Wszystkie oczy na Waszyngton [Michał KŁOSOWSKI]

wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie

Na mapie świata są spotkania, które ważą więcej niż podpisane dokumenty. Nie dlatego, że ignorują treść, ale dlatego, że stają się treścią samą w sobie – symbolem, gestem, obrazem, znaczeniem, który przechodzi do historii. Pierwsza wizyta Karola Nawrockiego w Białym Domu taka była. Teraz, kiedy wkrótce nad Potomakiem wstanie słońce, może być tak samo — pisze Michał KŁOSOWSKI z Waszyngtonu

.Bo taki mamy moment dziejów. To nie czas na kurtuazyjne zdjęcie przy kominku, jakich w dyplomacji tysiące. To pierwsze tak szybkie spotkanie nowego polskiego prezydenta z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem. I to spotkanie, które – jak powiedział prof. Jacek Czaputowicz – pokazuje, że „Stany Zjednoczone przywiązują wagę do tych relacji”. Ale na tym nie koniec symboliki. Prezydent Donald Trump poświęca prezydentowi Karolowi Nawrockiemu cały dzień. Tak przynajmniej jest w oficjalnym planie wizyty. Na amerykańskim niebie odbędzie się też specjalny pokaz lotniczy ku czci Polski. Wszystko nakazuje więc uznać, że to więcej niż protokół a spektakl sojuszu, który ma przekonać wszystkich, że więź polsko-amerykańska jest silna i dzięki zwycięstwu Karola Nawrockiego, nie zachwiana. Jednak w polityce, jak pisał genialny Alexis de Tocqueville, „nigdy nie należy mylić gestów z rzeczywistością”. Rozdział między jednym a drugim w kontekście wizyty prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie to początek prawdziwej rozgrywki. Kto lepiej odczyta karty ten ostatecznie wygra tę batalię.

Polska jako „karta” w talii Donalda Trumpa

.„Karol Nawrocki i PiS mogą być atutem w relacjach z Donaldem Trumpem” mówi się w obecnie i w Warszawie i w Waszyngtonie. Atut? Atrybut? Karta przetargowa? W języku dyplomacji te pojęcia bywają złudnie neutralne, ale w świecie Donalda Trumpa nabierają konkretnego sensu. Amerykański prezydent to polityk transakcyjny. Sojusz dla niego to kontrakt. Nie romantyzm, nie idea, nie wspólnota wartości. „America First” jest jego kompasem. I wszystko co prowadzi do realizacji tego celu zostanie docenione.

Owszem, Donald Trump lubi Polonię, lubi narrację o tradycyjnych wartościach, lubi, gdy mówi się, że Polacy „są twardzi i lojalni”. Ale w Gabinecie Owalnym sentymenty są dekoracją, nie fundamentem. Fundamentem jest interes opierający się na czterech stabilnych nogach prezydenckiego biurka, którego nikomu nie wolno dotknąć, bo to na nim prezydent składa podpisy, które zamieniają się w prawo i stanowią o losach świata. Nawet jeśli ten świat coraz bardziej się od Ameryki uniezależnia, to jasne. Henry Kissinger powiedział kiedyś, że „Ameryka nie ma stałych przyjaciół ani wrogów, tylko interesy”. A Polska w tym kontekście, tak jak każdy sojusznik, jest w talii kart, którymi Donald Trump gra wobec innych graczy: Berlina, Brukseli, a przede wszystkim Moskwy. Zwłaszcza, że z wyniku rozmów z Władymirem Putinem na Alasce nie może być zadowolony. Czy wizyta prezydenta Karola Nawrockiego zrekompensuje mu gorzki smak impasu spotkania z Władimirem Putinem? Czy jest może czymś innym jeszcze, rodzajem rozmieszania kolejnych figur na szachownicy, która jest nieustannie w ruchu?

Iluzje Polonii i ciężar oczekiwań

.Na pytanie o reakcję Donalda Trumpa odpowiedź poznamy już wkrótce. Jakimś sukcesem jest jednak już być w interesie Ameryki. Bo przewrotnie, nie odbiera to Polsce podmiotowości, a ją wzmacnia wobec militarnego zagrożenia ze Wschodu i biurokratyczno-centralizacyjnego z Zachodu. Może też stąd wynika fakt, że już teraz Amerykańska Polonia odbiera tę wizytę niemal jak triumf. W mediach społecznościowych entuzjazm: „Trump lubi Polaków”, „Trump to nasz człowiek”, „Trump zrozumie nasze sprawy”. Ale w tej euforii kryje się ryzyko, o którym ostrzegają eksperci: zbyt wygórowane oczekiwania. Polityka nie jest romansem, to targ i kwesta cierpliwości. A dyplomacja jest sztuką równoważenia siły i interesu, a nie sztuką deklaracji.

