Solidarność rozpoczęła nową Europę - Daniel Filip-Afloarei

Wielu ludzi zna stereotyp, że oto upadł mur berliński i nagle skończył się komunizm, ale w historii nic nie dzieje się w ciągu jednego dnia; dla mnie pierwszym puzzlem w rozpadzie komunizmu była Solidarność – mówi rumuński historyk Daniel Filip-Afloarei.
Solidarność – iskra która zaczęła upadek Bloku Wschodniego
.„Pojawienie się Solidarności było ogromną presją dla wszystkich przywódców komunistycznych. Dużą na tyle, że nie wiedzieli, co w jej obliczu robić. Nicolae Ceausescu zareagował próbą powrócenia do starych metod, do metod stalinowskich i to się ostatecznie nie powiodło” – uważa Filip-Afloarei, autor książki „Burzliwa Dekada. Rumunia wobec kryzysu reżimu komunistycznego w Polsce w latach 80.” (Un Deceniu Zbuciumat. Romania si criza regimului comunist din Polonia in ani ’80). Publikacja ta dogłębnie analizuje polski kryzys i jego wpływ na reżim w Bukareszcie, pokazując jak Ceausescu postrzegał ówczesne wydarzenia w Rumunii i w Polsce.
„Solidarność to nie było wszystko, to był jeden z czynników, który miał wpływ na to, co potem wydarzyło się w Rumunii. 16 grudnia 1981 roku, a więc trzy dni po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, Ceausescu podjął decyzję o całkowitym spłaceniu długu zagranicznego” – przypomniał historyk. Decyzja ta, która w efekcie okazała się fatalna dla Rumunii i dla samego dyktatora, wynikała z lęku przed zależnością od Zachodu.
„Ceausescu widział, co się stało w Polsce. Uznał, że jeśli zależysz od kredytów, będziesz – tak jak Polska – wrażliwy, podatny na wpływy. Postanowił więc, że trzeba koniecznie tego uniknąć. I kto poniósł konsekwencje? Rumuńskie społeczeństwo, rumuński przemysł, gospodarka” – twierdzi rozmówca PAP. Potężny kryzys gospodarczy, w którym pogrążyła się Rumunia w drugiej połowie lat 80., przyczynił się do upadku dyktatora.
„Ceausescu w obliczu przemian w Europie Środkowo-Wschodniej w 1989 roku trzymał się obranej drogi i nie ustępował ani o krok. On naprawdę uważał, że reformy (Michaiła) Gorbaczowa upadną, a on zdoła utrzymać władzę i socjalizm zwycięży” – dodaje Filip-Afloarei.
Rewolucja, która wybuchła w Rumunii w grudniu 1989 roku, pochłonęła w efekcie ponad 1000 ofiar. Sam Ceausescu został wraz z żoną stracony 25 grudnia po krótkim pokazowym procesie, zorganizowanym przez byłych towarzyszy z partii.
Daniel Filip-Afloarei o znaczeniu Solidarności
.Pytany o to, co zrobiło na nim największe wrażenie w czasie badań archiwalnych, Filip-Afloarei powiedział, że była to inwigilacja polskiej mniejszości w regionie Suczawy w Rumunii po 1980 r. „Ceausescu naprawdę myślał, że ta stosunkowo niewielka diaspora może się stać zarzewiem rewolucji i znalazła się ona w centrum uwagi jego służb Securitate” – powiedział rozmówca .
Prezentacja tomu, badającego wpływ, jaki wydarzenia w Polsce miały na reżim Ceausescu, została zorganizowana w Bukareszcie przez Instytut Polski i Instytut Badania Zbrodni Komunizmu i Pamięci Wygnania Rumuńskiego (IICCMER).
Dr Michał Przeperski, badacz polskiego komunizmu i rzecznik Muzeum Historii Polski, podkreślił, że „ta książka jest bardzo potrzebna historiografii Polski i Europy Środkowej”.
„Jest wyjątkowa, bo jest to próba bardzo głębokiego wejrzenia w źródła. Ona jest bardziej rumuńskocentryczna, ale autor sięga również do polskich źródeł, rozumie je, widzi kontekst. Pozyskujemy pełnokrwiste badanie porównawcze. Na linii polsko-rumuńskiej takich badań po prostu nie ma. Bardzo dobrze by było, żeby ukazała się w języku polskim” – powiedział Przeperski.
Jak wprowadzono Stan wojenny
Prof. Andrzej PACZKOWSKI, polski historyk, naukowiec, wykładowca akademicki, profesor nauk humanistycznych a okresie PRL działacz opozycji demokratycznej pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze o okolicznościach próby stłumienia zrywu wolności.
Pytanie o nieuchronność stanu wojennego sprowadza się zazwyczaj do wiszącego nad PRL widma inwazji wojsk Układu Warszawskiego i krwawego rozprawienia się z „Solidarnością”. Z tego powodu na zdarzenia po 13 grudnia 1981 r. patrzymy przede wszystkim jak na konflikt o charakterze militarnym. Tymczasem stan wojenny nie tyle uchronił nas przed interwencją ZSRR, ile był w istocie realizacją postulatów Kremla polskimi rękami.
