Mimo szumnych dokumentów przedstawionych przez naukowców Urząd Miasta Krakowa nie ma żadnej koncepcji rozwoju turystyki. Z jednej strony, owszem, produkuje się koncepcje na wiele kolejnych lat, co według mnie jest absurdem w obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji w naszej części Europy i na świecie. Niestety, urzędnicy są skostniali, nie mają żadnego pomysłu, jak szybko reagować na kryzysy, np. związane teraz z załamaniem turystyki przyjazdowej – pisze Ernest MIROSŁAW
.Rola Krakowa na mapie turystycznej Polski i jej znaczenie nie podlegają dyskusji. Kraków od zawsze jest najsilniejszym magnesem przyciągającym turystów z Polski i przede wszystkim z zagranicy, gdyż turysta zagraniczny wydaje w czasie pobytu w Krakowie (i statystycznie też w innych miejscach) ponad trzy razy więcej pieniędzy niż turysta polski.
By dobrze zaprezentować krakowską branżę turystyczną, musimy wprowadzić pierwszy ważny podział: tkanka turystyczna miasta nie jest jednolita. Kim innym jest turysta lokalny i regionalny, kim innym turysta krajowy, kim innym zagraniczny. Kraków ma ofertę dla wszystkich: atrakcje architektoniczne, muzea i wystawy, wiele miejsc kultu (starych, sięgających przecież czasów św. Stanisława, i nowych, takich jak Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, które zyskało na znaczeniu po beatyfikacji i kanonizacji św. Faustyny Kowalskiej przez papieża św. Jana Pawła II, czy też nowe sanktuarium poświęcone temuż papieżowi na Białych Morzach), festiwale i koncerty, kongresy i konferencje, wydarzenia sportowe, nowe obiekty przygotowane dla tysięcy gości, jak Centrum Kongresowe ICE czy Tauron Arena, największy tego typu obiekt w Polsce. Aby przyjąć tych wszystkich gości, Kraków posiada największą w Polsce bazę noclegową, setki restauracji, barów, doskonałe zaplecze transportowe w postaci dziesiątek firm świadczących tego typu usługi, bazę znakomitych przewodników miejskich.
Turysta turyście nierówny
.Czego innego szukają jednak poszczególni turyści. Turysta lokalny, regionalny, mieszka w Krakowie lub w Małopolsce. Nie musi trzymać się pilota wycieczki, ma czas, może wyjść na Grodzką na spacer, kupić caffè latte, spacerować po Bulwarach Wiślanych, zwiedzić wystawę, wrócić do domu na obiad lub posilić się na mieście. Wieczorem, po pracy, może wyskoczyć do jednej z setek restauracji – raczej nie skorzysta z hotelu, nie wynajmie przewodnika.
Turysta krajowy już skorzysta z hotelu, będzie to jednak hotel niższej – zazwyczaj – kategorii, nie zawsze znajdujący się w centrum miasta. Turysta krajowy często wynajmuje przewodnika i raczej ma zaplanowany kilkudniowy pobyt w Krakowie i okolicy, aby jak najlepiej wykorzystać urlop czy wakacje. Magnesem dla takiego turysty są atrakcje Małopolski: Tatry, Beskidy, spływ Dunajcem, zamki Jury Krakowsko-Częstochowskiej, Kopalnia Soli „Wieliczka”; Kraków jest odwiedzany przy okazji.
Jeśli jednak chodzi o turystę zagranicznego, to Kraków jest tutaj marką samą w sobie. Przyciąga obcokrajowca zachwyconego nie tylko powszechnie znaną polską gościnnością, ale też ofertą turystyczną, kulturalną, religijną, sportową. Przy okazji pobytu w Krakowie turysta zagraniczny odwiedzi także inne ważne miejsca w regionie, takie jak Kopalnia Soli „Wieliczka”, Muzeum Auschwitz-Birkenau, Wadowice, Kalwaria Zebrzydowska, pojedzie na spływ Dunajcem czy do Zakopanego. Ale spać, jeść, kupować pamiątki będzie głównie w Krakowie.
Pandemia a turystyka w Krakowie
.Nie jest tajemnicą, że turysta zagraniczny przywozi do Krakowa dużo więcej pieniędzy niż turysta krajowy. Z najnowszych obliczeń wynika, że obcokrajowiec wydaje w czasie pobytu w Małopolsce ok. 1810 zł w porównaniu z 539 zł wydanymi przez naszego rodaka. Najwięcej wydają Amerykanie, bo aż 3307 zł, a potem… Włosi – 2320 zł.
Pandemia całkowicie zmieniła te proporcje. W momentach „odwilży pandemicznej” to głównie turysta krajowy zasilał turystyczną kasę Krakowa. W 2020 i 2021 roku Polak jeszcze bał się lub po prostu nie mógł pojechać na zagraniczne wakacje, więc podróżował po Polsce. Obcokrajowiec z kolei bał się opuścić swój kraj (lub nie mógł tego zrobić) i również podróżował lokalnie.
