Bundeswehra boi się strącać drony

Bundeswehra -

Inspektor generalny Bundeswehry generał Carsten Breuer opowiedział się w dniu 3 listopada za unikaniem zestrzeliwania dronów w niemieckiej przestrzeni powietrznej. Ocenił, że wiąże się to ze zbyt dużym ryzykiem dla ludności cywilnej.

Bundeswehra boi się strącać drony

.Chodzi o to, by ograniczyć użyteczność dronów przeciwnika. Oczywiście można to osiągnąć, zestrzeliwując je. Wtedy pojawia się jednak problem, bo trafiony dron spada gdzieś na ziemię, podobnie jak amunicja – powiedział Carsten Breuer w opublikowanej w dniu 3 listopada rozmowie z siecią redakcji RND. To zbyt ryzykowne podejście, które w terenie zamieszkanym mogłoby wyrządzić szkody, dlatego Bundeswehra stawia na inne technologie – podkreślił. Wśród nich jest elektroniczne zakłócanie kursu bezzałogowców.

Wskazując na wzrost liczby ataków hybrydowych, w tym wtargnięcia dronów w niemiecką przestrzeń powietrzną, Carsten Breuer ocenił, że Niemcy „nie żyją w stanie całkowitego pokoju, ale też nie są w stanie otwartej wojnie”. Jak zaznaczył, w ciągu 40 lat służby wojskowej „nie doświadczył jeszcze sytuacji tak niebezpiecznej jak obecne zagrożenie ze strony Rosji”.

Politycy koalicji rządowej w Niemczech, na czele z kanclerzem Friedrichem Merzem, otwarcie wyrażają zaniepokojenie działaniami Rosji, szczególnie w obliczu wykrywanych nad terytorium RFN rojów dronów. Szef niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) Martin Jaeger powiedział w październiku w Bundestagu, że w każdej chwili możliwa jest „gorąca konfrontacja” z Rosją. W miniony weekend z powodu dronów na krótko wstrzymano działalność lotnisk w Bremie i Berlinie.

Jak ułożyć relacje polsko-niemieckie?

.Czy sensowna współpraca z Niemcami jest możliwa? Nigdy nie należy mówić „nigdy”. Co prawda pierwszą i ostatnią taką próbą był zjazd gnieźnieński w roku tysięcznym, ale nigdy nic nie wiadomo – pisze Jan ŚLIWA w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Jak ułożyć relacje polsko-niemieckie?„.

Wtych dniach (8.10.2025) prof. Andrzej Nowak wziął udział w polsko-niemieckiej sesji na temat przyszłego Polsko-Niemieckiego Domu w Berlinie. Sesja odbyła się w niemieckim Bundestagu, zapraszała frakcja AfD. W Polsce rozgorzała dyskusja, czy godzi się z takimi w ogóle rozmawiać. Oburzyli się konsumenci jednozdaniowych komunikatów, od szeregowych trolli po wicepremiera. Szef dyplomacji jakby zapomniał, że dyplomacja polega na rozmowie nie tylko z kolegami.

W ramach wspomnianej sesji prof. Nowak wygłosił prawie godzinny wykład na temat stosunków polsko-niemieckich – dawnych, obecnych i przyszłych. Wykład był mocny, godny, treściwy, ale bardzo kulturalny. Dla mnie był to „powrót do średniowiecza” – tego średniowiecza, gdzie Paweł Włodkowic na soborze w Konstancji, polemizując z Krzyżakami, przedstawiał zręby prawa międzynarodowego. Inne skojarzenie to Roman Dmowski przedstawiający polskie racje na konferencji wersalskiej. Prof. Nowak, nie mając za sobą silnego państwa, mogącego zastraszać i przekupywać oponentów, niestrudzenie rzeczowo argumentował w kilku językach. Była to rozkosz intelektualna – bez wrzasków, przepychanek, prymitywnej demagogii, bez wyrywania mikrofonu czy innych spektakularnych a pustych gestów.

Mógł mówić po angielsku, ale mówił po polsku, akcentując, że język nasz stoi na równi z innymi. Przypomniał, że nasza historia to nie tylko cierpienia i zbrodnie. Przywołał wybitnego historyka Reinharta Kosellecka, który walczył pod Stalingradem, a potem jako jeniec uprzątał teren obozu w Auschwitz. Koselleck z tym doświadczeniem wiedział, o czym mówi. Prof. Nowak wspomniał też o nieukończonym dramacie Schillera Demetrius z roku 1804, którego tłem jest polski szlachecki republikanizm. Dramat ten jest na tyle mało znany, że w Wikipedii ma stronę czeską, a nie ma polskiej.

.Potem nastąpiły mocne fragmenty: o antypolskiej propagandzie Republiki Weimarskiej, niemieckim ludobójstwie podczas II wojny światowej, o „korygowaniu” pamięci. W Niemczech (i w całym świecie) wymienia się listę ofiar nazizmu, którego to słowa prof. Nowak nie użył ani razu. Są tam oczywiście Żydzi, Sinti/Roma, homoseksualiści, niepełnosprawni, komuniści… Nikt nie wymienia Polaków. Czy milionowe ofiary, mordowane w celu wyniszczenia narodu, nie są warte wspomnienia? Wiele jest metod rozwadniania historii. Wielu chce dziś mówić o kobiecym obozie w Ravensbrück, gdzie 40 proc. więźniarek to były Polki, że prześladowano tam „kobiety”. Owszem, ale kobietami były też okrutne strażniczki.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-polska-niemcy-prawda-i-partnerstwo/

PAP/Mateusz Obremski/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 listopada 2025