Pierwszymi rywalami FC Barcelony na Camp Nou byli Polacy

24 września 1957 roku FC Barcelona rozegrała swój pierwszy mecz na nowo zbudowanym stadionie Camp Nou. W spotkaniu inauguracyjnym przeciwnikami Dumy Katalonii byli polscy zawodnicy występujący pod szyldem reprezentacji Warszawy.

24 września 1957 roku FC Barcelona rozegrała swój pierwszy mecz na nowo zbudowanym stadionie Camp Nou. W spotkaniu inauguracyjnym przeciwnikami Dumy Katalonii byli polscy zawodnicy występujący pod szyldem reprezentacji Warszawy.

Jak budowano Camp Nou?

.Klub piłkarski FC Barcelona powstał w 1899 roku. Jego popularność systematycznie rosła, tym bardziej, że stosunkowo szybko stał się on jedną z największych sił hiszpańskiego futbolu. Od 1922 roku Katalończycy rozgrywali swoje mecze na stadionie Camp de Les Corts. Początkowo mieścił on 25 tysięcy kibiców. W wyniku regularnych modernizacji uzyskał jednak pojemność 60 tysięcy miejsc. Dla władz klubu to wciąż było jednak za mało. Na mecze mogły przybyć znacznie większe rzesze mieszkańców miasta. Dlatego też Augusti Montal, pełniący funkcję prezydenta FC Barcelony w latach 1946–1952, zaproponował podjęcie kosztownego wysiłku wzniesienia od podstaw zupełnie nowego stadionu.

Budowa rozpoczęła się w 1954 roku i potrwała trzy lata. Pochłonęła prawie trzysta milionów peset, trzy razy więcej niż pierwotnie planowano. Z tego powodu klub na kilka lat znalazł się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Pomogły mu ją zażegnać wpływy z biletów oraz zagospodarowanie pod obiekty rekreacyjne i budownictwo mieszkaniowe obszaru, na którym znajdował się dawny stadion. Nowy obiekt początkowo miał nosić nazwę Estadi del FC Barcelona, ale stosunkowo szybko przyjęło się określenie Camp Nou (dosłownie: „Nowe Pole”). Stadion ma pojemność 99 354 osób, co czyni z niego największy obiekt sportowy w Europie i dwunasty pod względem rozmiarów na świecie.

Inauguracja Camp Nou. Jak poradziła sobie reprezentacja Warszawy?

.Inicjatywa rozegrania meczu inauguracyjnego z Polakami wyszła ze strony samej FC Barcelony. Władze klubu zaprosiły do współpracy Legię Warszawa, która wówczas uchodziła za jeden z najlepszych zespołów Europy Środkowej i często prezentowała się w towarzyskich spotkaniach z utytułowanymi zagranicznymi ekipami. Polscy działacze piłkarscy obawiali się słabego wyniku, więc do Katalonii wysłali drużynę złożoną z przedstawicieli wielu krajowych klubów, nazywając ją reprezentacją Warszawy.

Mecz odbył się 24 września 1957 roku. Inauguracja rozpoczęła się od mszy odprawionej przez miejscowego arcybiskupa Gregorio Modrego y Casausa. Następnie publiczność została uraczona występem tanecznym i wypuszczeniem w niebo tysięcy gołębi. Później rozpoczęły się zmagania sportowe. Warunki rywalizacji nie były równe, ponieważ do Barcelony przybyło jedynie trzynastu Polaków – nie dysponowali więc oni dużymi możliwościami dokonywania zmian. W pierwszej połowie postawili przeciwnikom twarde warunki i doprowadzili do remisu 2:2. Później opadli jednak z sił i stracili kolejne dwa gole, przegrywając spotkanie wynikiem 4:2. Obie bramki dla Warszawy zdobyli zawodnicy ŁKS Łódź: Henryk Szymborski oraz Władysław Soporek.

Gest Kozakiewicza. Sport i polityka

.O miejscu sportu w polityce i polityki w sporcie pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” historyk sportu Krzysztof SZUJECKI.

