Magdalena SŁABA: "Wszystkie ery świata, czyli o Tolkienowym wtóro-stworzeniu"

"Wszystkie ery świata, czyli o Tolkienowym wtóro-stworzeniu"

Photo of Magdalena SŁABA

Magdalena SŁABA

Prawniczka, Warszawianka, fanka wycieczek, zapamiętała miłośniczka Tolkiena, muzyki dawnej i kina europejskiego.

Ani Hobbit (H), ani Władca Pierścieni (WP) nie są największymi dziełami J. R. R. Tolkiena. Kontrowersyjna teza? Zbyt często nasza fascynacja Tolkienem ogranicza się do tych dwóch utworów. Tymczasem już uważny czytelnik Władcy Pierścieni zorientuje się szybko, że za zapisanymi tam wydarzeniami stoi niezwykła głębia wielu tysiącleci historii Śródziemia. Mówiąc obrazowo, Aragorn nie podjąłby drogi do Głazu na Erech, gdyby Fëanor nie stworzył Silmarilów… Wystarczy uświadomić sobie, ile lat ma Elrond w WP, żeby zapragnąć odkryć dla siebie tę głębię.

Tolkien w procesie sub-kreacji „napisał” własną mitologię, cały świat w trójwymiarze, taki świat, który ma jakiś początek, choć niekiedy celowo zapomniany, i taki, który ma zaplanowany koniec (Dagor Dagorath, Ostatnia Bitwa, Bitwa Bitew), który przeczuwa się w sercu, wieszczy w przepowiedniach, o jakim śpiewa się w pieśniach. To, co starożytnym zajęło wieki, jemu zabrało po prostu całe życie. Tolkien twierdził, że każdy człowiek może, na swoją miarę, zajmować się wtóro-stworzeniem. Jest do tego powołany z natury.

Dla badaczy interesujących się problematyką mitów twórczość Tolkiena jest fenomenem. W jego pismach można bowiem odnaleźć drogę i sposób tworzenia mitologii. Z tego właśnie powodu tak niezwykła jest Historia Śródziemia (The History of Middle-earth). Obszerne to dzieło jest, pozwolę sobie tak to ująć, komentarzem J. R. R. Tolkiena do Silmarillionu w redakcji Christophera Tolkiena. Syn Profesora, decydując się na publikację Silmarillionu po śmierci ojca, zmuszony był bowiem wybrać z jego pism to, co jego zdaniem zostałoby opublikowane jako czwarta część Władcy Pierścieni, gdyby pierwotny zamysł Tolkiena się powiódł. Niekoniecznie jednak odgadł wszystkie zamiary ojca… poza tym przyszło mu zmagać się z wieloma redakcjami tych samych tekstów.

Gdzie i kiedy się to zaczęło u samego Tolkiena? Jak przebiegała ta kreacja naszego świata, tylko dawniej? Właśnie o tym będzie ten tekst. Napisałam go, wybaczcie, dla siebie, pod wpływem wrażeń z lektury Od Valinoru do Mordoru Andrzeja Szyjewskiego. Książka wydana w 2004 roku, teraz dostępna już tylko w formie elektronicznej. Otwiera oczy i wiele tłumaczy. Powiedziałabym, że świat ma Toma Shippeya (który zresztą uczył się w tej samej szkole, co Tolkien: w Szkole Króla Edwarda w Birmingham, a w 1979 roku objął katedrę języka angielskiego i literatury średniowiecznej w Leeds, zwolnioną przez Tolkiena w 1925 roku) a my mamy religioznawcę i etnologa religii, dr hab. Andrzeja Szyjewskiego z Instytutu Religioznawstwa Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, który przyznaje w swe książce, że WP czytał od Dwóch Wież, gdyż jego rodzice chyba przegapili wydanie Wyprawy, a prawdziwe oświecenie twórczością Tolkiena przyszło wraz z przeczytaniem The Book of Lost Tales

Granice świata wykreślone są przez granice języka – jeśli poznam język, poznam też świat, który on opisuje. Tolkien poszedł dalej. Od dzieciństwa interesowały go języki, lecz nie ograniczał się do ich poznawania i uczenia się, a sam je tworzył.

