Tytan pomocny w badaniu dalekich planet
Krążący wokół Saturna Tytan to drugi co do wielkości księżyc Układu Słonecznego i jedyny w całym systemie pokryty gęstą atmosferą. W tym naturalnym laboratorium w różnorodne reakcje wchodzi metan. Obserwacje Tytana mogą pomóc naukowcom w badaniach dalekich planet.
Tytan i jego wpływ na naukę
.W górnych warstwach atmosfery Tytana, bogatych w azot i metan, słoneczne promieniowanie powoduje produkcję różnorodnych organicznych cząsteczek. Niektóre z nich występują także na Ziemi, gdzie są np. ważnymi składnikami komórek.
Międzynarodowy zespół specjalistów kierowany przez grupę z Uniwersytetu w Lizbonie (Portugalia), po analizie słonecznego światła odbijanego przez atmosferę Tytana zauważył ponad setkę różnych, pochodzących od metanu sygnałów w zakresie światła widzialnego.
Znając je, będzie można teraz łatwiej szukać tej substancji na innych planetach – podkreślają badacze.
„Doświadczenie zdobyte w tego typu analizach pomogą w obserwacjach w zakresie podczerwieni prowadzonych z pomocą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, czy w przyszłej misji Ariel organizowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną” – mówi jeden z autorów dokonania Pedro Machado.
Jednocześnie udało się wykryć cząsteczki trójwęgla (C3) – substancję, która może brać udział w reakcjach wytwarzających złożone, oparte na węglu związki.
Jeśli wynik ten się potwierdzi, będzie to pierwsza w historii detekcja trójwęgla na innym niż Ziemia ciele planetarnym. Do tej pory, w Układzie Słonecznym wykryto ten związek tylko w materiale otaczającym jądra komet.
„Atmosfera Tytana działa jak chemiczny reaktor wielkości planety, produkując wiele złożonych, opartych na węglu cząsteczek. Ze wszystkich znanych atmosfer Układu Słonecznego atmosfera Tytana jest najbardziej zbliżona do tej, jaka istniała na wczesnej Ziemi” – mówi Rafael Silva, autor publikacji, która ukazała się w piśmie „Planetary and Space Science”.
Metan, którego cząsteczki są szybko niszczone przez promienie Słońca, może tymczasem powstawać w procesach geologicznych, ale także mogą go produkować żywe organizmy.
Tytan może zdradzić tajemnice na temat różnych planet
.Jego obecność może więc zdradzić wiele informacji na temat tych zjawisk, na różnych planetach. Nowe odkrycie może to znacznie usprawnić. „Nawet w spektrach o wysokiej rozdzielczości, linie absorpcji światła metanu nie są wystarczająco silne przy ilości tego gazu, jaką możemy badać w laboratorium. Jednak na Tytanie mamy do dyspozycji całą atmosferę, a droga biegnącego przez nią światłą może liczyć setki kilometrów. To sprawia, że oddzielne pasma, które dają słaby sygnał na Ziemi, są bardzo wyraźne na Tytanie” – mówi Silva.
Pozwoli to nie tylko lepiej wykrywać metan, ale także inne cząsteczki, szczególnie w atmosferach o złożonej budowie chemicznej.
„Im więcej wiemy na temat różnych cząsteczek przyczyniających się do złożoności atmosfery Tytana, tym lepiej rozumiemy chemiczną ewolucję, która mogła pozwolić na rozwój życia na Ziemi, lub mieć z nim związek. Uważa się, że niektóre organiczne cząsteczki, które przyczyniły się do rozwoju życia na Ziemi powstały w atmosferze dzięki procesom podobnym do tych, jakie zachodzą na Tytanie” – mówi Silva.
Wykorzystane w badaniu dane pochodziły z działającego w Chile obserwatorium Very Large Telescope (VLT).
