
Nowa oś Zachodu. Polska, IMEC i bitwa o szlaki przyszłości
IMEC staje się czymś więcej niż tylko korytarzem gospodarczym. To oś bezpieczeństwa, wzrostu i współpracy – stabilizująca przeciwwaga wobec sieci wpływów budowanych poza zachodnim systemem wartości, poza zachodnią cywilizacją. A także plan, który może nie tylko przyspieszyć rozwój, ale i umocować Europę w sieci realnych sojuszy, a nie złudnych równowag – pisze Mateusz MORAWIECKI
Każda epoka ma swój szlak
.Każda epoka miała swoją arterię – drogę, przez którą płynął handel, rosły imperia, a przyszłość przyspieszała. Dla Rzymu była to Via Appia. Dla średniowiecznych kupców – Jedwabny Szlak. W erze przemysłowej – Kanał Sueski i Kanał Panamski. Wszystkie te trasy zmieniały układ sił.
W XXI wieku takim szlakiem może być IMEC – korytarz łączący Indie, Bliski Wschód i Europę. Nowa oś handlu i łączności. Szansa, by przełamać stagnację i przepisać geostrategiczną mapę. Dla Polski to moment, w którym możemy przekuć nasz odwieczny geograficzny deficyt w narzędzie przewagi.
Wszyscy chyba już widzimy, że świat wszedł w okres przesilenia. Globalna równowaga się chwieje, a zasady, na których opierały się światowy handel, przepływy technologiczne i inwestycje, są coraz częściej kwestionowane. Chiny i Rosja – każdy na swój sposób – podważają dotychczasowy porządek. Pekin buduje własne sieci wpływu: od Afryki po Bliski Wschód, rozszerzając swoją obecność gospodarczą, infrastrukturalną i technologiczną. Rosja natomiast nie buduje – ona burzy. Jej strategia to logika wojny: rakiety, presja migracyjna, dezinformacja, szantaż energetyczny.
Europa znalazła się w niebezpiecznym rozkroku – traci konkurencyjność, bo oddała kluczowe technologie; traci bezpieczeństwo, bo zbyt długo wierzyła w trwałość pokoju. A tymczasem świat się zmienił. Nadchodzące fale – nielegalnej migracji, destabilizacji cyfrowej, ataków hybrydowych – nie są już tylko sygnałami ostrzegawczymi. To realne narzędzia nacisku, które rozbijają społeczną spójność, podważają zaufanie obywateli i osłabiają tożsamość Zachodu jako wspólnoty wartości. W takim momencie nie wystarczy już reagować. Trzeba działać – zdecydowanie i szybko. Bo przyszłość geopolityki to przyszłość szlaków handlowych. Przepływy strategiczne – towarów, danych, energii i technologii – będą decydować o tym, kto rośnie, a kto znika z mapy wpływów.
Jak zmienić geograficzne przekleństwo w geopolityczną przewagę
.Często mówi się o przekleństwie polskiej geografii: o go nie trzeba przekonywać, jak wiele jest w tym prawdy. Ale jak trafnie zauważył Peter Zeihan, „geografia sukcesu” nie jest dana raz na zawsze. Mapa się zmienia, a kierunki mogą się odwrócić.
Dziś Polska może odwrócić swoje geograficzne przeznaczenie. Równina Środkowoeuropejska, dostęp do morza, sąsiedztwo Skandynawii i Bałkanów – to nie balast, lecz kapitał. A przede wszystkim: potencjał infrastrukturalny. Gdy stałem na czele rządu, wiedziałem, że jeśli Polska chce wejść do ligi państw sprawczych, musi potraktować infrastrukturę jako dźwignię rozwoju.
