W Krakowie zwykliśmy mówić: „nie da się”. I godzić się na kilka równocześnie przeprowadzanych remontów, które paraliżują nam dotarcie do pracy: rozkopanie połowy miasta w samym środku sezonu turystycznego nie należy pod Wawelem do rzadkości. Nauczyliśmy się też nie zauważać bazgrołów na murach naszych domów, zniszczonych chodników na osiedlach i tłoku w miejskich autobusach. Cieszymy się, bo zawsze mogło być gorzej. Jest tak, jakby w Krakowie czas się zatrzymał, jakby niewiele osób myślało o przyszłości.
Cieszymy się, że nasze miasto lubią turyści, więc z rezygnacją przez większą część roku oddajemy im do dyspozycji zabytkowe centrum, chowając się w swoich mieszkaniach na coraz bardziej zabetonowanych osiedlach. „Nie da się”, mówimy zamykając szczelnie okna naszych mieszkań przed smogiem, który wisi w powietrzu przez wiele dni w roku.
Cieszymy się, że nasze miasto lubią turyści, więc z rezygnacją przez większą część roku oddajemy im do dyspozycji zabytkowe centrum, chowając się w swoich mieszkaniach na coraz bardziej zabetonowanych osiedlach
Oczywiście jesteśmy dumni z Krakowa. Z radością słuchamy entuzjastycznych opinii o wspaniałym klimacie miasta, czytając świetne recenzje o naszych artystach, studentach z dumą mówimy, że są „nasi”. Na co dzień jednak ze smutkiem żegnamy kolejne małe sklepiki, w których lubiliśmy robić zakupy. Odchodzą cicho, bez medialnego rozgłosu, zniszczone horrendalnymi, narzuconymi przez urzędników, czynszami. W ich miejsce przychodzą banki. Podobnie żegnamy kolejnych znajomych, wyjeźdzających za pracą do innych miast.
Podobno krakowskie „niedasię” jest już traktowane jak produkt lokalny. Liczymy jednak, że ten stan zawieszenia da się zmienić. Kochamy Kraków, ale chcielibyśmy, by był lepszym m do życia dla nas, mieszkańców. W cyklu „Kraków Zmiana” proponujemy rozmowę o Krakowie, w jakim chcielibyśmy żyć. Poszukamy dobrych przykładów i ciekawych ludzi, którzy wiedzą, jak to zrobić.
Jolanta PAWNIK
Michał KŁOSOWSKI