Maciej FIJAK: Rady dzielnic w Krakowie – zbędny dodatek czy kluczowy poziom samorządu?

Rady dzielnic w Krakowie – zbędny dodatek czy kluczowy poziom samorządu?

Photo of Maciej FIJAK

Maciej FIJAK

Krakowianin, działacz społeczny, współzałożyciel Stowarzyszenia Akcja Ratunkowa dla Krakowa. Uczestnik European Green Activism Training 2020, Ambasador Lokalnej Partycypacji Krakowa 2020 i 2021.Od 2023 r. Radny Dzielnicy XIII Podgórze. Jeden z liderów Koalicji Ruchów Krakowskich “Wspólnie dla Miasta”.

zobacz inne teksty Autora

Już po raz dziewiąty mieszkańcy Krakowa wybierali składy lokalnych rad dzielnic. To zdecydowanie niedoceniany, a przecież będący najbliżej codziennych problemów szczebel krakowskiego samorządu – pisze Maciej FIJAK

.Opiniowanie nowych inwestycji, remonty dróg, chodników, żłobków i przedszkoli, a także nowe nasadzenia czy organizacja ruchu – to tylko niektóre sprawy, którymi zajmują się rady dzielnic. Po raz pierwszy w historii swój udział w wyborach do nich miały krakowskie ruchy miejskie.

O podziale dzielnicowym zdecydowano w 1991 r. Zaplanowano ich osiemnaście. „Projekt podziału Krakowa na 18 dzielnic powstał z uwzględnieniem uwarunkowań historycznych. Tworząc dzielnice, starano się uwzględniać nie tylko dawne podziały katastralne, lecz także podział na parafie oraz dbać, aby komunikacja w obrębie nowo powstałych dzielnic była w miarę możliwości dogodna dla mieszkańców” – czytamy na internetowej stronie miasta.

Aż 16 dzielnic ma po 21 radnych. Wyjątkiem są te najmniejsze – Dzielnica IX Borek Fałęcki oraz Dzielnica XVI Bieńczyce. Tam wybiera się po 15 osób. W sumie daje to 366 osób oddelegowanych przez mieszkańców do zasiadania w lokalnych radach. Kadencja trwa pięć lat.

Niska frekwencja, ważne zadania

.Kurz po wyborach parlamentarnych nie zdążył jeszcze opaść, a już 10 grudnia 2023 r. krakowianie ponownie ruszyli do urn wyborczych. Rekordowa frekwencja w wyborach parlamentarnych z 15 października i duża aktywność kandydatów pozwalały optymistycznie myśleć o frekwencji w wyborach do rad dzielnic. Ta ostatecznie nie przekroczyła 10 proc., co uznawane jest za porażkę władz miasta. Przyczyn niskiej frekwencji można dopatrywać się w marnej promocji samych wyborów, skutecznie ograniczanych kompetencjach lokalnych rad oraz marnych budżetach przydzielanych na zadania, za które rady odpowiadają. Przez lata krakowskie dzielnice służyły też jako zaplecze partyjnych struktur i trampoliny do dalszej kariery politycznej. To kolejny czynnik, który zmęczył mieszkańców. Zamiast partyjnych wysłanników w radach dzielnic powinni zasiadać nasi sąsiedzi.

W tym roku sumarycznie kandydowało aż 1211 osób, co oznacza, że na jedno miejsce było ponad trzech chętnych. Tam, gdzie kandydaci prowadzili aktywne kampanie, frekwencja była wyższa. Najwyższa frekwencja – 14,07 proc. – była w Dzielnicy VII Zwierzyniec. Z kolei najniższą frekwencję odnotowano w Dzielnicy XII Bieżanów-Prokocim – było to tylko 7,39 proc. Warto dodać, że praca w dzielnicach jest raczej wolontaryjna. Skromne uposażenie podstawowe wynosi 393,67 złotych. Nieco więcej otrzymują przewodniczący komisji, którzy mogą liczyć na dodatek funkcyjny w wysokości 350 złotych. Prawie 4 tys. złotych otrzymuje przewodniczący każdej dzielnicy, a członkowie zarządu maksymalnie nieco ponad tysiąc.