Dlatego zagęściliśmy Polskę inwestycjami: strategicznymi i lokalnymi. Tworzyliśmy specjalne strefy ekonomiczne, parki przemysłowe, przyciągaliśmy zagraniczny kapitał – nie po to, by tanio montować, ale po to, by ściągać know-how, wspierać dyfuzję technologii i budować przewagi komparatywne. Zrozumieliśmy, że infrastruktura to nie tylko beton i stal – to polityczna karta przetargowa w wielkiej grze o przyszłość.
Ten sam strategiczny impuls, który kazał nam potraktować infrastrukturę jako dźwignię rozwoju, popchnął nas do największej modernizacji wojska w historii Polski. Chodziło nie tylko o bezpieczeństwo, lecz o realną sprawczość i wzmocnienie naszej pozycji jako filaru wschodniej flanki NATO. W tym samym duchu uruchomiliśmy Inicjatywę Trójmorza – oś geostrategicznej zmiany, która przesuwa środek ciężkości kontynentu w stronę naszego regionu i kotwiczy go w zachodnim systemie wartości, technologii i bezpieczeństwa.
Dlaczego? Bo silna armia to dziś nie tylko tarcza, lecz osłona korytarzy strategicznych – właśnie takich jak IMEC. Dla inwestorów to sygnał, że Polska to nie tylko obietnica marży, ale też gwarancja odporności. Dlatego wydatki obronne sięgnęły 4,3 proc. PKB – najwięcej w całym NATO. Stawialiśmy na interoperacyjność z sojusznikami i rozwój krajowego przemysłu obronnego.
To wszystko było możliwe dzięki reformom finansów publicznych mojego rządu – przywróciły one zaufanie rynków i pozwoliły nam inwestować w bezpieczeństwo, a nie tylko reagować na kolejne kryzysy.
Polska – hub regionu, brama nowej Europy
.Polska ma dziś wszelkie atuty, by stać się północnym hubem IMEC – logistycznym i cyfrowym węzłem między Azją a Skandynawią. Ale nasza rola nie kończy się na tranzycie. Wspólnie z USA powinniśmy rozwijać energetykę jądrową – SMR-y z GE Hitachi, duże bloki z Westinghouse – budując niezależność energetyczną i odporność infrastrukturalną regionu.
Doświadczenia ostatnich lat – od presji migracyjnej w 2021 roku po ataki cyfrowe – pokazały, że Polska potrafi nie tylko projektować, ale i skutecznie chronić systemy strategiczne. Odpowiedzieliśmy zdecydowanie na zagrożenia hybrydowe – udowadniając, że jesteśmy nie tylko buforem, ale aktywnym strażnikiem europejskiego porządku. Dziś ta zdolność powinna stać się częścią architektury IMEC – bo korytarze przyszłości muszą być nie tylko szybkie i wydajne, ale i bezpieczne.
Równocześnie USA inwestują miliardy w infrastrukturę cyfrową i bezpieczeństwo AI – od Indii po Bliski Wschód. Czas, by ta fala objęła także Europę Środkową – naturalny obszar wzrostu i transferu technologii. Dlatego warto budować transatlantycki ekosystem AI oparty na wspólnych normach i interoperacyjności. Polska może być jego kluczowym ogniwem: łącznikiem między Ameryką, Indiami i państwami regionu.
W najnowszym raporcie RAND Corporation jednoznacznie wskazano na potrzebę zwiększenia obecności wojsk USA w Polsce – nie jako gest, ale jako część trwałej strategii odstraszania. Tylko ci, którzy potrafią realnie chronić infrastrukturę i wartości, będą partnerami w nowym układzie sił. A Polska jest gotowa tę rolę pełnić.
Bez odporności wewnętrznej nie ma bezpieczeństwa
.W świecie, w którym o przewadze decydują strategiczne szlaki handlu, danych i energii – równie ważne stają się szlaki informacyjne. Wojna XXI wieku to walka o zaufanie i prawdę.
Obrona demokracji nie jest już hasłem – to konkretny front walki o przejrzystość i suwerenność instytucji. Dziś równie groźne, jak czołgi i drony są cyfrowa manipulacja, dezinformacja i finansowanie polityki spoza demokratycznych ram.
Polska doświadczyła tego bezpośrednio – w 2023 roku i podczas ostatnich wyborów prezydenckich. W obu przypadkach doszło do nielegalnej, zagranicznie finansowanej kampanii reklamowej, wspierającej jedną – liberalno-lewicową – opcję polityczną. Dane z Meta i Google nie pozostawiają wątpliwości co do skali i charakteru tej operacji. To nowa forma wojny – cicha, ale szalenie groźna i destabilizująca. Jej cel to nie tylko manipulacja opinią publiczną, ale instalacja powolnych sobie rządów i osłabienie państw narodowych. Skutki są realne: erozja wiarygodności, odpływ kapitału, spadek inwestycji, społeczna frustracja. Dlatego bezpieczeństwo to dziś także ochrona debaty publicznej, cyfrowego ekosystemu i reguł demokracji. IMEC, Międzymorze, sojusze – to jedna strona. Drugą jest odporność wewnętrzna: obrona naszego modelu cywilizacyjnego.
Jak uruchomić Europę na nowo
.IMEC może stać się dla Europy impulsem nie tylko geopolitycznym, ale i gospodarczym. Korytarzem wzrostu, transferu technologii i strategicznych inwestycji. Ale zanim nowa architektura przepływów zacznie działać, musimy uporządkować własne podwórko. A tu, niestety, sytuacja jest alarmująca.
Z raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że wewnętrzny rynek europejski zamiast pogłębiać integrację handlową – generuje coraz więcej barier. W praktyce mamy dziś w Unii „niewidzialne cła”: 45 proc. na towary, 110 proc. na usługi. To tak, jakby w obrębie jednej unii gospodarczej firmy napotykały większe bariery między Niemcami a Hiszpanią niż między dwoma stanami w USA.
Dlatego potrzebujemy czterech pilnych reform:
► Realnej swobody świadczenia usług – ciągle niespełnionej obietnicy Jednolitego Rynku.
► Deregulacji – mniej biurokracji, więcej zaufania. Europa nie może mieć najgrubszych regulacji dotyczących AI, a jednocześnie… nie mieć AI.
► Renesansu MŚP – bo to małe i średnie firmy są zaczynem klasy średniej i fundamentem europejskiej stabilności.
► Strategii przemysłowej – program „Designed and Crafted in Europe 2035”, oparty na AI, automatyzacji i technologiach dual-use.
.Ale reformy potrzebują czegoś więcej niż woli politycznej – potrzebują kapitału. A ten, paradoksalnie, Europa ma – tylko że wciąż go nie uruchamia. Ponad 8 bilionów euro leży zamrożonych na kontach europejskich gospodarstw domowych. Unia Bankowa i Unia Rynków Kapitałowych utknęły w martwym punkcie – uwięzione między politycznym impasem a regulacyjną niemocą.
Tymczasem są proste działania, które mogą przynieść realne środki. Walka z rajami podatkowymi – według OECD – mogłaby dać Europie dodatkowe 150–240 miliardów euro rocznie. A gdyby wszystkie państwa Unii poszły śladem Polski i domknęły lukę VAT, do wspólnej kasy mogłoby wrócić kolejne 150 miliardów. To nie są liczby – to potencjał. To środki na nową infrastrukturę, innowacje, transformację energetyczną i modernizację społeczną. To inwestycje w przyszłość. W gruncie rzeczy chodzi bowiem o coś więcej niż cykle koniunkturalne. Chodzi o odnowienie sensu zachodniego modelu rozwojowego. O przywrócenie kapitalizmowi jego pierwotnej misji – budowania dobrobytu dla wielu, a nie tylko mnożenia przewag dla nielicznych. Tylko taki kapitalizm – inkluzywny, odporny, solidarny – ma szansę przetrwać nadchodzącą dekadę i dać Europie nowy impuls.
Międzymorze. Nowa oś geopolityczna Europy
.Koncepcja Międzymorza dojrzewa do roli, jaką niegdyś pełniła oś transatlantycka: staje się nowym kręgosłupem geopolitycznym Europy. Przez dekady po II wojnie światowej stabilność Zachodu opierała się na obecności wojsk USA i gwarancjach NATO – architekturze pokoju, o której dziś niektórzy chcą zapomnieć.
Forsowana przez część państw Zachodu idea „strategicznej autonomii” – jako równy dystans wobec USA i Chin – to iluzja. Świat przyspiesza. Europa nie może być obiektem gry – musi być graczem. A to oznaczać powinno silniejsze więzi z USA, Kanadą, Indiami, Japonią, Koreą Południową czy Australią – państwami realnie zainteresowanymi stabilnym porządkiem światowym.
Międzymorze – od Bałtyku, przez Adriatyk, po Morze Czarne – to przestrzeń państw, które łączy nie tylko geografia, ale wspólne interesy. Finlandia i Szwecja – świeżo przyjęte do NATO. Ukraina – broniąca się przed rosyjską agresją. Turcja – silna militarnie i świadoma zagrożenia ze strony Kremla. W tym układzie znaczenie regionu rośnie z miesiąca na miesiąc.
Właśnie tu – na skrzyżowaniu szlaków handlu, energii i danych – może powstać nowy biegun wzrostu. IMEC i Międzymorze, splecione jako zachodnie zakończenie wielkiego korytarza Azja–Europa–USA, mogą wspólnie wzmacniać modernizację i odporność Starego Kontynentu.
Nowa amerykańska strategia – często opisywana jako offshore balancing czy redystrybucja sił – już się realizuje. A wzmocnienie Intermarium doskonale się w nią wpisuje: to odpowiedź na potrzebę stabilizacji wschodniej flanki NATO i budowy odpornego ładu.
Ale to nie może być wysiłek jednostronny. By ta wizja się urzeczywistniła, USA i Zachód muszą wzmacniać kluczowych partnerów – poprzez transfer technologii, wspólne standardy i interoperacyjność. Bo to nie tylko sojusz. To wspólna odpowiedzialność za przyszłość wolnego świata.
Rozdroże strategiczne
.Zachód zbyt długo zwlekał. Rosyjska agresja na Ukrainę, ambicje Chin, ich potęga militarna, technologiczna – to już nie ostrzeżenia, lecz sygnały alarmowe. Świat przyspieszył. Państwa pragnące stabilności – Indie, Japonia, USA, kraje UE – muszą dziś odpowiedzieć na ofensywę nowego autorytaryzmu. Na Pekin i jego „junior partnera” w Moskwie.
W tym kontekście IMEC staje się czymś więcej niż tylko korytarzem gospodarczym. To oś bezpieczeństwa, wzrostu i współpracy – stabilizująca przeciwwaga wobec sieci wpływów budowanych poza zachodnim systemem wartości, poza zachodnią cywilizacją. A także plan, który może nie tylko przyspieszyć rozwój, ale i umocować Europę w sieci realnych sojuszy, a nie złudnych równowag.
Stoimy na rozdrożu. Albo podejmiemy zdecydowane działania, albo pogrążymy się w geopolitycznym letargu. Albo zbudujemy sojusz odpornych i suwerennych państw, albo oddamy pole innym. IMEC to test – naszej odwagi, zdolności do współpracy i wiary w Zachód jako projekt cywilizacyjny.
Rosnąca pozycja Polski, siła naszej gospodarki i wspólnota interesów z USA, Wielką Brytanią, Włochami, Rumunią i Skandynawią czynią z nas naturalny filar nowego układu sił. Polska może być nie tylko kotwicą tej nowej osi współpracy, ale też jej motorem. Bo historia nie czeka. Podąża za tymi, którzy wiedzą, dokąd zmierzają. I którzy mają odwagę, by tam dotrzeć.