Polska drugą Japonią? Dołączamy do grona 20 najbogatszych krajów świata

Z najnowszych danych gospodarczych wynika, że pod względem ekonomicznym właśnie udało się zrealizować hasło „Polski jako drugiej Japonii”, gdyż nasze państwa właśnie dołącza do grona 20 najbogatszych krajów świata. Hasło „Polska drugą Japonią” liczy już ponad 40 lat i sięga końca 1980 r., kiedy to kilka dni po zarejestrowaniu „Solidarności” Lech Wałęsa wygłosił je publicznie po raz pierwszy.
Polska drugą Japonią?
.Jak informują polskie władze, Polska gospodarka w roku 2025 będzie na 20. miejscu na świecie i wyprzedzi Szwajcarię, a siła nabywcza Polaka jest wyższa niż Japończyka. Jest to o tyle istotny fakt, że przez lata wzorem do naśladowania w kontekście cudu gospodarczego i świetnych wyników ekonomicznych była właśnie Japonia. Hasło „Polska drugą Japonią” liczy już ponad cztery dekady. W 1980 r. Japonia była symbolem gospodarczego sukcesu. Pod względem wielkości PKB ustępowała jedynie Stanom Zjednoczonym (i szybko je doganiała), a eksportowane stamtąd samochody i urządzenia budziły powszechny podziw ze względu na nowoczesność i stosunkowo niską cenę.
Polska była na drugim biegunie. Wprawdzie dzięki wielomiliardowym kredytom zaciągniętym w latach 70. udało się zbudować różne zakłady i kupić licencję na produkcję niewytwarzanych wcześniej dóbr, ale już po kilku latach okazało się, że wiele pieniędzy wydano bez sensu. Nowe zakłady i tak w większości oparte były na przestarzałych i zbyt energochłonnych technologiach. Kredyty próbowano spłacać wpływami z coraz wyższego eksportu węgla. W rezultacie w kraju, który pod względem wydobycia ustępował jedynie Stanom Zjednoczonym, Związkowi Radzieckiemu i Chinom, wciąż brakowało paliwa, a elektrownie regularnie odcinały dostawy prądu.
Hasło, które próbowała zdyskredytować komunistyczna propaganda
.Sytuację pogorszyły niedobory podstawowych towarów – od 1976 r. wprowadzono reglamentację cukru, mimo że Polska należała do jego czołowych producentów. Gdy rząd, szukając środków na spłatę zagranicznych kredytów, zdecydował się na podwyżki cen, w kraju wybuchły masowe protesty robotnicze. Najpierw – od 8 lipca 1980 r. – w Świdniku, a potem na Wybrzeżu. Nadzieją na dobre zmiany dla milionów ludzi, a jednocześnie zagrożeniem dla władzy stała się założona przez przedstawicieli komitetów strajkowych z całej Polski „Solidarność”.
24 września lider „Solidarności” Lech Wałęsa na konferencji prasowej powiedział dziennikarzom, czym zamierza się zająć. Pytany m.in. o to, czy otrzymał do dyspozycji mercedesa, odpowiedział z uśmiechem: „Też o tym słyszałem, ale mam tylko dwa garnitury, w tym jeden sprzed ślubu, i cztery pary skarpetek”. Zapewnił, że gdyby faktycznie otrzymał taką propozycję, z pewnością odmówiłby przyjęcia samochodu.
Do słów Lecha Wałęsy o zbudowaniu drugiej Japonii początkowo mało kto przywiązywał wagę. Po pewnym czasie zaczęła je jednak wykorzystywać rządowa propaganda – dla ośmieszenia szefa „Solidarności” i zdyskredytowania całego związku.
Drugi Kuwejt?
.W styczniu 1981 roku pretekstem do ataków stało się żądanie „Solidarności” wprowadzenia 40-godzinnego tygodnia pracy. „Trybuna Robotnicza” — organ prasowy Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach — wsparła się nawet opiniami zachodnich dziennikarzy. „«Solidarność» ogłosiła, że pragnie uczynić z Polski drugą Japonię. Jest to ambicja bardzo chwalebna. Aby to jednak osiągnąć, trzeba mieć pracowitość Japończyków” – komentował korespondent zachodnioniemieckiej telewizji, odnosząc się do postulatu wprowadzenia wolnych sobót. Inny dziennikarz był jeszcze bardziej dosadny: „Tym razem Polacy chyba przeholowali. Już i tak brakuje żywności i opału, a kraj tkwi po uszy w długach. (…) Na luksus 40-godzinnego tygodnia pracy mogą sobie pozwolić tylko państwa gospodarczo zdrowe” – podkreślił.
