Jezioro Songkol w Kirgistanie - miejsce gdzie tradycja spotyka technologie
Nad położonym w środkowym Kirgistanie wysokogórskim jeziorem Songkol tradycja miesza się z nowoczesnością – pasterze wypasają stada i jak przed wiekami spędzają lato na pastwiskach, korzystając jednak z pomocy nowych technologii.
Wyjątkowy akwen w sercu Kirgistanu
.Na drodze prowadzącej od jeziora Issyk-kul, turystycznej mekki wypoczynkowej Kirgistanu, do położonego na wysokości 3016 m n.p.m. jeziora Songkul, asfalt kończy się zaraz po zjeździe z drogi krajowej. Pojawia się jeszcze na kilometrowym odcinku wiodącym przez wioskę Keng-Suu, by całkowicie zniknąć tuż za mostem przez rzekę Tolok. Dalej droga jest żwirowa i kamienista, przejezdna przez kilka miesięcy w roku i wiedzie górskimi serpentynami, z których widoki zapierają dech w piersi.
By dotrzeć do jeziora Songkol, należy przejechać przełęcz na wysokości ponad 3400 m n.p.m.; nie jest to droga przeznaczona dla kierowców o słabych nerwach lub mających lęk wysokości. W najwęższych miejscach z trudem mieści się średniej wielkości terenowe auto, przepaści nie są zabezpieczone żadną barierką, lecz jeżdżą tamtędy także mikrobusy wożące (nielicznych) turystów. Zdawać by się mogło, że nie poradzi tam sobie auto bez napędu na cztery koła, jednak przełęcz pokonują – choć zapewne nie bez przeszkód – stare, dobrze pamiętające ZSRR samochody takie jak Moskwicz, Łada czy UAZ, znany powszechnie jako „buchanka”.
Na zboczach gór otaczających jezioro Songkol (od północy jest to pasmo o tej samej nazwie, będące częścią Tienszanu, od południa również tienszańskie pasmo Mołdoto), których szczyty sięgają 4 tys. m n.p.m., wypasają się tysiące krów, koni, kóz i owiec; da się też zauważyć osły, które służą tu za środek transportu.
Za przełęczą rozciąga się malowniczy widok na jezioro i otaczające go, wydawałoby się, bezkresne połacie stepów i łąk, które są letnim pastwiskiem dla niezliczonych mas bydła domowego. Kirgizi przyganiają je tu na letnie miesiące. Pasterze – często całe rodziny – rozstawiają tu jurty, w których mieszkają, dopatrując swoich stad.
Z nastaniem pierwszych opadów śniegu (w połowie września) rozpoczyna się powrót na niżej położone tereny. Stad owiec i kóz pilnują psy pasterskie, konie natomiast mogą biegać na znacznie dalsze odległości. Do ich pilnowania wykorzystuje się nowoczesne technologie. Niektórzy śledzą swoje stado przy pomocy dronów. Inni pasterze montują przewodnikowi końskiego stada nadajnik GPS, dzięki czemu wiedzą, dokąd pobiegło stado.
Jezioro Songkol daje okazje do noclegu w jurcie
.Oprócz jurt, w których mieszkają pasterze, są też takie, które oferują noclegi dla turystów, pragnących spędzić czas z dala od zgiełku i kurortów. Wzdłuż południowego brzegu jeziora Songkol naliczyć można kilkanaście „jurt-campów”, liczących od dwóch do kilkudziesięciu jurt o różnym standardzie. Są oddalone od siebie o tyle, że dzięki ukształtowaniu terenu – wbrew pozorom pastwiska nad jeziorem nie są do końca płaskie – z jednego obozu nie widać drugiego. W jednym z nich, w których się zatrzymujemy, jest kilkanaście jurt dla gości, zaplecze sanitarne (spłukiwana toaleta, prysznic), i, co najciekawsze – internet dzięki technologii Starlink. Innej łączności ze światem tu nie ma, nawet zasięg telefonii komórkowej skończył się kilkadziesiąt kilometrów wcześniej.
W jurcie przeznaczonej dla gości są łóżka, światło, gniazdko elektryczne (prąd pochodzi z paneli fotowoltaicznych i z generatora na benzynę), a pośrodku piec typu koza na węgiel i drewno. To konieczne, bowiem ze względu na wysokość nawet w lipcu temperatura nad jeziorem spada nocą do kilku stopni powyżej zera (woda w jeziorze nigdy nie przekracza 11 stopni, zimą zamarza).
„Rozstawiamy obozowisko pod koniec maja, zwijamy w połowie września, wraz z pierwszymi opadami śniegu” – zauważył w rozmowie zAjlin, jedna z kobiet pracujących na „jurtowym campingu”. Łącznie zatrudnienie znajduje tu na lato około siedmiu osób – przygotowują posiłki (w cenę noclegu wliczone jest śniadanie, można też wykupić obiadokolację), obsługują rezerwacje z serwisów noclegowych, rozpalają w znajdujących się w jurtach piecach, sprzątają po gościach etc.).
„Dziwny jest ten sezon – kontynuowała. – Zazwyczaj w drugiej połowie lipca mieliśmy prawie pełne obłożenie, a dziś, sam pan widzi, zajęte są cztery jurty, tylko jedna przez cudzoziemców, czyli was. Reszta to Kirgizi”.
Jezioro Songol jest bezodpływowe, ma powierzchnię około 280 km kw; jego wschodnia część jest częścią państwowego rezerwatu przyrody. Jest ostoją dzikich ptaków, naliczono tu kilkadziesiąt gatunków, w tym zagrożoną wyginięciem mewę orlicę. Otoczone górami jest niezwykle malownicze, niełatwy dostęp sprawia, że jak dotąd nie jest celem masowej turystyki, co mogłoby mu tylko zaszkodzić.
Etyka turystyki
.Turystyka jako dziedzina ekonomii od zawsze była postrzegana jako koło napędowe gospodarki miejscowości turystycznych oraz źródło zarobków wielu mniejszych i większych biznesów. Okazuje się, że jest to jedna z największych na świecie gospodarek, osiągających około 7 trylionów dolarów obrotów rocznie. Międzynarodowa Organizacja Turystyczna przewiduje, że do 2030 r. wartość międzynarodowej turystyki osiągnie aż 1,8 biliona dolarów, a jeden na dziesięć zawodów na świecie będzie w jakimś sensie zależny od turystyki. Nic dziwnego więc, że lokalni gospodarze chcą jak najlepiej wykorzystać obecność przyjezdnych, próbując wyciągnąć z nich każdy grosz. Podwyższone ceny nie dotyczą tylko lokali gastronomicznych; kiedy w Tajlandii chciano wprowadzić opłaty w parkach narodowych, oczywiste było, że nie dotknie to lokalnych mieszkańców, lecz przybywających turystów, co stało się faktem już w lutym 2015 r.
„Jednym z najdroższych miejsc na świecie jest Wenecja. W 2015 roku do Komisji Europejskiej wpłynęła skarga, w której stwierdzono, że tak wysokie stawki dla odwiedzających Wenecję są dowodem jawnej dyskryminacji społecznej. Zażalenie zostało odrzucone” – zaznacza autor.
Różne progi cenowe dla mieszkańców i turystów na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nie fair. Jednakże faktem jest, że gdyby lokalni mieszkańcy byli zmuszeni płacić tyle samo co osoby zwiedzające, mogłoby to skutecznie uniemożliwić im korzystanie z dóbr lokalnych. Co więcej, wielu z nich nie byłoby w stanie ponosić opłat za swoje mieszkania. Rzadko kiedy lokalni mieszkańcy zarabiają tyle co przybywający na odpoczynek turyści.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB