Myśliwi nie dbają o przyrodę, nie dbają o tradycję. Dbają tylko o swoją patologiczną potrzebę mordowania.
W Krakowie, mieście nauki, kultury, tradycji, tak ważnej dla naszego kraju, przyjęto ludzi, którzy dla rozrywki zabijają przyszłość naszej planety. I to za przyzwoleniem, a nawet z poparciem jego prezydenta – pisze prof. Joanna HAŃDEREK
.Niedawno w Krakowie odbyły się targi myśliwskie. W podniosłym nastroju, z uśmiechem na twarzy, odwiedził je prezydent Krakowa, choć wcześniej, pod naciskiem protestujących, odwołał swój patronat nad tym wydarzeniem. Pomaszerował tam jako prywatna osoba, rzecz jasna, by uścisnąć rączki i poczuć się dobrym kolegą. Jaki prezydent, takie miasto, które pod rządami pana Majchrowskiego stało się jednym wielkim okręgiem łowieckim.
Na targi myśliwskie z całej Polski zjechali się wspaniali mężczyźni w swoich wspaniałych samochodach, mocno przekonani, że rekreacja polega na zabijaniu, rozrywka na rozrywaniu ciała, zdzieraniu skóry, a zabawa to rozszarpywanie przez psy małych lisów w norach. Na targach było pełno atrakcji. Można było posłuchać muzyki łowczych, spróbować trupów zabitych zwierząt przyrządzonych na wiele sposobów, pooglądać broń, ubrania, a także zapoznać się z literaturą fachową. W wielkiej hali aż buzowało od radosnych okrzyków: darzbór, postrzelamy, zobaczymy…
Dwie trzecie polskiego społeczeństwa to przeciwnicy myślistwa. Większość ludzi, zakładając, że nie cierpią na zaburzenia i nie mają skłonności psychopatycznych, nie zabija zwierząt, a raczej, kiedy widzi ich cierpienie, stara się je ratować.
Tymczasem, jak ujawnia koalicja „Niech Żyją”, zabijając i raniąc zwierzęta, myśliwi europejscy importują do środowiska ponad 20 tys. ton ołowiu! Choć w Unii Europejskiej obowiązuje zakaz stosowania broni śrutowej na terenach wodno-błotnych, taka broń ciągle jest w użyciu, a to oznacza skażenie środowiska. Co roku myśliwi zakłócają gospodarkę w lesie, najpierw dokarmiając zwierzęta, co sprzyja ich nadmiernemu rozmnażaniu się, a potem do nich strzelając. Przy czym określenie „strzelają” jest tutaj najbardziej adekwatne – myśliwy nie jest snajperem, nie trafia bezbłędnie, zabijając zwierzę od razu, ale najczęściej rani je, co doprowadza do cierpienia i długiej agonii. Wiele tradycji takich jak norowanie, a więc wpuszczanie tresowanych specjalnie w tym celu psów w nory lisów, królików czy innych zwierząt, oznacza rozszarpanie zwierzęcia przez oszalałe i podniecone psy. Co roku myśliwi wyrzucają stare psy myśliwskie, nie przejmując się losem swoich pomocników.
Na ironię zakrawa zatem fakt, że właśnie w Krakowie, mieście, gdzie powinna królować nauka, które powinno dawać przykład innym i pokazywać, że ta barbarzyńska ingerencja w świat jest niebezpieczna, odbyły się targi łowieckie. Fałsz i hipokryzja, sugerująca, że myślistwo uczy kontaktu z przyrodą i jest ważne dla wszystkich, ponieważ wprowadza porządek do lasu. To tak naprawdę próba ukrycia podstawowego faktu: łowiectwo to psychopatologia, która normalizuje przemoc, z mordowania robi rozrywkę i nachalnie przekonuje nas do dawno już obalonego w nauce stanowiska, że człowiek może ingerować w przyrodę. Lasy, świat przyrody, zwierzęta ewoluowały na długo przed człowiekiem. Ekosystemy radziły sobie bez naszej „logiki” i „porządków”. Myśliwi nie dbają o przyrodę, nie dbają o środowisko ani o tradycję. Dbają tylko o swoją niebezpieczną i patologiczną potrzebę mordowania.
Akceptacja przemocy to niebezpieczna ścieżka. Najpierw uznaje się, że jakiś gatunek jest niepotrzebny lub jest szkodnikiem, a potem się go morduje. Najpierw uznaje się, że ktoś jest insektem, czynnikiem chorobotwórczym i eksterminuje się go. To małe kroczki nienawiści – od strzelania do zwierzęcia po strzelanie do człowieka, od mordowania człowieka po mordowanie zwierzęcia, od wybijania zwierząt po wielkie ich wymieranie.
Żyjemy w czasach kryzysu klimatycznego, VI wielkiego wymierania. Panowie myśliwi zachowują się tak, jakby nie byli na końcu łańcucha pokarmowego. Tymczasem świat umiera na naszych oczach, a z każdym zabitym zwierzęciem umiera bioróżnorodność, co oznacza przybliżanie się do końca naszych czasów.
.W Krakowie, mieście nauki, kultury, tradycji, tak ważnej dla naszego kraju, przyjęto ludzi, którzy dla rozrywki zabijają przyszłość naszej planety. I to za przyzwoleniem, a nawet z poparciem jego prezydenta.
Joanna Hańderek