
Kraków - społeczna zmiana, czy kontynuacja?
Wynik wyborów prezydenckich w Krakowie jest zaskakujący, ponieważ sondaże dawały Łukaszowi Gibale ok. 25-30, a jego kontrkandydatowi Aleksandrowi Miszalskiemu ok. 20 proc. głosów. Tymczasem po pierwszej turze wyborów samorządowych różnica na korzyść kandydata KO wynosi 10 punktów procentowych – pisze Marcin KĘDZIERSKI
Sprzysiężenie deweloperów i kampania czarnego PR
.Moim zdaniem pierwszym i najważniejszym powodem takiego wyniku I tury był swoisty „walec medialny”, czyli pełne wsparcie kandydata Platformy Obywatelskiej ze strony w zasadzie wszystkich mediów, i to nie tylko lokalnych, ale i ogólnopolskich. Szczególnie w ostatnich dniach przed głosowaniem Łukaszowi Gibale było niezwykle trudno przebić się do opinii publicznej ze swoim przekazem, w przeciwieństwie do Aleksandra Miszalskiego.
Drugą przyczyną była kampania negatywna przeciwko Gibale, rozpętana na parę dni przed I turą, która poniosła się bardzo szeroko i trafiła do bardzo wielu środowisk opiniotwórczych, co ciekawe nie tylko w samym Krakowie. Swoją drogą nadal otwarta pozostaje kwestia niejasności finansowania tej akcji, ponieważ nie stał za nią żaden komitet wyborczy, ale – jak już wiemy – jeden z deweloperów. Wprawdzie sąd oddalił pozew złożony w trybie wyborczym w tej sprawie przez Łukasza Gibałę, jednak pozostaje pytanie, czy takie działania wprost wpływające na wynik wyborów powinny być dopuszczalne.
Trzecią przyczynę było widać choćby spacerując po mieście – Łukasz Gibała był znacznie słabiej widoczny na billboardach czy plakatach w przestrzeni publicznej, co mogło spowodować, że dla tych wyborców, którzy nie interesują się na co dzień polityką i podejmują decyzję na ostatnią chwilę, nie był on po prostu dostatecznie rozpoznawalny. Także dzięki temu aktywna kampania Miszalskiego, która ruszyła na dobre po Wielkanocy, mogła odnieść tak spektakularny sukces.
Po czwarte wreszcie, część wyborców Gibały, uśpiona wyraźnym prowadzeniem w sondażach, z racji przepięknej pogody mogła po prostu zignorować pierwszą turę głosowania, nastawiając się na decydujące starcie 21 kwietnia.
Wybory w Krakowie wciąż nie są rozstrzygnięte
.Rodzi to oczywiste pytanie przed drugą turą: czy kandydatom udało się zmobilizować cały swój elektorat, czy mają jeszcze rezerwy, i co najważniejsze – czy wynik wyborów jest już rozstrzygnięty?
Kluczowe dla analizy wyników każdych wyborów są liczby bezwzględne głosów oddanych na poszczególnych kandydatów. Aleksander Miszalski uzyskał w pierwszej turze 110 tysięcy głosów, podczas gdy Łukasz Gibała o 31 tysięcy mniej. Bardzo istotne będzie prześledzenie, jak mogą wybrać zwolennicy pozostałych startujących. Kandydat PIS Łukasz Kmita otrzymał prawie 60 tysięcy głosów, Andrzej Kulig, były wiceprezydent Krakowa, 21 tysięcy, a Rafał Komarewicz z Trzeciej Drogi 9 tysięcy. Zakładając, że głosy Kuliga i Komarewicza mogą przejść na Miszalskiego, może on uzyskać 30 tysięcy głosów więcej, czyli łącznie ok. 140 tysięcy. Oczywiście przy założeniu, że w I turze zmobilizował już cały swój elektorat, co jednak jest dość prawdopodobne, zwłaszcza patrząc na skalę jego dotychczasowej kampanii.
