Rośnie presja USA na Wenezuelę. Największy okręt wojenny świata już na Karaibach

Rośnie presja USA na Wenezuelę

USA skierowały duże siły wojskowe w pobliże Wenezueli i według stacji CNN Espanol wydają się gotowe do wojny. Waszyngton mówi o walce z przemytem narkotyków i migrantów, a reżim w Caracas twierdzi, że celem jest obalenie prezydenta Nicolasa Maduro i przejęcie kontroli nad bogatymi złożami ropy.

Rośnie presja USA na Wenezuelę

.Dyrektor Instytutu Strategii i Bezpieczeństwa na Uniwersytecie w Exeter prof. Anthony King ocenił w rozmowie, że wzmocnienie sił w regionie Karaibów jest elementem nowej strategii bezpieczeństwa narodowego USA, która główny nacisk kładzie na półkulę zachodnią, wyznaczoną jako strefa wpływów USA. Wojska USA zgromadzone w regionie Karaibów są obecnie najliczniejsze od dziesięcioleci. Przebywa tam ponad 15 tys. amerykańskich żołnierzy, a w listopadzie do regionu skierowano lotniskowiec USS Gerald R. Ford, największy okręt wojenny świata.

Amerykańskie siły zbrojne przeprowadziły od września ponad 20 ataków na domniemane łodzie przemytnicze na Morzu Karaibskim i Pacyfiku. W uderzeniach zginęły co najmniej 83 osoby, które Waszyngton określa mianem „narkoterrorystów”. Prezydent Donald Trump zapowiadał, że wkrótce może zaatakować również na terytorium Wenezueli. Administracja USA nie uznaje Nicolasa Maduro za prawowitego prezydenta Wenezueli i oskarża go o kierowanie grupą przestępczą Cartel de los Soles, przemycającą narkotyki. Wyznaczyła również nagrodę w wysokości 50 mln dolarów za pomoc w jego ujęciu. Maduro odrzuca te oskarżenia.

Donald Trump dał Maduro tydzień na ucieczkę

.Jednym z priorytetów polityki bezpieczeństwa prezydenta Donalda Trumpa jest ukrócenie przemytu narkotyków, szczególnie kokainy i fentanylu, do USA. Eksperci ds. walki z narkotykami zwracają jednak uwagę, że Wenezuela nie odgrywa bardzo istotnej roli w tym procederze – podała stacja BBC. Sąsiadująca z Wenezuelą Kolumbia jest największym na świecie producentem kokainy, ale większość trafia do USA innymi trasami, głównie przez Pacyfik. Natomiast fentanyl, wiązany w USA z dziesiątkami tysięcy zgonów rocznie, powstaje głównie w Meksyku i szmuglowany jest drogą lądową, przez granicę obu państw.

Nicolas Maduro przejął władzę w Wenezueli w 2013 roku, po śmierci poprzedniego prezydenta Hugo Chaveza. Pod jego rządami kraj, dysponujący bogatymi złożami ropy, pogrążył się w katastrofalnym kryzysie gospodarczym i humanitarnym. Wyjechało z niego prawie 8 mln osób, co nasiliło presję migracyjną, głównie na okoliczne kraje Ameryki Południowej, ale również na USA. Walka z nielegalną imigracją jest kolejnym z priorytetów polityki prezydenta USA. Donald Trump oskarżył Nicolas Maduro o „opróżnianie swoich więzień i zakładów dla obłąkanych” oraz wysyłanie ich lokatorów do USA. Nie przedstawił na to żadnych dowodów.

Po wyborach z lipca 2024 roku, uznawanych powszechnie za sfałszowane, reżim w Caracas zaostrzył prześladowania opozycji i brutalnie tłumił protesty. Na arenie międzynarodowej Nicolas Maduro jest sojusznikiem przywódcy Rosji Władimira Putina i poparł jego agresję przeciwko Ukrainie. Według agencji Reutera Donald Trump przeprowadził w listopadzie rozmowę telefoniczną z Nicolas Maduro i dał mu siedem dni na ucieczkę z kraju wraz z rodziną. Po upływie tego terminu ogłosił „całkowite zamknięcie” przestrzeni powietrznej nad Wenezuelą, w wyniku czego większość linii lotniczych odwołało międzynarodowe połączenia z Caracas.

Największa złoża ropa naftowej na świecie – prawdziwy cel USA?

.Reżim Nicolas Maduro twierdzi, że celem USA jest siłowe odsunięcie go od władzy i przejęcie kontroli nad wenezuelskimi złożami ropy. Departament Stanu USA zaprzeczył, jakoby ropa naftowa odgrywała istotną rolę w tych działaniach. Niezależnie od motywacji, w przypadku zmiany władzy w Wenezueli, jej złoża będą miały fundamentalne znaczenie dla przyszłości kraju, a ewentualne otwarcie eksportu wenezuelskiego surowca byłoby korzystne dla USA i ich sojuszników – oceniła CNN Espanol.

