
Cztery pomysły Europy na Donalda Trumpa
Europa powinna pokazać, że zaangażowanie w sprawy Starego Kontynentu leży w amerykańskim interesie; że bezpieczeństwo i dobrobyt Europy są warunkiem jej własnego sukcesu – pisze Nigel GOULD-DAVIES
.Europa z niepokojem oczekuje początków prezydentury Donalda Trumpa. Najbardziej obawia się, że Stany Zjednoczone odstąpią od swoich zobowiązań i wycofają zasoby z Ukrainy, a może nawet całego kontynentu. Jednak odpowiednio opracowana strategia dyplomatyczna ma szansę temu zapobiec. Europejscy przywódcy muszą udowodnić, że bezpieczeństwo Europy, w tym Ukrainy, oznacza istotne i długotrwałe korzyści dla USA. Na czym powinna oprzeć swoją argumentację?
Trump chce bezpiecznej i dobrze prosperującej Ameryki. Są to podstawowe potrzeby każdego państwa. Pod tym względem Trump nie różni się od żadnego z poprzednich prezydentów USA, a nawet żadnego z obecnych przywódców europejskich. Jednak sposób osiągnięcia tych celów będzie na pewno inny. Trump nie dba o wartości. Stawia na zmniejszanie zaangażowania Stanów Zjednoczonych w sprawy międzynarodowe, a politykę protekcjonistyczną przedkłada nad wolny handel. W metodach dyplomatycznych woli transakcje i „układy” od tworzenia zasad i pracy za pośrednictwem organizacji międzynarodowych.
Oznacza to, że Europa nie może już polegać na spoiwie wartości, instytucji i prawa, które umacniało stosunki transatlantyckie przez 80 lat. Obecnie, bardziej niż kiedykolwiek od lat 30. XX w., relacje te będą zależeć wyłącznie od siły wspólnych interesów. Europa powinna zatem pokazać, że zaangażowanie w sprawy Starego Kontynentu leży w amerykańskim interesie. Należy przekonać Amerykę, że bezpieczeństwo i dobrobyt Europy są warunkiem jej własnego sukcesu. Można to zrobić na cztery sposoby.
Po pierwsze, bezpieczna Europa to wartość gospodarcza dla Stanów Zjednoczonych. Stary Kontynent to największy partner handlowy Ameryki. Jest również głównym celem amerykańskich inwestycji. Wraz z Japonią Europa przoduje w inwestycjach kierowanych do Ameryki, które zapewniają miejsca pracy amerykańskim pracownikom. Choć Trump może naciskać na Europę, by zmniejszyła swoją nadwyżkę handlową, nie należy zapominać, jak wiele Ameryka czerpie z dynamicznych relacji gospodarczych. Europa zagrożona przez Rosję lub pogrążona w chaosie po porażce Ukrainy nie byłaby w stanie ich zapewnić. Stany Zjednoczone nie mogą myśleć o zwiększeniu eksportu do Europy, jednocześnie porzucając ją na rzecz jej wrogów.
Po drugie, Europa musi zwiększyć swoje wydatki na obronność. Zarzut Trumpa, że Europa nie wywiązuje się z tego obowiązku, jest jedynie ostrzejszą wersją dawnych zimnowojennych kłótni o podział obciążeń sojuszniczych. Ameryka od dawna krytykuje Europę w tej kwestii. PKB Europy jest obecnie prawie porównywalne z amerykańskim, jednak państwa europejskie przeznaczają na obronność jedynie połowę tego, co Stany Zjednoczone, wciąż licząc na ich ochronę. Ameryka może słusznie domagać się większego wkładu w zamian za uznanie, że Europa ma kluczowe znaczenie dla dobrobytu USA. Nowy sekretarz generalny NATO Mark Rutte zdaje sobie z tego sprawę. Europa powinna posłuchać jego postulatów dotyczących zwiększenia wydatków i inteligentniejszych zamówień publicznych.
Po trzecie, Rosja jest nie tylko zagrożeniem dla Europy, ale również liderem koalicji państw działających na niekorzyść USA na całym świecie. Chiny, Iran i Korea Północna zaopatrują Rosję w strategiczne materiały wojenne, wsparcie ekonomiczne, informacje wywiadowcze oraz (w przypadku Korei Północnej) tysiące żołnierzy, wspomagając w ten sposób jej działania w Ukrainie. W zamian Rosja oferuje sojusznikom cenne wsparcie wojskowe, technologiczne, wywiadowcze i dyplomatyczne, które zmienia równowagę regionalną na korzyść przeciwników Ameryki. Część osób z otoczenia Trumpa uważa, że Stany Zjednoczone muszą wybrać pomiędzy konfrontacją z Rosją a konfrontacją z Chinami. To nieprawda. Silniejsza Rosja wzmocni Chiny i innych amerykańskich przeciwników zarówno pod względem materialnym, jak i w zakresie reputacji. I odwrotnie, relacje tych państw są obecnie tak bliskie i wzajemnie wspierające, że osłabienie jednego osłabi też drugie.