W polskich gazetach w tamtych dniach częściej niż o drugiej Japonii pisano o szansie na drugi Kuwejt. W Karlinie, miejscowości położonej na Pomorzu Zachodnim, od miesiąca strażacy walczyli z pożarem odwiertu naftowego. Erupcja ropy i gazu była tak gwałtowna, że wielu spodziewało się odkrycia złóż porównywalnych z kuwejckimi. Nadzieje jednak się nie spełniły, a w 1983 roku złoże w Karlinie zostało zamknięte.
Do obietnicy Lecha Wałęsy dotyczącej zbudowania drugiej Japonii nawiązał w marcu 1981 r. wicepremier Mieczysław F. Rakowski. Po tzw. kryzysie bydgoskim (pobiciu działaczy związkowych w siedzibie tamtejszej Wojewódzkiej Rady Narodowej) „Solidarność” zagroziła strajkiem generalnym. Rakowski przestrzegał, że to może doprowadzić do katastrofy gospodarczej. „Przypominam sobie, że po podpisaniu Porozumień (Sierpniowych – przyp. red.), głośno oświadczano, że teraz będziemy pracować, stworzymy drugą Japonię, a dzisiaj przecież nie pamięta się o tym” – utyskiwał.
Ten sam motyw w następnych miesiącach – aż do wprowadzenia stanu wojennego – był często wykorzystywany. Rząd i czołowi działacze PZPR zapewniali, że zła sytuacja gospodarcza to wina „Solidarności”: obiecywała zbudowanie drugiej Japonii, a tylko podburza do strajków.
Obietnica zbudowania „drugiej Japonii” po 1989 r.
.Najostrzej wypowiedział się przedstawiciel partyjnego „betonu” i szef PZPR w Katowicach Andrzej Żabiński. „Ta perfidna gra polega na tym, by wciąż więcej żądać, państwo po prostu ma wszystko dać, dowieźć, ogrzać w dni chłodne. Jeśli tego nie potrafi w istniejącej sytuacji, ogłasza się niemoc państwa, wyczerpanie się socjalizmu, uwiąd naszej myśli politycznej. Ci, co chcą władzy, obiecują teraz wszystko — będziemy np. drugą Japonią, choć nie będziemy tak wyczerpująco jak oni, Japończycy, pracować. Nie wolno się z tym godzić, nie wolno dłużej bezkrytycznie milczeć. Jeśli w miejsce fałszu o «drugiej Polsce» forsuje się fałsz o «drugiej Japonii», to trzeba zapytać, gdzie są adresy tych szczęśliwych krain; jeden zgubiliśmy, drugiego nie możemy znaleźć” – powiedział.
Słowa o fałszu „drugiej Polski” dotyczyły Edwarda Gierka, który na początku swoich rządów, zapowiadając przyspieszenie, gospodarcze posłużył się właśnie takim sloganem. Z ujawnionych po upadku PRL źródeł wynika, że Andrzej Żabiński był kandydatem Moskwy na następcę Jaruzelskiego, gdyby ten nie poradził sobie z opanowaniem sytuacji. Obietnica zbudowania „drugiej Japonii” wróciła ponownie zaraz po upadku PRL, ale w żartobliwej i zaprawionej goryczą formie. Trawestując jedną z wypowiedzi Lecha Wałęsy i przedrzeźniając jego sposób mówienia, ukuto hasło: „Nie o take Polskie walczyliśmy”. Pod marką Otake produkowane były popularne w Polsce magnetowidy.
Złoty lepszy niż frank – kluczowy warunek dołączenia do G20
.Dr Piotr Maszczyk z SGH powiedział, że jeżeli złoty będzie się wzmacniał w stosunku do dolara bardziej niż frank szwajcarski, to będziemy 20. gospodarką świata. Zwrócił uwagę, że ważnym czynnikiem będzie też demografia oraz innowacyjność polskiej gospodarki.
Dr Piotr Maszczyk ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie zauważył w rozmowie, że zestawienie, które przytoczył szef polskiego rządu pochodzi z prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które opiera się na kursie dolara. „To znaczy, że to czy Polska w istocie będzie 20. gospodarstwem świata, czy nie będzie, zależy od tego, jak się będzie kształtował kurs dolara. Jeżeli złoty będzie się w stosunku do dolara wzmacniał, i to wzmacniał się bardziej niż frank szwajcarski, to my będziemy tą 20. gospodarką świata” – wyjaśnił ekspert.
Co wpłynęło na polski cud gospodarczy?
.”Więc jest rzeczywiście całkiem wysokie prawdopodobieństwo, że tak się stanie, ale nie ma tutaj pewności. Wszystko będzie zależało od tego, jakie będzie tempo wzrostu gospodarczego w Polsce i w Szwajcarii – i jaki będzie kurs walutowy dwóch par, frank szwajcarski – dolar i złoty – dolar” – dodał.
Ekspert zwrócił uwagę, że aby wskazać czynnik, dzięki któremu Polska mogłaby zostać 20. gospodarką świata należy spojrzeć na tendencje długookresowe. Wskazał, że dołączenie Polski do grona dwudziestu największych gospodarek to czynnik m.in. wejścia do Unii Europejskiej. „Tempo wzrostu gospodarczego w Polsce było fantastyczne po 2004 roku. To był proces, który pozwolił odrobić m.in. Polsce 30 pkt proc., jeśli popatrzymy na PKB per capita, według parytetu siły nabywczej, w stosunku do tzw. Starej Unii (kraje członkowskie UE, które dołączyły do niej przed rozszerzeniem w 2004 r. – przyp. red.). I to jest wynik absolutnie fantastyczny” – ocenił Piotr Maszczyk.
Dodał, że to, że Polska jest 20. gospodarką świata wynika bezpośrednio z rozmiarów Polski. „Żeby już wyostrzyć przykład, szans na to nie będzie nigdy miał Luksemburg na przykład, chociaż jest krajem niezwykle bogatym w kategoriach PKB per capita, no ale jest krajem za małym, żeby mieć największą gospodarkę” – podkreślił.
Polska z największym wzrostem gospodarczym spośród byłych demoludów
.”W związku z tym, choć ciągle jeszcze w kategoriach PKB na jednego mieszkańca jesteśmy biedniejsi niż Czechy, niż Słowenia, no to w kategoriach globalnych, jeżeli patrzymy na całą gospodarkę, Polska wysuwa się na czoło grupy krajów z bloku postsocjalistycznego po prostu dlatego, że jesteśmy najwięksi, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców – dzięki temu Polska wchodzi do dwudziestki” – wskazał ekonomista.
Zdaniem eksperta największym problemem, który stoi obecnie przed polską gospodarką jest demografia. Piotr Maszczyk zauważył, że prognozy demograficzne do 2060 roku wskazują, że w zależności od tego jak bardzo negatywny jest scenariusz, liczba ludzi w Polsce może się skurczyć do ok. 32 mln, albo poniżej 30 mln. „Teraz pytanie jest takie: co my z tym zrobimy? Na razie wpływać na dzietność nam się średnio udaje i to jest eufemizm, żeby nie powiedzieć, że nam się nie udaje w ogóle. W związku z tym alternatywą do tego jest rozsądna polityka migracyjna, której w Polsce nie ma” – wskazał.
„Taka polityka migracyjna nie powinna polegać na tym, aby wpuszczać do Polski ludzi, którzy będą tylko korzystać z naszego systemu zabezpieczenia socjalnego, bo to nie o to chodzi. Powinniśmy zacząć poważną rozmowę na temat tego, kto ma w Polsce do Polski przyjeżdżać, jakie kierunki geograficzne są preferowane i jakie specjalności powinniśmy przyciągać. Ta dyskusja w Polsce jest spóźniona o 10-15 lat” – dodał.