Zakładając z drugiej strony, że Łukaszowi Gibale uda się skutecznie „skleić” Miszalskiego ze znienawidzonym przez wyborców PiS Donaldem Tuskiem, być może uda się zmobilizować do głosowania przeciwko Miszalskiemu elektorat PiS. Wówczas głosy te mogą przejść na Gibałę. Dodając do siebie 80 tys. z I tury, trochę wyborców zdemobilizowanych w pierwszym głosowaniu wysokimi sondażami oraz jakąś część zwolenników PiS, kontrkandydat Miszalskiego ma realną szansę na uzyskanie … 140 tysięcy głosów.
Łukasz Gibała, czyli elektorat PiS z miejscem we wspólnym Krakowie
.To jednak oznacza, że czeka nas naprawdę gorąca kampania przed drugą turą, jakiej Kraków w XXI wieku jeszcze nie widział, bo wynik wyborów jest wciąż kwestią otwartą. Oczywiście dużo będzie zależeć od tego, czy Łukasz Gibała zdecyduje się na zdecydowanie bardziej agresywną, może także negatywną kampanię w drugiej turze. Wydaje się jednak, że bez tego ciężko mu będzie odwrócić losy tego pojedynku, w którym jego kontrkandydat ma wyraźnie silniejszą pozycję na starcie.
Najtrudniejszym elementem kampanijnej gry dla Gibały będzie rozegranie wyborców PiS – odwołując się wprost do elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego może bowiem narazić się na prostą krytykę ze strony swojego konkurenta. Nie można też zapominać o efektach negatywnej kampanii, dzięki której wizerunek Gibały bardzo mocno ucierpiał, co niewątpliwie będzie mieć nadal wpływ na wyniki II tury.
Aleksander Miszalski, czyli kontynuacja układów i powiązań epoki Jacka Majchrowskiego
.Możliwa wygrana Aleksandra Miszalskiego oznacza utrzymanie status quo w mieście, ponieważ przez ostatnie kilkanaście lat Platforma Obywatelska dość zgodnie współpracowała z ustępującym po 22 latach prezydentem Jackiem Majchrowskim i nie wydaje się, by zwycięstwo kandydata PO miało zwiastować duże zmiany. Wskazuje na to także wybór nowej Rady Miasta Krakowa. Platforma Obywatelska uzyskała w niej 24 mandaty i będzie miała zdecydowaną większość. Trzeba jednak pamiętać, że ustrojowa pozycja rady gminy czy rady miasta jest dość słaba – to prezydent ma w praktyce w ręku większość narzędzi do rządzenia i nie musi się oglądać aż tak bardzo na radnych.
Na marginesie warto dodać, że obawa o zakwestionowanie istniejącego porządku stała prawdopodobnie u podstaw dość emocjonalnej reakcji na wizję ewentualnego zwycięstwa Łukasza Gibały szeroko rozumianego krakowskiego establishmentu, w tym także środowiska deweloperskiego, finansującego choćby negatywną kampanię. Dla tej grupy wybór Aleksandra Miszalskiego, znając dotychczasowe działania krakowskiej Platformy, wydaje się bezpieczniejszy. Oznacza on bowiem możliwe zachowanie kursu i utrzymanie układów oraz powiązań, które funkcjonowały w mieście przez ostatnie kilkanaście lat. Nie ma oczywiście żadnej gwarancji, że po ewentualnej wygranej Gibały istniejące układy zostałyby naruszone, ale choćby z przyczyn psychologicznych trudno wyobrazić sobie, aby po tak negatywnej kampanii sprzed I tury był on skory do układania się z dotychczasowymi elitami miejskimi.
.O tym, czy Krakowianie chcą utrzymać status quo po Jacku Majchrowskim, czy jednak postawią na zmianę, dowiemy się już za dwa tygodnie. Wydaje się jednak, że wygra nie ten kandydat, który przekona swoim programem więcej wyborców, ale ten, który zmobilizuje więcej przeciwników swojego rywala. Czeka nas zatem 10 dni brutalnej, politycznej walki.
Marcin Kędzierski