Prezydent Andrzej Duda w Dniu Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej

Niech Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej jednoczy nas – Polaków – w zadumie nad ceną wolności – napisał w niedzielę 13 kwietnia 2025 roku prezydent Andrzej Duda w 85. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. Podkreślił, że przez dziesięciolecia komuniści systemowo zwalczali prawdę o Katyniu, a sprawcy tej zbrodni nigdy nie zostali ukarani. 13 kwietnia obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej.
Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej
.”Niemal 22 tysiące oficerów, urzędników, lekarzy, nauczycieli – elita narodu. Bezwzględnie zamordowanych przez Sowietów. Ich jedyną „winą” była wierność Polsce” – napisał prezydent Andrzej Duda w serwisie X. Podkreślił, że przez dziesięciolecia komuniści systemowo zwalczali prawdę o Katyniu, a sprawcy tej zbrodni nigdy nie zostali ukarani. „Oddając hołd pomordowanym, czcimy Ich honor, niezłomność i patriotyzm. Niech Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej jednoczy nas – Polaków – w zadumie nad ceną wolności. Ta „armia cieni” wciąż stoi u boku żołnierzy Rzeczypospolitej. Cześć i chwała Bohaterom!” – zakończył prezydent.
13 kwietnia 2025 roku w Warszawie odbywają się centralne obchody upamiętniające 85. rocznicę Zbrodni Katyńskiej, organizowanych przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Federację Rodzin Katyńskich oraz Muzeum Wojska Polskiego wraz z Muzeum Katyńskim. W obchodach weźmie udział m.in. premier Donald Tusk oraz marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska.
Prezydent Andrzej Duda upamiętni rocznicę w Krakowie, gdzie złoży wieniec przed Krzyżem Katyńskim na placu im. ojca Adama Studzińskiego.
Decyzją Sejmu rok 2025 jest Rokiem Polskich Bohaterów z Katynia, Miednoje, Charkowa i Bykowni.
5 marca 1940 roku sowieckie Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło decyzję o rozstrzelaniu polskich jeńców przebywających w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej oraz także m.in. w Kijowie. Konsekwencją tej decyzji była Zbrodnia Katyńska, w wyniku której funkcjonariusze NKWD rozstrzelali ok. 22 tysiące polskich obywateli, w tym prawie 15 tys. oficerów Wojska Polskiego i Policji Państwowej.
Zginęli za wierność Polsce
Zbrodnia katyńska to jeden z najbardziej okrutnych aktów wojennego terroru, jakich w czasie II wojny światowej doświadczyła Polska. Powszechnie znane są zbrodnie hitlerowskich Niemiec, popełnione na okupowanych przez nie ziemiach polskich, począwszy od 1939 roku, na czele z Zagładą Żydów. Zbrodnie sowieckie, równie przerażające i haniebne, nadal pozostają mniej znane w świecie. W 84. rocznicę mordu katyńskiego składam hołd jego ofiarom. Chcę też przypomnieć tę zbrodnię NKWD jako wciąż aktualne ostrzeżenie przed rosyjskim imperializmem, który zagraża Europie i światu także dziś.
Katyńskiej masakry dokonała sowiecka Rosja wiosną 1940 roku. Była to zbrodnia wojenna. Sprawcy pozbawili życia ponad 20 tysięcy obywateli polskich, w większości jeńców wojennych, oficerów Wojska Polskiego i funkcjonariuszy Policji Państwowej, którzy zginęli, bo śledczy NKWD uznali ich za nieprzejednanych wrogów komunizmu. Decyzja o egzekucji zapadła na najwyższych szczeblach władz ZSRS. Początkowo Sowieci próbowali nakłonić pojmanych oficerów i innych uwięzionych Polaków do porzucenia wierności niepodległej Ojczyźnie i do współpracy na rzecz interesów Moskwy. Ale to im się nie udało. Jak stwierdził szef NKWD Ławrientij Beria w notatce dla Stalina, polscy jeńcy wojenni byli „zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”.