Wiele osób utożsamia bogate złoża ropy z krajami Bliskiego Wschodu, tymczasem Wenezuela dysponuje największymi pokładami tego surowca, stanowiącymi w przybliżeniu jedną piątą złóż światowych. Kraj nie wykorzystuje jednak tego potencjału, wytwarzając zaledwie milion baryłek dziennie, czyli około 0,8 proc. produkcji światowej – podała stacja. Wśród przyczyn są międzynarodowe sankcje nałożone na reżim Maduro, jak również kryzys gospodarczy, złe zarządzanie i nieodpowiednia konserwacja urządzeń. Bez wystarczających inwestycji starzejąca się infrastruktura znacznie ograniczyła w ostatnich latach moce produkcyjne.

CNN Espanol podkreśliła, że choć USA produkują najwięcej ropy naftowej na świecie, w dalszym ciągu muszą ją importować. Dotyczy to szczególnie tego rodzaju ropy, jaki występuje w Wenezueli. O ile ropa wydobywana w USA nadaje się do produkcji benzyny, surowiec wenezuelski jest odpowiedniejszy do szeregu innych zastosowań, w tym do produkcji oleju napędowego – podała stacja. Zwiększenie obecności wojskowej USA w regionie Karaibów wpisuje się w priorytety nakreślone w nowej strategii bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Zapowiedziano w niej prymat USA na zachodniej półkuli oraz niedopuszczenie rywali tego regionu do posiadania tam „zdolności zagrażania” bezpieczeństwu kraju.

Zmierzch dyplomacji

.Nie ma co do tego dwóch zdań: w tym nowym świecie ambasady, ambasadorzy i zawodowi dyplomaci, ze swoją kindersztubą, ukończonymi akademiami dyplomatycznymi i profesjonalną dyskrecją, są coraz bardziej oczywistym przeżytkiem – pisze Jan ROKITA

Przeglądnąłem ostatnio – w zasadzie przypadkiem – „Tracker Ambasadorów” publikowany w sieci przez Amerykańskie Towarzystwo Służby Zagranicznej (AFSA) i z zaskoczeniem zauważyłem, iż USA nie obsadzają coś ok. połowy stanowisk swoich ambasadorów w obcych krajach. I tylko w nielicznych przypadkach wynika to z przewlekłych procedur zatwierdzania szefów placówek dyplomatycznych albo z politycznych konfliktów na linii prezydent – Kongres USA.

Lwia część ambasadorskich wakatów bierze się po prostu z tego, że Departament Stanu i Biały Dom najwyraźniej nie widzą powodu, aby zawracać sobie głowę kwestią, która z perspektywy amerykańskich interesów wydawać się musi drugo-, jeśli nie trzeciorzędna. Czasami za owymi wakatami stoi polityczna premedytacja, jak w przypadku obłożonej sankcjami Rosji czy wrogiej Wenezueli, gdzie Ameryka dąży do obalenia komunistycznego reżimu.

Ale szefowie amerykańskiej polityki zagranicznej w ciągu niemal roku od objęcia władzy przez Donalda Trumpa nie zadali sobie też trudu, aby choć znaleźć kandydata i rozpocząć procedurę nominacyjną ambasadorów w takich państwach, kluczowych dla amerykańskiej polityki i interesów USA, jak choćby Niemcy, Korea Południowa, Arabia Saudyjska, Kuwejt czy Pakistan. Z każdym z tych krajów w ciągu ostatniego roku Waszyngton utrzymuje ożywione kontakty polityczne, a sam prezydent rozmawia z ich przywódcami i nawet składa im wizyty, organizowane niekiedy z prawdziwym rozmachem (jak w Arabii Saudyjskiej). Rzecz chyba tylko w tym, że ani prezydent, ani sekretarz stanu nie potrzebują już do tego celu nie tylko ambasadorów, ale w ogóle całego systemu klasycznej dyplomacji.

Ameryka nie jest w tej mierze przykładem odosobnionym. Unia Europejska coraz mocniej ścieśnia personel swojej Służby Działań Zewnętrznych, tworzonej w sumie nie tak dawno, bo zaledwie półtorej dekady temu, z wielkim naonczas entuzjazmem na przyszłość.

.Co najmniej dziesięć unijnych ambasad (zwanych nie wiedzieć czemu „delegaturami”) objętych jest właśnie redukcjami zatrudnienia. A przecież w wizji twórców traktatu lizbońskiego, który powoływał do życia unijną służbę dyplomatyczną, miała ona stanowić istotny czynnik budowy nowego, lepszego świata, propagując na całym globie ideał demokracji, a przy okazji budując sławną „miękką siłę”, z jaką Unia miała oddziaływać na świat. Ale dziś po tamtych nadziejach nie ma nawet śladu, a znaczenie unijnych dyplomatów w praktyce z roku na rok maleje, może z wyjątkiem takich stolic, jak Kijów, Kiszyniów czy Belgrad, gdzie hipotetyczne członkostwo w Unii i unijna pomoc są ciągle kluczowymi wątkami tamtejszej polityki. W ciągu obecnego roku również Wielka Brytania przystąpiła do cięć liczebności swego personelu dyplomatycznego, docelowo aż o ¼ (to niemal pogrom brytyjskich dyplomatów), a Niderlandy zmniejszają finansowanie swojej dyplomacji o 10 proc., zamykając zarazem pięć swoich zagranicznych placówek.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-rokita-zmierzch-dyplomacji/

PAP/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 grudnia 2025