Jarosław KORDZIŃSKI: List. I wakacje

List. I wakacje

Photo of Jarosław KORDZIŃSKI

Jarosław KORDZIŃSKI

Trener, coach, mediator, szkoleniowiec. Autor tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Jedno ze zdań, które wzbudziło ostatnio moje szczególne zainteresowanie brzmi „Przepraszam, gdybym miał więcej czasu, napisałbym krótszy list” – pisze Jarosław KORDZIŃSKI

Zalewani potokiem słów, z coraz większym trudem dochodzimy do tego, co jest prawdą, co czczą obietnicą, a co zwykłym kłamstwem.

Za nami rok szkolny, który bez wątpienia zapamiętamy jak jeden z najtrudniejszych. Okres, w którym wielu z nas musiało podejmować decyzje w materii, której nie znało, nie rozumiało i do rozstrzygania których nie było przygotowanym. W efekcie popełniliśmy wiele błędów. Ministerstwo, bo uznało, że nic się nie stało i szkolne życie powinno samo toczyć się dalej. Organy prowadzące szkoły, bo zbyt często uznało, że skoro nauczyciele nie przychodzą do pracy w szkole, to najprawdopodobniej nie pracują. Dyrektorzy, bo uznali, że skoro muszą zarządzać na odległość, to najlepiej żeby na wszystko mieć jakąś papierową podkładkę i zarzucili nauczycieli koniecznością „produkcji” dokumentów dokładnie po nic. Nauczyciele, bo podobnie jak dyrektorzy (też nauczyciele) nie wiedząc jak rozliczyć swoich uczniów z ich pracy, zarzucili ich koniecznością „produkcji” wielu zadań również dokładnie po nic.

Popełnili też błędy rodzice, bo zbyt łatwo zawierzając swoim dzieciom, że czegoś nie mogą i skrajnie nie ufając ich nauczycielom, rzucili się do odrabiania zadań za swoje pociechy, od czasu do czasu tylko wrzucając negatywne komentarze na ten temat do internetu.

W tym potoku działań i odczuwanej w związku z nimi frustracji mało kto pomyślało o prawdzie, którą jakiś czas temu ogłosiła amerykańska pisarka Anne Lamott, która stwierdziła że: „NIE jest pełnym zdaniem”. Zamotaliśmy się. Jesteśmy dorosłymi, odpowiedzialnymi profesjonalistami. Uznaliśmy, że żadna niespodziewana sytuacja nas nie zaskoczy. Uroiliśmy sobie, że wystarczy chcieć, a zrobimy wszystko, co trzeba jak najlepiej. A jak nie wyjdzie dość dobrze- znajdziemy winnego i powiesimy na nim wszystkie psy świata!

Biedne zwierzęta. Okazało się, że wszyscy są winni. Nie wyszło zbyt dobrze. Bardzo chcieliśmy, żeby mimo braku właściwej infrastruktury, kompetencji oraz niemożności bezpośredniego kontaktu z uczniami, zajęcia które zorganizowaliśmy były takie, jakby nic się nie stało. Bardzo chcieliśmy, żeby uczniowie byli aktywni, sami odrabiali zadania, uczyli się na odległość tak, jakby siedzieli naprzeciwko nas i czuli zarówno, że znajdują się pod stałą kontrolą jak i to, że w każdej chwili mogą wzrokiem czy gestem poprosić nas o udzielnie pomocy. Tak się nie stało. Postanowiliśmy więc tę niefajną rzeczywistość zagadać. Ministerstwo chwaliło się swoimi nieprzeliczonymi sukcesami. Rodzice uznali, że są najlepszymi nauczycielami świata a niektórzy nawet wysłali do ministerstwa wnioski o zapłatę za wykonaną przez nich pracę. Nauczyciele doszli do wniosku, że skoro wystawili oceny, to znaczy, że ich uczniowie czegoś się nauczyli więc w gruncie rzeczy nie mają sobie nic do zarzucenia. Jest dobrze!

No nie jest! Kolejny Amerykanin, tym razem Josh Billings napisał przed laty, że: połowa problemów w życiu bierze się ze zbyt szybkiego mówienia „tak” i zbytniego ociągania się z mówieniem „nie”. Gdybyśmy, w każdym z wymienionych środowisk, na początku powiedzieli po prostu „nie”, zapewne zrobilibyśmy mniej, ale być może miałoby to więcej sensu. Kilka krajów, które znalazły się dokładnie w takiej samej sytuacji jak my, w ciągu pierwszych tygodni pandemicznego kryzysu, doprowadziło do opracowania platformy, która w bezpiecznych, metodycznie poprawny a nawet angażujący sposób włączyła uczniów do pracy nad własnym rozwojem, zgodnie z ich możliwościami oraz warunkami jakie wymusiła na szkole kryzys. Zrezygnowano z egzaminów zewnętrznych i oceniania, więcej uwagi poświęcono na budowanie relacji. Zadbano o wykluczonych i wsparto metodycznie nauczycieli. U nas tak raczej nie było.

.Za nami rozdanie świadectw. Tydzień temu usłyszeliśmy, że we wrześniu lekcje będą nadal zdalne. W przeddzień zakończenia roku szkolnego premier ogłosił, że lekcje na pewno będą się odbywać w szkole. Dzieci szczęśliwe już pozostały w domu na wakacje (przepraszam za tę frazeologię, ale starałem się ją dostosować do realiów). I tyle. Choć… w gruncie rzeczy zostało tylko jedno. Powtórzyć cytowane na wstępie słowa: „Przepraszam, gdybym miał więcej czasu, napisałbym krótszy list”.  Chciałbym. Naprawdę chciałbym. Niestety obawiam się, że nie ma czasu.

Jarosław Kordziński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 czerwca 2020