Dlatego ponad 20 tysięcy ludzi musiało zginąć. Bez procesu, bez przedstawienia zarzutów, bez możliwości obrony. Zginęli, bo byli wierni swojej Ojczyźnie i narodowi. Mord katyński, popełniony na jeńcach wojennych, stanowił przy tym pogwałcenie wszelkich norm moralnych i prawa międzynarodowego, na czele z konwencjami genewskimi.
Ludzie ci zostali zamordowani, bo zagrażali sowieckim interesom. Ich śmierć była niepowetowanym ciosem dla naszego narodu. Zgładzono część elity intelektualnej: prawników, lekarzy, urzędników, nauczycieli, dziennikarzy – oficerów rezerwy zmobilizowanych do służby w armii wobec zbliżającej się wojny. Zgładzono ich, by uniemożliwić odrodzenie się suwerennego państwa polskiego. Dzięki tej zbrodni Sowieci od 1945 roku mogli o wiele łatwiej wprowadzać nowy, totalitarny porządek w naszym kraju.
Dziś – po 84 latach od tamtych wydarzeń, a także 35 lat po upadku komunizmu w Polsce – jesteśmy w Europie świadkami kolejnego odrodzenia imperializmu rosyjskiego. I trzeba być świadomym, że to odrodzenie nie zaczęło się 24 lutego 2022 roku, wraz z pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę. Już w 2008 roku Rosja zaatakowała Gruzję, a w 2014 roku dokonała zbrojnej aneksji ukraińskiego Krymu i Donbasu.
Władimir Putin, rozpętując przed dwoma laty największy konflikt w Europie od czasów II wojny światowej, pokazał jasno, że zmierza do tych samych celów co niegdyś przywódcy Rosji sowieckiej. Próbuje przemocą zniszczyć wartości wolnego świata: wolność, pokój i bezpieczeństwo. Dlatego wojska rosyjskie na Ukrainie od początku agresji dopuszczają się mordów i gwałtów na ludności cywilnej, dążąc do sterroryzowania całego narodu ukraińskiego i złamania w obrońcach woli oporu.
Putin nie ukrywa przy tym ani trochę swych imperialnych dążeń. W licznych wypowiedziach publicznych często określa Ukrainę nie jako państwo niepodległe i suwerenne, lecz jako terytorium przynależne Rosji. Porównuje się nawet do cara Piotra Wielkiego, argumentując, że – podobnie jak władca sprzed trzech stuleci – wcale nie podbija ościennych państw, ale walczy o ziemie prawowicie należące do Rosji.
Oczywiście to wszystko są jawne kłamstwa, które nie mają nic wspólnego z prawdą historyczną. Kłamstwo od wieków stanowi integralną część rosyjskiej propagandy imperialnej. Sowieci przez pół wieku zaprzeczali swojej odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Potwierdzili rosyjskie sprawstwo dopiero na początku lat 90. XX wieku. Dziś Rosja zaprzecza zbrodniom, których dokonała w wielu ukraińskich miejscowościach. Dlatego my, Polacy, doskonale rozumiemy cierpienie Ukraińców, solidaryzujemy się z nimi i wspieramy ich w walce.
Od dwóch lat powtarzam: rosyjski imperializm musi zostać zatrzymany, Rosja musi wycofać się z ziem ukraińskich, a zbrodniarzy wojennych musi dosięgnąć kara. Rosja łamie prawo międzynarodowe, jest agresorem i okupantem ziem ukraińskich – cały tekst [LINK].
Fałszowanie Katynia
.Dokładnie 85 lat temu Sowieci wymordowali polskich oficerów. Później robili wszystko, by zamordować również prawdę o tej zbrodni – pisze Karol POLEJOWSKI na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Ten widok ppłk John H. Van Vliet Jr. zapamiętał na całe życie. W masowych mogiłach leżały rozkładające się ciała w polskich mundurach oficerskich. Wszystkie ofiary „miały dziurę po kuli z tyłu głowy, w pobliżu szyi”, a część – ręce związane sznurkiem.
