Polscy naukowcy w misji NASA IMAP

Zespół z Centrum Badań Kosmicznych PAN zbudował jeden z instrumentów naukowych sondy NASA IMAP, przeznaczonej do badań Słońca. To pionierska współpraca z NASA. Udział w tej misji to duża szansa, może oznaczać początek nowego rozdziału – mówi prof. Maciej Bzowski z CBK PAN.
Misja NASA IMAP
.„Nie wcześniej niż 23 września” – jak informuje NASA – nastąpi start organizowanej przez tę agencję misji IMAP (Interstellar Mapping and Acceleration Probe). Częścią tej misji będzie GLOWS (GLObal solar Wind Structure, z ang. globalna struktura wiatru słonecznego) – instrument zaprojektowany i zbudowany w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN). GLOWS posłuży do analizy struktury wiatru słonecznego. Przeszedł już pomyślnie wszystkie testy i został zamontowany na satelicie NASA.
Urządzenie to będzie rejestrowało heliosferyczną poświatę wodoru, która może wiele powiedzieć o heliosferze i wietrze słonecznym – wyjaśnia w rozmowie prof. Maciej Bzowski, kierujący projektem po stronie CBK PAN. Heliosfera to obszar wokół Słońca, w którym ciśnienie wiatru słonecznego przeważa nad ciśnieniem wiatrów galaktycznych; należy do niej Słońce, wszystkie planety i większość mniejszych ciał Układu Słonecznego. Profesor podkreślił, że udział w misji IMAP jest efektem m.in. unikatowych kompetencji polskiego zespołu.
– W Centrum Badań Kosmicznych PAN już od ok. 30 lat opracowujemy model czasowej i przestrzennej ewolucji gazu międzygwiazdowego, który wnika do heliosfery. Oddziaływanie tego gazu z plazmą wiatru słonecznego, składającego się głównie z wodoru i helu, rzutuje na kształt heliosfery i wszystkie procesy, które w niej się dzieją. Zbudowaliśmy bardzo porządny, chyba wciąż najlepszy na świecie model tego zjawiska. Od długiego czasu prezentowaliśmy dokonywane z jego pomocą przewidywania, współpracowaliśmy z różnymi grupami – opowiedział.
Kompleksowe badania heliosfery
.Te dokonania zaowocowały już wcześniej udziałem w części naukowej innej misji NASA. – Kiedy w NASA powstał pomysł heliosferycznej misji Interstellar Boundary Explorer (IBEX), jeden z naszych kolegów, pracujący w USA Niemiec profesor Eberhard Moebius powiedział o nas kierującemu nią Davidowi J. McComasowi. Wzięliśmy więc udział w tym programie jako zespół naukowy i znacznie przyczyniliśmy się do zrozumienia wyników obserwacji – przypomniał.
Po sukcesie tamtej misji NASA ogłosiła konkurs na pomysły na kolejne programy. – Grupa Davida McComasa, więc także i my zaproponowaliśmy, aby w kompleksowy sposób badać heliosferę, najlepiej przy użyciu jednej platformy położonej nie na orbicie Ziemi, przeszkadzającej w obserwacjach, ale w okolicy punktu Lagrange’a między Ziemią a Słońcem – kontynuował naukowiec.
„Zaproponowaliśmy umieszczenie na tej platformie pewnego szczególnego instrumentu, tzw. fotometru ultrafioletowego. Kiedy NASA uznała, że pomysł budowy takiego obserwatorium jest bardzo dobry, zaproponowano nam zbudowanie wspomnianego przyrządu. Kiedy składaliśmy tę propozycję, nawet nie myślałem, że to my będziemy ten instrument budowali. Dla nas, jako dla naukowców, był to ogromny krok. Inżynierowie mieli trochę łatwiej, bo CBK PAN przygotowało już wiele kosmicznych przyrządów, bądź ich podzespołów. Jednak teraz musieliśmy się zająć wszystkim – od projektowania, po integrację, testy, walidację itd., nie mówiąc o samym programie naukowym naszego eksperymentu. W CBK PAN wcześniej nie budowaliśmy też przyrządów działających w dalekim ultrafiolecie. Projekt był więc dużym wyzwaniem zarówno dla naukowców, jak i dla inżynierów” – podsumował prof. Maciej Bzowski.
Polski przyrząd istotny dla NASA
.Profesor zauważył, że na razie polski zespół jest dla NASA „partnerem wymagającym sprawdzenia”. – Polski przyrząd jest naturalnie istotny dla misji, ale nie ma podstawowego znaczenia. W sytuacji, gdyby z jakiegoś powodu nasz instrument zawiódł – naturalnie miałoby to konsekwencje, ale misja nadal spełniałaby swoje cele – tłumaczył prof. Maciej Bzowski.
