństwa. Można było uznać, że te dwa postanowienia wzięte razem ustanawiają prawo do przemieszczania się i osiedlania zgodnie z własną wolą, jeśli inne prawa państwowe państwa przyjmującego takich działań nie wykluczają. Nadal było oczywiste, że każde państwo ma prawo uznać, iż na jego teren pewne osoby nie mają wstępu. Ale przestało być oczywiste, że w zasadzie za granicę wyjeżdżać nie wolno i że tego ograniczenia uzasadniać nie trzeba. Prawo do zagranicznych podróży i do emigracji istnieje, tylko trzeba się nim właściwie posłużyć. Posłuszeństwem zasłużyć na zaufanie. Teraz prawa do wyjazdu za granicę na stałe można było odmówić ze względu na racje polityczne, propagandowe, religijne lub społeczne, ale nie można go było podważać pryncypialnie. 

Takie uprawnienie zostało otwarcie ogłoszone w 2000 roku przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej. Ten dokument w artykule 18 ustanawia prawo do ubiegania się o azyl polityczny za granicą na warunkach zgodnych z ustaleniami Konwencji genewskiej z 28 lipca 1951 r. i Protokołu z 31 stycznia 1967 r., które dotyczą statusu uchodźców, i w zgodzie z postanowieniami Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Wolność osobista przestała wymykać się z rąk. 

Dla wielu młodych ludzi wyjazd na jakieś kursy, studia lub praktyki zawodowe stał się cenionym epizodem w życiu osobistym i wiele osób wyjeżdżało nie po to, by osiedlić się za granicą, ale po to, by uznać siebie za część elity, która jeździ. Później jako bardziej doświadczeni mieli lepsze mniemanie o sobie i część z nich do dziś myśli, że wyjazd za granicę w epoce komunizmu był jednym z najciekawszych epizodów w ich życiu. Te osoby są do dziś szczególnie uwrażliwione na wolność podróżowania i z wielką przykrością patrzą na metalowe płoty na granicy polsko-białoruskiej. Czują się na nowo zniewoleni jak w czasach komunizmu. To jest zrozumiały, a nawet miły przypadek „oddźwięku uczuciowego”, o którym pisała Maria Ossowska: „Mnie kiedyś nie wolno było pojechać do Francji, więc chciałabym przynajmniej, żeby dziś innym wolno było pojechać do Niemiec, i płot na granicy polsko-białoruskiej nie powinien im stać na przeszkodzie”. To jest jednak fałszywa analogia. Między tymi dwiema sytuacjami nie zachodzi istotne podobieństwo. Teraz osoby starające się przekroczyć granice państwowe nie myślą o krótkotrwałej wizycie i poznaniu świata, tylko szukają miejsca do trwałego osiedlenia. Większość z nich jednak chce się w Niemczech osiedlić na stałe, co nas specjalnie nie dotyczy, więc nas nie musi bulwersować. Nikt nas tu nie woła na pomoc.

Do roku 2010 liczba osób ubiegających się o osiedlenie w Europie nie przekraczała poziomu ćwierć miliona przypadków rocznie. Taki ruch ludności nie stanowił istotnego problemu w skali kontynentu. W następnych latach liczba kandydatów do imigracji zaczęła szybko rosnąć: 300 tysięcy w 2012 roku, 400 tys. w 2014, wreszcie 627 tys. w 2015 roku, z czego 200 tys. wyraziło zamiar osiedlenia się wyłącznie w Niemczech. Te osoby nie były turystami, tylko albo rozpaczliwie szukały możliwości wydostania się z własnego kraju i wyjazdu dokądkolwiek, albo planowały szybką karierę na koszt niemieckich podatników. Spełnienia takich życzeń nie gwarantują ani Unia Europejska, ani żadne organizacje edukacyjne lub charytatywne. Jednak w 2015 roku Europę opanował największy kryzys imigracyjny od końca II wojny światowej. 

Najbardziej poruszające przypadki to oczywiście uciekinierzy starający się wyrwać z koszmaru wojny domowej. Na przykład Syria. Tam walczą ze sobą zwolennicy i przeciwnicy prezydenta Baszara al-Asada. Obie strony dobierają sobie sojuszników i konflikt wstrząsa całym społeczeństwem. Przeciwnicy prezydenta nazywają go uzurpatorem, jego zwolennicy nazywają natomiast swych przeciwników gangsterami. Nienawiść jest równie silna po obu stronach i równie nieracjonalna. Konflikt rozwijający się w ten sposób nie daje żadnych nadziei na szybkie rozwiązanie. Jednak przeciwnicy po obu stronach chętnie szukają okazji do emigracji, by uwolnić się od konfliktu, do którego istnienia sami się przyczyniają. W efekcie co piąta osoba na świecie spośród ubiegających się o azyl jest uciekinierem z Syrii i za granicą spotykają się ludzie, którzy nawzajem uciekali przed sobą z własnego kraju. Co oczywiście nie zmienia faktu, że ich konflikt jest całkiem realny, tylko jego przyczyny i jego następstwa są dość fantastyczne. 

