Nurkowanie głębinowe jest bardziej niebezpiecznie niż podróż na orbitę [Prof. Jacek Kot]

Nurkowanie głębinowe

Krótka wyprawa w kosmos jest dla ludzkiego organizmu mniejszym wyzwaniem niż nurkowanie na dużych głębokościach – ocenił prof. Jacek Kot, ekspert medycyny hiperbarycznej z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Tym samym nurkowanie głębinowe jest bardziej niebezpiecznie niż podróż na orbitę.

Nurkowanie głębinowe jest niebezpieczniejsze niż lot w komos

.Dla zdrowego człowieka niedługi pobyt na orbicie jest fizjologicznie mniej obciążający niż głębokie nurkowanie. Jeśli na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej astronauta będzie miał wypadek, można go sprowadzić na Ziemię w ciągu kilku dni. Tymczasem, żeby bezpiecznie wydobyć nurka saturowanego z głębokości chociażby 100 metrów, potrzeba dekompresji trwającej nawet tydzień – powiedział ekspert od medycyny hiperbarycznej prof. Jacek Kot.

„Medycyna kosmiczna od początku korzystała z doświadczeń medycyny nurkowej” – powiedział badacz z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Wyjaśnił, że w astronautyce potrzebna była wiedza o tym, jak organizm toleruje zmiany ciśnienia, bo to one – podczas ekstremalnych wypraw – są zwykle największym wyzwaniem dla podróżników. Prof. Jacek Kot przypomina, że na początku ery kosmicznej – choćby w czasach programu Apollo – na statkach kosmicznych ciśnienie było obniżone do najniższego tolerowanego przez człowieka: to zaledwie 0,26–0,3 atmosfery. Lekkie materiały, z których budowano statki, nie były wystarczająco wytrzymałe, by utrzymać ciśnienie zbliżone do ziemskiego.

Choroba dekompresyjna – jedno z największych zagrożeń nurkowania

.Obniżone ciśnienie oznaczało jednak, że astronauci musieli przechodzić proces adaptacji do nowych warunków – to tzw. dekompresja. Ponadto w takich warunkach zwykłe powietrze (20 proc. tlenu i 80 proc. azotu) staje się toksyczne, gdyż ciśnienie parcjalne tlenu jest zbyt niskie, by podtrzymać procesy życiowe; dlatego astronauci musieli oddychać czystym tlenem, który z kolei jest skrajnie łatwopalny. „Każda iskra, każde przegrzanie mogły doprowadzić do pożaru. Dlatego w historii kosmonautyki, np. w programie Apollo, mieliśmy do czynienia z pożarami – zarówno w przestrzeni kosmicznej, jak i na Ziemi, podczas treningów” – opisał prof. Jacek Kot.

Dodał, że z czasem nauczono się budować bardziej wytrzymałe pojazdy. Dlatego od kilkudziesięciu lat w załogowych misjach kosmicznych utrzymywane jest ciśnienie atmosferyczne zbliżone do tego na Ziemi. Dziś astronauta doświadcza zmian ciśnienia właściwie tylko w dwóch sytuacjach: gdy dochodzi do rozszczelnienia kabiny lub podczas spacerów kosmicznych – w skafandrze, w którym ciśnienie musi być zredukowane, aby umożliwić swobodne poruszanie się. „To wymaga odpowiedniego przygotowania, czyli procesu dekompresji, takiego samego jak u nurków” – wyjaśnił naukowiec.

Astronaucie można pomóc natychmiast, nurkowi po kilku dniach

.O ile organizm stosunkowo dobrze znosi zwiększanie ciśnienia, o tyle szybki spadek ciśnienia może być groźny dla zdrowia – może dojść do choroby dekompresyjnej. Prof. Jacek Kot porównuje to do gwałtownego otwarcia butelki z napojem gazowanym: pęcherzyki gazu, które były rozpuszczone w cieczy pod wysokim ciśnieniem, gwałtownie się z niej uwalniają. To dlatego butelkę należy otwierać powoli, a nie gwałtownie. Podczas dekompresji pęcherzyki mogą tworzyć się w stawach, mięśniach, krwi, a nawet w mózgu czy rdzeniu kręgowym, co może prowadzić do choroby dekompresyjnej, zwanej czasem ciśnieniową – może mieć z tym związek ból stawów, paraliż, a nawet utrata przytomności. Leczenie – redukcja pęcherzyków powietrza – odbywa się w komorze hiperbarycznej.

Nurkowie saturowani, pracujący tygodniami pod podwyższonym ciśnieniem, aby wydostać się z głębokości 100 metrów, potrzebują 100–200 godzin (czyli 4–8 dni) dekompresji. Prof. Jacek Kot wyjaśnił, że tacy nurkowie raczej nigdy nie śpią pod wodą – są wynoszeni z miejsca pracy na powierzchnię w dzwonach nurkowych, pod stałym ciśnieniem. Sam proces dekompresji odbywa się już w komorach hiperbarycznych.

Oznacza to, że jeśli taki nurek dozna zawału serca, ataku wyrostka robaczkowego lub innego poważnego urazu, do szpitala trafi dopiero po kilku dniach. Tymczasem astronautę można ewakuować ze stacji kosmicznej w sprzyjających warunkach nawet tego samego dnia – podkreślił badacz. „W nurkowaniu każde 10 metrów głębokości to wzrost ciśnienia o jedną atmosferę” – wyjaśnił prof. Jacek Kot. Dodał, że „na głębokości 100 metrów ciśnienie jest więc dziesięciokrotnie wyższe niż na powierzchni”. Jak podkreślił, tak dużych zmian ciśnienia nie doświadcza się podczas lotów kosmicznych.

Eksploracja kosmosu stanowi mniejsze wyzwanie niż nurkowanie głębinowe

.Wyzwania fizjologiczne związane z nurkowaniem dotyczą nie tylko ciśnienia, ale także składu gazów, którymi oddychają nurkowie. „Zwykła mieszanina powietrza staje się niebezpieczna już przy średnich głębokościach. Tlen w nadmiarze uszkadza płuca, a nawet mózg. A azot wywołuje efekt podobny do odurzenia alkoholem, znany jako «efekt Martini»” – powiedział ekspert. Im głębiej, tym bardziej skomplikowane stają się mieszaniny oddechowe. Profesjonalni nurkowie korzystają z mieszanek gazów (tlen, azot, hel, a nawet wodór) dopasowanych do konkretnej głębokości. Jednak nawet te mieszanki – rozpuszczając się w organizmie – stwarzają ryzyko choroby dekompresyjnej przy wynurzaniu.

Jak podkreślił prof. Jacek Kot, nurkowanie na dużych głębokościach to dziś ciągle większe wyzwanie niż podróż na orbitę. „O ile loty w kosmos są już mniej więcej opanowane z punktu widzenia fizjologii człowieka, o tyle nurkowanie na większe głębokości – absolutnie nie. To wciąż ogromne wyzwanie. Kosmos jest fascynujący, a jego eksploracja trudna, ale nurkowanie jest jeszcze trudniejsze i jeszcze bardziej obciążające dla organizmu” – podsumował badacz.

Przyszła kolonizacja Czerwonej Planety

.Na temat planów przyszłej kolonizacji Marsa snutych przez Elona Muska i jego SpaceX na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Tomás SIDENFADEN w tekście „Do kogo należy Mars? Elon Musk i rządy w kosmosie„.

„Elon Musk przewiduje istnienie marsjańskiej kolonii liczącej milion dusz. Naturalnie wcześniej na Czerwoną Planetę przybędzie grupa zuchwałych, sprawnych i nieustraszonych pionierów. Wyprawa na Marsa będzie znacznie bardziej niebezpieczna dla tych, którzy przybędą tam jako pierwsi. Przywodzi to na myśl ogłoszenie, jakie sir Shackleton zamieścił, szukając śmiałków towarzyszących mu w eksploracji Antarktyki: „Czekają cię znój, niebezpieczeństwo i duża szansa, że nie wrócisz stamtąd żywy. Tym, którzy przetrwają, gwarantujemy nieziemską ekscytację”.

„Wieści od pierwszych kolonizatorów Marsa z pewnością nie rozgrzeją nas do czerwoności w związku z niuansami międzyplanetarnych rządów. Ważniejsze będą inne sprawy – marsjańskich pionierów będą zaprzątać kwestie przetrwania i nietrwałości budowanej cywilizacji”.

„Samo wysłanie ludzi w te odległe rejony będzie niemożliwie drogie, nawet jak na standardy Muska (200 tysięcy dolarów na głowę), nie mówiąc już o ich utrzymaniu, gdy dotrą do celu. I nie będzie to wycieczka turystyczna – ci, którzy polecą, będą musieli wybudować całą infrastrukturę niezbędną do przetrwania.

.”Pierwsza grupa eksploratorów będzie musiała zapewnić sobie najbardziej podstawowe warunki do przetrwania – powietrze, wodę, żywność, schronienie. Kolejna fala będzie ulepszać te warunki, korzystając z wiedzy i kreatywności. Inżynierowie, naukowcy i lekarze spróbują przekształcić Marsa z planety, na której można przeżyć, na taką, na której można żyć. Jest to różnica subtelna, acz znacząca” – pisze Tomás SIDENFADEN.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/tomas-sidenfaden-do-kogo-nalezy-mars-elon-musk-i-rzady-w-kosmosie/

PAP/Ludwika Tomala/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 czerwca 2025