Brak informacji, lista kandydujących zakopana w BIP-ie

.Wróćmy do frekwencji. Wśród przyczyn niskiej frekwencji pojawia się często oddzielenie samorządowych wyborów prezydenta i do rady miasta od wyborów dzielnicowych. Osobiście nie zgadzam się z tym argumentem. Owszem, przy połączeniu tych wyborów frekwencja byłaby większa – jednak czy wyborcy podejmowaliby swoje decyzje w przemyślany sposób? Moim zdaniem nie. Decydowałby wtedy szyld partyjny, a przecież nie o to chodzi. Szans na lepszą frekwencję upatrywałbym we wspomnianych kompetencjach dzielnic, które powinny być zwiększane, głównie poprzez odpowiednie zwiększenie środków budżetowych. Zresztą w tym roku prezydent znów się nie popisał i rady mają skromne budżety. Na szczęście Rada Miasta przegłosowała 15 dodatkowych milionów na zadania dzielnicowe, co pomoże radom dzielnicowym nieco odetchnąć.

Omawiając niską frekwencję, trzeba podkreślić, jak trudno było uzyskać informację o osobach kandydujących. Spis tych osób, wraz ze spisem okręgów i przypisanych do nich adresów, był głęboko „zakopany” w Biuletynie Informacji Publicznej. Gdy już udało się odnaleźć odpowiednią dzielnicę, to plik z kandydatami trzeba było pobrać w formie PDF… Nie tak powinno to wyglądać w XXI wieku. Krótka biografia i skrót programu wyborczego w przystępnej formie to minimum przy takich wyborach. Mieszkańcy często chcieli głosować, ale nie wiedzieli absolutnie nic o osobach kandydujących z ich okręgów.

Rady dzielnic – organizacje społeczne biorą sprawy w swoje ręce

.Pozytywnym zjawiskiem są oddolne środowiska, które podjęły rękawicę w tych wyborach. Koalicja Ruchów Krakowskich „Wspólnie dla Miasta”, zrzeszająca krakowskie organizacje pozarządowe, miejskich specjalistów oraz lokalnych liderów, wystawiła w wyborach rekomendację 45 osobom. Aż 23 z nich zyskały mandaty radnego lub radnej. Szczególnym przypadkiem jest Rada Dzielnicy XIII Podgórze, gdzie sąsiedzkie stowarzyszenie Wspólne Podgórze wprowadziło aż osiem osób. To pokazuje, że lokalność i znajomość dzielnicy mają w tych wyborach ogromne znaczenie. Coraz mniej liczą się szyld partyjny i znajomości na górze. Inny pozytywny przykład dało Stowarzyszenie Zielone Grzegórzki z charyzmatyczną liderką Moniką Firlej. Oni również wprowadzili sporo świeżej krwi w drugiej dzielnicy.

Opinie na temat kształtu rad dzielnicowych są skrajne. Jedni twierdzą, że powinniśmy kierować się w stronę modelu warszawskiego. Tam dzielnice mają rozmiary małych miast, mają burmistrzów i duże budżety. Inni zwracają uwagę, że choć dzielnic krakowskich jest 21, to niektóre z nich obejmują olbrzymie obszary. Na przykład wspomniana „trzynastka” sięga od Matecznego aż po Rybitwy. Z kolei Dębniki to wielki obszar, który ciągnie się od os. Podwawelskiego (które graniczy ze Starym Miastem), aż po Skotniki i Tyniec, za obwodnicą autostradową. Specyfika osiedli i obszarów pozostających w tych granicach jest różna.

Przyszłość krakowskich rad dzielnic

.Jedno jest pewne. Dzielnice wymagają reformy. A ta może nastąpić tylko od środka. Liczę na to, że w połowie właśnie rozpoczynającej się kadencji nowe rady zaproponują kształt zmian, a frekwencja na poziomie poniżej 10 proc. nigdy więcej się nie powtórzy.

Maciej Fijak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 stycznia 2024