Nathalie TOCCI : Wielka niepewność, wielkie zamknięcie. Jak się poruszać po sprzecznościach globalnego nieładu?

Wielka niepewność, wielkie zamknięcie. Jak się poruszać po sprzecznościach globalnego nieładu?

Photo of Prof. Nathalie TOCCI

Prof. Nathalie TOCCI

Włoska politolog i ekspert ds. stosunków międzynarodowych, dyrektor włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Specjalizuje się w badaniu roli Unii Europejskiej w sprawach międzynarodowych i utrzymywania pokoju oraz w analizowaniu stosunków między państwami europejskimi.

Już orientalista Bernard Lewis po upadku Muru Berlińskiego przepowiedział „zderzenie cywilizacji” między światem judeochrześcijańskim a muzułmańskim – twierdzi Nathalie TOCCI

.Otwarty świat nie zniknął z dnia na dzień. Nie obudziliśmy się nagle w zamkniętym świecie, lecz przeszliśmy i wciąż przechodzimy przez szereg kryzysów, które wywracają stary świat do góry nogami. Każdy z nich był czasem przyczyną, czasem objawem, a prawie zawsze jednym i drugim; etapem w wirze zamknięcia. Terroryzm, kryzys finansowy, kryzys migracyjny, brexit, wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA, pandemia, inwazja Rosji na Ukrainę, destabilizacja Bliskiego Wschodu i zbliżające się tytaniczne starcie między USA a Chinami nie są niefortunnymi zbiegami okoliczności. Każdy z tych kryzysów bowiem odzwierciedla jakiś wymiar wielkiego zamknięcia i przyczynia się do uruchomienia kolejnego ogniwa.

Do 11 września 2001 r. wejście na pokład samolotu w Europie, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych, przypominało wsiadanie do autobusu. W strefie Schengen ludzie często podróżowali bez okazywania paszportu, a kontrole bezpieczeństwa prawie nie istniały. Po drugiej stronie Atlantyku praktycznie nie było kontroli. I to do tego stopnia, że 11 września 2001 r. dziewiętnastu zamachowców z organizacji terrorystycznej Al-Kaida nie miało problemu z wejściem na pokład samolotów zmierzających do Kalifornii i porwaniem ich w kierunku WTC w Nowym Jorku i Pentagonu w Arlington w Wirginii, w wyniku czego śmierć poniosło ok. 3000 osób, a 6400 zostało rannych.

Dosłownie z dnia na dzień nasz świat się zmienił. Granice wewnątrzeuropejskie, które praktycznie nie istniały w poprzednich latach, zaczęły ponownie dawać o sobie znać, a lotniska na całym świecie drastycznie zaostrzyły kontrole bezpieczeństwa. Alarm terrorystyczny utrzymywał się na najwyższym poziomie przez lata, a z każdą oznaką nowego ataku zwiększano liczbę kontroli. Teraz należy ściągać buty, paski i kurtki, wyciągać laptopy i płyny (ściśle przestrzegając limitu 100 ml i umieszczając je w przezroczystych plastikowych saszetkach). Wydłużyły się kolejki do kontroli, a możliwość dotarcia na lotnisko na ostatnią chwilę w zasadzie została wyeliminowana.

Potem nastąpiła globalna wojna z terroryzmem, ogłoszona przez prezydenta USA George’a W. Busha, która przybrała postać głównie amerykańskich interwencji wojskowych w Afganistanie i Iraku, co tylko pogorszyło sytuację. Wojna w Afganistanie miała związek z 11 września w świetle faktu, że organizacja Al-Kaida zrodziła się pod koniec lat 80. w kontekście oporu mudżahedinów przeciwko sowieckiej inwazji na ten kraj. Al-Kaida i jej założyciel Osama bin Laden pozostali w Afganistanie w kolejnych latach, ciesząc się szerokim polem manewru, zwłaszcza po dojściu do władzy talibów w 1996 roku.

Tak więc chociaż ci ostatni nie byli bezpośrednio zaangażowani w ataki z 11 września, byli za nie pośrednio odpowiedzialni. Wywołało to amerykańską inwazję mającą na celu obalenie ich reżimu, a następnie obecność wojskową NATO w kraju aż do jego chaotycznego opuszczenia w 2021 r., wraz z natychmiastowym przesiedleniem talibów do Kabulu.

Z kolei Irak nie miał nic wspólnego z 11 września. Ideologicznie wahabicki islamizmAl-Kaidy był przeciwieństwem świeckiego, „socjalistycznego” autorytaryzmu partii Baas Saddama Husajna w Iraku. Organizacja Al-Kaida nie była znacząco obecna w Iraku i nie była mile widziana przez irackiego przywódcę ani przez reżim Baas w regionie (reżim Hafiza al-Asada w Syrii, który przeszedł w ręce jego syna Baszara w 2000 roku). Irak nie miał nic wspólnego z atakami na WTC nawet przy uwzględnieniu bardzo wątłych powiązań zamachowców. Wiemy, że spośród 19 zamachowców z 11 września 15 było obywatelami Arabii Saudyjskiej, a pozostali byli Emiratczykami, Egipcjanami i Libańczykami; Irakijczyków tam nie było. Kolejne uzasadnienie wojny w Iraku – broń masowego rażenia Saddama Husajna – okazało się gigantyczną mistyfikacją; broni tej nigdy nie znaleziono. Prawdziwy motyw był zupełnie inny i sięgał dziesięciu lat wstecz.

Kiedy Irak zaatakował Kuwejt w latach 1990–1991, Stany Zjednoczone, kierowane wówczas przez prezydenta George’a H.W. Busha, interweniowały militarnie. Jednak po wyzwoleniu Kuwejtu i ustanowieniu, wraz z Francją i Zjednoczonym Królestwem, „strefy zakazu lotów” w północnym Iraku w celu ochrony mniejszości kurdyjskiej Waszyngton nie posunął się dalej i nie obalił reżimu Saddama Husajna. Decyzja Busha seniora została zakwestionowana w jego własnej administracji przez grupę neokonserwatywnych jastrzębi. Te jastrzębie, które powróciły do władzy w 2000 r., za rządów George’a W. Busha, skorzystały z okazji o nazwie „9/11”. Pomimo niewielkiego związku z atakami terrorystycznymi na WTC ogólny kontekst globalnej wojny z terroryzmem został wykorzystany do zidentyfikowania „państw zbójeckich” na Bliskim Wschodzie – Iraku Saddama Husajna, Syrii Asada i Islamskiej Republiki Iranu. Inwazja na Irak byłaby pierwszym krokiem w strategii pokonania tych państw, co zgodnie z ideologią neokonserwatystów w Waszyngtonie wywołałoby efekt domina zmiany reżimu w regionie.

Efekt domina nastąpił, ale zupełnie innego rodzaju. Po śmierci Saddama Husajna i podważeniu reżimu Baas Irak pogrążył się w etno-politycznej i religijnej przemocy, implozji instytucji państwowych i terroryzmie. Jedynym regionalnym podmiotem, który miał pożytek z nikczemnej wojny USA i ich sojuszników, był paradoksalnie arcywróg Waszyngtonu – Iran, wykorzystujący swoje powiązania z szyicką większością w Iraku. Następnie na tle przemocy i niestabilności na Bliskim Wschodzie, zaostrzonej przez wojnę domową w Syrii, która rozpoczęła się w 2011 r., pojawiło się Islamskie Państwo Iraku i Syrii (Daesh) – organizacja terrorystyczna, która zainspirowała, wyreżyserowała lub zleciła serię ataków, zwłaszcza w Europie, począwszy od 2015 r., w tym ataki na siedzibę satyrycznej gazety „Charlie Hebdo” i Bataclan w Paryżu. Ataki z 11 września, które wywołały wojnę, która nie miała nic wspólnego z terroryzmem Al-Kaidy, przyczyniły się do powstania dziesięć lat później odłamu Daesh, tj. jeszcze brutalniejszej metamorfozy Al-Kaidy. I istotnie Daesh miało nawet ambicje państwowe, starając się ugruntować swoją pozycję w próżni władzy pozostawionej przez konflikty w Iraku i Syrii, a jego głównym celem poza Bliskim Wschodem była Europa.

W kontekście ataków z 11 września kolejny sezon terroryzmu, który ogarnął Europę, od Brukseli, Paryża, Madrytu, Barcelony, Nicei i Berlina po Londyn i Stambuł, umocnił wspomniany już paradygmat, który Samuel Huntington nazwał „zderzeniem cywilizacji”, który pojawił się wraz z końcem zimnej wojny, kiedy implozja ZSRR pozostawiła Zachód bez wroga. Pseudotożsamości zawsze mają trudności z określeniem siebie przy braku swojego przeciwieństwa; bez „innego” trudno jest zrozumieć, czym jest „ja”. Ponieważ „dobry wróg” pomaga zarówno odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych, jak i stworzyć jedność i zdefiniować „interes narodowy”, USA i Europa, często nieświadomie, starały się znaleźć nowego „wroga”. Huntington znalazł odpowiedź, stawiając hipotezę, że nowym źródłem konfliktu w świecie, w którym kapitalizm pokonał komunizm, jest kultura. Tożsamości narodowe nie były już definiowane przez ideologię polityczną – okres po zimnej wojnie był erą postideologiczną. Tożsamości te były zakotwiczone w pierwotnych i kulturowych cechach, takich jak pochodzenie etniczne, język, tradycja, a przede wszystkim religia. Wraz z upadkiem Muru Berlińskiego wyłoniły się nowe bloki, tym razem „cywilizacji” – zachodniego chrześcijaństwa, słowiańskiego prawosławia, konfucjanizmu, hinduizmu i islamu.

Huntington nie był jedynym, który w ten sposób wyobrażał sobie nową dynamikę współpracy i konfliktu w polityce międzynarodowej. Inni konserwatywni naukowcy również podążali w tym samym kierunku, na przykład orientalista Bernard Lewis, który po upadku Muru Berlińskiego przepowiedział „zderzenie cywilizacji” między światem judeochrześcijańskim a muzułmańskim. Oczywiście konstrukcja nowego wroga nie pochodziła wyłącznie z akademii. Począwszy od kancelarii i armii, poprzez szkoły, media i hollywoodzkie studia filmowe, instytucje, firmy i (nie)cywilizowane społeczeństwa pracowały mniej lub bardziej nieświadomie nad konstrukcją nowego wroga.

Ataki z 11 września w spektakularny sposób uwiarygodniły tezę o „zderzeniu cywilizacji”, która powstawała od kilku lat. Ten „inny” jednak, od którego należało się odróżnić, a nawet z którym należało walczyć, nie siedział cicho, otoczony nową żelazną kurtyną. Był to heterogeniczny, magmowy „inny”, rozszerzający się geograficznie i demograficznie w każdym zakątku planety. Był to „inny”, który żył z „nami” i wśród „nas”, ponieważ w międzyczasie w otwartym świecie nastąpił oszałamiający wzrost łączności, mobilności i wymiany. Handel, inwestycje, migracje, podróże, transport, komunikacja i media przeszły rewolucyjne przyspieszenia i wstrząsy. Żyliśmy w globalnej wiosce, a pod pewnymi względami 11 września był tego najbardziej ponurym przykładem. Jednak odcięcie się od globalizacji poprzez nagłe podniesienie mostu zwodzonego nie było możliwe. Ten „inny”, ten wróg, był wewnątrz i obok nas, a niebezpieczeństwo zawsze czyhało za rogiem.

.Tak przyjęła się polityka strachu i sekurytyzacji wszystkiego, co kilka lat później przyczyniło się do wywołania kryzysu liberalnej demokracji. Kiedy bowiem coś – od migracji po klimat, od terroryzmu po energetykę czy gospodarkę – jest „sekurytyzowane”, kiedy jest przedstawiane jako egzystencjalne zagrożenie, nadzwyczajne i często pozasądowe środki są nagle legitymizowane, aby sobie z tym poradzić, nawet jeśli wiąże się to z obaleniem porządku i naruszeniem podstawowych praw i wolności.Kiedy też jakaś kwestia jest przedstawiana jako sprawa życia i śmierci, przestrzeń do debaty znika, a ludzie w końcu akceptują, niemal bez mrugnięcia okiem, to, co jeszcze przed chwilą wydawało się nie do pomyślenia.

Nathalie Tocci

Tekst ukazał się w nr 68 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 lutego 2025