W sierpniu 1980 roku Polskę zalewa fala strajków. Władze PRL, chcąc uniknąć siłowych pacyfikacji, idą na ustępstwa i legalizują Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Powstaje kolejna, obok Kościoła, olbrzymia struktura, która – mimo intensywnej inwigilacji – pozostaje poza kontrolą PZPR. Skala jej działań, a także sposób funkcjonowania są na dłuższą metę nie do zaakceptowania dla komunistycznych władz. Nie tylko dla polskich. Przede wszystkim dla Kremla.
25 sierpnia 1980 roku Biuro Polityczne (BP) sowieckiej partii komunistycznej powołało do życia komisję zajmującą się sprawami naszego kraju, która w ciągu paru dni przygotowała projekt reakcji na sytuację w Polsce. Zakładał on interwencję zbrojną w wykonaniu czterech dywizji i z udziałem obecnych już w Polsce jednostek Armii Sowieckiej. Projekt podpisali minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko, szef KGB Jurij Andropow, minister obrony Dmitrij Ustinow i wieloletni członek BP Michaił Susłow.
Prawdopodobieństwo interwencji wydawało się bardzo wysokie – jednak na krótko. Sowieci decydują się bowiem zaakceptować zawarte 31 sierpnia porozumienia między władzami PRL a strajkującymi robotnikami. Oznaczało to nie tyle próbę zakończenia kryzysu w sposób ewolucyjny, ile raczej zyskanie czasu na przygotowanie innego rozwiązania. W połowie października 1980 r. w Sztabie Generalnym i Służbie Bezpieczeństwa MSW zaczynają się prace nad planami wprowadzenia stanu wojennego, którego celem było aresztowanie kilku tysięcy działaczy „Solidarności” i przejęcie lub delegalizacja związku. Miało się to odbyć pod „parasolem” – tzn. w obecności na terytorium Polski – wojsk Układu Warszawskiego, zgromadzonych pod pozorem „sojuszniczych ćwiczeń”. Jednak wobec wątpliwości niektórych członków kierownictwa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – oraz niezwykle udanej mobilizacji członków „Solidarności” w czasie strajku w marcu 1981 r. – władze w Moskwie wycofują się z pomysłu zaangażowania niepolskich sił do likwidacji „Solidarności”.
4 kwietnia 1981 r. w wagonie kolejowym na stacji w Brześciu gen. Wojciech Jaruzelski i I Sekretarz KC PZPR Stanisław Kania ustalają z Jurijem Andropowem i Dmitrijem Ustinowem, że Polacy wezmą na siebie cały ciężar realizacji wprowadzenia stanu wojennego, a Moskwa będzie interweniowała tylko w przypadku nieprzewidzianych komplikacji. Przygotowania do operacji systematycznie postępowały. Gen. Jaruzelski objął stanowisko I Sekretarza, po odsunięciu Kani, niechętnego „siłowemu rozwiązaniu”. W początku grudnia wszystko było już gotowe do rozpoczęcia operacji. 10 grudnia 1981 r. na posiedzeniu sowieckiego Biura Politycznego nawet wcześniejsi zwolennicy (z roku 1980) wkroczenia do PRL stanowczo wykluczyli możliwość interwencji, a Michaił Susłow sugerował nawet, że „Solidarność” może rządzić w Polsce, byleby kapitaliści nie zniszczyli ZSRR.
Skąd ta zmiana podejścia Kremla do najpotężniejszego buntu społecznego w bloku sowieckim? Zapewne kluczową rolę odgrywały koszty wojny w Afganistanie, spadek cen ropy naftowej, głównego źródła dochodów państwa, przy trwałym niedoborze żywności i konieczności zakupów bardzo dużych ilości zboża w Kanadzie, USA czy Argentynie za drożejące dolary. Coraz dotkliwszym ciężarem był rozkręcający się pod prezydenturą Reagana wyścig zbrojeń.
Należało się też spodziewać poważnych kłopotów w polityce międzynarodowej, w tym w negocjacjach rozbrojeniowych. W sumie koszty wysłania do Polski „bratniej pomocy” wojsk Układu Warszawskiego byłyby niezwykle wysokie.
Wbrew temu, co wielokrotnie powtarzał gen. Jaruzelski, stan wojenny, wprowadzony w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r., nie był więc sposobem na zapobieżenie interwencji wojsk Układu Warszawskiego (de facto wojsk sowieckich). W rzeczywistości interwencja miała być nie formą agresji bez uzgodnienia z polskimi władzami, ale operacją wykonywaną de facto wspólnie. To raczej generał nalegał na zapewnienie zbrojnej pomocy w sytuacji, gdyby sam sobie nie poradził. W interesie Kremla leżało zatem, aby likwidacja „Solidarności” odbyła się polskimi rękami. Oczywiście, że wprowadzenie stanu wojennego było jedną z konsekwencji polityki Kremla – ale w grudniu 1981 r. nie było formą zapobieżenia interwencji sowieckiej.