Ozempic wzmacnia mysli samobójcze ?
Semaglutyd (Ozempic), lek na cukrzycę, który zrobił karierę jako środek odchudzający, wydaje się mieć związek z częstszym pojawianiem się myśli samobójczych – sugerują autorzy badania zaprezentowanego na łamach „JAMA Network Open”. Podkreślają, że ta koincydencja wymaga pilnego wyjaśnienia.
Czy popularny lek Ozempic sprzyja depresji?
.Semaglutyd (znany głównie jako Ozempic oraz Wegovy) i liraglutyd to leki działające na receptor peptydu glukagonopodobnego-1 (RA GLP-1). Zostały pierwotnie wprowadzone do leczenia cukrzycy typu 2, jednak są często przepisywane osobom otyłym ze względu na ich właściwości odchudzające. Zaobserwowano również, że mogą zapobiegać chorobom nerek, a nawet nowotworom.
Wiadomo jednak, że leki, które działają na apetyt, mogą także pogarszać nastrój przyjmujących je osób. Na przykład w roku 2008 trzeba było wycofać z rynku rimonabant, który zmniejszał apetyt, wpływając na układ kannabinoidowy, ale sprzyjał depresji i próbom samobójczym.
Międzynarodowy zespół naukowców przeprowadził analizę dysproporcjonalności w oparciu o globalną bazę danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), gromadzącą informacje o potencjalnych niepożądanych reakcjach na leki z całego świata.
Analiza ta pozwoliła zauważyć częstsze występowanie myśli samobójczych u pacjentów korzystających z semaglutydu – również, gdy porównano sytuację w grupie pacjentów otrzymujących dapagliflozynę i metforminę oraz w podgrupie pacjentów stosujących leki przeciwdepresyjne i benzodiazepiny.
Zdaniem autorów badania związek pojawiania się myśli samobójczych z semaglutydem wymaga pilnego wyjaśnienia.
Plaga współczesnego świata
.Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na depresję cierpi ok. 280 milionów osób na całym świecie. Każdego roku z powodu depresji skuteczne próby samobójcze podejmuje 700 tys. osób. Choć przypuszcza się, że ok. 5 proc. dorosłej populacji cierpi na depresję, to coraz większym i bardziej zauważalnym problemem staje się depresja wśród młodzieży, a nawet dzieci. W Polsce między 2017 a 2021 rokiem nastąpił wzrost zdiagnozowanych przypadków wśród dzieci i młodzieży z 12 tys. do 25 tys. Sprawa jest poważna, a zgłaszany przez ekspertów kryzys w polskiej psychiatrii, zwłaszcza dzieci i młodzieży, nie napawa optymizmem.
Każdy zapewne ma w wyobraźni jakiś obraz depresji, jej objawów i skutków. Jeśli nie znamy dokładnych kryteriów i przebiegu, za depresję może uchodzić każdy smutek lub rzadsze okazywanie radości. Może się wydawać, że definicja depresji jest mglista i brak jej konkretnej formy. Intuicyjnie myślimy, że choroby umysłu, których przecież nie diagnozuje się badaniem obrazowym, jak tomografia komputerowa, ani nie ogląda się ich pod mikroskopem, są trudno uchwytne i rozpoznawalne „na oko”. W psychiatrii do zdiagnozowania zaburzenia depresyjnego wymagane jest spełnienie ściśle określonych kryteriów.
W praktyce lekarskiej często używane są kryteria DSM (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders) opracowane przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. W znacznym uproszczeniu, aby postawić takie rozpoznanie, konieczne jest wystąpienie przez okres dwóch lub więcej tygodni co najmniej pięciu objawów z zamieszczonej w kryteriach listy. Jednym z nich musi być anhedonia, czyli brak zdolności do odczuwania przyjemności lub obniżony nastrój. Na wspomnianej liście znaleźć można m.in.: zmniejszoną koncentrację, nawracające myśli o śmierci i o próbie samobójczej, ale także mniej kojarzące się z depresją w jej powszechnym rozumieniu objawy, jak utrata masy ciała, bezsenność czy łatwe męczenie się.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB