Trzeci lot rakiety Starship to sukces – ekspert

14 marca, Starship – największa rakieta, jaką kiedykolwiek zbudowano poleciała w przestrzeń kosmiczną. Mimo że nie wylądowała, to wykonała kluczowe zadania i już niedługo można spodziewać się kolejnych dużych kroków w jej rozwoju – skomentował dla ekspert dr Jakub Bochiński.

Rozwój kolejnych prototypów największej rakiety

.Choć krótko po wejściu Starshipa w atmosferę utracono z nim kontakt, a pod koniec lądowania I członu systemu utracono nad nim kontrolę, cały lot to ogromne osiągnięcie – uznał dr Bochiński.

„Uważam, że to, co się wydarzyło, jest jak najbardziej sukcesem. To kolejny krok, który przybliża nas do stworzenia rakiety, która będzie potrafiła wynosić na orbitę niesamowite ładunki. W czasie jej testów widzieliśmy jak dotąd głównie eksplozje, co dla osoby niezaznajomionej z tematyką kosmicznych lotów może wyglądać jak porażka, ale – z punktu widzenia osób zajmujących się kosmicznymi rozwiązaniami – to, co udało się zrobić firmie SpaceX, to naprawdę duży sukces” – mówi ekspert, który jest dyrektorem biura produktów technologii kosmicznych w Creotech Instruments, astronomem, edukatorem i popularyzatorem nauki.

Utrata prototypów rakiet to bowiem rzecz normalna. „W branży kosmicznej powstanie każdego nowego produktu wymaga zwykle stworzenia dwa lub trzy razy większej liczby prototypów, niż powstaje końcowych produktów. Dla przykładu obecnie konstruujemy w Creotech Instruments konstelację trzech mikrosatelitów. Zgodnie z przyjętymi standardami branży kosmicznej, w tej akurat misji musimy zbudować i potencjalnie zniszczyć aż sześć prototypów, aby mieć wysoką pewność, że w kosmos z sukcesem polecą trzy satelity. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w przemyśle kosmicznym więcej prototypów ulega zniszczeniu, niż działa” – podkreślił dr Bochiński.

Starship dotarł poza umowną granicę przestrzeni kosmicznej, wykonał tam zaplanowane czynności, m.in. przeprowadził otwarcie luku ładunkowego. Zniszczeniu uległ w jednym z najbardziej niebezpiecznych momentów. „Jednym z najbardziej ryzykownych etapów było właśnie wejście w atmosferę i próba lądowania. To pierwszy tego typu test Starshipa. To najcięższy pojazd, jaki kiedykolwiek wracał z orbity, więc zadanie było niesamowicie trudne w realizacji. Lot udało się kontrolować przez długi czas, więc jest prawdopodobne, że w jednej z kolejnych prób uda się przejść przez deorbitację – najtrudniejszą część lotu” – wyjaśnił specjalista.

Agencja Spacex chce dalej testować Starship

.SpaceX planuje tymczasem dalsze intensywne testy. „SpaceX ma tendencję do zaskakiwania. Z jednej strony firma podejmuje się trudnych, wieloletnich zadań, z drugiej strony często mówi, że czegoś dokona wcześniej, niż jej się udaje. Jednak biorąc pod uwagę, że jeszcze na ten rok zaplanowane są trzy kolejne loty, będzie wiele okazji do testowania rakiety i wprowadzania ulepszeń. Po tym, do jakiego punktu firma dotarła tym razem, można sądzić, że jeden z kolejnych lotów w tym roku zakończy się próbnym lądowaniem I członu rakiety na powierzchni oceanu. Po kilku symulowanych lądowaniach nad oceanem, firma zacznie eksperymentować z lądowaniami na suchym lądzie. Dziś nie spodziewam się jeszcze, żebyśmy mogli zaraz zacząć bookować loty na orbitę przed 2028 r. z wykorzystaniem Starshipa, ale jak to się mówi w branży: nigdy nie stawiaj przeciwko Elonowi Muskowi” – powiedział ekspert.

Starship ma wprowadzić rewolucję w programie kosmicznym – wynosić gigantyczne ładunki, znacząco zmniejszyć koszt wyniesienia 1 kg na orbitę, docierać na Księżyc i dalej. Jednak inne rakiety raczej nadal będą potrzebne. „Starship dla lotów kosmicznych może okazać się tym, czym Airbus A380 jest dla przemysłu lotniczego. To największy samolot, który kiedykolwiek rejsowo przewoził ludzi. Jednak z punktu widzenia biznesowego okazał się przeszacowany – zbyt duży. Powstaje pytanie, czy Starship też nie okaże się trochę za duży. Wyniesienie z jego pomocą dużej konstelacji satelitów, np. Starlink, będzie miało sens, ale dla mniejszych ładunków może okazać się aż zbyt pakowny. Główną rakietą wynoszącą satelity na potrzeby rynku komercyjnego może pozostać np. Falcon 9 albo Falcon Heavy” – dodał dr Bochiński.