Granice świata wykreślone są przez granice języka – jeśli poznam język, poznam też świat, który on opisuje. Tolkien poszedł dalej. Od dzieciństwa interesowały go języki, lecz nie ograniczał się do ich poznawania i uczenia się, a sam je tworzył. Kreacja języków zajmowała go zresztą przez całe życie. Jako chłopiec wymyślił ze swoimi kuzynkami języki animalic (zwierzęcy) i nevbosh (nowe duby albo nowy nonsens). Dzieciom w zabawie potrzebne było mówienie „szyfrem” i utrzymywanie w tajemnicy wymyślonych światów. Tolkien, co chyba nie jest tu bez znaczenia, nie miał zwyczajnego dzieciństwa. Stracił ojca, mając cztery lata, a matkę, gdy miał dwanaście lat. Konwersja matki na katolicyzm spowodowała jej odrzucenie przez rodzinę, poczucie wyobcowania musiało więc rosnąć. Pamiętają Państwo wspaniały film Guillermo del Toro Labirynt Fauna? Opowiada on m. in. o tym, że wyobraźnia i poczucie cudowności świata niekiedy pomaga dzieciom przetrwać Noc…

W 1907 roku (w wieku 15 lat!) Tolkien stworzył język naffarin, opierający się gramatycznie na staroangielskim, lecz w zakresie melodii dźwięków na hiszpańskim. Rok później zajął się rekonstrukcją języka pragermańskiego na bazie gockiego (mając szesnaście lat, poznał Edith Bratt, wówczas dziewiętnastoletnią, swą przyszłą żonę i otrzymał od opiekuna zakaz widywania się z nią i korespondowania aż do osiągnięcia pełnoletniości).

W latach 1911-1912 zainteresował się fińskim, walijskim i staronordyckim. Wreszcie do 1912 roku powstają dwa języki „prywatne”: qenya, później quenya, łacina Śródziemia, najstarsza i niemal święta mowa, mocno oparta na fińskim, oraz goldogrin, późniejszy sindarin, czerpiący wiele z walijskiego. W założeniu Tolkiena języki te były spokrewnione, a w poszukiwaniu ich wspólnych źródeł autor spodziewał się dotrzeć do najstarszych tekstów potwierdzających ich pokrewieństwo. Najstarsze teksty są zawsze mitologiczne. Chyba około 1914 roku Tolkien uznaje te języki za mowę elfów.

W takim razie, kim są elfy?

Elfy są głównymi bohaterami legend Śródziemia. Jeśli poprzestać na lekturze Władcy Pierścieni, można uznać powyższe stwierdzenie za błędne. W WP Elfowie już odchodzą, odpływają Prostą Drogą, ponieważ nie została dla nich ukryta. Lecz ten, kto czytał tylko H i WP, nigdy nie będzie wiedział, czym jest Prosta Droga. Elfy, Elfowie, są głównym bohaterami niemal wszystkich dzieł Tolkiena.

Tolkien początkowo myślał o elfach jako o leśnych duszkach, malutkich wróżkach ze skrzydełkami rodem z Przygód Piotrusia Pana. Sam się zresztą przyznał do inspiracji bardzo dobrymi książkami J. M. Barriego. Niektóre rysunki Tolkiena z tych lat przedstawiają elfy tak, jak o nich mówiły ludowe opowieści: spiczaste czapki, buciki z podwiniętymi noskami, niewielki wzrost. Jedyne, czego Profesor nie znosił, to spiczaste uszy. Skąd więc takie uszy u Elfów w filmach Petera Jacksona…?

Fascynacja językami i elfami ewoluuje pod wpływem… nauki w angielskiej szkole (sic!). Angielscy uczniowie zapoznawali się wówczas dokładnie z arcydziełami literatury staroangielskiej. Tolkien uwielbiał Beowulfa, Perłę, Sir Orfeo, Pana Gawena i Zielonego Rycerza (przypominam, że czekamy na majowe wydanie Beowulfa w przekładzie Tolkiena ze staroangielskiego, z dołączonym opowiadaniem Sellic Spell). Potem zajął się Eddami, Kalevalą, a bezpośrednią inspiracją stała się twórczość Williama Morrisa, bardzo znanej postaci romantyzmu angielskiego, który oprócz poezji parał się także stolarstwem i drukarstwem. Zwłaszcza istotne jest dzieło Morrisa Ziemski Raj (Earthly Paradise) – poemat ten składa się z opowieści o pewnej samotnej wyspie, na której rozwija się wyjątkowa kultura będąca połączeniem wspaniałości starożytnych Greków z barbarzyńskimi Germanami, snutych przez wędrowców, którzy uciekli z ogarniętej zarazą Norwegii (nieco na wzór Dekameronu).

