
„Wspólnie dla Miasta”. Czy w Krakowie uda się zmienić priorytety?
Rok spotkań i warsztatów, ponad 50 osób zaangażowanych w liczne dyskusje i wreszcie efekt: 21 tez miejskich, 150 propozycji na lepsze miasto i inauguracja bardzo krakowskiego projektu, do którego każdy może dołączyć. Mowa o Koalicji Ruchów Krakowskich – „Wspólnie dla Miasta” – pisze Maciej FIJAK
.Inicjatywa jest konsolidacją sił wielu organizacji i osób, które do tej pory działały osobno – każda z nich w swojej wąskiej tematyce. Teraz łączą siły, aby holistycznie spojrzeć na miasto, potrząsnąć lokalnymi władzami i, co chyba najważniejsze, zmienić miejskie priorytety. Tę zmianę widać w ponad dwudziestu tezach, które dotyczą niemal każdego obszaru działalności współczesnego miasta.
Tezy dla Krakowa opierają się na czterech głównych filarach: Klimat i Środowisko, Demokracja i Zarządzanie, Przestrzeń i Transport oraz Społeczeństwo i Gospodarka. Start projektu został ogłoszony w połowie czerwca 2023 r. Podczas wspólnej konferencji prasowej 20 krakowskich organizacji pozarządowych zaprezentowało owoc rocznej pracy. Raport przedstawiający 21 tez odbił się szerokim echem nie tylko w lokalnych i ogólnopolskich mediach, ale także wśród władz miasta. Projekt docenił wiceprezydent miasta – Bogusław Kośmider, w cotygodniowym podsumowaniu na swoim blogu pisząc o „ciekawej inicjatywie”. Zwrócił jednocześnie uwagę na konieczność zagospodarowania tematu rad dzielnic. Tych w Krakowie mamy osiemnaście – i rzeczywiście, one także wymagają zmian priorytetów. To zresztą jedna z misji zaplanowanych przez Koalicję, ale do tego jeszcze wrócimy.
Każdy z czterech filarów został rozwinięty do kilku punktów.
Obszar Klimat i Środowisko zakłada m.in., że Kraków będzie odporniejszy na postępujące zmiany klimatu
.Ponadtrzydziestostopniowe upały są śmiertelnym zagrożeniem, szczególnie dla najstarszych. Tymczasem wiemy, jak z tym walczyć i jak przystosowywać miasto do ekstremalnych zjawisk. Z pewnością idące w tysiące wycinki drzew podczas kolejnych inwestycji temu nie pomagają. Tu konieczna jest zmiana priorytetów w zarządzaniu zielenią. Od przeskalowanych „rewitalizacji” istniejących parków do samoutrzymującej się zieleni i wykupów nowych terenów zielonych. To ostatni moment na takie działania, później nie będzie czego ratować.
Zwracają na to uwagę także naukowcy z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk. „Apelujemy o stałe i sukcesywne tworzenie nowych terenów zieleni miejskiej i nieuszczuplanie już istniejących” – pisali do prezydenta już w 2020 r. Apele te pozostały jednak bez odpowiedzi. Zieleń wciąż traktuje się w Krakowie po macoszemu.
Tymczasem można inaczej. Drzewa, krzewy, rośliny, całą faunę i florę można traktować jako dobro strategiczne. To kolejna z tez przedstawionych przez Koalicję. Tym tropem idzie zresztą Warszawa, która przelicza pracę roślin na konkretne wartości. Okazało się, że warszawskie drzewa wykonują rocznie pracę wartą… 170 milionów złotych! Na pieniądze można bowiem przeliczyć np. pracę drzew związaną z oczyszczaniem powietrza i redukcją pyłów zawieszonych. Także kwestia gospodarki wodnej i małej retencji może być przeliczona na konkretne liczby. „Przecież żeby odprowadzać wodę, trzeba wybudować system rur o odpowiedniej średnicy, które potem trzeba remontować. Ta sama praca, którą wykonują drzewa retencjonujące wodę, to są miliardy złotych oszczędności w skali miasta” – mówiła w jednym z wywiadów dr Marzena Suchocka z SGGW w Warszawie.
Tymczasem prezydenci Krakowa dokładnie teraz lekką ręką wycinają niemal 1000 drzew pod budowę tramwaju do Mistrzejowic. Mieszkańcy policzyli, że bezpośrednio z linią tramwajową koliduje zaledwie ok. 300 z nich… Wycinka całej reszty to świadectwo braku zrozumienia, jak dużą wartość ma dla miasta istniejąca zieleń i jakie wyzwania stoją przed nami w nadchodzących dekadach. Dlatego tak ważna jest zmiana priorytetów, którą podnosi Koalicja Ruchów Krakowskich.