Dr Jakub Bochiński zajmuje się rozwojem technologii kosmicznych w firmie Creotech Instruments S.A. w roli dyrektora biura produktów kosmicznych. Pracował również nad misjami kosmicznymi (m.in. PIAST) oraz budową innowacyjnych systemów satelitarnych (m.in. napędu rakietowego czy laserowego systemu wykrywania śmieci kosmicznych). Pracował naukowo na University College London oraz Open University w Wielkiej Brytanii. Doradzał Europejskiej Agencji Kosmicznej jako członek komitetu ds. edukacji; Polskiej Agencji Kosmicznej jako członek panelu naukowego oraz Komisji Europejskiej jako członek zespołu ekspertów ds. komunikacji naukowej. Współtworzył międzynarodową naukową Fundację Polonium oraz Stowarzyszenie Rzecznicy Nauki. Obecnie prowadzi autorski program nauczania STEM w Akademeia Educational Group.

Do kogo należy kosmos?

.Prywatne firmy, które w przeciągu ostatnich lat stają się coraz ważniejszym graczami na scenie eksploracji gwiazd, mogą skłaniać do przemyśleń na temat przyszłości własności w kosmosie. Na łamach Wszystko co Najważniejsze zastanawia się nad tym Guy CONSOLMAGNO, ekspert od astreoid, amerykański planetolog, astronom, popularyzator nauki i jezuita.

„Odkryto już jakieś pół miliona asteroid, większość z nich krąży po orbitach między Marsem a Jowiszem. Większość z nich ma promień nieprzekraczający ok. 10 km. W oparciu o badania rozkładu wielkości asteroid można oszacować ogólną liczbę wszystkich asteroid, w tym tych, które są zbyt małe, aby mogły zostać odkryte, zazwyczaj o średnicy mniejszej niż 10 km. Oczywiste jest, że mniejsze ciała są liczniejsze, a najwięcej jest asteroid zbyt małych, aby mogły być łatwo wykryte z Ziemi” – opisuje autor artykułu.

Zadaje też pytanie, jakie surowce warte eksploatacji znajdziemy w tych asteroidach? Możemy zgadywać, że skład asteroid odpowiada składowi meteorytów. Ok. 10 proc. masy zwykłego meteorytu stanowią metale, głównie żelazo i nikiel, ale są tam również znaczne ilości cenniejszych metali, takich jak złoto, platyna, miedź, srebro czy cynk. Jeśli założymy, że w przeciętnej asteroidzie te metale występują w takich proporcjach jak w meteorytach, i sprawdzimy rynkową wartość tych metali, to możemy obliczyć wartość całej asteroidy.

Zdaniem profesora, wyniki są oszałamiające. Nawet w przypadku asteroidy o średnicy zaledwie jednego kilometra samo żelazo stanowi 100 milionów ton materiału. Biorąc pod uwagę wartość tony tego surowca, można zauważyć, że jest ona warta dziesiątki miliardów dolarów. Żelazo stanowi tylko część asteroidy; metalowi temu towarzyszą również znacznie rzadsze metale, takie jak platyna i złoto. Można by oczekiwać, że taka asteroida byłaby dodatkowo źródłem metali o wartości ponad 20 miliardów dolarów.

„Trzeba jednak uwzględnić, jak kosztowne byłyby faktyczne dotarcie do takiej asteroidy, jej eksploatacja i powrót z urobkiem na Ziemię” – pisze Guy CONSOLMAGNO.

Obranie na celownik mniejszych NEO niewątpliwie zmniejszyłoby koszty i pozwoliłoby na ich eksploatację jeszcze w czasie, gdy znajdują się blisko Ziemi. Jaka przy tych samych prostych założeniach byłaby wartość 15-metrowego meteoroidu, podobnego do tego, który eksplodował nad Czelabińskiem? Tak mały obiekt prawdopodobnie miałby większą gęstość, co zwiększałoby ilość cennych metali, które można by z niego pozyskać.

Możemy obliczyć więc, że miałby on wartość wynoszącą prawdopodobnie tylko ok. 100 000 dolarów – inwestycja w statek kosmiczny, który miałby pozyskać materiał, pochłonęłaby większą sumę. Więcej można by zyskać, gdyby sprzedać fragmenty tego meteoroidu kolekcjonerom po przystępnych cenach!

Ekspert przypomina też, że górnictwo i przemysł wywierają ogromny wpływ na środowisko Ziemi. Przeniesienie górnictwa i przemysłu poza Ziemię pozwoliłoby zachować środowisko naturalne i piękno naszej niezastąpionej planety. Dane o Ziemi mogłyby być pozyskiwane i przekazywane przez satelity szybciej i taniej niż przy użyciu tradycyjnych metod. Wszystkie te korzyści sprawiają, że ewentualna eksploatacja zasobów kosmicznych jest bardzo atrakcyjna i pod pewnymi względami konieczna, aby móc utrzymać nasze życie na poziomie zaawansowania przemysłowego, który obecnie wiąże się z ogromnymi kosztami środowiskowymi.

„Należy pamiętać, że zasoby przestrzeni kosmicznej są dostępne dla każdego, kto może się do nich dostać. Przestrzeń kosmiczna jest niezamieszkana, co oznacza, że zasoby te nie są pod niczyją kontrolą. Ale właśnie z tego powodu prawdopodobnie znajdą się one w rękach wyłącznie państw zajmujących się przestrzenią kosmiczną i międzynarodowych korporacji” – zaznacza autor.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 marca 2024