Z miłości do mitycznego świata Kalevali i do literackiej obróbki mitów dokonanej przez Morrisa rodzi się w 1914 r. pragnienie przełożenia run (pieśni) o Kullervo. Tak powstaje Historia Kullervo, która po niemal całkowitej przeróbce i dodaniu motywów z obu Edd (heros Sigurd i smok Fafnir), prowadzi Tolkiena do historii o Túrinie Túrambarze, wielkiej opowieści o próbach walki człowieka z losem i przeznaczeniem, ze smokiem w tle. Tolkien żeni się z Edith jeszcze jako student Oxford University, a po otrzymaniu dyplomu w 1915 roku zaciąga się do pułku strzelców z Lancashire. Od czerwca do października 1916 roku służy jako podporucznik piechoty (oficer sygnałowy) nad Sommą i traci dwóch najbliższych przyjaciół. Pieśń o Túrinie powstała prawdopodobnie w roku 1917 podczas pobytu Tolkiena w szpitalu z powodu ataku gorączki okopowej. Choroba jest przyczyną zwolnienia z wojska.

Jednak najistotniejsze jest – jak pisze Andrzej Szyjewski w Od Valinoru do Mordoruczerpane z wymienionych źródeł poczucie tajemnicy i piękna, ukryte w dawnych mitach, z którymi starożytni obcowali na co dzień.

W staroangielskim zbiorze religijnych wierszy Crist (Chrystus) Cynewulfa, są wersy:

Eala Earendel engla beorhtast

ofer middangeard monnum sended.

( Witaj, Earendelu, najjaśniejszy z aniołów

Ponad śródziemie posłany do ludzi.)

Wiele lat później Tolkien napisał o lekturze tego poematu w roku 1913: Poczułem osobliwy dreszcz, jakby coś we mnie drgnęło, na wpół obudzone ze snu. Za tymi słowami, gdybym tylko potrafił to uchwycić, kryło się coś bardzo odległego, dziwnego i pięknego, co leżało daleko poza granicami języka staroangielskiego [fragment z The Notion Club Papers].

W październiku 1914 Tolkien napisał wiersz, nawiązujący do poematu CristThe Voyage of Earendel the Evening Star, Podróż Éarendela Gwiazdy Wieczornej:

Earendel wychynął z misy Oceanu

W mrok nad środkowym światem;

Od drzwi Nocy niczym promień światła

Przeskoczył nad zmierzchu skrajem

I śmignąwszy swym barkasem, niczym srebrną skrą,

Od piasków zamierających złotem

Po słonecznym tchu ognistej śmierci Dnia

Pomknął od Krain Zachodu.

Zimą 1914 r. powstała Pieśń o Eärendelu, zmieniona później w Zaproszenie Minstrela. W trakcie następnych wakacji, w roku 1915, Tolkien napisał jeszcze dwa wiersze o Eärendelu: Wybrzeża Faëry lub West of the Moon, East of the Sun oraz Szczęśliwi Żeglarze (Happy Mariners). Postać Eärendela / Eärendila przenika cały Silmarillion i całą koncepcję legendarium. Koncepcja ta rodzi się właśnie w latach 1914-1915.

W latach 1916-1926 Tolkien rozwija Zaginione opowieści, kierując się pragnieniem uzupełnienia historii Eärendila, a także, co ma niebagatelne znaczenie, chęcią odreagowania straszliwych przeżyć frontowych. Najpierw powstaje Upadek Gondolinu, potem Pieśń o Berenie i Lúthien, w której zawartych jest dużo osobistych przeżyć autora, a w kolejnych latach cała Księga Zaginionych Opowieści, KZO (The Book of Lost Tales) motywowana ideą mitologii dla Anglii. KZO nigdy nie zostały ukończone… Wtrakcie ich tworzenia Tolkien otrzymał pracę wykładowcy w Leeds. Wtedy napisał, niczym pomost pomiędzy KZO a rodzącym się Silmarillionem, aliteracyjny poemat Children of Húrin [Dzieci Húrina] (1920–1925) i rymowany Lay of Leithian [Pieśń o Leithian] (1925–1931). Pieśń o Dzieciach Húrina nie została dokończona, ale została przedstawiona publicznie znajomym Tolkiena z Klubu Zjadaczy Węgla (Coalbiterów). Przyjęcie jej było przychylne, lecz sądzono, że źródłem jest tradycja celtycka. Zmuszony do sprostowania Tolkien zaczął pisać Szkic mitologii ze szczególnym uwzględnieniem Dzieci Húrina. Szkic rozrastał się tak, że w końcu zaczął przybierać kształt tego, co znamy jako Silmarillion. O ile KZO jest dziełem ludzkim o elfach, o tyle Silmarillion to uczone elfie zapiski o nich samych.