Warto jednak dostrzec, że bez względu na to, jak silne uczucia są tam zaangażowane i jak opłakany jest los zaangażowanych przeciwników, pozostała ludność na świecie nie ma środków wygaszających zapał do takiej walki. Także mocarstwa o globalnej sile oddziaływania nie mają możliwości wygaszenia takiego konfliktu bez wzięcia na siebie roli zbrojnego policjanta, który zajmuje się zaprowadzaniem pokoju na całym świecie. Globalne kampanie walki o pokój dość łatwo przemieniają się w kampanie walki o jakieś widmowe cele, na których nikomu nie zależy. Znaczna część mieszkańców Europy współczuje Syryjczykom, podobnie jak w przypadku każdej wojny, której cele są zrozumiałe dla jej uczestników, ale niepojęte dla obserwatorów. Ta sympatia może jednak nie iść tak daleko, by obcokrajowcy chcieli się podzielić na dwie przeciwne grupy wspierające swoich ulubieńców, choćby tylko w tym zakresie, by im pomagać w konsekwentnym kontynuowaniu zajadłego sporu. 

Zapaść gospodarcza i społeczna w Syrii zbiegła się z przymusowym wysiedlaniem wielu mieszkańców na terenie Afganistanu i Iraku – przypomina Maryellen Fullerton, profesor prawa z Brooklyn Law School – i wyjaśnia, jak zawodna jest pomoc zewnętrzna oferowana przeciwnikom z obcej kultury. Trudno wyobrazić sobie na przykład, by chrześcijanie mogli stać się wiarygodnymi arbitrami w sporze między szyitami i sunnitami. Czegoś podobnego próbowano jednak w sporze syryjskim. Porozumienie między Turcją i Unią Europejską z marca 2016 roku przewidywało, że Syryjczycy uzyskają w Turcji prawo do zatrudnienia. Mimo podpisania odpowiednich porozumień ich realizacja okazała się niewykonalna z ukrytych powodów religijnych i społecznych. W efekcie mniej niż jedna dziesiąta jednego procenta Syryjczyków zdołała znaleźć stałe zatrudnienie w Turcji. W takiej sytuacji szukanie winnych nie ma sensu. Projekt jest bezsensowny. W efekcie mimo formalnej akceptacji odpowiednich ustaleń położenie Syryjczyków w Turcji uległo dodatkowemu pogorszeniu. Wreszcie we wrześniu 2015 roku wyczerpały się wszystkie środki pozostające w dyspozycji Światowego Programu Żywnościowego (World Food Program) i doprowadziły do odcięcia jednej trzeciej uciekinierów syryjskich na Bliskim Wschodzie od źródła taniej żywności. Miliony rodzin pochodzących z tego kraju wpadły w „spiralę humanitarnej zapaści”. Ten przypadek nasunął wielu obserwatorom smutną refleksję. Każdy program ratunkowy stwarza nadzieje daleko wykraczające poza rozsądne oczekiwania i przyciąga dużo więcej potrzebujących, niż organizatorzy pomocy są w stanie uratować. Można się obawiać, że gdyby Polska rozmontowała zasieki na granicy z Białorusią, doszłoby do podobnej sytuacji w typie kryzysu humanitarnego, jaka powstała w Syrii.

Innym rejonem systemowego zaniedbania była Erytrea, czyli kraj rządzony przez opresyjną pojedynczą partię. Znaczna część jego mieszkańców uciekła do Turcji. Tam jednak erytrejscy uciekinierzy spotkali się z syryjskimi uchodźcami i zrozumieli, że nie mogą liczyć na skuteczną pomoc. W desperacji jedni i drudzy zaczęli przepływać przez Morze Śródziemne do Europy, by gdzieś w niej się osiedlić. Z tego właśnie powodu rok 2015 stał się początkiem kryzysu humanitarnego dla wszystkich krajów leżących na północnym brzegu Morza Śródziemnego.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jacek-holowka-polityka-emigracyjna/

PAP/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 listopada 2025