Jak nauczyć dzieci reakcji na alerty RCB?

Eksperci zwracają uwagę, że choć komunikaty RCB mogą wywołać u dzieci stres, są ważnym narzędziem ochrony. Ich zdaniem ważne jest, by rodzice i nauczyciele tłumaczyli znaczenie alertów i uczyli właściwego zachowania, zamiast wyłączać wiadomości ostrzegawcze w telefonach najmłodszych.
Wątpliwości mają niektórzy rodzice
.Po alercie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB) w związku naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej pojawiły się głosy, że tego typu komunikaty nie powinny trafiać na telefony dzieci, gdyż budzą u nich niepokój.
RCB wyjaśnia, że technicznie nie ma możliwości selekcji odbiorców z uwagi na wiek, a psychologowie podkreślają, że problem wymaga rozmowy i edukacji, a nie cenzurowania informacji.
– Naszym zadaniem jest ostrzeganie szeroko, najszerzej jak się da. Nie jest możliwe wyłączenie części numerów, bo takiej bazy po prostu nie ma. RCB przekazuje treść operatorowi, a ten rozsyła ją do wszystkich abonentów na danym obszarze – wyjaśnił rzecznik RCB Piotr Błaszczyk.
Podkreślił, że choć w telefonie można ręcznie zablokować numer RCB, nie jest to zalecane. – Alerty mają chronić życie i zdrowie. Ubolewam, że niektórzy decydują się je blokować – dodał.
Zdaniem ekspertów problem nie dotyczy samego faktu otrzymywania komunikatów, lecz braku przygotowania dzieci i rodziców na takie sytuacje.
– Dzieci nie powinny być pozostawiane same sobie z takimi informacjami. Rolą rodziców jest wyjaśnić, co oznacza komunikat, jakie działania podjąć i skąd on się bierze – powiedział dr Rafał Albiński, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Podobnego zdania jest psycholog i psychoterapeutka Aleksandra Andruszczak-Zin.
– Żyliśmy w kraju, w którym przez dekady nie było potrzeby otrzymywania takich alertów. Dzisiejsze dzieci nie są do nich przygotowane. Dlatego trzeba je wcześniej oswoić, tłumaczyć i ćwiczyć reakcje. Sam komunikat nie jest problemem, problemem jest brak edukacji – podkreśliła.
Wątpliwości mają niektórzy rodzice. Daniel Dziewit, psychoterapeuta, który rozmawiał z grupą rodziców jednej ze szkół podstawowych, zrelacjonował w rozmowie z mediami, że „na 18 osób aż 17 było zdania, że dzieci nie powinny otrzymywać takich alertów, bo budzą one strach”.
– Ale uważam, że odcinanie dzieci od informacji to błąd. Alerty mogą nawet uratować życie – podkreślił.
Dodał też, że dzieci i tak docierają do wielu informacji w internecie. – Lepiej, by komunikat pochodził z wiarygodnego źródła, niż żeby dzieci wymieniały się półprawdami w mediach społecznościowych – zaznaczył.
Trzeba dzieci przygotować wcześniej – w domu i w szkole – by komunikat RCB nie wywoływał paniki
.Maciej Pluta, radny gminy Rusiec, zwrócił uwagę na brak systemowych rozwiązań w tym zakresie. – Technologia pozwalałaby dostosować komunikaty do grup wiekowych. Gdyby istniała ewidencja numerów przypisanych do dzieci, możliwe byłoby kierowanie prostszych treści. Równocześnie konieczna jest edukacja w szkołach, by dzieci wiedziały, jak reagować na takie ostrzeżenia – powiedział.
Eksperci zgodnie podkreślają, że całkowite blokowanie alertów nie jest dobrym rozwiązaniem. – To może być kwestia być albo nie być – komunikat ostrzega np. przed dotykaniem niebezpiecznych obiektów. Lepiej, by dziecko się chwilowo zestresowało, ale wiedziało, jak się zachować – wyjaśnił Dziewit.
Andruszczak-Zin dodała, że potrzebne są ogólnopolskie kampanie edukacyjne. – Nie można ograniczać się do reakcji po fakcie. Trzeba dzieci przygotować wcześniej – w domu i w szkole – by komunikat nie wywoływał paniki, lecz uruchamiał automatyczną reakcję – podsumowała.
W ubiegłym tygodniu w nocy z wtorku na środę rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało w środę rano alert dla siedmiu województw: lubelskiego, podkarpackiego, podlaskiego, mazowieckiego, łódzkiego, świętokrzyskiego i małopolskiego. „Uwaga! W związku z operacją neutralizacji obiektów, które naruszyły granice RP, informuj służby o dronach lub miejscach ich upadku. Nie zbliżaj się do nich.” – brzmiał rozesłany SMS.W sobotę do odbiorców z terenu miasta Chełm i powiatów: chełmskiego, krasnostawskiego, łęczyńskiego, świdnickiego i włodawskiego (województwo lubelskie) RCB rozesłało alert: „Zagrożenie atakiem z powietrza. Zachowaj szczególną ostrożność. Stosuj się do poleceń służb. Oczekuj dalszych komunikatów.”
Rosyjska infiltracja i dezinformacja w Europie
.Co najmniej 12 państw członkowskich UE28 wyraża zaniepokojenie rosyjskim zagrożeniem i chciałoby, aby w europejskiej obronie znalazło się silniejsze, zharmonizowane podejście. Kraje te powinny rozważyć utworzenie koalicji w ramach UE, aby skoordynować swoje działania i zabiegać o podjęcie i włączenie się w bardziej zintensyfikowane działania ze strony innych państw członkowskich – piszą Jakub JANDA i Monika L. RICHTER
W większości krajów UE28 pozostaje znaczny rozdźwięk między czysto politycznym czy oficjalnym uznaniem rosyjskiego zagrożenia a rozwojem sprawnych i skutecznych środków zapobiegawczych. Silna retoryka potępiająca rosyjską agresję i wpływy niesie ze sobą niewielkie, a nawet zerowe koszty polityczne, dlatego często jest wykorzystywana nawet przez przywódców państw, które w przeciwnym razie zignorowałyby problem. Podjęcie konkretnych kroków w kierunku rozwiązania problemu stanowi o wiele większe wyzwanie. Wdrożenie skutecznej kontrstrategii na szczeblu państwowym wymaga istotnej obecności wielu czynników, w tym (przynajmniej częściowego) konsensusu politycznego, solidnych instytucji demokratycznych oraz społecznego poparcia wynikającego ze świadomości zagrożenia. Opracowanie całościowej reakcji rządu wymaga zaangażowania wszystkich głównych partii politycznych i agencji rządowych, a także ich aktywnego oporu wobec zagrożeń wewnętrznych lub powiązanych z Kremlem.
Szczególnie dwie grupy krajów w UE pokazują, w jaki sposób taka koordynacja może z powodzeniem funkcjonować w praktyce, choć w nieco innych obszarach. Pierwsza z nich to państwa bałtyckie, które prowadzą ze znaczną przewagą jako najbardziej skuteczni obrońcy Europy przed rosyjskimi wpływami i agresją. Ich kompetencje w tym zakresie wynikają z ich bliskości geograficznej Rosji, z negatywnych doświadczeń historycznych z tym krajem w czasie i po zakończeniu zimnej wojny oraz licznej mniejszości rosyjskiej (często rosyjskojęzyczna populacja w innych krajach jest preferowanym celem kremlowskiej polityki zagranicznej).
Litwa, Łotwa i Estonia rozwinęły dynamiczne środki zaradcze przeciw rosyjskim próbom wpływu i cyberatakom, często ograniczając rosyjskie pseudomedia i aktywnie integrując rosyjskojęzyczną mniejszość, bardziej lub mniej skutecznie.
Łotwa, Litwa, Estonia to przykłady powodzenia całościowego podejścia do przeciwdziałania rosyjskiemu zagrożeniu, z formalną lub nieformalną koordynacją pomiędzy ministerstwami i agencjami rządowymi, a także wsparciem inicjatyw obywatelskich i sektora prywatnego, które zwiększają świadomość społeczną, umiejętności korzystania z mediów i odporność na propagandę. W podobnym duchu kraje skandynawskie UE (Szwecja, Finlandia i Dania) koncentrują się przede wszystkim na wdrażaniu strategii zwiększających ogólną gotowość społeczeństwa na wszelkie nieprzewidziane sytuacje, jak atak cyfrowy, ukierunkowane kampanie dezinformacyjne lub inne operacje wywrotowe. W tych krajach priorytetem jest zapobieganie kryzysom i zarządzanie kryzysowe, przy zaangażowaniu rządu, agencji państwowych i całego sektora obywatelskiego.
Poza tymi dwiema grupami państw koordynacja między rządem a społeczeństwem obywatelskim jest bardzo rzadka; w wielu krajach polityka państwa i działania sektora obywatelskiego oraz organizacji pozarządowych znacznie się różnią. W niektórych przypadkach (np. na Słowacji) podmioty społeczne aktywnie walczą z rosyjskimi wpływami, ale z powodu wewnętrznych ograniczeń politycznych (np. braku woli, a nawet dostatecznej świadomości politycznej czy presji prokremlowskich grup interesu itp.) nie potrafią przekonać rządu, by poważnie potraktował zagrożenie. W innych krajach, takich jak Węgry, niewielka część społeczeństwa obywatelskiego, w tym dziennikarze śledczy i ośrodki analityczne, stara się wyeksponować rosyjskie zagrożenie i podnieść świadomość społeczną, nie ma jednak praktycznie żadnego wpływu na politykę rządu – czasem nawet jest zastraszana z powodu swoich działań. Tymczasem w krajach takich jak Francja i Niemcy społeczeństwo obywatelskie jest zasadniczo bierne na tym froncie – wiedza publiczna jest ograniczona do garstki ekspertów w środowiskach akademickich, ośrodkach analitycznych i mediach – podczas gdy reakcja państwa również pozostaje słaba.
Nie dziwi zatem, że stwierdziliśmy istnienie silnej ujemnej korelacji między stopniem wrogiego wpływu Rosji z jednej strony a stanem umiejętności korzystania z mediów i wolności prasy z drugiej. Innymi słowy, wydaje się, że te dwa ostatnie czynniki są kluczowym wskaźnikiem odporności lub podatności danego kraju na wpływy rosyjskie. W krajach, w których wolność prasy jest obecnie ograniczana, na przykład z powodu środków, które ograniczają poważne dziennikarstwo śledcze (np. na Węgrzech i w Chorwacji), wzrosła podatność na wpływy rosyjskie. Natomiast kraje, które cieszą się długą tradycją niezależnego dziennikarstwa oraz szacunku dla wolnej prasy – szczególnie w połączeniu z aktualnymi staraniami na rzecz zwiększenia umiejętności korzystania z mediów w szkołach i wśród społeczeństwa – cieszą się wyższą odpornością na rosyjskie wpływy i kampanie dezinformacyjne (np. kraje skandynawskie i Wielka Brytania).
Zauważyliśmy wreszcie, że wśród państw Europy Zachodniej – tych, które mają niewielkie historyczne doświadczenie destabilizacji i taktyki wywierania wpływu ze strony Rosji – zainteresowanie przeciwdziałaniem dezinformacji Kremla i związanymi z nią operacjami dywersyjnymi (takimi jak ataki cyfrowe) pojawiają się przed dużymi krajowymi wyborami lub referendami, w ich trakcie, a czasem zaraz po nich, w których państwa stały się ofiarą ingerencji lub przewidują ingerencję Rosji w wybory. Miało to miejsce w ostatnich latach w Wielkiej Brytanii, Holandii, we Włoszech, w Hiszpanii, Francji i w Niemczech.
Przed referendum w sprawie brexitu w 2016 roku kwestia rosyjskiej dezinformacji ledwo przedostała się do krajowej debaty publicznej; dopiero w ubiegłym roku brytyjski rząd zaczął poważnie walczyć z tymi wpływami, m.in. uruchamiając Empowerment Fund (ang. fundusz na rzecz wzmocnienia), którego celem jest przeciwdziałanie rosyjskim wpływom w przestrzeni postsowieckiej poprzez wzmacnianie podejmowanych lokalnie działań przeciw propagandzie i atakom cyfrowym.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jakub-janda-monika-l-richter-rosyjska-infiltracja-i-dezinformacja-w-europie/
PAP/MB