Polska granica jest atakowana, bo polski naród dał się podzielić – Tomasz Grzywaczewski

Atak na polską granicę trwa od prawie trzech lat, ponieważ Polacy nie są w stanie się zjednoczyć – taką tezę stawia Tomasz Grzywaczewski, reporter i podróżnik, na portalu X.
Podzielona Polska łatwym łupem dla Łukaszenki i Putina
.„Atak z wykorzystaniem migrantów rozpoczął się w 2021 r. na Litwie, ale w 2024 r. jest kontynuowany przeciwko Polsce. Dlaczego? W mojej ocenie to w dużej mierze wynik tego, że na Litwie zapanował konsensus: granicy trzeba bronić i kropka” – uważa Tomasz Grzywaczewski. – „Tymczasem w Polsce migranci stali się przedmiotem wojny politycznej i głębokiego podziału społecznego.
„Nie potrafiliśmy jako społeczeństwo sformułować jasnej odpowiedzi, że ochrona granicy jest kwestią racji stanu. Nic dziwnego, że Kreml i Mińsk uznały, że warto atakować tak podzielony naród. Źle to wróży na przyszłość.”
Tomasz Grzywaczewski jest reporterem i podróżnikiem, członkiem „The Explorers Club” oraz byłym redaktorem naczelnym magazynu „Koncept”. Relacjonował konflikty w Donbasie, Kurdystanie i Górskim Karabachu. Oprócz pracy dziennikarskiej pisze też książki; jego reportaż „Granice marzeń. O państwach nieuznawanych” został nagrodzony m.in. Kryształową Kartą Polskiego Reportażu 2019 w kategorii Nagroda Publiczności.
Polsce brakuje instynktu przetrwania
.„To, ile zmieni śmierć pierwszego polskiego żołnierza broniącego wschodnich granic Polski, będzie najlepszym testem, czy III RP ma w sobie instynkt przetrwania. Do tej pory objawiał się on bardzo rzadko” – przekonuje Andrzej Krajewski we „Wszystko co Najważniejsze”.
„Jak zatem wygląda polski instynkt przetrwania na początku wojny hybrydowej, będącej jednym z elementów zaplanowanej przez Władimira Putina ekspansji? Notabene obejmującej tereny, które zaledwie trzydzieści pięć lat temu znajdowały się pod kontrolą Moskwy. Otóż szturm migrantów nie przyniósł w III RP odruchów jednoczenia się dla obrony przed zewnętrznym zagrożeniem. Choć sprokurowało go mocarstwo, które ma na sumieniu już dwukrotne zniszczenie Polski – pierwszy raz pod koniec XVIII w., a potem w 1939 r. Poza tym owo mocarstwo kilkakrotnie przetrzebiło polskie elity intelektualne, polityczne i finansowe, zazwyczaj posyłając je na Syberię, skąd już nie wracały, lub po prostu fundując im kulę w potylicę.”
„Otóż wszczęcie wojny hybrydowej przez mocarstwo, którego wojska z regularnością szwajcarskiego zegarka wysyłały do piachu spory procent mieszkańców Kraju nad Wisłą przez ostatnie trzysta lat (tak od III wojny północnej), przeszło w tymże kraju wręcz niezauważone. Od razu bowiem stało się elementem nieustannie trwającej w III RP kampanii wyborczej. Zjednoczona Prawica demonstracyjnie rzuciła się do obrony granic, reagując, zdawać by się mogło, jak rządzący, którzy faktycznie dobrze diagnozują zagrożenie. Wzniesiono nawet metalową zaporę, fajnie wyglądającą na zdjęciach. Podobnie fajnie, jak konferencje prasowe premiera Morawieckiego i ministra Błaszczaka. Tylko gdyby nie te szczegóły.”
„A teraz zastanówmy się, które ze służb mundurowych rzuconych do ochrony granicy mają do tego kompetencje podczas wojny hybrydowej. Przecież nie ma jasności nawet w najprostszych kwestiach. Nie tylko w sprawie użycia broni palnej, ale i gazu, paralizatorów, broni gładkolufowej do miotania gumowych pocisków, polewaczek do rozpraszani tłumu etc. Patrole graniczne do dziś nie otrzymały nawet samochodów opancerzonych. Żołnierzom nie zapewniano godziwych kwater, o odpowiednio zabezpieczonych przed atakiem obozach wojskowych już nie wspominając. Czy istnieje jakieś rozpoznanie wywiadowcze?”
„Łudzenie się, że obecna prowizorka okaże skuteczna i że Moskwa odpuści, to proszenie się o coraz mocniejsze ciosy. Obecnie okazana słabość sprawiła, iż są one tylko kwestią czasu. Jedyne, czego nie wiemy, to ile jeszcze nam go zostało.”
Moralność jest piętą achillesową Zachodu
.„Metoda nie jest nowa. Od zawsze kobiety i dzieci umieszczano na przodzie atakujących wojsk, aby osłabić przeciwnika poczuciem winy moralnej. Nie można nazwać tego inaczej jak barbarzyństwem” – pisze Chantal Delsol o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. – „W stosunkach międzynarodowych nie ma równowagi, dlatego państwa słabsze szukają sposobów, aby poprawić swoją pozycję wobec państw silniejszych. A co jest piętą achillesową najpotężniejszego adwersarza? Co jest piętą achillesową Zachodu? Moralność.”
„Państwa Zachodu są słabe, ponieważ mają opory moralne. W pojedynku między dżentelmenem i brutalem zawsze wygrywa brutal. Nie oznacza to oczywiście, że należy wyzbyć się moralności, ale musimy przyznać, że w obecnej dobie moralność praw człowieka stała się dogmatyzmem, który przesłania wszystkie inne wartości. W naszych społeczeństwach moralność ta zaczęła stopniowo wypierać osłabiającą się religijność, przyjmując formę integryzmu, który czasem wręcz zastępuje politykę.”
„Spadliśmy w tak głęboką przepaść poczucia winy za nasze przeszłe błędy, że łatwo nam przychodzi zapominać o elementarnych wymogach polityki. Doszliśmy do sytuacji, w której rządzenie państwem nie polega już na pracy na rzecz obecnych i przyszłych pokoleń, lecz sprowadza się wyłącznie do kajania się za błędy przodków.”
„Psychologiczną i perwersyjną wojnę możemy wygrać jedynie wtedy, gdy zachowamy jasność umysłu. Rząd nie może być organizacją pozarządową. Oczywiście należy udzielić migrantom pomocy humanitarnej, żeby nikt w lesie nie umierał, ale nie wolno ustępować przed szantażem. Jest to klasyczna kwadratura koła.”
Wszystko co Najważniejsze/Joanna Talarczyk