„Kraje totalitarne od zawsze starały się wykorzystywać wielkie wydarzenia sportowe, a zwłaszcza igrzyska olimpijskie, do poprawy swojego wizerunku w świecie. Tak było w 1936 r., kiedy igrzyska organizowała III Rzesza, w Moskwie w 1980 r., tak też bywało w czasach zupełnie nieodległych, np. podczas olimpiady w Pekinie w 2008 r. Przedwojenne igrzyska w Berlinie zostały zdominowane przez hitlerowską ideologię i całkowicie podporządkowane celom politycznym, choć propaganda próbowała oczywiście na wszelkie sposoby zaprzeczać faktom. Przykładowo MKOl otrzymywał zapewnienia, że niemieccy Żydzi nie są dyskryminowani.” – zauważa Krzysztof SZUJECKI.

Kontynuuje on: „Decyzja o tym, że letnie igrzyska 1980 r. odbędą się w Moskwie, zapadła sześć lat wcześniej na sesji MKOL w Wiedniu. Wówczas jasne się stało, że po raz pierwszy w historii najważniejszą sportową imprezę na świecie zorganizuje kraj socjalistyczny. Igrzyska te zostały bardzo mocno upolitycznione. Szczególnie ważne były one oczywiście dla krajów bloku wschodniego – władze sportowe we wszystkich tych państwach traktowały przygotowania do tej imprezy priorytetowo. (…) Chodziło przede wszystkim o pokazanie wyższości ustroju socjalistycznego nad kapitalistycznym, nie tylko w aspekcie sportowym. Z ulic Moskwy usunięto żebraków, złodziei i prostytutki, a w sklepach – zazwyczaj słabo zaopatrzonych – półki przestały świecić pustkami. Podczas ceremonii otwarcia igrzysk na stadionie im. Lenina na Łużnikach sportowcy radzieccy nieśli w białych rękawiczkach… gołębie pokoju.”

„W konkursie skoku o tyczce, który odbył się 30 lipca 1980 r., Władysław Kozakiewicz stoczył rywalizację między innymi z drugim naszym reprezentantem, Tadeuszem Ślusarskim, oraz reprezentantem gospodarzy – Konstantinem Wołkowem. Tymczasem, kiedy swoje próby zakończyli już na niższych wysokościach wszyscy inni przeciwnicy, Rosjanin trzykrotnie strącił poprzeczkę na wysokości 5,75 m, którą Kozakiewicz pokonał w swoim pierwszym podejściu. Oznaczało to zdobycie złota przez Polaka. Publiczność zgromadzona na stadionie, nieustannie dopingująca swojego lekkoatletę i wygwizdująca naszego, zareagowała na tę sytuację z jeszcze większą dezaprobatą, mającą go totalnie zdekoncentrować. Mimo to Władysław Kozakiewicz postanowił wykorzystać przysługującą mu możliwość oddania skoku na rekord świata. Podczas drugiej próby udało mu się pokonać poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5,78 m i poprawić światowy rekord. I po tym skoku właśnie, rozładowując napięcie, wykonał swój drwiący gest, wyciągając zgiętą w łokciu prawą rękę z zaciśniętą pięścią. Oczywiście takie zachowanie polskiego sportowca nie spodobało się w «zaprzyjaźnionym» kraju. W sprawie Kozakiewicza interweniował nawet ambasador ZSRR w Warszawie, który wystąpił o odebranie mu przez polski rząd medalu, unieważnienie rekordu świata oraz dożywotnią dyskwalifikację za obrazę narodu radzieckiego. Z kolei przewodniczący Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu Marian Renke usiłował łagodzić całą sytuację, przekonując, że polskiego lekkoatletę bolała ręka i kurczył ją z bólu… Ostatecznie jedyną konsekwencją, jaka spotkała Kozakiewicza, było odebranie paszportu.” – pisze Krzysztof SZUJECKI.

Oprac. Patryk Kuc
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 września 2023
Fot.: Trybuna główna Camp Nou / Zakarie Faibis / Wikimedia Commons / CC BY-SA 4.0