Jak pokazała historia, za każdym razem, gdy wolność słowa była poświęcana na rzecz stabilności, ostatecznie sama demokracja upadała – Peggy Sastre

Peggy Sastre jest francuską filozof, eseistką i dziennikarką magazynu „Le Point”. W wywiadzie dla „Le Figaro” podkreśla rolę wolności słowa w demokracji.
.Jak stwierdza Peggy Sastre, niektóre formy cenzury w mediach nie pochodzą od państwa, ale od „dynamiki społecznej, w której strach przed konsekwencjami (również ekonomicznymi) ogranicza wolność słowa”. „W Stanach Zjednoczonych wolność słowa jest większa pod względem prawnym, jednak w praktyce autocenzura jest tam bardziej obecna, zwłaszcza pod presją społeczną i gospodarczą. Amerykańskie media są szczególnie podatne na presję grup aktywistów, na bojkoty czy nawet na zagrożenie fizyczne, co popycha je w stronę unikania tematów, wywołujących zbyt dużą polemikę” – tłumaczy. „We Francji, tradycja satyry i republikańskiej laicyzacji wprowadziła większą tolerancję kulturową względem krytyki religii. Sprawa karykatur w Charlie Hebdo jest tego uderzającym przykładem: pomimo gróźb, tygodnik nadal publikował prowokacyjne rysunki, podczas gdy żaden wielki amerykański dziennik nie odważył się ich odtworzyć w całości”- dodaje.
Jak podkreśla eseistka, „aby usprawiedliwić restrykcje często wysuwany jest argument, zgodnie z którym nieograniczona wolność słowa mogłaby stworzyć klimat przemocy, jednak opiera się on na logice, która odwraca związek przyczynowo-skutkowy: to nie wolność słowa wywołuje przemoc, ale to zakaz dyskusji żywi radykalizację”. Prawa, mające ograniczać mowę nienawiści i dezinformację “rzadko wykazały się skutecznością w powstrzymywaniu napięć społecznych”, a karanie osób, wyrażających idee, oceniane jako niebezpieczne, „często kończy się ich rozprzestrzenianiem potajemnie, przez co stają się one jeszcze bardziej toksyczne”. “Jedyną skuteczną odpowiedzią na szkodliwe idee pozostaje przeciwstawienie im lepszych idei, a nie cenzurowanie ich” – ocenia.
Jak zaznacza Peggy Sastre, wypowiedzi niektórych polityków we Francji, uznających wolność słowa za wroga wolności i demokracji, nie są nowym dyskursem. „Dyskurs ten wpisuje się w tradycję, która sięga epoki reżimów autorytarnych i ideologii totalitarnych w XX wieku, mających swoją genezę w degeneracji Rewolucji francuskiej w terror. Zatem w emblematycznym przykładzie epoki, w której kryzysy polityczne i społeczne doprowadziły do odrzucenia wolności słowa, często w imię zachowania porządku i bezpieczeństwa. Pierwotnie, Rewolucja promowała wolność słowa jako fundamentalne prawo, zanim przekształciła się w terror i przyjęła polityki cenzury i represji politycznej. W 1789 r., artykuł 11 Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela głosił, że każdy obywatel może swobodnie mówić, pisać, drukować, jednak od 1793 r. Rewolucja przekształcała się w reżim represji, w którym wrogowie wolności byli ścigani. Ustawa o podejrzanych pozwalała na zatrzymanie każdego, kogo wypowiedzi uznane zostały za wrogie reżimowi, a Prawo prairiala z 1794 r. ustanowiło karę śmierci za proste wykroczenia słowne, jak krytykowanie Konwencji Narodowej czy rozprzestrzenianie fałszywych informacji (coś nam to przypomina?). I doszło w ten sposób do 17 000 egzekucji, często za wykroczenia opinii. Rewolucja jest być może podręcznikowym przykładem tego częstego paradoksu: ci, którzy mówią, że bronią wolności słowa, często jako pierwsi ją tłumią, gdy oceniają, że zagraża ona ich projektowi politycznemu” – tłumaczy.
„Historia pokazuje, że demokracje, które nadmiernie ograniczają wolność słowa, ostatecznie osłabiają wartości, które miały ochraniać, przede wszystkim umacniając ruchy, które chciały zwalczać. Dyskurs, twierdzący, że za dużo wolności słowa szkodzi demokracji, jest dawny i towarzyszy wszystkim okresom kryzysu. To, co jest nowe, to skala jego akceptacji w nowoczesnych demokracjach, zwłaszcza pod przykryciem ochrony przed dezinformacją i mową nienawiści. Jednak, jak pokazała historia, za każdym razem, gdy wolność słowa była poświęcana na rzecz stabilności, ostatecznie sama demokracja upadała” – dodaje.
Jak ocenia Peggy Sastre, zapewnienie jak największej wolności słowa niesie ze sobą mniej zagrożeń niż jej ograniczenie, „ponieważ transparencja jest lepsza niż brak przejrzystości”. „Idea, wystawiona na krytykę, może być zwalczana, podczas gdy zakazana idea rozprzestrzenia się bez sprzeciwu” – podkreśla.
.„Wolność słowa jest murem obronnym przeciw totalitaryzmom: społeczeństwo, które zaczyna ograniczać wolność słowa, otwiera drzwi coraz większym restrykcjom, aż do zduszenia wszelkiego sprzeciwu. Gdyby cenzura mogła rzeczywiście powstrzymać nienawiść i przemoc, żylibyśmy w pokojowym świecie. Jednak społeczeństwa, które najbardziej wprowadzają cenzurę, nie są najbardziej demokratyczne, wręcz przeciwnie” – stwierdza.
oprac. JD