Rakieta Starship – krok w stronę załogowej misji na Księżyc

Zbudowana przez SpaceX megarakieta Starship z powodzeniem odbyła czwarty lot. W oceanie wylądował zarówno orbitalny pojazd, jak i booster SuperHeavy. To duży krok w kierunku misji załogowej, a potem lotu na Księżyc i regularnych misji na orbitę – skomentował ekspert sektora kosmicznego Łukasz Wilczyński.

Program Artemis

.Jak uznał specjalista, SpaceX potrzebowało nowego zestawu danych, aby rozwijać tę rakietę. „Pamiętajmy, że firma ta działa w modelu iteracyjnym, w którym każda kolejna próba jest podbudowana poprzednimi. Oba obiekty – Starship i SuperHeavy – spełniły swoje zadanie, choć na Starshipie było widać dosyć wyraźne skutki wejścia w atmosferę. Na razie lądowania miały miejsce w wodzie, dopiero w kolejnych próbach będą na platformie” – powiedział Łukasz Wilczyński, ekspert w dziedzinie new space economy (eksploracja i komercjalizacja przestrzeni kosmicznej) i prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej.

Na lot człowieka Starshipem trzeba będzie jeszcze trochę poczekać – zaznaczył. „O kolejnych etapach rozwoju rakiety w dużej mierze zadecydują dane zebrane w czasie tego lotu. Nie wiemy jeszcze, czego SpaceX się dowiedziało na temat samego Starshipa i boostera (booster to rakieta w pierwszym stopniu wielostopniowej rakiety nośnej stosowana m.in. dla zwiększenia ciągu startowego). Myślę, że przed nami jeszcze co najmniej kilka prób. Sądzę, że za kilka lat na pokładzie Starshipa na orbitę poleci człowiek. Firma działa z odpowiednią ostrożnością, według znanej zasady ‘better safe than sorry’ (na polski tłumaczy się to jako 'lepiej dmuchać na zimne’ ). Zbyt wiele zainwestowano w ten projekt, aby warto było ryzykować katastrofę z powodu pośpiechu” – zwrócił uwagę specjalista.

Kiedy Starship zacznie już latać, wiele zmieni w programie kosmicznym – dodał. „Starship to nie tylko preferowany przez NASA pojazd, który ma latać na Księżyc w programie Artemis. Rakieta ułatwi także komercjalizację orbity okołoziemskiej. W czasach wahadłowców wyniesienie 1 kg ładunku na orbitę kosztowało ponad 50 tys. dol. Obecnie cena ta waha się w okolicach 1,5 tys. dol., a dzięki Starshipowi ma spać do 200 dolarów” – podkreślił Łukasz Wilczyński.

Starship to nowy rozdział eksploracji kosmosu

.Obecny etap rozwoju lotów kosmicznych przypomina trochę sytuację rozwoju pierwszych lotniczych linii transoceanicznych. „Obecnie nikt nie zbiera fortuny, aby np. zamówić zza oceanu paczkę ze sklepu Amazon. Cena jest tak niska, że właściwie każdego na to stać, a firma ma całą flotyllę samolotów. Kiedyś pokonanie oceanu drogą powietrzną to był wyczyn. Do takiej sytuacji w lotach kosmicznych, jaką mamy w ruchu lotniczym, jeszcze daleko, ale nawet Starship być może będzie służył także do tego, aby w locie suborbitalnym czy orbitalnym przemieścić się na drugi kraniec Ziemi, np. w czasie 1,5 godziny. Z pewnością dostępność orbity dla ładunków i ludzi będzie coraz większa” – powiedział specjalista.

Uznał, że SpaceX można pochwalić także za public relations. „Przygotowaną relację aż miło się oglądało, tak dobrze była zorganizowana. Między innymi dzięki satelitom Starlink po raz pierwszy mogliśmy oglądać cały lot aż do momentu wodowania. To było coś niesamowitego. Jednocześnie relacja była prowadzona jakby zupełnie na luzie. Wisienką na torcie był moment, kiedy komentatorzy wyjęli pianki i zapalniczki w kształcie Starshipa, pokazując, że są gotowi na każdy rezultat” – dodał ekspert.

Czy Elon Musk skolonizuje kosmos?