IMAP jest misją kierowaną przez naukowca. „W tym przypadku to nie NASA odpowiada za jej realizację. Odpowiedzialność jest scedowana na kierownika misji – Davida McComasa, którego działania NASA nadzoruje. Fakt, że znaleźliśmy się na liście partnerów, to w dużej mierze jego zasługa. To on uznał, że nasz instytut jest w stanie zbudować cały instrument od podstaw – choć wcześniej czegoś takiego nie robiliśmy. Oczywiście podjął taką decyzję po tym, jak zapoznał się z naszą infrastrukturą i możliwościami” – opowiedział naukowiec z CBK PAN.
Polskie centrum współpracowało dotąd głównie z Europejską Agencją Kosmiczną. Według profesora udział w misji IMAP może więc oznaczać początek nowego rozdziału. „Jak najbardziej możliwa jest dalsza współpraca z NASA, bo na IMAP świat się nie kończy. Odwiedzali nas już eksperci z USA i wyrażali się bardzo pozytywnie na nasz temat. Wiele będzie jednak zależało od dostępności funduszy. Mamy ten komfort, że nasz projekt GLOWS jest całkowicie finansowany z pieniędzy polskich. Formalnie to działa tak, że finansuje nas ministerstwo właściwe dla spraw nauki i to przedsięwzięcie realizowane jest na podstawie porozumienia między NASA i ministerstwem” – tłumaczył prof. Maciej Bzowski.
Polski przemysł kosmiczny
.Dodał, że tego typu projekt to szansa dla szerzej ujętego polskiego sektora kosmicznego. „Wielu specjalistów, głównie inżynierów, którzy pracowali przy GLOWS, rozpoczęło później pracę w polskim przemyśle kosmicznym. W tej grupie było wiele młodych osób, nawet z ostatnich lat studiów. Zdobyte tutaj doświadczenie bez wątpienia miało duże znaczenie. Można więc powiedzieć, że tworzymy kadry dla polskiej gospodarki” – podkreślił.
Tymczasem dla naukowców z CBK PAN eksperyment tak naprawdę dopiero się zacznie po starcie misji. „Wykonaliśmy ogromną robotę w pracy nad GLOWS, ale tak naprawdę realizacja celu naukowego dopiero przed nami. Po starcie misji będziemy zbierać dane, analizować je i starać się zrozumieć wyniki. Nominalny koniec misji przewidziany jest na 2028 rok” – podsumował prof. Maciej Bzowski.
Przyszła kolonizacja Czerwonej Planety
.Na temat planów przyszłej kolonizacji Marsa snutych przez Elona Muska i jego SpaceX na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Tomás SIDENFADEN w tekście „Do kogo należy Mars? Elon Musk i rządy w kosmosie„.
„Elon Musk przewiduje istnienie marsjańskiej kolonii liczącej milion dusz. Naturalnie wcześniej na Czerwoną Planetę przybędzie grupa zuchwałych, sprawnych i nieustraszonych pionierów. Wyprawa na Marsa będzie znacznie bardziej niebezpieczna dla tych, którzy przybędą tam jako pierwsi. Przywodzi to na myśl ogłoszenie, jakie sir Shackleton zamieścił, szukając śmiałków towarzyszących mu w eksploracji Antarktyki: „Czekają cię znój, niebezpieczeństwo i duża szansa, że nie wrócisz stamtąd żywy. Tym, którzy przetrwają, gwarantujemy nieziemską ekscytację”.
„Wieści od pierwszych kolonizatorów Marsa z pewnością nie rozgrzeją nas do czerwoności w związku z niuansami międzyplanetarnych rządów. Ważniejsze będą inne sprawy – marsjańskich pionierów będą zaprzątać kwestie przetrwania i nietrwałości budowanej cywilizacji”.
„Samo wysłanie ludzi w te odległe rejony będzie niemożliwie drogie, nawet jak na standardy Muska (200 tysięcy dolarów na głowę), nie mówiąc już o ich utrzymaniu, gdy dotrą do celu. I nie będzie to wycieczka turystyczna – ci, którzy polecą, będą musieli wybudować całą infrastrukturę niezbędną do przetrwania.
.”Pierwsza grupa eksploratorów będzie musiała zapewnić sobie najbardziej podstawowe warunki do przetrwania – powietrze, wodę, żywność, schronienie. Kolejna fala będzie ulepszać te warunki, korzystając z wiedzy i kreatywności. Inżynierowie, naukowcy i lekarze spróbują przekształcić Marsa z planety, na której można przeżyć, na taką, na której można żyć. Jest to różnica subtelna, acz znacząca” – pisze Tomás SIDENFADEN.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/tomas-sidenfaden-do-kogo-nalezy-mars-elon-musk-i-rzady-w-kosmosie/
PAP/Marek Matacz/MJ