Pandemia zdemolowała turystykę przyjazdową do Polski. Spadki w biurach podróży sięgały nawet 98, 99 proc. Słaby sezon 2021/2022 przyniósł jednak dużą nadzieję, jeśli chodzi o prognozy na rok 2022. Wydawało się, że turystyka polska, europejska i światowa wstaną z kolan po pandemii. Hotele notowały bardzo dużo rezerwacji na sezon 2022, a biura wyceniały setki grup na kilku- lub kilkunastodniowe pobyty w Polsce. Niestety, atak Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku ponownie wywrócił do góry nogami turystykę przyjazdową do Polski (a także do krajów ościennych, takich jak Węgry, Czechy, Słowacja, Mołdawia, Litwa, Łotwa, Estonia, a nawet Austria i Niemcy). Turysta zagraniczny po prostu bał się przyjechać do kraju, który ma granicę z Ukrainą, przyjmuje miliony uchodźców i potencjalnie jest narażony na atak agresywnej Rosji.
Mimo to, pomijając podmioty, które wąsko wyspecjalizowały się w obsłudze turysty zagranicznego, reszta jakoś dawała sobie radę. Bon turystyczny, wycieczki dotowane przez MEiN, podróżujący Polacy, odradzający się rynek kongresów i konferencji, festiwale i koncerty pozwoliły wypełnić się krakowskim hotelom i restauracjom. Z badań z 2022 roku wynika, że do Małopolski przyjechało prawie 17 milionów turystów i zostawiło tu ponad 11 mld złotych. Szacuje się, że z turystyki i działalności okołoturystycznej w Krakowie i okolicznych gminach żyje co najmniej 10 proc. mieszkańców Krakowa, chociaż niektórzy mówią o 20 proc. Przed pandemią ok. 10 proc. PKB Krakowa było wytwarzane właśnie przez branżę turystyczną.
Niestety, w roku 2023 – ze względu na nadal trwające działania wojenne na Ukrainie – nie spodziewamy się w Krakowie zauważalnej poprawy, jeśli chodzi o turystykę przyjazdową z zagranicy. Owszem, będzie to rok lepszy od poprzedniego, ale nie ma szans, by osiągnąć nawet połowę obrotów w porównaniu z rokiem 2019, który obecnie jest ostatnim sensownym dla porównań rokiem przedpandemicznym. W kontekście informacji, że na przykład Kraków Airport w marcu 2023 aż o 14% powiększył liczbę obsłużonych pasażerów w porównaniu do marca 2019, informacja, że szklany sufit dla turysty przyjazdowego – moim zdaniem – wynosi ok. 20, góra 30% wobec 2019 roku jest kiepską prognozą dla tej branży.
Kraków dla turystów czy turyści dla Krakowa?
.Nie jestem z Krakowa. Pochodzę z Lubelszczyzny. Moje losy związałem z Krakowem 20 lat temu, kiedy jesienią 2002 roku przyjechałem tutaj, wracając do Polski po ośmiu latach nieobecności. To były inne czasy niż dzisiaj, trudno było znaleźć pracę, uczyłem języków obcych, tłumaczyłem książki i artykuły, roznosiłem i rozsyłałem setki CV, aż po kilku miesiącach zacząłem pracę w biurze turystyki przyjazdowej. W ciągu tych 20 lat sprowadziłem do Polski ponad 110 tysięcy turystów z zagranicy, którzy zostawili u nas ponad 42 mln euro. Pieniądze te trafiły do hoteli, restauracji, firm transportowych, przewodników, pilotów, muzeów itp. W ciągu tego okresu zapłaciłem w Polsce ponad 11 mln zł podatków. Nie unikam tej powinności, skoro chcę chodzić po wyremontowanych chodnikach, posyłać dzieci do szkoły, na studia czy korzystać z usług lekarza. Z żalem obserwuję jednak, jak absurdalnie te podatki są wydawane przez władze Krakowa. Nie będę się tutaj zagłębiać w szeroko rozumiane krakowskie problemy w różnych dziedzinach; skupię się na sektorze, na którym znam się doskonale, a więc na turystyce i promocji.
Mimo szumnych dokumentów przedstawionych przez naukowców Urząd Miasta Krakowa nie ma żadnej koncepcji rozwoju turystyki. Z jednej strony, owszem, produkuje się koncepcje na wiele kolejnych lat, co według mnie jest absurdem w obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji w naszej części Europy i na świecie. Niestety, urzędnicy są skostniali, nie mają żadnego pomysłu, jak szybko reagować na kryzysy, np. związane teraz z załamaniem turystyki przyjazdowej. Przez wiele lat promowano tzw. turystę „premium” – bogatego, wydającego pieniądze, przebywającego w Krakowie wiele dni. Oczywiście popieram to. Jednak problem polega na tym, że obecnie takiego turysty w Krakowie nie ma mimo ogromnych środków włożonych w najprzeróżniejsze kampanie reklamowe i spoty. Urzędnicy zarówno Urzędu Miasta, jak i Urzędu Małopolskiego – moim zdaniem – spędzają 90 proc. swojego czasu na udowadnianiu sensu swojego istnienia. Przerzucają się projektami, umowami, inicjatywami, z których niewiele wynika. Są nie tylko słabi merytorycznie i – w większości przypadków – językowo, lecz także brakuje im czegoś, co nazywam instynktem właścicielskim.
.Kilkadziesiąt lat temu Jan Pietrzak mówił: „Jak to jest, że prywatnemu wszystko się opłaca, a państwowemu nic się nie opłaca?”. Niestety, słowa te nadal pozostają aktualne.
Ernest Mirosław