Po czwarte wreszcie, argument o powiązaniu zagrożeń działa w obie strony. Jeżeli Rosja jest problemem Ameryki i Europy, to samo dotyczy Chin. Na szczycie NATO w lipcu 2024 r. uznano, że to właśnie wsparcie Chin umożliwiło Rosji prowadzenie wojny w Ukrainie. Europa musi lepiej zintegrować aspekty gospodarcze i bezpieczeństwa ze swoją polityką wobec Chin. Powinna to zrobić nie tylko ze względu na bezpieczeństwo kontynentu, ale również po to, by zmniejszyć obawy USA dotyczące handlowego zaangażowania Europy w Pekinie.
Niektórym europejskim przywódcom takie podejście się nie spodoba. W kwietniu 2023 r. prezydent Francji Emmanuel Macron argumentował, że Europa powinna prowadzić niezależną politykę wobec Chin, nie zważając na obawy USA. Senator Marco Rubio skontrował go następującymi słowami: „Jeśli [Europa] nie zamierza opowiadać się po stronie USA w kwestii Tajwanu, to może my powinniśmy skupić się na Tajwanie i zagrożeniach ze strony Chin, a Ukrainę i Europę zostawić wam”. Ponieważ Rubio ma zostać sekretarzem stanu administracji Trumpa, Europa może być zmuszona bardziej dopasować swoją politykę wobec Chin do stanowiska USA, by zapewnić sobie ich wsparcie na własnym terenie.
Europejscy liderzy mogą zaproponować politykę kreatywną – „inteligentne umowy”, mówiąc językiem Trumpa – aby scementować interesy łączące obie strony i zabezpieczyć zarówno siebie, jak i Ukrainę. Jednym z pomysłów byłoby wspólne zajęcie 300 miliardów dolarów aktywów rosyjskiego banku centralnego zamrożonych w systemach finansowych G7 i wykorzystanie części tych środków na zakup amerykańskiej broni dla Ukrainy. Zwiększyłoby to bezpieczeństwo Europy, jednocześnie zasilając amerykańską gospodarkę. Byłby to również jasny sygnał dla innych państw, że agresja nie zostanie pozostawiona bez konsekwencji. Jak dotąd to Europa blokuje ten ruch, a nie Stany Zjednoczone. Tymczasem przejęcie aktywów agresora w celu ochrony obecnych i przyszłych ofiar jest strategicznie oczywistym posunięciem. Takie działanie odblokowałoby również możliwości bliższej współpracy obronno-przemysłowej. Ukraina poznała nowe oblicze wojny i zgromadziła ogromne zasoby sprawdzonych w boju pomysłów, innowacji oraz doświadczenia operacyjnego. Taka wiedza mogłaby przynieść nieocenione korzyści zarówno amerykańskim planistom wojskowym, jak i firmom zbrojeniowym.
Ameryka z kolei mogłaby przejąć rolę dostawcy skroplonego gazu ziemnego (LNG), którego import z Rosji jest obecnie rekordowo wysoki. Przewiduje się, że Trump zniesie zakaz administracji Bidena dotyczący nowych terminali eksportowych LNG, tworząc synergię bezpieczeństwa i dobrobytu. Idąc dalej, Europa mogłaby również zachęcić USA do sprzedaży większej ilości ropy naftowej. Pomimo embarga Europa nadal importuje rosyjskie produkty naftowe, głównie za pośrednictwem rafinerii indyjskich. Jeśli jednak Stany Zjednoczone sprzedadzą więcej ropy – nie tylko w Europie, ale i w innych częściach świata – może to zmniejszyć przychody z petrodolara, od których zależy Rosja. Jest to kolejny punkt styczny amerykańskiej gospodarki i europejskiego bezpieczeństwa.
Nowe realia nie będą dla Europy szczególnie komfortowe. Stosunki transatlantyckie będą bardziej pragmatyczne, mniej oparte na zasadach, a ekonomia polityczna zmieni się na korzyść Ameryki. Jest to jednak historyczna norma. Wartości zaczęły odgrywać rolę w polityce zagranicznej dopiero w minionym stuleciu – i to w nierównym stopniu. Wcześniej to właśnie wspólne interesy warunkowały politykę i stanowiły podstawę sojuszy, które zmieniały się wraz z sytuacją międzynarodową. W tym świetle hasło „Make America Great Again” to po prostu powrót do starego porządku. W zakresie polityki zagranicznej przyszłość Ameryki może przypominać przeszłość Europy.
.Europa ma zatem do wykonania ważne dyplomatyczne zadanie – musi przekonać nową administrację USA, że silne relacje z Europą i zaangażowanie w jej sprawy najlepiej służą długoterminowym interesom Ameryki. Przemawiają za tym solidne przesłanki. Pytanie tylko, czy europejscy przywódcy potrafią zbudować przekonujące argumenty i umiejętnie je przekazać. Alternatywa – surowa forma „strategicznej autonomii” wymuszona na Europie przez wybory Stanów Zjednoczonych, nie jej własne – byłaby o wiele bardziej niebezpieczna.
Tekst ukazał się w nr 69 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].