Prof. Joanna HAŃDEREK: Kraków – smutne, zabetonowane miasto uległe presji patodeweloperów

Kraków – smutne, zabetonowane miasto uległe presji patodeweloperów

Photo of Prof. Joanna HAŃDEREK

Prof. Joanna HAŃDEREK

Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności, ze szczególnym uwzględnieniem postkolonializmu, globalizacji, gender, multikulturalizmu, ekoetyki, podmiotowości zwierząt oraz globalnej sprawiedliwości i wykluczeń. Autorka „Filozofia wegańska”, „Metamorfozy i muzea”, „Czas i spotkanie”, „Wykluczenia” (red.).

zobacz inne teksty Autorki

W Krakowie mówi się, że ukochanymi ptakami prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego są żurawie, które wyrastają na każdym wolnym skrawku ziemi, jaki jeszcze pozostał. Nie licząc się z nikim, nie zważając uwagi na protesty mieszkańców, deweloperzy dostają pozwolenia na kolejne zabudowy – pisze prof. Joanna HAŃDEREK

.W Krakowie patodeweloperka osiągnęła rozmiary absurdu. Osiedla budowane bez oddechu to walka, by wcisnąć na jeden metr kwadratowy tyle betonu, ile się da, wybudować jak najwięcej maleńkich mieszkanek, nie przejmując się komfortem ich lokatorów. To, że sąsiedzi mogą sobie zapukać do okien, tak samo jak fakt, że poruszanie się po Krakowie zaczyna być coraz większym wyczynem, nie robi żadnego wrażenia na decydentach godzących się na taki scenariusz. Dostawianie kolejnych budynków i osiedli tam, gdzie nikt rozsądny by sobie tego nawet nie wyobraził, stało się normą.

Kraków nie ma już płuc – likwidacja tak zwanych kopciuchów niewiele poprawiła, ponieważ nie ma żadnych korytarzy powietrznych tworzących wentylację miasta. Wszystko dookoła zostało zabudowane, kolejne osiedla i na obrzeżach, i w centrum rosną, zupełnie tak, jakby miasto było przeznaczone do całkowitej likwidacji, jakby jedyne, co miało pozostać, to betonowa dżungla.

Dzięki działaniom aktywistów jest jeszcze trochę przyrody w tym zaduszonym mieście. Nie należy się jednak zbytnio do tego przyzwyczajać. Luksus niezabudowanej przestrzeni w Krakowie szybko zostaje zamieniony na kolejne aberracje deweloperskiej pazerności i ślepoty.

Przykładów jest bardzo dużo.

Tereny dookoła Rudawy to enklawa blisko rzeki, z zielonymi łąkami, krzewami i drzewami. To jedno z ostatnich miejsc niezajętych jeszcze przez szalone plany budowniczych. Jednak ta zielona enklawa tak naprawdę już została skazana na zagładę. Pierwszy wspaniały pomysł to – zabetonować. W myśl zasady sprzed wieków, że to człowiek rządzi światem, a przyroda jest darem, który można dowolnie wykorzystywać. A więc wybetonowane ścieżki dla rowerzystów wśród wałów nad Rudawą, zalane betonem place zabaw dla dzieci – przecież dziecko bawiące się na łące to zgroza (!), lepiej dać mu dzieciństwo bez skrawka zieleni, niech się przyzwyczaja, bo jak dorośnie, w tym mieście drzewa będą na obrazach w muzeach. Jeśli ktoś chce zobaczyć stary, piękny Kraków czy magiczne Bronowice, niech lepiej od razu rusza do muzeum. Na szczęście dla przyszłych pokoleń dużo było w tym mieście artystów, którzy zachowali dla nas zielone wspomnienia.

Najpierw ścieżki rowerowe i betonowe place zabaw, a potem bloki, które już zaczynają wyrastać w tamtym rejonie. Niewiele trzeba, by kolejne osiedla wypełniły naszą miejską przestrzeń po brzegi. Zabraknie nam wtedy nie tylko zieleni, ale i nawet miejsc do chodzenia – będziemy przemykać betonowymi alejkami między betonowymi blokami.

Na tym nie koniec krakowskich planów. Dawno temu wymyślono, by tuż obok Rudawy poprowadzić… autostradę. Więc zamiast łąki, drzew i dzikich zarośli będziemy mieli beton, asfalt, patodeweloperkę i autostradę. Magiczny Kraków w pełnej krasie. Żyć nie umierać, a w zasadzie umierać, nie żyć.

Oczywiście rozwój miasta wydaje się nieunikniony. Wielu z nas zakłada, że jest to znak postępu i cywilizacyjnych możliwości. W kulturze europejskiej idea rozwoju od dawna traktowana jest jako coś pozytywnego. Problem jednak w tym, że ta właśnie idea nieustającego postępu nas zabija. Kryzys klimatyczny trwa w najlepsze, a my zalewamy asfaltem to, co jeszcze zostało.

.W końcu dojdzie do tego, że betonowa metropolia wchłonie starą część Krakowa. Tak zniszczone zostały Bronowice – mieszkańcy osiedli rozlanych po horyzont mogą już nawet nie wiedzieć, gdzie mieszkają i jaka była historia tego miejsca. Teraz zagrożone są tereny nad Rudawą, które – razem z majaczącą gdzieś na horyzoncie autostradą są jak widmo martwego miasta.

Joanna Hańderek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 kwietnia 2023