Stanisław ALBRICHT: W Krakowie ruch samochodowy rośnie, a przewozy transportem miejskim maleją. Pomysł na transport? Tylko metro!

W Krakowie ruch samochodowy rośnie, a przewozy transportem miejskim maleją. Pomysł na transport? Tylko metro!

Photo of Stanisław ALBRICHT

Stanisław ALBRICHT

Autor projektów systemów transportu w planach zagospodarowania przestrzennego m.in. Krakowa. Twórca wstępnej analizy możliwości budowy I linii metra w Krakowie na kierunku wschód-zachód. Autor projektów przebudowy krakowskich układów komunikacyjnych dla kilku krakowskich galerii. Prezes Pracowni Planowania i Projektowania Systemów Transportu ALTRANS.

zobacz inne teksty Autora

Kraków jest drugim najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce i dwudziestym na świecie. To prawda, z roku na rok aut w mieście przybywa, nie ma natomiast systemowych rozwiązań, które pomogłyby poprawić sytuację – pisze Stanisław ALBRICHT

.Według badań z 2017 r. w porannych godzinach szczytu do Krakowa wjeżdżało codziennie 240 tys. samochodów, tyle samo wyjeżdżało w szczycie popołudniowym. Teraz może to być nawet 300 tys. aut dziennie. W Krakowie ruch samochodowy rośnie, a przewozy w transporcie miejskim maleją. Dlaczego?

Odpowiedzią może być porównanie do danych sprzed prawie 30 lat. Według Kompleksowych Badań Ruchu w 1995 r. samochodami osobowymi codziennie podróżowało 19,2 proc. wszystkich krakowian, transportem miejskim 48,6 proc. W kolejnych badaniach w 2003 roku samochodami jeździło już 27 proc., a transportem miejskim 42,8 proc. Jeszcze gorzej było w ostatnich badaniach przeprowadzonych w 2013 r. Wynika z nich, że samochodami podróżowało po mieście 33,7 proc. mieszkańców i przyjezdnych, transportem miejskim natomiast 36,3 proc. osób, nie licząc tych na rowerach i pieszych.

Do tak niekorzystnego trendu przyczyniło się oczywiście zachłyśnięcie motoryzacją. Ale czy tylko? Trend ten już od dawna jest w odwrocie, a niekorzystne proporcje podróżujących samochodami i komunikacją zbiorową pozostały.

Uważam, że przyczyną jest coraz słabszy i coraz gorszy transport miejski, i to pomimo faktu, że na przestrzeni tych badań trwała budowa Krakowskiego Szybkiego Tramwaju, jeżdżącego z prędkością nawet 18 km/godz. Choć skorzystały z tego także inne „nieszybkie” tramwaje, to i tak prędkość komunikacji zbiorowej w Krakowie wśród siedmiu największych polskich miast jest najniższa.

Zdecydowanie szybciej, bo 30, 35, 38 km/h jeżdżą po mieście samochody pomimo zatłoczonych i zakorkowanych ulic, wiecznego poszukiwania miejsca do zaparkowania, szczególnie w centrum i – niestety – coraz większej „produkcji” zanieczyszczeń powietrza.

Co zrobić, żeby odwrócić ten uciążliwy trend? Może zniechęcić krakowian do jazdy samochodem. Najlepiej zawężając i tak ciasne ulice – myślą krakowscy urzędnicy. A może wprowadzając slalomową organizacją ruchu, malując pasy ruchu raz z lewej, a raz z prawej strony? A może ograniczając miejsca parkingowe? Tak też można i tak się dzieje – w Krakowie przykładów znajdziemy sporo.

Ale może zamiast metody kija lepiej zastosować metodę marchewki i zbudować tak wspaniały transport miejski, że kierowcy sami zrezygnują z samochodów? Jak powiedział Polskiemu Alarmowi Smogowemu Maciej Fijałkowski, dyrektor biura Funduszy Europejskich i Polityki Rozwoju z warszawskiego Ratusza, „to metro zmienia nawyki transportowe w Warszawie i sprawia, że kierowcy przesiadają się z samochodów, bo im się opłaca”.

To prawda, ale pozostają jeszcze samochody z zewnątrz, głównie z Krakowskiego Obszaru Metropolitalnego, czyli „obwarzanka” 14 gmin okalających Kraków, gdzie mieszka ok. 1,5 mln ludzi. To również setki innych samochodów, które falami wlewają się codziennie do miasta. Na szczęście na to też wymyślono lekarstwo – system parkingów P+R (parkuj i jedź). Na obrzeżach miasta buduje się węzły przesiadkowe, gdzie pozostawia się samochody i przesiada się do transportu miejskiego. Oczywiście pod warunkiem, że parking ten jest atrakcyjny, z przystankami, i usytuowany blisko ważnych dróg obciążonych dużym ruchem samochodowym.

W Krakowie i Obszarze Metropolitalnym takie systemy parkowania funkcjonują od kilku lat, ale w tej chwili korzysta z nich raptem 0,2 proc. z 300 000 samochodów wjeżdżających do miasta. To prawie nic. Czy można więcej? Buduje się oczywiście kolejne P+R, głównie kojarzone z koleją aglomeracyjną oraz pętlami tramwajowymi i autobusowymi różnych wielkości. Jednak czy powiększenie powierzchni parkingowej wystarczy? Czy tylko o to chodzi?

Spójrzmy na kilka przykładów w Warszawie. Dwa parkingi P+R: na al. Krakowskiej z 414 miejscami postojowymi na 4 poziomach i przy ul. Połczyńskiej z 500 miejscami postojowymi. Obydwa wyposażone w przystanki tramwajowe i autobusowe. Obydwa dostępne z dróg na kierunkach głównie południowych i zachodnich. Obydwa wypełniają się w 15–18 proc.

Są też parkingi P+R kojarzone z metrem i autobusami: np.: Imielin, Stokłosy, Ursynów, dostępne z dróg na kierunkach głównie południowych i zachodnich. Wszystkie wypełniają się w 100 proc.

I jest absolutny hit warszawskich parkingów P+R. To Młociny z 1010 miejscami postojowymi na 4 poziomach oraz trzema parkingami dodatkowymi, mniejszymi, powstałymi w wyniku przepełnienia parkingu głównego. Obecnie parkingi oferują łącznie 1500 miejsc, z dostępem do stacji metra, pętli autobusowych i tramwajowych. Wszystkie są pełne.

.Więc to nie tylko powiększenie parkingów, ale przede wszystkim jakość transportu z metrem decyduje o powodzeniu systemu P+R. Już od stu sześćdziesięciu lat metro jest najdoskonalszym systemem transportu miejskiego i do dzisiaj nikt niczego lepszego nie wymyślił.

Stanisław Albricht

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 kwietnia 2022