Jak to ujął biograf Tolkiena, Humphrey Carpenter, w 1925 roku Tolkien został wybrany na stanowisko profesora języka staroangielskiego w katedrze Rawlisona i Boswortha na uniwersytecie oksfordzkim, gdy miał zaledwie 33 lata (uwaga, to próg dorosłości u Hobbitów!) – a potem tak naprawdę nic już się nie działo. Do głosu doszli natomiast Elfowie i stwarzały się wszystkie ery Śródziemia…

Tolkien, [kierując się motywem spisania mitologii dla Anglii (nie Brytanii!)], łącząc ułamki mitów funkcjonujące wśród Anglosasów, zmuszony był odwołać się do materiałów stanowiących dziedzictwo całej Północy, od Finlandii po Irlandię, zaś za łącznik posłużyły mu historie wiązane przez niego z niegdysiejszymi mitycznymi mieszkańcami Wielkiej Brytanii – elfami. – tak pisze o tych istotach Andrzej Szyjewski w Od Valinoru do Mordoru.

Słowo elfy (u Tolkiena Quendi) pochodzi z języka starogermańskiego i oznacza jasny, świetlisty. Mitologia germańska zawiera opowieści o tym, jak to elfy – Alfy wylęgły się z ciała zabitego olbrzyma Ymira, od bogów otrzymując ludzki kształt. Alfy zamieszkują w Alfheimie. Są duchami przyrody. Alfheim znajduje się w połowie drogi między ziemią a niebem – stąd u Tolkiena idea Eldamaru, Tol-Eressëa z Drugiej Ery. Alfheim istnieje w niebie w miejscu zwanym osłoną przed ogniem (Gimli!), dzięki czemu przetrwa Ragnarökk.

W mitach skandynawskich mowa jest o elfach jasnych, sprzyjających ludziom, i o elfach ciemnych, a Edda wymienia jeszcze elfy czarne, utożsamiane z karłami – krasnoludami. Tolkien powołuje do życia Elfów Wysokiego Rodu: Vanyarów (elfy piękne), Noldorów (elfy głębokie) i SindarówTelerich (elfy szare). Tolkien rozróżnił ponadto elfy, które oglądały Światłość Valinoru, czyli pożeglowały ze Śródziemia za morze i były o wiele potężniejsze i mądrzejsze, oraz elfy, które nigdy tam nie były. Te pierwsze to Kalaquendi, drugie: Moriquendi.

Tolkien tak pisał o Elfach:

(…) gdybym musiał jakoś to wyjaśnić, powiedziałbym, że w rzeczywistości [elfy] przedstawiają ludzi o wysoko rozwiniętych zdolnościach twórczych i bardziej wrażliwych estetycznie, piękniejszych, długowiecznych i bardzo szlachetnych – to Starsze Dzieci, skazane na zanik przed Następcami (ludźmi) i w ostatecznym rozrachunku mogące żyć tylko dzięki cienkiej strużce krwi zmieszanej z krwią ludzi, wśród których stanowiło to jedyny prawdziwy tytuł do „szlachectwa”. (…) Ci [z Wygnańców], którzy się ociągali, byli rozkochani w Śródziemiu, a mimo to tęsknili za niezmiennym pięknem Kraju Valarów. Dlatego powstały Pierścienie.

(…) elfy i ludzie to po prostu różne aspekty tego, co Ludzkie (of the Humane), reprezentują  bowiem kwestię Śmierci postrzeganej przez osobę skończoną, lecz mającą wolną wolę i samoświadomość. W tym mitologicznym świecie elfy i ludzie w swych ucieleśnionych postaciach są spokrewnieni, jednak relacje ich „duchów” ze światem istniejącym w czasie stanowią odmienne „eksperymenty”, z których każdy ma swój własny, naturalny kierunek i ograniczenia. Elfy reprezentują jakby artystyczny, estetyczny i czysto naukowy aspekt natury Ludzkiej, wyniesiony na poziom wyższy od tego, na jakim istnieje on u ludzi. To znaczy, darzą miłością świat fizyczny i pragną obserwować go, rozumieć rządzące nim reguły oraz odbierać jako coś „innego” – tj. jako rzeczywistość pochodzącą od Boga w tym samym stopniu co oni, a nie jako materiał do wykorzystywania czy odskocznię dla zdobycia władzy. Mają też wspaniałą zdolność „wtór-stwarzania” czy tworzenia dzieł artystycznych. Są zatem „nieśmiertelne”. Nie „wieczne”, lecz w ramach stworzonego świata, póki trwa jego opowieść. Kiedy „umierają”, bądź to z ran, bądź też po zniszczeniu ich wcielonej postaci, nie uciekają czasowi, lecz pozostają w świecie, odcieleśnione lub narodzone powtórnie. Staje się to z upływem lat ogromnym ciężarem, szczególnie w świecie, w którym istnieje zło i zniszczenie (…). Zmiana sama w sobie nie jest przedstawiona jako „zło”, zmiana jest związana z rozwojem opowieści i odrzucenie jej jest oczywiście niezgodne z zamysłem Boga. W takim ujęciu słabością elfów jest naturalny żal za przeszłością i niechęć do pogodzenia się ze zmianą – podobnie jak czasem człowiek nie chce, by bardzo długa książka ciągnęła się jeszcze dalej, lecz postanawia zatrzymać się wyłącznie w swoim ulubionym rozdziale. Dlatego też elfy w pewnym stopniu ulegały podstępom Saurona, pragnęły bowiem „władzy” nad rzeczami (co jest zupełnie odmienne od właściwości sztuki), by zrealizować swoje szczególne pragnienie: zatrzymać zmianę i zachować wszystko na zawsze świeże i piękne. Trzy Pierścienie były „nieskażone”, ponieważ w pewnej mierze stanowiły coś dobrego, leczyły rzeczywiste krzywdy spowodowane przewrotnością, a także po prostu powstrzymywały zmianę; poza tym elfy nie pragnęły panować nad wolą innych ani rządzić całym światem dla własnej przyjemności. Jednak wraz z upadkiem „Władzy” ich nikłe wysiłki zachowania przeszłości poszły na marne. W Śródziemiu zostało dla nich już tylko znużenie. Tak więc Elrond i Galadriela odchodzą.

[Cyt. za: A. Szyjewski, Od Valinoru do Mordoru].

Elfy są Tolkienowi niezbędne do wykreowania świata przedstawionego, w którym mit jest doświadczeniem codzienności. 

Kluczem do zrozumienia roli Elfów jest stwierdzenie, że są one gwarantami czasu mitycznego. Są Tolkienowi niezbędne do wykreowania świata przedstawionego, w którym mit jest doświadczeniem codzienności. Kluczem zaś do zrozumienia mitologii tolkienowskiej jest postać wspomnianego już wyżej Éarendela, na którego Profesor natknął się w poemacie Cynewulfa (z tych słów Cynewulfa wyrosła cała moja mitologia). Imię jego oznacza światłość, we wczesnej tradycji chrześcijańskiej Éarendel utożsamiany był z Janem Chrzcicielem. Tolkien wierzył natomiast, że Éarendel jest jeszcze przedchrześcijańskim określeniem Wenus jako Gwiazdy Zarannej.

W Eddzie Éarendel / Aurvandill jest człowiekiem, tropicielem i zabójcą olbrzymów, który z racji swego zajęcia towarzyszy bogowi Thorowi w wyprawie do Jötunnheimu. W drodze powrotnej muszą stawić czoła lodowej burzy, a Aurvendill, ukryty w koszu na plecach Thora, traci wielki palec stopy, który wystawał z kosza i uległ odmrożeniu. Thor odłamuje palec i ciska w niebo, aby stał się najjaśniejszą gwiazdą… Palec zostaje poświęcony dla ratowania zdrowia i życia. We wnętrzu Orodruiny, w chyba najbardziej dramatycznym momencie Władcy Pierścieni, Frodo także traci palec…

W Silmarillionie Eärendil, Gwiezdny Żeglarz, wyrusza na swoim statku na zachód, aby szukać pomocy dla elfów i ludzi postawionych w obliczu zagłady z ręki Melkora / Morgotha. W WP wezwanie jego imienia służy jako zaklęcie, albo wręcz modlitwa: Aiya Eärendil elenion ancalima! [„Chwała Eärendilowi, najjaśniejszej z gwiazd!”]. Wypowiedzenie tych słów sprawia, że w ciemnościach Mordoru rozbłyska Światłość.

Symbolika Wenus, Gwiazdy Zarannej, łączy się z Nadzieją (Eärendil jest posłańcem nadziei), a nadzieja w świecie Tolkiena jest odpowiednikiem religii i czymś w rodzaju zapowiedzi zbawienia, o którym pojęcie będą mieli dopiero ludzie w erach oddalonych znacznie w czasie od Czwartej Ery, która zaczyna się we Władcy Pierścieni.

Nadzieja była tematem tegorocznego Tolkien Reading Day – 25 marca (Dzień Upadku Saurona). To właściwie zasadnicze zagadnienie dla kogoś nieustannie zdziwionego faktem, że np. WP jest określany książką religijną, chociaż jedyny objaw, nazwijmy to, kultu, jaki można tam znaleźć, to spoglądanie w milczeniu na zachód przed posiłkiem, jak to praktykowano w Gondorze. Nie ma w H i WP żadnych odwołań do Boga, żadnych świątyń, religijnych praktyk o ustalonym ceremoniale, kapłanów, a bogowie czy bóstwa nie istnieją nawet w języku; jedynie grobowce, pewna forma kultu zmarłych, obyczaje pogrzebowe, np. u krasnoludów, mogą nam przypominać jakieś formy religii. Warto pamiętać natomiast, że w Númenorze (patrz: Sillmarillion) kult sprawowany był jedynie przez króla, w miejscu otwartym, nie przykrytym dachem, poświęconym Ilúvatarowi, na najwyższej górze Meneltarmie, Kolumnie Niebios, tylko kilka razy w roku. Szczyt był oczywiście dostępny dla Númenorejczyków, lecz zmierzano tam i przebywano w ciszy. Dopiero Sauron wprowadził na wyspie religię, tzn. kult Morgotha, który wymagał nawet krwawych ofiar. Sauron skusił mieszkańców Númenoru obietnicą odkrycia tajemnicy nieśmiertelności, której przecież sami się wyrzekli za możliwość życia jak najbliżej Tol Eressëi i Valinoru.

Nadzieja u Tolkiena jest teologią naturalną, wrodzoną cechą duszy ludzi, którzy nie mieli jeszcze pojęcia o Zbawieniu. Warto o tym pomyśleć w czasie Świąt Wielkanocnych. 

Nadzieja u Tolkiena jest teologią naturalną, wrodzoną cechą duszy ludzi, którzy nie mieli jeszcze pojęcia o Zbawieniu. Warto o tym pomyśleć w czasie Świąt Wielkanocnych. 25 marca czytałam Athrabeth Finrod ah Andreth [Dysputę Finroda z Andreth] z The History of Middle-earth. Wspaniały ów zapis długiej nocnej rozmowy potężnego króla Elfów, Finroda Felagunda, (władcy Nargothrondu, tego samego, który zginął, broniąc Berena przed wilkołakiem w twierdzy Morgotha), z mędrczynią Edainów, Andreth, doświadczoną przez niespełnioną miłość do Aegnora, brata Finroda, jest jednocześnie dysputą o istocie Nadziei i o różnicach w jej pojmowaniu przez Starsze i Młodsze Dzieci Ilúvatara. Nadzieja jako naturalna religia wypełniała czasy przedewangeliczne. Jako Amdir była wyczekiwaniem dobra, które, choć nieokreślone, ma pewną podstawę w tym, co znane. Jako Estel (to przecież jedno z imion króla Aragorna, którym Arwena woła do niego w chwili jego odejścia ze świata) była przyrodzoną ufnością, że wszystkie dzieła Erú muszą służyć radości jego Dzieci – nawet Śmierć i Koniec Świata. Nadzieja jest tęsknotą i pamięcią o prawdziwym Raju, który kiedyś istniał tu, na Ziemi. Znamienne przy tym, że Andreth opowiada Finrodowi o dniach, gdy ojcowie ludzi obudzili się na Wschodzie i o tym, że zachowali z tego czasu w zakamarkach pamięci nikłe wspomnienie objawienia Erú, który przepowiedział im, i tylko im, powołanie do nieśmiertelności zupełnej, obejmującej także ciało, nie jedynie ducha. Finrod jako Elf, posiadający ducha (feä) wolnego od ciała i tak długowieczny, że aż nieśmiertelny w pojęciu ludzkim, a jednocześnie na stałe związany z czasem i Ardą, nie był w stanie pojąć idei nieśmiertelności ciała.

Czyż można się dziwić, że kogoś takiej wiary, jak Tolkien, te zagadnienia tak bardzo zajmowały…?

Druga Era Śródziemia jest skutkiem… pewnego zakładu. Clive Staples Lewis, przyjaciel Tolkiena i jeden z czołowych Inklingów, uznał z niejakim zniecierpliwieniem, że jeśli chcą czytać dobrą i wartościową literaturę fantastyczną czy też fantastyczno-naukową, to… muszą ją sami stworzyć. Powstał pomysł napisania powieści o podróży – Lewis miał pisać o podróży w przestrzeni, Tolkien o podróży w czasie. Spod pióra Lewisa wyszła Trylogia międzyplanetarna, a ściślej jej pierwsza część, Z milczącej planety. Tolkien natomiast rozwinął wątek powracającego do niego od wczesnego dzieciństwa snu o wielkiej fali zatapiającej ląd i o towarzyszącym tej fali okrzyku: Orły Władców Zachodu nadlatują!  Zresztą, podzielił się tym snem z synami Denethora, a także z… własnym synem Michaelem. W ten sposób ukształtowała się Zaginiona Droga (The Lost Road), o kosmicznej katastrofie zatapiającej Atlantydę świata tolkienowskiego, Númenor i przesuwającej Valinor i Tol Eressëę poza granice świata podlegającego upływowi czasu. Arda, dotąd płaska, zakrzywia się, staje się kulą; jeśli popłyniemy na zachód, tam gdzie kiedyś istniał ziemski Raj, wrócimy do punktu wyjścia. Prosta Droga do Ammanu jest już tylko dla tych, którzy umieją ją odnaleźć i mają świadomość jej istnienia oraz jest ich udziałem pamięć o dawnych dniach. Opis upadku Númenoru został zawarty w Akallabêth – Atalantë, którego ostateczna wersja pojawia się w Silmarillionie.

Motyw podróży w czasie został wykorzystany przez Tolkiena także w The Notion Club Papers (Zapiski Klubu Pojęć, 1945-1946). The Notion Club Papers to manuskrypt odnaleziony po letnich egzaminach z 2012 r. (sic!) na szczycie sterty papierów do wyrzucenia, w piwnicy jednej ze szkół oksfordzkich, a dotyczący dziwnych odkryć grupki przyjaciół klubowych z lat 1980–1990. Dwaj członkowie klubu: Michael George Ramer, profesor filologii ugrofińskiej i autor powieści, oraz Alwin Arundel Lowdham, filolog angielski wyrastający z kręgu anglosaskiego, islandzkich sag i krytycznych wierszy, w swoich snach słyszą słowa wypowiadane w dziwnych językach, mają wizje momentów czasu związanych z Przyjaciółmi Elfów i wędrują po Númenorze. W końcu, w czasie wielkiej burzy tracą swą współczesną tożsamość i w łódce wyruszają na poszukiwanie Najdalszego Zachodu; [cyt. za: A. Szyjewski, Od Valinoru do Mordoru].

W drugiej połowie lat trzydziestych Tolkien zarzuca pisanie Silmarillionu.

Lata 1920-1937 wypełnia Tolkienowi twórczość dla dzieci, jak choćby Listy do Św. Mikołaja, Mr Bliss (Pan Błysk), Roverandom (Łazikanty) czy Przygody Toma Bombadila. Pojawia się w końcu możliwość wydania Hobbita, którego początki sięgają 1930 roku, a jego sukces powoduje, że Tolkien rozpoczyna pracę nad Władcą Pierścieni. Pewne wątki Hobbita, takie jak antagonizm między Elfami a Krasnoludami, echo sporu Nogrodu z Doriathem z Pierwszej Ery, a także postać tajemniczego Czarnoksiężnika z Mrocznej Puszczy, powodują, że kształtu nabiera Trzecia Era Śródziemia i koniec mitycznego świata we Władcy Pierścieni. Tolkien początkowo proponuje wydawnictwu Allen&Unwin wydanie Silmarillionu w ówczesnym kształcie, lecz zostaje on odrzucony jako zbyt, o zgrozo!,  mroczny i celtycki. Tolkien pozwala sobie więc na pewien eksperyment. Pisze ciąg dalszy Hobbita, odwracając niejako fabułę. Hobbit zaczyna się rozdziałem An Unexpected Party, Zabawa całkiem nieoczekiwana, a dotyczy wyprawy w celu znalezienia skarbu. Władca Pierścieni otwiera się Zabawą z dawna oczekiwaną, A Long-Expected Party, a toczy wokół wyprawy w celu… zgubienia skarbu. Kształtowanie WP trwa początkowo całkiem niewinnie, kiedy jednak Tolkien spotyka Czarnych Jeźdźców, rozumie, że czas naiwnych opowiastek się skończył; Trotter, początkowo jeden z Hobbitów, staje się Striderem, Aragornem, następcą tronu Gondoru, a WP przekształca się w epopeję o przemijaniu i bezpowrotnym końcu świata mitu.