Obszar Przestrzeń i Transport zakłada przywrócenie równowagi w ramach inwestycji transportowych Krakowa
.Jaka powinna być hierarchia transportowych inwestycji? Zgodna z realnymi potrzebami, korzyściami społecznymi i możliwościami finansowymi miasta. Realny priorytet dla budowy szybkiego, niezawodnego transportu zbiorowego (tramwajów, premetra i kolei aglomeracyjnej) i rowerowego łączącego dzielnice. To pozwoli zwiększyć miejsce na drogach dla tych, którzy z samochodów korzystać z różnych względów muszą.
Nowe osiedla zamiast „Nowego Miasta”
O planach na zagospodarowanie Rybitw było ostatnio głośno. Rada Miasta Krakowa odrzuciła pomysły prezydenta pod naporem części lokalnych przedsiębiorców. Podczas obrad można było usłyszeć powątpiewania, czy prezydent, który od ponad 1500 dni nie potrafi naprawić schodów ruchomych w jednym z najważniejszych punktów Krakowa (mowa o Dworcu Głównym), naprawdę chce budować Nowe Miasto.
Koalicja proponuje, aby zamiast takich projektów osiedla były tworzone według zintegrowanych planów, jako zespoły wielofunkcyjnej zabudowy i w powiązaniu z rozwojem infrastruktury społecznej oraz co ważne, transportu publicznego. Konieczne jest także mądre uzupełnianie tkanki miejskiej – wprowadzenie standardów urbanistycznych i mapy dopuszczalnej intensywności zabudowy. To wszystko nie uda się bez zwiększania dostępności podstawowych usług społecznych, takich jak żłobki, przedszkola, szkoły, biblioteki, domy kultury, parki i place zabaw.
O tym często się zapomina, projektując nowe obszary w Krakowie. Spróbujmy jednak operować na konkretach. Przykład pierwszy z brzegu – osiedle Kliny. Transportowo niemal odcięte od miasta. Zamiast szybkiego tramwaju czy planowanego w oficjalnych miejskich dokumentach metra władze właśnie wydają pieniądze na… kolejną drogę. Przy okazji pod topór znów pójdą drzewa, w tym pomnikowe. To nie naprawi sytuacji.
Obszar Społeczeństwo i Gospodarka – miasto aktywnym graczem na rynku mieszkań. A kultura? Lokalna, dostępna i różnorodna
.To jest możliwe. Pokazują to nie tylko Wiedeń czy Amsterdam, ale także niewielki Pleszew w Wielkopolsce. Tymczasem wygląda na to, że Kraków na tym polu kapituluje. W oficjalnych pismach prezydent przyznaje, że w kolejnych latach nie zaplanował budowy nowych inwestycji mieszkaniowych, ponieważ… skończyły się tereny.
Być może, gdyby z uwagą przysłuchać się głosowi mieszkańców, sytuacja byłaby inna. Ci wielokrotnie próbowali przekonywać włodarzy, aby nie wyprzedawać gminnego majątku, w tym również terenów pod potencjalne inwestycje. Zazwyczaj byli odprawiani z kwitkiem. Co więcej – miasto wielokrotnie pozbywało się cennych nieruchomości nawet w najlepszych lokalizacjach. Tak było na przykład z kamienicą przy Małym Rynku 5. Sprzedano ją za niecałe 9 milionów złotych. Dziwi to jeszcze bardziej, gdy zderzymy to z wydatkiem rzędu miliona złotych rocznie za wynajem Pałacu Potockich przy Rynku Głównym. To raptem 5 minut piechotą od wspomnianej kamienicy, której miasto bezpowrotnie się pozbyło. Rzecznicy prezydenta tłumaczą drogi wynajem… brakiem lokali dla instytucji kultury.
A skoro jesteśmy przy kulturze – ta również znalazła się w tezach koalicji „Wspólnie dla Miasta”. Oferta kulturalna powinna być oparta na miejscowym potencjale twórców, animatorów i kuratorów. Priorytetem powinny być stabilne warunki finansowo-organizacyjne, szczególnie dla rozwoju instytucji oraz niezależnych scen kulturalnych. A z tymi ostatnio jest problem. Dobrym przykładem jest niezależny festiwal reportażu Non-Fiction, impreza o wyrobionej marce. Niestety, co roku nie wiadomo, czy w ogóle się odbędzie. Porządnie działające miasto dba o takie perełki.
„Prawdziwa miejska demokracja” zamiast „propagandy sukcesu” – czyli ostatnia kategoria
.Jak ją widzą koalicjanci? Chodzi o traktowanie partycypacji jako procesu wzajemnego uczenia się wszystkich jej uczestników. „Chcemy zmiany komunikacji urzędu: z propagandy sukcesu na rzecz rzetelnej i przejrzystej informacji o działaniach i decyzjach” – czytamy w raporcie Koalicji. Kto uczestniczył w krakowskich konsultacjach, ten zapewne wie, jak one wyglądają. Zazwyczaj służą do kanalizowania gniewu mieszkańców. Włodarze co prawda słyszą mieszkańców, ale ich nie słuchają.
