Nie będzie mostu „Wolność i Pokój” we Wrocławiu

Wolność i Pokój

Radni Wrocławia nie zdecydowali się na uhonorowanie Ruchu „Wolność i Pokój”, nadając jednemu z miejskich mostów nazwy jego imienia. W zamian zobowiązali się upamiętnić, opozycyjny w czasach PRL ruch, w inny sposób.

Nie będzie mostu „Wolność i Pokój”

.Petycja w sprawie zmiany nazwy Mostu Pokoju na Most Wolności i Pokoju, wpłynęła do ratusza pod koniec maja br. Z okazji 40. rocznicy założenia ruchu, inicjatorzy chcieli, aby w ten sposób upamiętnić go we Wrocławiu. W czwartek wieczorem, podczas obrad Rady Miejskiej Wrocławia, sprawą zajęli się samorządowcy.

– Uważam, że powinniśmy znaleźć inną formę upamiętnienia Ruchu „Wolność i Pokój”, bo w mojej ocenie jest zbyt doniosłym do wkładu historii taki obiekt jak most – powiedział radny Rady Miejskiej Wrocławia Andrzej Kilijanek.

Innego zdania był radny Robert Suligowski. – Do mnie trafia ten argument, że nazwa Most Pokoju pochodzi z czasów słusznie minionych, kiedy ten pokój był zaprowadzany w sposób brutalny – powiedział, nawiązując do nadania nazwy przeprawie w 1966 roku i argumentując zasadność zmiany.

Z kolei radny Jarosław Krauze przypomniał, że radnych obowiązuje uchwała z 2019 roku, która mówi, że zniesienie lub zmianę nazwy dopuszcza się jedynie w wyjątkowych przypadkach.

Radna Martyna Stachowiak zadeklarowała, że Ruch „Wolność i Pokój” zostanie uhonorowany we Wrocławiu, ale w inny sposób. – Wydaje mi się, że jesteśmy zgodni co do tego, że będziemy poszukiwać formy godnego uhonorowania w tkance nazewniczej Wrocławia – powiedziała.

Ostatecznie radni, głosami 1 za, 17 przeciw i 7 wstrzymujących się, nie poparli petycji zmiany nazwy Mostu Pokoju na Most Wolności i Pokoju.

Ruch „Wolność i Pokój”

.Ruch „Wolność i Pokój” był organizacją społeczno-polityczną. Powstał w 1985 r. Do jego członków należeli głównie studenci i przedstawiciele środowisk młodzieżowych. Był zróżnicowany pod względem postaw ideowych, ale jego członków łączyły postulaty pacyfizmu, obrony praw człowieka, poszerzania swobód obywatelskich i ekologii.

Jednym z najbardziej znanych elementów działalności członków ruchu, był sprzeciw wobec obowiązkowej służby wojskowej i w jej trakcie obowiązku składania przysięgi, dotyczącej braterstwa z Armią Czerwoną. Wśród wielu prowadzonych przez WiP akcji na Dolnym Śląsku zapamiętane zostały m.in. protesty w sprawie zanieczyszczenia środowiska przez hutę „Siechnice”, budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu czy składowiska odpadów radioaktywnych w Międzyrzeczu.

Polskie doświadczenia transformacji ustrojowej. Czy na pewno się udało?

.Historyk i archiwista, Rafał LEŚKIEWICZ, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że „Do ściany Reichstagu, siedziby niemieckiego parlamentu, przylega od piętnastu lat oryginalny fragment muru Stoczni Gdańskiej. Dwujęzyczny napis na przytwierdzonej doń tablicy przypomina o tym, co dla nas, Polaków, jest oczywiste, ale wciąż nie wszędzie na świecie zakorzeniło się w świadomości społecznej – o roli, jaką w walce o wolność i demokrację, i to w całym bloku państw Europy Środkowo-Wschodniej, odegrała polska Solidarność„.

„To właśnie w Gdańsku wybuchł w sierpniu 1980 roku strajk, który doprowadził do powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność – wielomilionowego ruchu społecznego, będącego bezprecedensowym wyłomem w obozie socjalistycznym”.

„Władze komunistyczne ugięły się pod wpływem masowego protestu obywateli, ale kilkanaście miesięcy później odpowiedziały wprowadzeniem stanu wojennego. Solidarność została zawieszona, następnie zdelegalizowana, a tysiące jej działaczy trafiło do obozów internowania i więzień. „Wygraliśmy pierwszą bitwę” – ogłosił Wojciech Jaruzelski, ówczesny przywódca Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”.

Wojny, na której wygranie Jaruzelski dawał sobie 10 lat, obóz władzy nie zdołał już jednak rozstrzygnąć na swoją korzyść. Pod koniec lat 80. gospodarka Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej znajdowała się w zapaści. W roku 1988 przez kraj przetoczyły się dwie potężne fale strajków. Społeczeństwo chciało poprawy warunków życia, ale też powtórnej legalizacji Solidarności„.

„Ekipa rządząca łudziła się jeszcze, że wystarczy to pierwsze. Na początku roku 1989 weszła w życie tak zwana ustawa Wilczka, mocno liberalizująca zasady prowadzenia działalności gospodarczej. To jednak nie wystarczyło, by uzdrowić gospodarkę. W roku 1989 Polska zanotowała ogromną, przeszło 250-procentową inflację i dług zagraniczny przekraczający 42 miliardy dolarów. Związek Sowiecki, sam pogrążony w kryzysie, nie zamierzał pomagać finansowo. Bogate kraje Zachodu sygnalizowały zaś gotowość wsparcia, ale pod warunkiem przeprowadzenia demokratyzacji i dalszych niepopularnych reform gospodarczych. W tej sytuacji ekipa rządząca zdecydowała się na krok, który Jaruzelski nazwał później „ucieczką do przodu”. Chodziło – jak z kolei tłumaczył premier Mieczysław Rakowski – o kontrolowane dopuszczenie opozycji do udziału we władzy, by podzielić się z nią odpowiedzialnością za fatalny stan państwa. Nie bez znaczenia były obawy czołowych doradców Jaruzelskiego, że ewentualny kolejny bunt społeczny może wyłonić liderów znacznie mniej skłonnych do kompromisu niż Lech Wałęsa, przewodniczący „Solidarności” sprzed stanu wojennego” – pisze Rafał LEŚKIEWICZ w tekście „Polskie doświadczenia transformacji ustrojowej. Czy na pewno się udało?” – cały artykuł [LINK]

PAP/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 lipca 2025
Fot. IPN