.W marcu 2018 r. na festiwalu South by Southwest (SXSW) w Austin, w stanie Teksas, Elon Musk ogłosił, że SpaceX zamierza wysłać pierwszy „statek międzyplanetarny” na Marsa w pierwszej połowie 2019 r. Musk jest znany z wyznaczania wyśrubowanych – ktoś mniej uprzejmy rzekłby „nierealnych” – terminów realizacji projektów, które odzwierciedlają jego rozmach jako twórcy innowacji. Obserwatorów jego poczynań charakteryzuje zatem mieszanka braku zaufania w pierwotnie zapowiadane terminy z pełną wiarą w jego zdolność do realizacji projektu na czas. Na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Tomás SIDENFADEN, pisarz, inżynier i współpracownik Medium i Arc Digital.

W końcu Musk jest twórcą firm PayPal, Tesla, SolarCity, SpaceX i the Boring Company: gigantów, które namieszały na rynku. Założenie nawet jednej z tych firm stanowiłoby historyczne osiągnięcie, a słowa kogoś, kto może wpisać je wszystkie do swojego CV, na pewno wzbudzają uwagę innych. Co ważne, Musk ma do przekazania coś więcej niż tylko nudne dane, jak kwartalne prognozy produkcji pojazdów (choć jak przyznaje, jemu samemu podnoszą one ciśnienie). Jego rozważania dotykają ważkich tematów, takich jak zagrożenia, jakie sztuczna inteligencja niesie dla ludzkości, hipoteza, że żyjemy w symulowanej rzeczywistości czy nieuchronność trzeciej wojny światowej. Albo – jak na festiwalu SXSW – tego, w jaki sposób można posłać ludzi na Marsa.

Większość informacji prasowych na ten temat koncentruje się na kwestiach technicznych. To oczywiste – jeszcze dziesięć lat temu nie byliśmy nawet pewni, czy w ogóle istnieje bezpieczny sposób, aby wysłać ludzi na Czerwoną Planetę. Ale jeśli Musk ma rację, jesteśmy o kosmiczne mgnienie oka od urzeczywistnienia tej wizji, nawet jeśli jego prognozy i rzeczywistość nieco od siebie odbiegają.

Zatem techniczne aspekty podróży na Marsa to jedno. Jednak równie ważną kwestią jest to, jak mogłoby wyglądać życie na Marsie, a konkretniej – jak na tej planecie miałoby funkcjonować społeczeństwo. Szef SpaceX nie stroni od żadnego z tych tematów.

Elon Musk przewiduje istnienie marsjańskiej kolonii liczącej milion dusz. Naturalnie wcześniej na Czerwoną Planetę przybędzie grupa zuchwałych, sprawnych i nieustraszonych pionierów. Wyprawa na Marsa będzie znacznie bardziej niebezpieczna dla tych, którzy przybędą tam jako pierwsi. Przywodzi to na myśl ogłoszenie, jakie sir Shackleton zamieścił, szukając śmiałków towarzyszących mu w eksploracji Antarktyki: „Czekają cię znój, niebezpieczeństwo i duża szansa, że nie wrócisz stamtąd żywy. Tym, którzy przetrwają, gwarantujemy nieziemską ekscytację”.

Wieści od pierwszych kolonizatorów Marsa z pewnością nie rozgrzeją nas do czerwoności w związku z niuansami międzyplanetarnych rządów. Ważniejsze będą inne sprawy – marsjańskich pionierów będą zaprzątać kwestie przetrwania i nietrwałości budowanej cywilizacji.

Sam Elon Musk twierdzi, że inne firmy powinny konkurować z nim o kolonizację nowej planety. Ale dlaczego Musk przewiduje konkurencję przedsiębiorstw na Marsie? Do niedawna loty kosmiczne były domeną państw narodowych, czyli organizacji wystarczająco dużych, by móc przeznaczyć ogromne środki niezbędne do prowadzenia takich misji. SpaceX może być kierowana przez pełnego motywacji i sprawnego lidera, ale jej napędem są dziesiątki instytucjonalnych i indywidualnych inwestorów, o których względy firma starała się przez ostatnie 12 lat. Ten rodzaj finansowania wymaga dedykowanych zespołów pozyskujących środki, ścisłych terminów realizacji projektów i możliwych do przeprowadzenia strategii wyjścia. Ale SpaceX i jej konkurenci to niejedyni liczący się gracze.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 czerwca 2024