Bez uporania się z wyzywaniem demograficznym Polska wypadnie z G20
.Ekonomista podkreślił, że jeżeli Polska nie poradzi sobie z problemem demograficznym, to „może się okazać, że z grona państw G20 wypadniemy”. „Nie dlatego, żebyśmy jakoś mieli gwałtownie spowolnić tempo wzrostu gospodarczego, tylko dlatego, że inni będą powiększać swoje gospodarki szybciej” – dodał.
Wskazał, że innym czynnikiem, który przesądzi o tym, jak polska gospodarka będzie się rozwijać będzie jej innowacyjność. „Polska gospodarka zajmuje obecnie pośrednie etapy w łańcuchu tworzenia wartości – powinna się przesuwać jednocześnie w stronę początkowych etapów i w stronę końcowych etapów. To znaczy, że powinniśmy bardzo dużo wydawać na badania i rozwój, na tworzenie innowacyjnych nowych produktów, a z drugiej strony powinniśmy się przesuwać na te końcowe etapy łańcucha tworzenia wartości” – ocenił.
„W Polsce nie ma myślenia długookresowego, i to niestety, jak sobie diagnozuję sytuację polskiej gospodarki, to napawa mnie pesymizmem. O ile czuję dumę wynikającą z tego, jaką fantastyczną pracę żeśmy wszyscy w Polsce wykonali, jaką drogę polska gospodarka przeszła w ciągu ostatnich 35 lat, szczególnie tych po wejściu do Unii Europejskiej, o tyle obawy budzi we mnie to, co będzie się działo w długim okresie” – podsumował ekspert.
Polski cud gospodarczy
.Kluczem do przezwyciężenia trudności i osiągnięcia postępu na wielu różnych polach były zawsze wielka pracowitość i energia Polaków – pisze prof. Adam GLAPIŃSKI w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Polski cud gospodarczy„.
Polska osiągnęła w ostatnich latach wielki sukces gospodarczy. Biorąc pod uwagę liczne przeciwności, z którymi mierzył się nasz kraj, można powiedzieć, że mamy do czynienia z cudem gospodarczym. Polska gospodarka szybko i systematycznie nadrabia dystans wobec bogatszych krajów europejskich, czego efektem jest coraz wyższy poziom życia Polaków. Należy przy tym pamiętać, że musieliśmy odrobić straty, które akumulowały się przez długie dekady, a które były efektami trudnych dziejów Polski. Nasz kraj na 123 lata zniknął z mapy świata, ucierpiał w dwóch wojnach światowych i ma za sobą kilkadziesiąt lat komunizmu.
Obecnie możemy z satysfakcją i dumą patrzeć, jak te historyczne zaległości znikają. Co więcej, Polska stała się gospodarką, która doskonale radzi sobie z wyzwaniami i ponosi mniejsze koszty globalnych szoków niż inne kraje. Tak było w przypadku globalnego kryzysu finansowego. I tak stało się również w ubiegłym roku, gdy świat zmagał się z kryzysem wywołanym pandemią COVID-19. Gdybyśmy poszukiwali jednego czynnika odpowiadającego za te gospodarcze sukcesy Polski, to jego identyfikacja nie przysporzyłaby żadnych trudności – jest nim ambicja i ciężka praca Polaków.
.Zarówno ostatni kryzys, jak i wcześniejsze wydarzenia wyraźnie pokazują, że kluczem do przezwyciężenia trudności i osiągnięcia postępu na wielu różnych polach były wielka pracowitość i energia Polaków. Warto pamiętać o gorliwości w budowaniu podstaw politycznych, militarnych i gospodarczych odrodzonej Polski w dwudziestoleciu międzywojennym. Ważnym elementem tych podstaw było stworzenie polskiej waluty – złotego – który stał się filarem bezpieczeństwa ekonomicznego i dalszego rozwoju polskiej gospodarki. Druga wojna światowa wstrzymała polskie aspiracje i szansę na rozwój, co doprowadziło do ogromnych szkód. Potem na czterdzieści lat zostaliśmy zniewoleni przez Związek Sowiecki. Dziś ponownie szybko odbudowujemy swoją pozycję. I osiągamy ogromny postęp.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-adam-glapinski-polski-cud-gospodarczy/
PAP/MJ





