Ekshumacja ofiar zbrodni wołyńskiej nie może być przedmiotem targów - Radosław Sikorski
Szef MSZ Radosław Sikorski powiedział 13 września, że w Kijowie omówił ze stroną ukraińską najważniejsze kwestie, nie unikając trudnych tematów takich jak potrzeba przywrócenia ekshumacji i chrześcijańskiego pochówku ofiar zbrodni wołyńskiej. Jak dodał, uzyskał zapewnienia, że będzie postęp w tej sprawie oraz stwierdził, że ekshumacja ofiar zbrodni wołyńskiej nie może być przedmiotem targów.
Ekshumacja ofiar zbrodni wołyńskiej nie może traktowana jako sprawa polityczna
.”Jesteśmy przyjaciółmi jako kraj i jako ministrowie przyjaciele. Rozmawiamy o wszystkim, także o rzeczach trudnych. Musimy mówić prawdę o zbrodni wołyńskiej, a także o innych wzajemnych aktach. A jednocześnie wybrać wspólną bezpieczną przyszłość. Jesteśmy gotowi do dyskusji o tym” – stwierdził Sikorski na wspólnej konferencji prasowej ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Andrijem Sybihą.
„Omówiliśmy najważniejsze kwestie, nie unikając kwestii trudnych, takich jak potrzeba przywrócenia ekshumacji i chrześcijańskiego pochowania ofiar zbrodni wołyńskiej. Uzyskałem zapewnienia, że będzie postęp w tej sprawie” – poinformował
„Sprawy ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej nie należy traktować jako sprawy politycznej czy przedmiotu jakichś targów. Zginęło 100 tysięcy ludzi. Szczątki tych ludzi domagają się chrześcijańskiego pochówku. To jest obowiązek, a nie kwestia polityczna. To jest część europejskiego kanonu wartości, do której Ukraina należy” – zaznaczył minister.
„Wczoraj, jak państwo wiecie, odwiedziłem Lwów, gdzie rosyjska rakieta zniszczyła zabytkową kamienicę. Odwiedziłem tą konkretną kamienicę, gdzie zginęła ta sympatyczna rodzina, której ojciec musiał oglądać, jak jego żona i trzy córki są wynoszone z budynku. To coś koszmarnego. Zabytki Lwowa nie są dla nas, Polaków, obojętne. Potwierdziłem ofertę prezesa Rady Ministrów odbudowy jednej z tych kamienic i szkoły” – przypomniał Sikorski.
Polska będzie zestrzeliwać rakiety nad zachodnią Ukrainą?
.”Jako zachód musimy wzmóc naszą pomoc dla obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Ukrainy tak, aby rosyjskie rakiety nie zabijały rodzin. Aby pociski, nad którymi Rosjanie tracą kontrolę nie wlatywały w polską przestrzeń powietrzną” – oświadczył szef MSZ.
Na pytanie, czy Polska rozważa zestrzeliwanie rosyjskich rakiet nad zachodnią Ukrainą i co może przybliżyć podjęcia takiej decyzji, minister odpowiedział, że jest to kwestia rozmów sojuszniczych. „Być może jeszcze jedną kwestią jest dostarczenie większej ilości systemów obrony przeciwlotniczej. Są ataki na elektrownie atomowe. Gdy mamy wyciek na Ukrainie, to wiemy po prostu, że to jest problem dla całej Europy. Dlatego apelujemy do tych krajów, które jeszcze mają nieużywane systemy przeciwlotnicze czy rakietowe, aby pomóc Ukrainie w chronieniu czegoś (elektrowni od awarii – przyp. red.), co jest w naszym wspólnym europejskim interesie” – zaznaczył Sikorski.
„Przekazaliśmy Ukrainie do tej pory około 400 czołgów PT-91 Twardy, niektóre z nich, słyszę, także walczą już w obwodzie kurskim. Przekazaliśmy 50 armatohaubic samobieżnych Krab, przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Piorun i elementy obrony przeciwlotniczej. Rozważamy przekazanie kolejnych opcji sprzętu, w tym być może samolotów MiG-29, które są potrzebne dzisiaj do obrony nieba” – stwierdził minister.
„Polska wspiera Ukrainę także w zapewnieniu jej bezpieczeństwa energetycznego. Jest to priorytet w kontekście nadchodzącej jesieni i zimy, kiedy potrzeby przewyższają możliwości uszkodzonego przez rosyjskie ataki sektora energetycznego” – powiedział Sikorski.
„Stoimy u boku bohaterskiej, walczącej, napadniętej przez Rosję Ukrainy. Stoimy z przyczyn historycznych i politycznych, widząc w Ukrainie przyszłego przyjaciela i członka zjednoczonej Europy. Stoimy przy Ukrainie także z przyczyn moralnych, leżących u podstaw naszej cywilizacji. Każdy przyzwoity człowiek powinien stać po stronie ofiary wtedy, gdy ona jest napadnięta. A nie kibicować czy tym bardziej wspierać napadającego bandyty” – zauważył szef MSZ.
To nie była wojna pomiędzy Polską a Ukrainą
.Na temat tego, iż rzeź wołyńska nie była żadną wojną pomiędzy Ukrainą a Polska, jak fałszywie twierdzi część ukraińskich historyków i decydentów politycznych, a dokonaną na dużą skalę zbrodnią ludobójstwa i czystką etniczną, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prezydent Andrzej DUDA w tekście „To nie była wojna pomiędzy Polską a Ukrainą, to była zwykła czystka etniczna„.
