

Michał BONI
"Dziennik azjatycki (1). Bangkok. Zapach jaśminu i zgnilizny"
Wchodzisz w boczne odnogi i napotykasz spokojne raje — lekki chłód drewnianych domów i roślin, dobrą tom yam: ostrą zupę z trawą cytrynową i kawałkami bambusa, smakiem papryczek, z kurczakiem albo krewetkami, odrobiną makaronu wermiszelowego. Jeśli pójść w bok od Khao San, w przejście przy niedużym kanale, to jest Bangkok z jeszcze innej planety.