Czy więc prezydent Donald Trump obieca, że wojska amerykańskie zostaną w Polsce na zawsze? Brzmi to mało prawdopodobne, jednak na briefingu przed wylotem do Waszyngtonu minister Marcin Przydacz, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, zapowiedział „niespodziankę na miejscu”. A w końcu obecność amerykańskich wojsk nad Wisłą to element negocjacji z Władimirem Putinem. Element licytacji w grze, której stawką są nie tylko granice wpływów, ale i pozycja USA w globalnym układzie sił a co za tym idzie też, pozycja Polski. Najbardziej realistyczny scenariusz to zapewnienie o „nierozerwalnym sojuszu” i kilka efektownych słów na konferencji prasowej a może i deklaracja jakichś inwestycji. Czy w elektrownie jądrową? Dobrze by było, tak jak i ostateczne zniesienie konieczności wizowych. Ale to wszystko rytuał, który będzie wyglądał jak zwycięstwo zarówno prezydenta Karola Nawrockiego jak i Donalda Trumpa. Faktem jest, że ruch MAGA próbuje rozstawiać karty na globalnej szachownicy, czemu wyraz dała szefowa amerykańskich słów, występując na CEPAC w Rzeszowie. Ile będzie z tego realnym wzmocnieniem bezpieczeństwa Polski?

Historia jako ostrzeżenie

.Nie pierwszy raz Polska wchodzi w relację, w której sojusz opiera się na symbolicznym uznaniu i wielkich nadziejach. Warto pamiętać słowa Józefa Piłsudskiego, który przestrzegał przed „polityką na klęczkach” i iluzją, że „ktoś za nas załatwi naszą wolność”. Historia XX wieku uczy, że bezpieczeństwo Polski nigdy nie było dane raz na zawsze nawet gdy na papierze wyglądało na pewne. Nie da się, w miejscu, w którym się znajdujemy. Ale to właśnie dlatego wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie to spotkanie wagi ciężkiej.

Spotkanie Nawrocki–Trump musi być bowiem odczytywane nie jako finał, lecz jako początek. Powrót długiej rozmowy o tym, co Polska może wnieść do stołu negocjacyjnego i jak może prowadzić podmiotową politykę na wschodniej flance NATO. Czy uda się zbudować Trójmorze, wzmocnić relacje Północ-Południe i wybić na niepodległość całego regionu. Tego bez amerykańskiego poparcia, wobec niemiecko-rosyjskiego klinczu inaczej się nie da. Jednak sojusze i wsparcie w epoce Donalda Trumpa nie są bezwarunkowe. One wymagają ceny. Wymagają inicjatywy. Wymagają, brutalnie mówiąc, oferty. Polska składała ją już kilkakrotnie, zwłaszcza poprzez zakup amerykańskiego uzbrojenia, o czym szeroko rozpisują się amerykańskie think-tanki.

Między przyjaźnią a rachunkiem

.„Trump lubi Polaków”, to prawda. Ale lubi też, gdy ktoś płaci rachunki. Polska już płaci swoją część, co podkreśla choćby najnowszy raport Heritage Foundation. To jednak zapłata nie tylko w dolarach, ale w lojalności wobec kluczowych spraw, które dla Donalda Trumpa będą priorytetem: równowaga wobec Niemiec, twarde stanowisko wobec Chin, wsparcie dla amerykańskich inicjatyw gospodarczych w Europie Środkowej, dostęp do rynku i przede wszystkim sukces, którym on sam będzie mógł się pochwalić. To cena, której nie da się uniknąć. I pytanie, jak długo w obecnym układzie będziemy ją płacić. Sojusz z USA to bowiem fundament naszej polityki bezpieczeństwa i nikt tego nie kwestionuje. Ale jak pisał Carl von Clausewitz: „Wojna jest kontynuacją polityki, tylko innymi środkami”. Dziś to nie wojna, lecz dyplomacja jest tym „innym środkiem”. A dyplomacja Donalda Trumpa to sztuka transakcji. Między innymi dlatego wytyczne Ministerstwa Sprawa Zagranicznych dla prezydenta Karola Nawrockiego były takim strzałem w stopę polskiego rządu. Miały wiązać ręce głowie państwa, a okazały się być nie więcej niż głosem tych, którzy nie rozumieją już aspiracji Polaków.

W wizycie prezydenta Karola Nawrockiego nie chodzi bowiem tylko o to, co usłyszymy na konferencji prasowej ani co zobaczymy na spotkaniu w Gabinecie Owalnym. To kwestia tego, czy Polska ma plan na wybicie się w erze transakcyjnej Ameryki. Czy rozumiemy, że słowa „sojusz” i „gwarancje” w świecie Donalda Trumpa nie są obietnicą wieczną, ale elementem gry, którą trzeba umieć prowadzić? Gry, w której jak w Las Vegas można wiele wygrać, jeśli tylko wie się, jak grać. I właśnie dlatego spotkanie w Białym Domu to fotografia, która wejdzie do podręczników, ale podręczniki historii nie opisują zdjęć a opisują ich skutki. A te zależą od tego, czy Polska reprezentowana na tym spotkaniu przez prezydenta Karola Nawrockiego będzie graczem, czy tylko pionkiem w cudzej partii. Bo że chmury zbierają się nad naszymi głowami to wiemy. Rzecz idzie o wolę, by je rozgonić.

Z Waszyngtonu Michał Kłosowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 września 2025