Trzecia Era Świata skończyła się, nowa era się zaczyna. Twoim zadaniem jest pokierować tym początkiem i zachować to, co na trwanie zasługuje. Wiele bowiem ocaliliśmy, lecz wiele również musi teraz zniknąć. Władza Trzech Pierścieni także się skończyła. Wszystkie kraje, które stąd oglądasz, i inne, dalsze jeszcze, będą siedzibami ludzi. Nadchodzi teraz czas panowania człowieka, Najstarsze Plemię zwiędnie lub odejdzie – mówi Gandalf Aragornowi. Koniec opowieści o Aragornie wyraża to explicité: Odejściem Gwiazdy Wieczornej zamyka się w księdze rozdział Dawnych Dni […], wtedy bowiem zaczęło się panowanie ludzi i zmierzch wszelkich innych istot obdarzonych mową i żyjących dotąd w Śródziemiu.

Po wydaniu WP Tolkien myślał o opublikowaniu Silmarillionu jako jego czwartego tomu. Perfekcja i drobiazgowość oraz nieustanne wprowadzanie poprawek w tekstach spowodowały jednak, że Silmarillion nie trafił do druku za życia autora. Niektóre wątki Silmarillionu były rozwijane (1950-1973), można je teraz odnaleźć w Niedokończonych opowieściach. Mnie najbardziej fascynuje i urzeka Opowieść o Tuorze i jego przybyciu do Gondolinu z Pierwszej Ery, wydaje mi się, że tam niemal słychać szum morskich fal i krzyk łabędzi, jest też w tej opowieści jakaś niewytłumaczalna tęsknota za czymś, co jeszcze gdzieś istnieje, ale niedługo odejdzie, zginie i przepadnie na skutek podstępu i zdrady. Nieuchronne przemijanie czasu…

Tuor dotarł do pozostałości zapomnianej drogi i mijając wzgórza i skały, doszedł u schyłku dnia do starego zamku. W przestronnych salach hulał wiatr, ale nie zalegał tu żaden mrok, żadne zło nie czyhało w zakamarkach; mimo to Tuora ogarnął strach, gdy pomyślał o tych, którzy mieszkali tu kiedyś, a potem odeszli nie wiadomo dokąd. Podziwiał przybyłe zza morza dumne plemię nieśmiertelnych, lecz skazanych na zgubę. Tak jak oni często, tak i on spojrzał na błyszczące, niespokojne wody toczące fale aż po horyzont. Potem obrócił się i dostrzegł łabędzie, które przysiadły na najwyższym tarasie przed zachodnią bramą. Biły skrzydłami, jakby nakłaniały go do wejścia.

W latach pięćdziesiątych XX wieku Silmarillion podlegał silnym przeredagowaniom oraz teologizacji.  Jak pisze Andrzej Szyjewski: Tolkien, dorabiając sensy do już napisanych elementów, nasyca historie epickie filozofią, koncepcjami stworzenia, Boga, Jego opieki nad światem oraz pochodzenia zła. Tak właśnie ewoluowała twórczość Tolkiena: od opowiastek dla dzieci, przez epopeję, do mitu, filozofii i teologii.

Wiele jest spraw w zachodnich ziemiach ludziom nieznanych,

 cudownych i dziwacznych istot,

kraina piękna i cudowna ojczyzna elfów i chwała Bogów.

Mało kto wie, jaka jest tęsknota tego, kogo starość od powrotu tam odcięła.

Tak pisał Tolkien.

Wszyscy się tak zestarzeliśmy… tylko nie wszyscy uświadamiamy sobie, czego nam w życiu brakuje.

Magdalena Słaba

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 kwietnia 2014