I jeszcze na koniec coś nieoczywistego. Jeśli chcemy, aby miasto było tworzone i zarządzane porządnie, to samorząd powinien być wzorowym pracodawcą. Konkurujemy bowiem z największymi korporacjami, które prześcigają się w gonitwie o najlepszych ludzi. Tymczasem w krakowskim urzędzie miasta często czuć ducha minionej epoki. O owocowych piątkach czy bardziej wymiernych benefitach można zapomnieć. W niektórych wydziałach nie ma nawet najprostszego ekspresu do kawy. Nie wspominając o pensjach, które nie nadążają za rynkiem komercyjnym, czy o atmosferze w pracy, która nierzadko jest tak gęsta, że można ją kroić nożem.
„Normalsi” do polityki
.Aby to wszystko się zmieniło, potrzebna jest zmiana priorytetów. Można zachęcać decydentów do wdrażania rozwiązań i korekty ich planów, jeśli te nie spełniają oczekiwań. I to czasami się dzieje, często nawet się udaje. Zmiana priorytetów może odbyć się także dzięki ludziom, którym się chce. Widać to po niektórych radnych, którzy podczas kończącej się kadencji próbowali kruszyć zastały na miejscu beton. I choć można ich policzyć na palcach jednej ręki – to różnicę przez ostatnich 5 lat wprowadzili ogromną.
Jak wylicza jeden z koalicjantów, doktorant UJ, Marek Grochowicz – struktura wiekowa radnych kompletnie nie odpowiada metryczce społeczeństwa. „Na 43 radnych mamy 11 kobiet (26 proc.). Ledwie 4 radnych nie przekroczyło 40 lat (9 proc.) i aż 15 ma więcej niż 65 lat (co stanowi 35 proc. ogółu radnych). Sytuacja ta odbiega znacząco od demografii Krakowa, w którym osoby do 40. roku życia stanowią prawie 48 proc. mieszkańców gminy, a osoby powyżej 65. roku – 21 proc. Proporcja kobiet do mężczyzn w mieście: 54 proc. vs 46 proc., a w radzie: 26 proc. vs 74 proc.” – pisze Grochowicz w swoim tekście. „Chcę zwrócić uwagę na rażące dysproporcje, by zdopingować tych, którzy mogą je zmienić” – stwierdza.
Ja z kolei dodam, że nie powinno być tak, że najważniejsze osoby tego miasta od 20 lat są wożone limuzyną z szoferem z punktu A do B – i tak wygląda ich plan dnia. Zza okien limuzyny nie widać bowiem spóźnionych tramwajów, przegrzanych autobusów, nieodśnieżonych przystanków czy betonowych pustyń bez drzew. Ta perspektywa jest władzom miasta niezbędna, aby poczuć, czym żyje Kraków i czym żyją jego mieszkańcy.
Miasto to jednak złożona struktura. Warto je zmieniać od dołu – a takim „dołem” mogą być rady dzielnic. Jak już wspomniano, mamy ich w Krakowie osiemnaście. I jeżeli ktoś myśli o tym, aby wziąć na siebie współodpowiedzialność za najbliższą okolicę, to okazja nadchodzi już w grudniu. Wtedy odbędą się właśnie wybory dzielnicowe. A w dzielnicach również konieczna jest zmiana priorytetów.
Na pokładzie Koalicji Ruchów Krakowskich znajdują się aktywni radni i radne z różnych dzielnic, którzy z pewnością podzielą się zdobytym doświadczeniem. To jedna z wielu opcji na zaangażowanie się w działania nowej inicjatywy. Kolejne możliwości mogą polegać na pracy w ramach społecznego think tanku miejskiego, który ma być motorem napędowym koalicji „Wspólnie dla Miasta”. W najbliższych miesiącach będzie ona rozwijała tezy do konkretnych rozwiązań. W ten sposób powstanie bank pomysłów dla Krakowa.
Koalicja jest bytem otwartym. „Zapraszamy wszystkich, którzy chcą wspierać przedstawione w tezach kierunki. Inicjatywa ma za zadanie wspierać osoby, które chcą pośrednio i bezpośrednio uczestniczyć w lokalnej sferze publicznej i politycznej” – czytamy w podsumowaniu wydanego w czerwcu raportu. Dołączyć do niej można za pomocą formularza.
Czy w Krakowie uda się zmienić priorytety? Dowiemy się już niebawem!
Maciej Fijak