Van Vliet był w grupie amerykańskich i brytyjskich jeńców, których wiosną 1943 roku Niemcy przewieźli do Lasu Katyńskiego pod Smoleńskiem. Alianccy oficerowie stali się tam mimowolnymi świadkami ekshumacji nadzorowanych przez prof. Gerharda Buhtza. „Chciałem wierzyć, że cała sprawa była oszustwem” – przyznał później Van Vliet. Łudził się, że mordy są dziełem Niemców, próbujących zrzucić winę na Sowietów, by poróżnić ich z innymi państwami koalicji antyhitlerowskiej. Po głębszej analizie zmienił jednak zdanie. „Uważam, że zrobili to Rosjanie” – zaświadczył po odzyskaniu wolności i powrocie do USA.
Dla reputacji Związku Sowieckiego świadectwa takie jak to Van Vlieta – osób neutralnych w sprawie Katynia – były poważnym zagrożeniem. Po ujawnieniu przez Niemców zbrodni na tysiącach polskich oficerów Kreml nie zamierzał przyjmować odpowiedzialności. Sowieci postawili więc na nogi tajne służby i całą machinę propagandy, by przekonać świat do alternatywnej opowieści o niemieckiej winie. Tak narodziło się kłamstwo katyńskie, podtrzymywane przez długie lata.
Dwa potężne ciosy spadły na Polskę we wrześniu 1939 roku. Najpierw uderzył Wehrmacht, a kilkanaście dni później również Armia Czerwona. Totalitarne reżimy, których ideologie miały być nie do pogodzenia – nazistowska Rzesza Niemiecka i komunistyczny Związek Sowiecki – niewiele wcześniej zawarły diabelski pakt, by podzielić między siebie Europę Środkową. Połączonej agresji Wojsko Polskie nie było w stanie się przeciwstawić.
Ziemie polskie znalazły się pod podwójną okupacją. I Niemcy, i Sowieci zaprowadzili na zagarniętych terenach terror. Na Kresach Wschodnich, anektowanych przez ZSRS, jego symbolem stały się – prócz aresztowań – masowe wywózki ludności cywilnej na Syberię i w inne odległe rejony. Represje spadły zwłaszcza na polskie elity: inteligencję, służby mundurowe, urzędników, ziemian i bogatszych rolników wraz z rodzinami.
Pomysł, by bez sądu wymordować dwadzieścia kilka tysięcy osób – polskich jeńców wojennych i więźniów politycznych – 2 marca 1940 roku przedstawił dyktatorowi Józefowi Stalinowi jego zaufany człowiek, ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria. Szef NKWD argumentował, że chodzi o „zdeklarowanych i nierokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”. Jego wniosek po kilku dniach zatwierdziło Politbiuro.
Już 3 kwietnia z obozu w Kozielsku wyruszył do Katynia pierwszy transport jeńców przeznaczonych do rozstrzelania. Miejsc kaźni było więcej: prócz Lasu Katyńskiego także m.in. Charków, Kalinin (dziś Twer) i Kijów. W sumie w ciągu kilku tygodni Sowieci wymordowali co najmniej 21 768 osób, w tym oficerów Wojska Polskiego (wśród nich wielu rezerwistów, w cywilu pracujących w innych zawodach), policjantów i funkcjonariuszy innych służb mundurowych. Kilkaset ofiar było żydowskiego pochodzenia.
Rodziny pomordowanych nie otrzymały żadnych zawiadomień o śmierci bliskich. Gdy w pewnym momencie przestały otrzymywać od nich korespondencję, miały prawo wierzyć, że to tylko przejściowy brak kontaktu.
Losem oficerów zainteresowały się także władze RP na uchodźstwie. Po czerwcu 1941 roku, czyli niemieckiej napaści na ZSRS, ci ludzie teoretycznie powinni byli zostać zwolnieni. Stalin udawał, że nie ma pojęcia, co się z nimi stało. „Oni uciekli” – wmawiał gen. Władysławowi Sikorskiemu, polskiemu premierowi i Naczelnemu Wodzowi.
W kwietniu 1943 roku Niemcy ogłosili odkrycie w Katyniu masowych mogił polskich oficerów. Włożyli wiele wysiłku, by przekonać świat, że chodzi o ofiary NKWD. Na miejsce ekshumacji ściągnęli międzynarodową komisję lekarską, przedstawicieli Polskiego Czerwonego Krzyża i innych Polaków, a także jeńców z oflagów.
Sowieci odpowiedzieli kłamliwym komunikatem, w którym o zbrodnię oskarżyli Niemców. Tę wersję podżyrowała później tzw. komisja Burdenki, pracująca w Katyniu w styczniu 1944 roku – już po wyparciu Wehrmachtu z okolic Smoleńska przez Armię Czerwoną.
Władze sowieckie posunęły się wręcz do tego, że sprawę Katynia podniosły przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, sądzącym w latach 1945–1946 głównych dygnitarzy nazistowskich. „We wrześniu 1941 roku w Lesie Katyńskim, w pobliżu Smoleńska, hitlerowcy masowo wymordowali oficerów polskich – jeńców wojennych” – czytamy w akcie oskarżenia. „Dowody” okazały się jednak nic niewarte i w wyroku norymberskim sprawa została pominięta.
W czasie II wojny światowej mocarstwa zachodnie nie miały interesu, by przeciwstawiać się kłamstwu katyńskiemu. Stalin był im potrzebny jako sojusznik przeciwko Niemcom, a później Japonii. „Gdyby Hitler najechał piekło, w Izbie Gmin co najmniej życzliwie wspomniałbym o diable” – przyznał szczerze brytyjski premier Winston Churchill. Prezydent USA Franklin Roosevelt wierzył wręcz, że z sowieckim dyktatorem da się budować nowy ład światowy.
Sytuację zmieniła dopiero zimna wojna, zaostrzająca się na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych. W roku 1951 została powołana Specjalna Komisja Śledcza Kongresu Stanów Zjednoczonych do Zbadania Zbrodni Katyńskiej, znana jako komisja Maddena. Dokładnie przeanalizowała ona dostępne wówczas dokumenty i przesłuchała wielu świadków, w tym osoby, które w 1943 roku przyglądały się niemieckim ekshumacjom. Raport Maddena z grudnia 1952 roku odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską jednoznacznie obciąża Związek Sowiecki.
Ani ten dokument, ani rzetelne opracowania polskiej emigracji na temat Katynia nie miały jednak szansy oficjalnie zaistnieć w krajach, które po II wojnie światowej znalazły się w strefie wpływów ZSRS. Komunistyczny rząd w Warszawie powtórzył w 1952 roku: „Wymordowanie w Katyniu tysięcy oficerów i żołnierzy polskich było dziełem zbrodniarzy hitlerowskich”.
Każdy, kto w Polsce „ludowej” głosił prawdę o Katyniu, był narażony na represje. Cenzura starannie dbała o to, by w środkach masowego przekazu pojawiały się tylko informacje zgodne z wersją sowiecką. Nawet sądy, które na wniosek rodzin pomordowanych orzekały w sprawach o uznanie za zmarłego, przyjmowały daty zgonu niezgodne z rzeczywistymi: 1941 lub później.
.Przeciwko zakłamywaniu zbrodni katyńskiej dramatycznie zaprotestował Walenty Badylak. W marcu 1980 roku podpalił się na Rynku Głównym w Krakowie. W reżimowej prasie ukazały się lakoniczne wzmianki o śmierci chorego psychicznie emeryta. Ludzie wiedzieli jednak swoje – i w miejscu tragicznego zdarzenia stawiali znicze oraz kładli kwiaty – cały tekst [LINK].
PAP/ WszystkocoNajważniejsze/ LW