„Witam Państwa bardzo serdecznie z Wołynia, z miejscowości Ołyka, w której kiedyś – w samym miasteczku i w okolicy – żyła stosunkowo duża grupa Polaków. Kiedyś ‒ przed II wojną światową i także jeszcze w okresie II wojny ‒ Polacy uprawiali tutaj ziemię, żyli, przychodzili do pobliskiego kościoła, przez stulecia chowali swoich bliskich na cmentarzu, którego pozostałości widzą Państwo za moimi plecami wraz ze zrujnowaną kaplicą”.
„Dosłownie za kilka dni – 11 lipca – będziemy obchodzili 75. rocznicę ludobójstwa, do jakiego doszło na Wołyniu. Będzie to w Polsce Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego na Wołyniu na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów”.
„To bardzo smutna data dla wielu polskich rodzin, które w tamtym czasie – w 1942, 1943, 1944 roku – straciły tu, na Wołyniu, swoich najbliższych. Szacuje się, że było to ok. 100 tys. Polaków, którzy wtedy zostali tutaj zamordowani. Nie żołnierzy, zwykłych ludzi – rolników, którzy uprawiali ziemię, całych rodzin, kobiet, dzieci, starców”.
„To nie była żadna wojna pomiędzy Polską a Ukrainą, to była zwykła czystka etniczna, tak byśmy to dzisiaj nazwali. Po prostu chodziło o to, by usunąć Polaków z tych terenów. Takie decyzje zostały wówczas podjęte na szczeblu politycznym – przez ukraińską organizację OUN-B – zlecone do wykonania UPA, która, niestety, wywiązała się ze swojego zadania”.
„To straszna karta w historii obu naszych narodów – polskiego i ukraińskiego – naznaczona bólem, cierpieniem, wzajemnymi głębokimi urazami. Następstwem tego były z kolei polskie akcje odwetowe, w których ginęli zwykli ludzie, zwykli Ukraińcy, zwykli rolnicy z drugiej strony, z drugiego narodu. Rażąca jest jedynie dysproporcja: ok. 100 tys. Polaków, ok. 5 tys. Ukraińców. Ona rzeczywiście robi ogromne wrażenie. I to jest, proszę Państwa, prawda historyczna” – pisze prezydent Andrzej DUDA.
Pamięć o Wołyniu
.List Trzynastu wybitnych Ukraińców zaczynał się od szlachetnej „prośby o wybaczenie za popełnione zbrodnie i krzywdy”. Zwracali się do nas z prośbą, byśmy nazbyt pryncypialnie nie podejmowali „jakichkolwiek niewyważonych deklaracji politycznych” w kolejną rocznicę Rzezi Wołyńskiej – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Jan ROKITA.
W tekście pod tytułem „Pamięć o Wołyniu” filozof polityki przypomina „osiemdziesiąt lat temu bojownicy Ukraińskiej Powstańczej Armii przystąpili do akcji masowego zabijania Polaków żyjących na Wołyniu. W krótkim czasie spalono setki polskich wsi, zabijając mężczyzn, kobiety i dzieci. Nowe badania historyczne, w tym zwłaszcza prowadzone z wielką dbałością o historyczny szczegół śledztwo IPN, nie pozostawiają wątpliwości, że w 1943 roku część spośród ówczesnych przywódców ukraińskich zaplanowała i zarządziła wykonanie czystki etnicznej na Polakach, zamieszkujących od stuleci na ukrainnych kresach. Plan ów był wzorowany nie na czym innym, jak na równolegle prowadzonym „ostatecznym rozwiązaniu” kwestii żydowskiej przez Niemców, a moment został wybrany z politycznym rozmysłem, gdy po Stalingradzie siły niemieckie znalazły się w rozsypce, ustępując z obszaru Ukrainy. Tak właśnie precyzował cel owej akcji, w znanym historykom rozkazie, dowódca UPA na Wołyń i Polesie – osławiony Kłym Sawur – nakazywał „wykorzystać dogodny moment odchodzenia wojsk niemieckich”, aby „przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu”.
.”Wiek XX aż niemal po sam swój koniec był dla Europy Środkowej i Wschodniej stuleciem demonów. Ale w ciągu tego demonicznego wieku Polacy i Ukraińcy zgotowali sobie jeszcze swoje własne pobratymcze piekło. Na samym początku stulecia wzięły w łeb wysiłki namiestnika Michała Bobrzyńskiego, dążącego do trwałego porozumienia Polaków i Ukraińców w Galicji (skądinąd sprawcami owego fiaska byli katoliccy biskupi, nierozumiejący się ni w ząb na polityce). Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać – krwawe walki o Lwów utrwaliły wrogość po obu stronach, ale wytworzyły też poruszającą patriotyczną legendę Orląt Lwowskich. Antysowieckie przymierze Piłsudskiego i Petlury było niczym błysk nadziei na przełamanie fatum wzajemnej wrogości, jednak okazało się iluzją, a Polska zdradziła przegranych i zrozpaczonych sojuszników. A potem nastała iście obłąkana polityka narodowościowa II RP na kresach, której efektami stały się pacyfikacje wsi przed wyborami brzeskimi, a w odwecie – terroryzm ukraińskich nacjonalistów. Wspominając Rzeź Wołyńską, trzeba pamiętać, że była ona kulminacją tego przeklętego ciągu XX-wiecznych zdarzeń. Na koniec był jeszcze krwawy epilog walk w Bieszczadach i zarządzona przez komunistów odwetowa akcja masowych deportacji ludności ukraińskiej. Po czym na niemal pół wieku nad Polakami i Ukraińcami zapadła sowiecka tyrania” – pisze Jan ROKITA.
PAP/Iryna Hirnyk/WszystkocoNajważniejsze/MJ





