Tajwan, Ukraina i scenariusz dwóch frontów. Gdyby Xi poprosił Putina o przysługę [Laure MANDEVILLE w Le Figaro] 

Laure Mandeville Le Figaro

W dobie rosnących napięć geopolitycznych, kiedy Chiny coraz śmielej grożą inwazją na Tajwan, a Rosja nadal prowadzi brutalną wojnę w Ukrainie, coraz więcej głosów ostrzega przed scenariuszem, który jeszcze kilka lat temu uznalibyśmy za political fiction: skoordynowaną ofensywą dwóch autorytarnych mocarstw przeciwko Zachodowi – jednocześnie w Azji i Europie. W najnowszym wydaniu francuskiego Le Figaro pisze o tym Laure Mandeville.

.Taką wizję, brutalnie realistyczną, nakreślił też niedawno nowy sekretarz generalny NATO Mark Rutte. W rozmowie z New York Timesem stwierdził otwarcie, że nie można wykluczyć sytuacji, w której prezydent Chin Xi Jinping zadzwoni do Władimira Putina i powie: „Zamierzam uderzyć na Tajwan – potrzebuję, żebyś ich zajął w Europie”.

Brzmi jak zły sen? Tak. Ale jednocześnie, jak przekonuje coraz więcej ekspertów, to scenariusz nie tyle nieprawdopodobny, co coraz bardziej możliwy.

Laure Mandeville w Le Figaro: Nie jeden front, a dwa

.Na Zachodzie długo panowało przekonanie, że konflikt na Ukrainie i ewentualna wojna o Tajwan to oddzielne problemy, twierdzi Laure Mandeville. Oddzielne teatry wojny, odseparowane geograficznie, politycznie, kulturowo. Tymczasem, jak podkreślają Rutte, eksperci NATO i geostratedzy z obu stron Atlantyku, przeciwnicy Zachodu nie postrzegają świata w ten sposób. Moskwa i Pekin współdziałają, planują, wymieniają się technologią, doświadczeniem i surowcami. Ich celem nie jest zdobycie konkretnego terytorium, ale podważenie ładu światowego opartego na wartościach liberalnej demokracji.

Jeśli Xi zaatakuje Tajwan, może zrobić to wiedząc, że Waszyngton zostanie zmuszony do przerzucenia zasobów wojskowych z Europy do Azji, czytamy w Le Figaro. I wtedy – dosłownie w tej samej chwili – Rosja może zaatakować jeden z krajów bałtyckich, testując odporność NATO. Scenariusz ten, przypomina cytowana w tekście Camille Grand, mógłby pogrążyć Zachód w chaosie i zmusić Europę do walki na własną rękę. 

Przez ostatnie lata administracja amerykańska, zarówno za czasów Joe Bidena, jak i teraz pod rządami Donalda Trumpa, próbowała oderwać Rosję od Chin, podkreśla jednak Laure Mandeville. Próbowano perswazji, obietnic, „odwróconego Kissingera”, czyli polityki oferowania Putinowi odwilży w zamian za pokój. Wszystko na nic. Moskwa konsekwentnie wybiera Pekin.

„Rozdzielanie tych dwóch teatrów to iluzja” – mówi, cytowany w tekście Andrew Michta z Atlantic Council. Jeśli Ameryka utraci wiarygodność w Europie, utraci ją także w Azji. Dla Pekinu i Moskwy to wszystko to jeden front: walka z liberalnym Zachodem.

Co może zrobić Europa?

.Europa musi przestać liczyć wyłącznie na „amerykańską kawalerię”. Camille Grand, cytowana w Le Figaro otwarcie przyznaje: „Musimy się przygotować na scenariusz, w którym Stany Zjednoczone nie będą w stanie nam pomóc, bo będą zajęte wojną z Chinami”. Europa ma jednak potencjał, podkreśla autorka, teoretycznie dysponuje bowiem 1,5 miliona żołnierzy. Ale to tylko liczba. Problemem jest gotowość bojowa, wyposażenie, zależność od USA w zakresie technologii, satelitów, obrony przeciwlotniczej i rozpoznania.

To wszystko wymaga radykalnej zmiany podejścia, twierdzi Laure Mandeville. Nie tylko zwiększenia budżetów obronnych, ale także budowy spójnej polityki obronnej, nie w kontrze do NATO, ale jako jego realny filar. Europa musi się nauczyć myśleć o wojnie jak o realnej możliwości, nie abstrakcyjnej groźbie.

Rosja i Chiny nie tworzą oczywiście formalnego sojuszu militarnego. Ale są „rebeliantami” wobec zachodniego porządku, jak zauważa jeden z rosyjskich obserwatorów. Ich współpraca opiera się na wspólnej idei: odegrać się na świecie, który przez dekady ich marginalizował lub narzucał im reguły gry.

Pekin dostarcza więc Moskwie komponentów elektronicznych o podwójnym zastosowaniu, czytamy w tekście we francuskim dzienniku, kraje te rozwijają też wspólne technologie wojskowe, dzielą się wywiadem. Coraz więcej wskazuje na to, że bez chińskiej pomocy Rosja nie byłaby w stanie kontynuować wojny na Ukrainie. Chiny są „czynnikiem decydującym” jak piszą wspomniani w tekście analitycy ECFR.

Europa musi dorosnąć

.Czy to wszystko oznacza schyłek amerykańskiego przywództwa? Niekoniecznie, ale na pewno zmierzch jego bezdyskusyjnej dominacji. „Wielkie mocarstwa nie mogą się po prostu przestawiać z jednego teatru na drugi” – ostrzega cytowany Andrew Michta. Ameryka musi uznać, że świat się zmienił i że nie może być jedynym gwarantem bezpieczeństwa. Musi też odbudować swój potencjał przemysłowy i militarny i to nie tylko w kontekście rywalizacji z Chinami, ale także z Rosją.

Czy prezydent Donald Trump to zrozumie? Czy Ameryka wyciągnie wnioski z błędów Baracka Obamy, który rozpoczął myślenie o „odwróceniu się ku Azji”, ignorując, że przeciwnicy grają globalnie? Tego nie wiemy. Ale coraz więcej sygnałów wskazuje, że stoimy na progu przełomu, przestrzega Laure Mandeville. Przyszłość Zachodu zależy dziś bowiem nie tylko od siły jego armii, ale od zdolności myślenia strategicznego: długofalowego, trzeźwego i wspólnego.

Sekretarz Generalny NATO, Mark Rutte powiedział niedawno głośno to, co wielu myślało po cichu: że bez strategicznej jedności i gotowości do działania, Europa może zostać osamotniona. I że jeśli Ameryka zostanie zmuszona do wyboru może wybrać Azję. To nie znaczy, że Stany opuszczą Europę. Ale nie będą w stanie zrobić wszystkiego naraz.

Europa musi więc dorosnąć, apeluje Mandeville. Przestać być jedynie komentatorem historii i znów stać się jej podmiotem. Inaczej, gdy zadzwoni Xi, Putin nie tylko odbierze ale będzie gotów wykonać mordercze zlecenie.

oprac. Michał Kłosowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 lipca 2025