Do kogo należy Mars? Elon Musk i rządy w kosmosie
.Na łamach „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się tekst inżyniera i pisarza Tomása SIDENFADENA na temat podboju kosmosu. Autor przekonuje, że „Elon Musk przewiduje istnienie marsjańskiej kolonii liczącej milion dusz. Naturalnie wcześniej na Czerwoną Planetę przybędzie grupa zuchwałych, sprawnych i nieustraszonych pionierów. Wyprawa na Marsa będzie znacznie bardziej niebezpieczna dla tych, którzy przybędą tam jako pierwsi. Przywodzi to na myśl ogłoszenie, jakie sir Shackleton zamieścił, szukając śmiałków towarzyszących mu w eksploracji Antarktyki: »Czekają cię znój, niebezpieczeństwo i duża szansa, że nie wrócisz stamtąd żywy. Tym, którzy przetrwają, gwarantujemy nieziemską ekscytację«”.
Zdaniem Tomása SIDENFADENA „wieści od pierwszych kolonizatorów Marsa z pewnością nie rozgrzeją nas do czerwoności w związku z niuansami międzyplanetarnych rządów. Ważniejsze będą inne sprawy – marsjańskich pionierów będą zaprzątać kwestie przetrwania i nietrwałości budowanej cywilizacji”.
Jak podkreśla, „samo wysłanie ludzi w te odległe rejony będzie niemożliwie drogie, nawet jak na standardy Muska (200 tysięcy dolarów na głowę), nie mówiąc już o ich utrzymaniu, gdy dotrą do celu. I nie będzie to wycieczka turystyczna – ci, którzy polecą, będą musieli wybudować całą infrastrukturę niezbędną do przetrwania. Pierwsza grupa eksploratorów będzie musiała zapewnić sobie najbardziej podstawowe warunki do przetrwania – powietrze, wodę, żywność, schronienie. Kolejna fala będzie ulepszać te warunki, korzystając z wiedzy i kreatywności. Inżynierowie, naukowcy i lekarze spróbują przekształcić Marsa z planety, na której można przeżyć, na taką, na której można żyć. Jest to różnica subtelna, acz znacząca”.
„Wraz ze wzrostem populacji kolonia prawdopodobnie zacznie przypominać duże miasta, jakie rozsiane są po całej naszej planecie. Kolonizatorzy nie będą się co prawda spodziewać tego samego, co niesie ze sobą życie w Nowym Jorku czy Tokio, ale z pewnością zaczną oczekiwać więcej, niż może zaoferować stacja badawcza na Antarktydzie. Wkrótce niezbędny personel ustąpi miejsca – prawdopodobnie w tej kolejności – bogatym turystom, przedsiębiorcom, migrantom ekonomicznym, poszukiwaczom przygód i okazji, a także… przestępcom. Jeżeli zarysowany powyżej możliwy przebieg zdarzeń nie przedstawia się Wam szczególnie optymistycznie, nie zapominajcie, że ta perspektywa zakłada kolonizację prowadzoną przez SpaceX – amerykańską firmę, której prezes uważa, że sprawczość jednostki i swoboda działania to jedne z najdonioślejszych osiągnięć cywilizacji. Nie ma powodów, by uważać, że wizja Muska jest nieuchronna” – pisze Tomás SIDENFADEN.
Jego zdaniem „Mars daje nam szansę na wzrastanie razem jako gatunek. Możemy przybyć do celu, nawet jako odrębne jednostki, i funkcjonować w ramach wyważonego modelu, który uwzględnia nasze zróżnicowane perspektywy i priorytety. Inne możliwe modele znamy już z historii: wyścig zbrojeń, otwarty konflikt, ludobójstwo. Kolonizacja kosmosu nie musi skręcić w tę stronę. Ale żeby tak było, musimy już dziś mieć odwagę, by prowadzić sensowną, otwartą i szczerą debatę o wartościach i zasadach, które pomogą ludzkości przetrwać gorączkę i presję niezbędne do osiągnięcia prawdziwej prędkości ucieczki dla naszego gatunku”.
PAP/ Marek Matacz/ Wszystko co Najważniejsze/ LW